Cort Action Bass V [pasywny]
W skrócie:
Plusy
-strojenie
-wygoda
-klucze
Minusy
-brzmienie
-mostek
-akcja strun
Cześć 🙂
Po kilku latach gry na popularnym, budżetowym basidle, jakim jest Cort Action
Bass V (wersja pasywna), wyprodukowanym w Indonezji, stwierdziłem że znam go
już od podszewki i mogę coś o nim skrobnąć 😉
Jest to moja pierwsza recenzja, więc proszę o wyrozumiałość i rzeczowe
uwagi na przyszłość 😉
Więc zaczynając od podstawowych informacji, korpus owego Corta wykonany jest
ze znanego nam i ogólnie lubianego agathisu, mój egzemplarz jest klejony z 4
kawałków tego cudownego gatunku drewna. Polakierowany został ciemno
wiśniowym, prześwitującym lakierem, spod którego widać drewno, co dało
naprawdę dobry efekt wizualny. Niestety jest bardzo podatny na zarysowania i
obicia. Szyjka klasycznie wykonana jest z klonu, na prawie całej długości z
jednego kawałka, dopiero mniej więcej na wysokości 2 progu jest doklejona,
odchylająca się do tyłu główka. Do klonowej szyjki doklejona jest
podstrunnica z dosyć grubego kawałka palisandru, z równo nabitymi 24oma
progami, które po latach okazały się być naprawdę dobrej jakości. Markery
to klasyczne kropki, umiejscowione pomiędzy strunami B i E, jak też na boku
podstrunnicy.
Wracając do główki, ma ona klasyczny, cortowy kształt, wszystkim znany ,
nie przez wszystkich lubiany. Przy krawędzi podstrunnicy przyklejone jest
plastikowe siodełko, które nigdy mi nie sprawiało jakiś problemów. Zaraz
za nim znajduje się ujście tunelu pręta napinającego gryf wraz z jego
nakrętką, schowane pod plastikową maskownicą. Pomiędzy kluczami w
układzie 3+2 Widnieje na czarnym tle główki, biały napis ‘Cort’. Sam front
główki nie jest pomalowany na czarno, tylko jakby powleczony warstwą
czarnego tworzywa sztucznego.
Klucze chodź zamknięte, olejowe to na pierwszy rzut oka mogą wydać się
kiepskie, ponieważ mają motylki wykonane z czarnego plastiku i nasuwa się
pytanie ‘co to za szajs?’. Nic bardziej mylnego. Klucze są dobrej jakości,
płynnie pracują i porządnie trzymają strój, bez najmniejszego
popuszczania. Ich mankamentem są plastikowe podkładki, znajdujące się
pomiędzy motylkiem a obudową klucza – po kilku latach zaczęły pękać i
wystrzeliwać spod motylków, co spowodowało luzy w kluczach. Mimo to ich
działanie nie uległo zmianie, nadal nie ma problemów ze strojeniem i
trzymaniem stroju. Przechodząc na drugi koniec strun, znajduje się mostek,
klasycznie wyglądający, nie wzbudzający większych podejrzeń… Szajs
straszliwy!
Istna tragedia w trzech aktach…
Dlaczego w trzech? Po pierwsze tuż za wkrętami mocującymi go do korpusu, w
miejscu gdzie są otwory do przewlekania strun i główki śrubek do regulacji
menzury, naciąg strun wygina go od płaszczyzny korpusu ku górze… Czyżby
plastelina? Po drugie w przypadku struny B brakuje trochę zakresu regulacji
menzury – by ją dobrze dostroić musiałem wręcz zgnieść sprężynkę,
znajdującą się na śrubce, a struna została mocno nagięta… Po trzecie
śrubki w młoteczkach, służące do regulacji wysokości strun notorycznie
się luzują i brzęczą – jest to irytujące do granic możliwości. Mimo
to, po dłuższym posiedzeniu z tunerem, bas stroił idealnie na każdej
strunie w każdej pozycji. Za to z akcją strun nie udało mi się zbyt wiele
zdziałać, nie jest niska, ale nie ma tragedii, można wygodnie grać –
dobrze ćwiczy paluchy 😉
Połączenie szyjki z korpusem wykonane jest prawidłowo, nie ma tu szczelin
przypominających wielki kanion, szyjka przykręcona jest od spodu czterema
wkrętami, nie mam tu żadnych zastrzeżeń. Elektronika to klasyczny układ
znany z Jazz Bass’ów, czyli 2 single typu jazz + 2 potencjometry volume, oraz
1 potencjometr tone. Na potencjometrach znajdują się srebrne metalowe gałki,
nie mające skłonności do zsuwania się. Od tyłu korpusu komora
potencjometrów jest standardowo zakryta plastikową maskownicą. Z gniazdem
jack też nigdy nie miałem problemów, dobrze trzyma kabel, nie przerywa.
Single działające w pojedynkę nie szczędzą nam szumów. Przetwornik przy
gryfie jest ustawiony pod kątem w taki sposób, że po stronie struny B jest
bliżej mostka, zaś po stronie struny G bliżej gryfu. Szału nie ma, d*py nie
urywa, po prostu działa i tyle.
Bas jest bardzo wygodny, gryf dobrze leży w dłoni i nie męczy jej. Rozstaw
strun jest wąski, nie wszystkim to może odpowiadać, wymaga przyzwyczajenia i
opanowania przy graniu kciukiem. Korpus jest świetnie wyprofilowany, nie
uwiera, nie męczy, daje pełną swobodę i bezproblemowy dostęp do wysokich
pozycji na gryfie. Na pickupach można wygodnie zaprzeć kciuk przy grze
palcami. Całość jest dobrze wyważona, a samą wagę ocenił bym na
średnią – grałem już na sporo lżejszych, jak i sporo cięższych
basach.
Brzmienie… Hmmm… Miodu nie ma.. Jak equalizer na wzmaku
szeroki, tak miodu znaleźć nie mogę… I zastrzegam, że w uszach też go
nie mam, nie tam tkwi problem 😛 Na początku podobał mi się, później mi
wystarczał, teraz już nie mogę go słuchać… Wszystko to się zmieniało z
czasem, umiejętnościami i posiadanym przeze mnie nagłośnieniem…
Dziś ustawiam korekcję na 0, czyli słyszę to co daje sam bas bez dodatkowej
ściemy… I co daje? Mało daje… Wręcz brakuje mu wszystkiego. Podbijam
dół, podbijam górę, bawię się potencjometrem contur i jest już znacznie
lepiej… Ale po chwili, dalej coś nie pasuje, brzmienie mimo wszystko
kartonowo gipsowe, płytkie… Bawię się wysokością pickapów… Co to
daje? Zmienia się jedynie twardość tego regipsu… Aaaaa i zapomniał bym
że to bas – mutant, z jedną struną więcej… Tak często jej używam, że
absolutnie nie wiem jak mogłem o niej zapomnieć… 😛 Muląca, nieczytelna,
po niżej D nie ma co schodzić, istny kartonowy bulgot rodem z czeluści
piekieł 😛
Tak więc, podsumowując,
przemawiam do Twojego rozsądku Drogi Czytelniku – jeśli chcesz kupić
pierwszy bas do nauki, a ktoś Ci proponuje używany za kilka stówek, będzie
okej. Jeśli chcesz kupić nowy, daruj sobie i poszperaj za czymś lepszym na
allegro… Jeśli chcesz się przesiąść na 5str to również sobie daruj i
dozbieraj trochę funduszy na coś lepszego.
Osobiście nie żałuję że go nabyłem, mam do niego wielki sentyment, bo
towarzyszył mi przez większą i już tą lepszą, bo basówą część mojej
muzycznej przygody, ale na dzień dzisiejszy niestety już nie zaspokaja moich
potrzeb brzmieniowych i przyszła na niego pora… 😉
W skrócie:
Plusy
-strojenie
-wygoda
-klucze
Minusy
-brzmienie
-mostek
-akcja strun
9 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
Mostek wymieniałeś? Zastanawiam się nad wymianą w swoim Corcie i nie wiem czy będzie słyszalna różnica, a co do regulacji to ja akurat nie mogę się przyczepić.
Przepraszam za offtop. Masz wyjebiste obrusiki na kolumnach 🙂 Fruwają podczas
grania?
Frodzio, nie wymieniam, bo nie warto. Baw się w wymienianie części w basie,
który kosztuje nowy tyle co set dobrych pickupów… Doliczmy do tego
właśnie cenę mostka, siodełka… No i nowe struny… Faktycznie, to ma
sens! 😉
Osmadi, to nie były moje graty, zostały mi użyczone przez Młodego z
zespołu Sedes 😉 Z tego co pamiętam, to nie fruwały. Pewnie obrzygane tyle
razy, że już za ciężkie 😛
GENERALNIE (nie bezpośrednio do Ciebie) ja wszystko rozumiem – młodzi nie
mają pieniędzy a są chęci do grania wiec kupują co mogą … ale ja
osobiście mówie NIE dla takich basów , które skutecznie potrafią tylko
zniechęcić początkujących potencjalnych basistów .
Jest sporo w tym momencie budżetowych basów (okolice 1000zł) czasami
zaskakująco dobrej jakości , jak zaczynałem grać te 20 lat temu takowych
nie było . Były albo tanie albo dobre.
Corta i serie Action zdecydowanie nie polecam . Za 200- 300zł więcej można
znaleć jakiegoś używaneggo vintage Modified Squier lub SUB’a . Tyle ode mnie
Powiem Ci, że mnie ten bas akurat zachęcił, naprawdę po kupnie bardzo
długo się nim cieszyłem. No ale czas zrobił swoje, przyszło
doświadczenie, lepsze umiejętności, od jakiegoś czasu mam już też bardzo
dobry zestaw nagłośnieniowy i właśnie tu się Cort dla mnie skończył i
zaczął mnie odstraszać 😉 Za cenę nowego Corta teraz spokojnie można
wychaczyć używanego RBX’a 374 😉
A ja twierdzę, że jeśli ktoś chce grać i ma zapał, to nie złamie go
słaby instrument – zaryzykowałbym nawet, że taka sytuacja jest swego rodzaju
“testem prawdy” – przynajmniej w moim przypadku tak było:)
Zaczynałem od basu “lutniczego” kupionego w krakowskim komisie (chyba w ’89
roku), którego gryf był jak przecięty na pół dyszel od wozu drabiniastego,
deska była prawdopodobnie z sosny (drewno było tak miękkie, że kciukiem
dało się wgniecenie zrobić), a o akcji strun nie wspomnę.
Grałem na nim z półtora roku i nie dałem się złamać:)
Może zależy to od natury grającego, ale moim zdaniem często gdy ktoś szuka
usprawiedliwienia dla siebie, to zrzuca winę na materię:)
Oczywiście nie urządzam tu żadnych wycieczek personalnych, a jedynie
wyrażam swój pogląd.
Sam mam takiego Corta, ale nieźle się sfrajerowałem, bo koleś w muzycznym
pociągnął niebotyczną marżę. Zdecydowana większość informacji o tym
basie się zgadza, co do brzemienia da się jednak czasem coś przyjemnego dla
ucha ustawić, jednak czasem. Miałem go sprzedawać i się zaopatrzyć w nowe
wiosło, ale coś się sknociło i plany poszły w las – najprawdopodobniej
gniazdo. Piąta struna faktycznie nie jest czytelna i nad tym faktem ubolewam
najbardziej, ale trzeba się cieszyć tym co się ma. Przeżył już ze mną ze
4-5 lat, więc przy kupnie kolejnego wiosła Corta jednak sobie zostawię,
może kiedyś dostanie lepsze bebechy…
Edit: Co do wygody to tylko raz grałem na wygodniejszym wiośle – na Warwicku
Thumbie.
Miałem takiego Corta, miał dużo dołu i był nawet wygodny ale więcej bym
go nie kupił.
Miałem to…basidełko. Brzmiało strasznie, to fakt, ale nie był bardzo
niwygdny i dużo się na nim nauczyłem. 5struna rzeczywiście bez sensu jest i
nie brzmi już w ogóle – ja u siebie zrobiłem taki myk że popracowałem nad
gryfem i na mostku i ustwiłem dodatkową strunę górną. Dół i tak nie
brzmiał a tak to mogłem polecieć do góry. Zaletą była lekkość tego
basu. Miałem wrażenie że jest zrobiony z masy papierowej. Poza tym
tragicznie puste, tępe brzmienie.
Fajna recenzja! 🙂