tubas – …mieć NAZWISKO!

Po północy wróciłem z koncertu zespołu DAGA DANA, którego basistą jest niesamowicie utalentowany Mikołaj Pospieszalski. Jego gra na kontrabasie i basie to czysta perfekcja, która potwierdza, że talent w połączeniu z ciężką pracą może przełamać wszelkie oczekiwania.

Wczoraj dobrze po północy wróciłem z koncerciku świetnego zespołu, który
w składzie ma bardzo dobrego basistę.

Basista grał głównie na kontrabasie, ale i na gitarze basowej nic nie można
mu było zarzucić. Nie wiedziałem kto zacz, bo wcześniej nigdy nie
słyszałem tego zespołu, a tym bardziej nie znałem jego składu. Na koncert
zaciągnęło mnie Starsze Dziecko, twierdząc że na pewno nie będę
rozczarowany.

Zaczęło się po 22.00 i od razu mieli duży plus, ponieważ basista
sięgnął po leżący kontrabas i zaczął na nim naprawdę GRAĆ!

Tak jest Proszę Pań i Panów!

Już po usłyszeniu pierwszej groove’owej frazy w jego wykonaniu na tym
najszlachetniejszym z instrumentów, wiedziałem że wieczór nie będzie
zmarnowany…

Towarzyszył dwóm panienkom nieco starszym od siebie, ale jeszcze przed
trzydziestką: Jedna grała na klawiszach – druga na melotronie, samplerach,
procesorach oraz różnych kupionych w najbliższym kiosku dziecięcych
„przeszkadzajkach”. Obydwie świetnie śpiewały, chociaż każda zupełnie
inaczej.

W trójkę wytworzyli taki klimat, że mógłbym ich słuchać całą noc.

Bardzo byłem ciekaw tego basisty: grał precyzyjnie, z wyczuciem instrumentu,
który pod Jego palcami pokazał swoje najlepsze strony. Feeling i drive!… On
grał niemal za dobrze!

Niemal – bo jednak ani na moment nie wykroczył poza wyznaczoną mu w zespole
funkcję. Nawet jego solówki na gitarze basowej nie były cyrkowymi popisami,
tylko elementem tworzonego przez zespół klimatu.

Kto mógł grać tak dojrzale w tak młodym wieku?!

Otóż Proszę Szanownych „basoofkowiczów” był to Mikołaj Pospieszalski – z
„tych” Pospieszalskich!

Zespół to „DAGA DANA”, a koncert promował ich drugą płytę, którą na
pewno kupię!

Tu chciałem podzielić się z Wami pewną refleksją:

Niemal każdy muzyk marzy o tym, aby grając osiągnąć poziom, który sprawi,
że jego nazwisko będzie rozpoznawalne. Wymaga to ciężkiej pracy, wielu
wyrzeczeń i tylko nielicznym się udaje. Znamy te nazwiska, więc nie będę
ich wymieniał, ale pomyślcie o sytuacji wręcz przeciwnej:

Oto rodzimy się już z NAZWISKIEM! Każdy w branży świetnie je zna. Mało!
Każdy w Polsce je zna…

Wyobrażacie sobie jak silna musi być presja na posiadacza takiego NAZWISKA
jak „Pospieszalski” – a tym bardziej kiedy postanowi być basistą!

Praca, którą Wy poświęcacie na ćwiczenia i naukę jest prawdopodobnie
ułamkiem tego co musiał przejść Mikołaj Pospieszalski, aby dorównać
oczekiwaniom.

Według mnie wykonał ją z powodzeniem. Rodzina może być spokojna – kolejne
pokolenie też „nie da plamy”!

PS.

Jestem żywym świadkiem początków kariery Braci Pospieszalskich, którzy
jeszcze jako uczniowie wystąpili w konkursie Festiwalu Zespołów i
Piosenkarzy w Jeleniej Górze, na początku lat 70-tych. Byłem ich
rówieśnikiem, grałem tam w sekcji akompaniującej kilku wykonawcom i
pamiętam, że nazwisko Pospieszalski już wtedy wywoływało poruszenie i
zaciekawienie innych uczestników!

Podziel się swoją opinią

Jeden komentarz

  1. Presja Pospieszalskich, Cugowskich, Damiana Marleya czy syna Jaco… nie
    zazdroszczę bycia w tej samej branży co rodzice 😉

Możliwość komentowania została wyłączona.