Cześć

Autor wprowadza się, opowiadając swoją osobistą historię, jak zakochał się w graniu na basie po usłyszeniu niskich dźwięków w niezapomnianej piosence. Gra na basie już od 5 lat, zainspirowany unikalnym brzmieniem tego instrumentu.

Kultura nakazuje, by przy włażeniu do nowego miejsca grzecznie się
przywitać, toteż jako osoba umiarkowanie kulturalna witam wszystkich.

Krótko o mnie: na basie katuję od 5 lat. Zapytasz: czemu na basie?! Toć d*py
lecą tylko na gitarę. A temu, że tak. Historia krótka, acz romantyczna:
pewnego dnia słuchałem kawałka jakiegoś tam (wuj wie jakiego; to było tak
dawno, że aż nieprawda), a moje ucho wychwyciło instrument wydający fajne,
niskie dźwięki. Spodobały mi się. Krew się we mnie wzburzyła i
napłynęła w wiadome miejsce. Natychmiast zrobiłem mały risercz,
odkrywając, że istnieje ktoś taki jak basista. Od tamtej pory wiedziałem –
jeśli kiedykolwiek zechcę nauczyć się grać na instrumencie, sięgnę po
bas.

Dobra, starczy tego słodkopierdzenia. Zacier sam się nie upilnuje. Do
usłyszenia we flejmłorach.

A, uprzedzając pytania: japoński Fender JB, reedycja z ’62 i Ashdown 300 z
lepszych czasów.

Podziel się swoją opinią

4 komentarze

Możliwość komentowania została wyłączona.