tubas – JazzBass DeLuxe_oh no, no, no…!

Na próbie orkiestry miałem okazję wypróbować piecyk LOWDOWN LD150 i Fendera American DeLuxe JazzBassa. LOWDOWN LD150 zaskoczył mnie swoją wszechstronnością i łatwością obsługi, natomiast Fender JazzBass DeLuxe nie dorównywał klasycznym wersjom basu, co było pewnym rozczarowaniem.

Na wspomnianej w poprzednim wpisie próbie orkiestry nieco się zestresowałem
i po jej zakończeniu postanowiłem trochę odreagować. Miałem rozłożony
piecyk LOWDOWN LD150 i Fendera American DeLuxe JazzBassa.

Zacząłem jak fredrowska „małpa w kąpieli”: „…dalej kurki kręcić żwawo.
W prawo, w lewo – w lewo, w prawo…”

Ten wynalazek ekipy z Line6 jest naprawdę bardzo przemyślany. Można na nim
ukręcić chyba wszystko, a co najlepsze zapisać to w pamięci! Bardzo
inspirujący sprzęcior… Pisałem już o tym kiedyś, ale nie zawadzi
powtórzyć szukającym uniwersalnego, łatwego w obsłudze piecyka do
wszechstronnego użytku.

Powiedzonko, że to co jest do wszystkiego, to tak naprawdę jest do niczego, w
tym wypadku akurat się nie sprawdza.

Sprawdza się natomiast świetnie w wypadku Fendera w wersji jak wyżej.

Ten aktywny JazzBass to „kicha” w porównaniu z klasycznym, normalnym pasywnym
Jazzbasem Fendera. Nie bez powodu ten „wynalazek” jest tańszy od wersji
pasywnych…

Kto potrzebuje aktywnego instrumentu to zalecam zakup jakiegoś Laklanda,
Warwicka czy Vintage’a na ten przykład… Albo coś lutniczego na swój
gust!

Tym niemniej znakomicie się odstresowałem jadąc na maxa w ustawieniu:
syntezator+chorus+deep+full drive i kręcąc gałeczkami barwy piecyka, które
działają wtedy jako regulacja parametrów różnych filtrów, przesuwników i
generatorów.

Każdy ruch gałeczką „bass” powodował dramatyczne zmiany charakterystyki
generatora od sinusoidalnej, przez prostokatną do piłokształtnej. Można
pogadać z szatanem!

Chyba kupię „nereczkę”, albo jakiegoś innego PODa tej firmy do
basiórki…

Kupa radości!

Jutro też będę miał chwilę radości, bo najlepsza z żon szykuje żeberka
i mięsiwko podsmażone, a następnie duszone w kapustce. Nie wiem czym sobie
zasłużyłem na tyle starań, ale nie będę pytał, bo się rozmyśli…!

: )

Wasz „tubas”!

Podziel się swoją opinią

10 komentarzy

  1. Czasem wolę się nie odezwać i być podejrzewany o głupotę, niż się
    odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości.

    Ja tam lubię aktywne fendery:) ale Line6 nie jest taki prosty w obsłudze

  2. A ja się stuknę piwkiem, jako, że ostatnie zaliczenie za mną i sam zaraz
    sięgnę po swojego pasywnego Fender 🙂

  3. W pełni zgadzam się z Kububaskiem, uważam że Fender Delux to bardzo dobry
    instrument i nie piszę tego z racji „że każdy swój towar chwali” bo
    właśnie sprzedaję swojego Deluxa.

    Temat aktywno-pasywny to temat rzeka niejednokrotnie polemizowany na tym
    forum.

    Fender Delux doskonale sprawdza się w wielu stylistykach…tylko trzeba
    umiejętnie korzystac z pokładowego preampu no i sprawa najważniejsza czyli
    nasza artykulacja, dzięki której możemy na każdym instrumencie uzyskać
    zadowalające rezultaty.

    Pozdrawiam

    Kazik

  4. Całe moje aktywne życie muzyczne posługiwałem się instrumentami pasywnymi
    i zgadzam się z „kazekbasem”, że najważniejsza jest artykulacja, co
    niejednokrotnie miałem okazję nie tylko usłyszeć, ale i udowodnić. W basie
    pasywnym mam poczucie większego wpływu na to co „wysyłam” do wzmacniacza.
    Najdłużej grałem na Jolanie Diamand – basie pasywnym i z krótszą niż
    standardowe 34″ menzurą. Nigdy się na niej nie zawiodłem.

    Co do mojej opinii o aktywnym Fenderze American DeLuxe:

    To moja subiektywna ocena oparta na porównaniu jego teoretycznych możliwości
    z potrzebami wynikającymi z moich preferencji. Kiedy naprawdę potrzebuję
    equalizacji barwy to preamp Fender DeLuxe i tak nie pozwala mi na uzyskanie
    właściwych efektów.

    Miałem w rękach aktywnego Warwicka w wersji PJ i tam rzeczywiście mogłem
    uzyskać różne brzmienia, nie podchodząc do wzmacniacza. Demo video LAKLANDA
    także było dość przekonujące. Stąd moja zachęta do zainteresowania się
    innymi markami aktywnych basów, z lepszym preampem.

    Od razu mówię, że na standardowym Ibanez też się zawiodłem. Marudny
    jestem i tyle!

    Być może egzemplarz Fendera, jakim się posługuję ma wadę fabryczną.

    Mimo regulowania wysokości przystawek, położenia strun nad podstrunnicą
    oraz dwukrotnej już ich wymiany (FENDER, Warwick black i jakieś budżetowe
    struny za 60, 00zł) wciąż struna G ma wyraźnie inne brzmienie, które
    wyrównuje się dopiero przy ustawieniu barwy „drucianej” albo „mulącej”.
    Wszystkie pośrednie tylko uwypuklają tą różnicę!

    „Z dechy” też brzmi kijowo…

    Nie mam czasu ani ochoty na walkę z instrumentem za ponad 4 tys. zł i stąd
    moje „oh – no, no, no…”. Może jakby „fenderek” nie był własnością
    filharmonii, tylko moim prywatnym sprzętem, to bym przy nim podłubał. Tylko
    jedno pytanie, dlaczego przy markowym instrumencie, po ustawieniu gryfu,
    menzury, ataku i wysokości przystawek muszę jeszcze coś „kombinować”?

    Oh, no, no, no…!

    Uprzedzam zarzuty miłośników aktywnych Fenderów, że to moja subiektywna
    opinia, a nie recenzja! Po za tym idę coś zjeść…

  5. @tubas: dlaczego przy markowym instrumencie, po ustawieniu gryfu, menzury, ataku i wysokości przystawek muszę jeszcze coś „kombinować”?

    Być może trzeba robić to umiejętnie.

  6. Miałem to samo, trochę kręcenia przystawką i działa jak natura chciała.

  7. @Cieplak:

    @tubas: dlaczego przy markowym instrumencie, po ustawieniu gryfu, menzury, ataku i wysokości przystawek muszę jeszcze coś „kombinować”?

    Być może trzeba robić to umiejętnie.

    No, „Cieplak”! Zmobilizowałeś mnie. Jutro grzeję do Filharmonii 1,5 godziny
    wcześniej. Rozłożę ten cały hardware i sprawdzę dokładnie o co idzie z
    tą struną… Nie jestem lutnikiem, ani nie mam takich ambicji, ale najpierw
    upewnię się ostatecznie, czy fachowa interwencja będzie niezbędna. Fakt,
    nie jestem zbyt cierpliwy, a opór materii od razu zniechęca mnie do walki z
    nią, ale zanim przyznam się do porażki, to jeszcze raz spróbuję…

    Muszę mniej się rozpisywać, bo jeszcze zmobilizujecie mnie do dalszej pracy
    nad sobą, na stare lata!

    ; )

  8. W takim razie życzę powodzenia! 🙂 Kiedyś ustawiałem hAmerican Deluxea V z
    98r. znajomego i grał tak samo wyśmienicie przed jak i po zabiegu 🙂 Całkiem
    możliwe, że twój to nie wypał (wkońcu to fender! :D) Ja mam same dobre
    wspomnienia z gry na takowym. 🙂

  9. Witam. Co do Line6- efektów podłogowych- do których Tubas się
    przymierzasz. miałem jeden takowy-bass floor pod dokładnie- i nie chciał
    gadać z moim basem, miałem wtedy corta gb 75. Ni chu chu nie mogłem się
    porozumieć z podłogą o jakie brzmienie nam chodzi. Mi o co innego- jemu o co
    innego. Sprzedałem, kupiłem zooma 2.1u, i dogadujemy się bez problemu. No i
    jeszcze jeden fakt- bas też zmieniłem. na Jazza, skłajerowskiego, aktywnego
    i chwalę sobie to rozwiązanie, bo mogę zrobić barwę jaką chcę kręcąc
    dwiema gałeczkami na basie. No może trzema. Czyli reasumując: przed kupnem
    Line6 ograć. bo ja się nadziałem- i przestrzegam innych. pozdrawiam.

Możliwość komentowania została wyłączona.