Kto podnosi kradzione jest dla mnie kur*ą
Wielu z was pewnie kojarzy te słowa – napisał je Kazik na forum Kultu po tym jak jego najnowsza płyta wyciekła do sieci przed premierą. Zdarzyło mi się przesłuchać ten album i to co mnie uderzyło to pewien krzyk w jednej piosence: [url=http://zakwasny.wrzuta.pl/audio/7s6UJjq1dmp/kto_podnosi_kradzione]Posłuchajcie sami” >KLIK końcówki utworu Kultu „nie mamy szans” i wstępu do „Lazy” Deep Purple z płyty „Made in Japan” (drugi krzyk w utworze kultu to puszczony od tyłu pierwszy) Może nie jest to coś wielkiego, tylko po co artysta, który tak się piekli o prawa autorskie i legalność nagrań umieszcza w swojej piosence głos innego wokalisty, prawdopodobnie bez jego zgody i wiedzy? Nie rozumiem takiego zachowania i załamuję ręce :/
89 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
Myślę że fragment Rozmowy Iana Gillana z publicznością nie jest utworem
jako takim, objętym prawami autorskimi, więc trochę przesadzasz. Jest
niejako tradycją że w utworach z którymi Kazik ma coś wspólnego pojawiają
się zmiksowane fragmenty czy to przemówień czy to innych odgłosów, co ja
traktuję jako smaczek, urozmaicenie, skądinąd całkiem zacne. Nie
przesadzajmy, krzyki nie są objęte prawem autorskim 😛
nie masz ciekawszych zajęc;d?
Zaznaczam i podkreślam powyższe, tak żeby nie było, że demonizuję i
oskarżam Kazika o kradzież, bo to faktycznie nie jest (chyba) pogwałcenie
praw autorskich.
mroku – rzuciło mi się na ucho, bo „Made in Japan” znam na
pamięć.
Szkoda, moim skromnym zdaniem, słów na tą całą sytuację. Znowu jest tak,
że winnym nic się nie stanie (albo mają to w d*pie), a tym, którzy kupili
oryginał, pozostanie uczucie dużego niesmaku. Wiadomo było, co Kazik ma na
temat piractwa do powiedzenia już od dawna, ale te akcje z usuwaniem konta na
forum, zmianą jego nazwy z Forum Kultu na „forum” to już jakieś teatralne
fochy. W obecnych czasach raczej przyjaciół sobie tym nie zrobi.
Zastanawia mnie mocno fakt, czy Kazik za młodu kupował kasety i vinyle, czy
też leciały przegrywanki na Kasprzakach 😀
Biorąc pod uwagę dostępność winyli i kaset w polsce w latach 80tych –
miłośnik muzyki nie miał innego wyjścia jak dotrzeć do ciekawych płyt
przegrywając je od znajomych.
Zresztą w latach osiemdziesiątych nawet kupowane w sklepach muzycznych kasety
były pirackie. Pamięta ktoś akcje z przełomu lat 80/90, gdy te „oryginały”
były wyprzedawane za grosze w związku z chyba pierwszym w Polsce
uregulowaniem prawnym związanym z prawami autorskimi? Z dnia na dzien ceny
kaset wzrosły kilkukrotnie, za to były naprawdę oryginalne.
Dla mnie wzorem do naśladowania jeśli chodzi o dostęp do swojej muzyki jest
Mirek Gil (min Collage, Believe). Swego czasu umieścili na swojej stronie
internetowej praktycznie cały debiut Believe w baaardzo obszernych fragmentach
– jakieś 3/4 dlugosci wszystkich utworów. To naprawdę wystarczy do
wyrobienia sobie opinii o płycie w przeciwieństwie do jakichś 15 sekundowych
próbek, dostępnych czasem w internecie. Tylko dzięki temu, że miałem
okazję polubić te skrócone kawałki, dorwałem w końcu oryginał a teraz
już każde Believe biorę w ciemno. Do dzisiaj na stronie Gila można pobrać
bardzo obszerne fragmenty niektórych płyt Collage. Szkoda, że większość
linków do utworów już nie działa ;(.
on miał chody i sobie z Londynu szmuglował płytki z tego co wiem i
wymieniał…
przełom 80/90 dobrze pamiętam i jedną z pierwszych oryginalnych kaset jakie
kupiłem był Kult 45-89, pamiętam dokładnie, że kosztował 40000zł (w
przeciwieństwie do piratów za 10000), potem jeszcze weszły hologramy
(pierwsza kaseta z hologramem jaką miałem to wielka radość Elektrycznych
Gitar :)) ale ile kosztowała nie pamiętam.
uważam, że trzeba zrobić dokładnie tak jak Radiohead i przy następnej
płycie będziemy musieli nakłonić do tego wydawcę…
Kazik na płytach Kultu i swoich solowych umieszcza slogany, które luźno
mówią o tym, że nie popiera piractwa. Czytałem kiedyś, czy słyszałem w
wywiadzie, jak Kazik mówił, że jeżeli ktoś płyty takiej nie kupi, to nie
umrze z głodu, płyta to towar luksusowy, jakby nie było, do życia nie jest
(niby) potrzebny. Zapytowuję się więc ja, czy czasy są okolicznością dla
ludzi w tamtych czasach kasety przegrywających łagodzącą? Myślę, że
dużo lepsze podejście do sprawy ma Ryszard Tymon Tymański, ale on w sumie
nie ma willi na Teneryfie do utrzymania :d.
Nine Inch Nails, Radiohead i wielu innych pojęło już, że przemysł
fonograficzny się zmienił. Płyty się nie sprzedają, zarabia się na
koncertach, promocjach w TV i internecie, ew. na gadżetach. I oni świetnie na
tym wychodzą. Kazik chyba nie spodziewa się że jego płyta będzie się
dziś sprzedawać jak w latach 90-ych. Widocznie ma sentyment do tamtych
czasów i frustrację. Może dołączyć do Klubu Obrażalskich Larsa Ulricha.
Pierwszym oryginałem, który kupiłem był Kciuk Surzyn Band w 1991. Do tej
pory słucham, ale już z CD 😉
Co do Kazika – zawsze jego działania „antykomercyjne” odbierałem jako
komercyjną niszę, w którą celował. Fryderyki w kiblu itp, to po prostu
sposób, żeby się sprzedać. I nigdy go nie lubiłem 😉
Heh. Kiedyś faktisch ciężko było dorwac płyty, może coś w tym jest z
przyzwyczajeń jak i sentymentu. Kiedyś zdobycie płyty było wydarzeniem,
również towarzyskim, spraszało się ludzi i słuchało razem. Trudno nie
mieć sentymentu, mnie jest nieraz smutno że mnie takie klimaty ominęły. I
nie chodzi o kluby obrażalskich, świat się zmienia, ok, ale czy zawsze
należy się z tego cieszyc.
BTW, Kult sobie mimo wszystko odbija na cenach koncertów. Mam plakat sprzed 2
lat, zapłaciłem 28zł za wstęp. W tym roku zapłaciłbym 40. Nie poszedłem.
Wydaje mi się, że zasadniczym błedem myślowym branży muzycznej jest
faktyczna ocena strat wynikajacych z piractwa. Polega to na tym, że zakłada
się, że ilość sciąganych nielegalnie płyt przełożyłaby się na
sprzedaz. Pomija się fakt, że część ludzi dzięki temu w ogóle zaznajamia
się z muzyką zespołu, co może zaprocentować chociażby frekfencją na
koncercie czy zakupem kolejnej płyty. Poza tym znam mentalność ściągaczy:
dziesięc milionów empetrójek na dysku – większość nie przesłuchana ani
razu. Jest to praktycznie norma wśród znajomych gromadzicieli empetrójek. To
bardziej pod chorobę podlega.
Niepotrzebnie jest ci smutno. Ta przemiana jest świetna, tak łatwo jest
dotrzeć do nowej muzyki. Jak ktoś chce zarabiać na muzyce musi sobie zdać
sprawę z tego, że tego pociągu (internetu) już się nie zatrzyma. Artyści,
którzy to kumają, wychodza nam naprzeciw udestępniając np. na jakiś okres
utwory za darmo, np. poprzez streaming na myspace lub last fm i promują
legalne ściąganie za nieduże pieniądze, albo wręcz udostępniają całą
płytę elektronicznie za darmo i kuszą sprzedażą krążka poprzez
załączanie fajnych bonusów, itp. I w ten sposób przemysł nie zginie, co
więcej, dzięki temu łatwiej się dociera do bardziej alternatywnej muzyki,
nie promowanej przez większe wytwórnie.
A propos, fani Nine Inch Nails zrobili świetną akcję. NIN robili koncert The
Downward Spiral (cały set ze swojej legendarnej płyty) i chcieli to wydać na
DVD, ale firma Live Nation narzuciła na nich za duże koszty za filmowanie,
więc ci zezwolili fanom legalnie nagrywać bootlegi (oksymoron?). Wynikiem
tego jest darmowe DVD nagrane z kilku kamer w widownie, w świetnej jakości!
Rewelacja. Więcej info tu:
http://www.nin.com/?id=93361
Cóż.
W pierwszej kolejności pragnę zaznaczyć, że ściąganie z internetu
utworów jest w Polsce legalne. Pod warunkiem, że się nie rozpowszechnia
(kazaa, torrenty itp odpadają).
Po drugie, jak dla mnie wszystko zależy od tego w jakiej jakości produkt mamy
zamiar „spożyć”.
Jeśli chodzi o formaty stricte komputerowe, jedni słuchają mp3 w 128, inni
poniżej 320 narzekają, ja np. słucham mp3 tylko kiedy nie można posłuchać
flaca (oczywiście inaczej sprawa ma jak siedzę w autobusie z małymi
słuchawkami w uszach;)
Jakość rozpieszcza. Posłuchałem jak potrafi brzmieć moja ulubiona muzyka w
takiej jakości, w jakiej muzycy chcieliby, żeby brzmiała. Do tego jeśli
jest podana w takiej formie, w jakiej miała być podana… Niestety nie
wszystkich stać, nie wszyscy chcą płacić za jakość i nie zawsze jakość
wydania i dźwięku jest równie dobra co jakość muzyki zawartej na płycie
😉 Kwestię jakości samej muzyki zostawimy na inny temat, skupmy się nad
jakością dźwięku i opakowania.
Wiadomo, że jedni lubią na stojąco jeść frytki zawinięte we wczorajszą
gazetę, inni ryż u chińczyka lub kebab na papierowej tacce a jeszcze inni
wolą usiąść w przytulnej knajpie i zjeść na talerzu zapijając dobrym
napojem – przemysł muzyczny (piracki i legalny) oferuje coś dla każdego
😀
Świadomość przychodzi z wiekiem. Preferencje „jakości” zmieniają się z
czasem.
Stwierdziłem, że słucham na tyle dobrej muzyki, że warto by jej słuchać
tak podanej, jak życzyłby sobie tego twórca – dla zaczynam więc kupować
oryginalne płyty z albumami, które już ZNAM na wylot (czy aby na pewno?).
Niestety filozofia ta nie sprawdza się jak ktoś słucha Dody i Feela 😉
Z drugiej jednak strony nie mam nic przeciwko bootlegom. Uwielbiam słuchać
nieoficjalnych, roboczych, undergroundowych nagrań i demówek, często
przegrywanych kilkakrotnie z kasety na kasetę i dopiero na kompa. Lo fi
rządzi się swoimi prawami, ma swój urok i czar – nie wolno o tym zapominać
w snobistycznej pogoni za jakością.
Cały powyższy wywód doprowadza do jednego stanowiska, nie mogę
jednoznacznie stwierdzić, ze jedynego i słusznego, ale z pewnością są w
tym jakieś przebłyski Racji:
Jak ktoś będzie chciał to I TAK KUPI.
Widać Kazik MA problemy z ilością ludzi, którzy CHCĄ kupować jego
płyty.
Nie mogę powiedzieć czy Kazik przegiął pałę, czy nie. Nigdy jeszcze nie
nagrałem żadnej płyty ani tym bardziej nie próbowałem sprzedać swoich
dokonań. Wydaje mi się, że trochę przesadził, ale ja generalnie jestem
bardzo liberalny – gdyby to mi wykręcono taki numer, to raczej bym się
zapytał czy się ludziom podoba i czy podoba się na tyle, że kupią
oryginał.
Zapomniałeś jeszcze dodać, że niektórzy lubią wyjadać resztki ze
śmietnika ;).
i że niektórzy muszą
Jasne. MUSZĘ ściągnąć nowy album Kazika. Po prostu UMRĘ jak tego nie
zrobię.
W branży muzycznej dla wszystkich lubiących resztki ze śmietnika wymyślono
muzykę pop i indie 😉
Dostępną zarówno w mp3 jak i na płytach 😀
po prostu twój tok myślenia o „spożyciu” doprowadzony do absurdu pokazuje
że musisz się zgodzić na istnienie takiego kogoś kto po prostu musi, albo
rezygnujesz z metafory spożycia… nieważne
Mój tok jest taki jaki JA chcę 😛
Nie da się przyrównać konieczności słuchania muzyki do konieczności
jedzenia.
Da się przyrównać jakość jedzenia i całej jego otoczki do jakości
słuchania muzyki – co też zrobiłem.
Powiedz mi, że muzyka (wróć – Muzyka) w dobie fullHD, płyt DVD i CD, podana
w formie mp3, nawet 320kb, jest w porządku.
Słuchanie radia Luksemburg i setki razy przegrywanych kaset miało swoją
specyficzną magię. Nadal ma, także i dla mnie. Ale nie mam zamiaru
ŚWIADOMIE pogarszać jakości Muzyki, mając na wyciągnięcie ręki
możliwość posłuchania Jej podanej tak, jak tego życzyli sobie wykonawcy.
no no, nie zapominajmy o armii głodnych managerów, PR-owców, dystrybutorów
czy marketingowców.
dodam jeszcze że każdą z płyt nielicznych artystów których kupuję i tak
muszę ściągać albumy z netu bo CD-ki notorycznie mi się rysują 😉
Jak to ktoś określił – mp3 to muzyka okrojona z częstotliwości
słyszalnych tylko dla kotów i waleni. A ty mazdahu dopiero co zachwycałeś
się nagraniami niskiej jakośco ;] Może jezdem z inszej kategorii wiekowej,
ale różni się to tylko tym, że wzruszam się słuchając szumu kasety „A
Rush Of Blood To The head” a nie „Good Times Bad Times” chociażby.
Po czym przypomina mi się mój zawód po nabyciu w ciemno „X&Y”. Od tego
zirytowania zresztą zaczęło się ściąganie. Łuhu, ale wymówka.
Ilekrośc idę do Blues Clubu i patrzę na ściany wyłożone pudełkami płyt,
robi mi się smutno, tęsknie, nostalgicznie. Ja bym chciał jednego, żeby
kiedyś mnie było stac na kupienie wszystkich płyt jakie przesłuchałem w
życiu. Nie ufam kupowaniu przez neta (Ta, ściągac to umiem), ale np. Cop
Shoot Cop czy Slint to tylo po aukcjach szukac.
Podzielam zdanie robbasa, że jak mnie nie stac to nie kupię, i pigmej.
Ściągnę czy nie ściągnę, ale jak nie mam kasy to niestety wydawca,
artysta, jej nie dostanie.
No i słusznie. Słuchaj muzy ściąganej bo słuchać trzeba! To edukuje i
rozwija. A jak już będziesz zarabiać kokosy, to sobie kupisz wszystkie swoje
wymarzone płyty! A najlepiej na winylu (to moje marzenie). Tego ci życzę!
Ściągnij darmowy program i ripuj do flaca. Mp3 jako sposób na przeskoczenie
menagerów, producentów, merketingowców i PRowców też się nie sprawdza
😉
Ktoś kiedyś też powiedział, że pieniądze szczęścia nie dają. I był to
człowiek obrzydliwie bogaty, tak samo jak gość wypowiadający się o mp3
musiał być obrzydliwie głuchy.
Ja TEŻ słucham dużo kaset i vinyli na wiekowym sprzęcie. Szczerze mówiąc
to wydaje mi się, że nawet z tym szumem i trzaskami brzmi to lepiej niż mp3
w np 128kilo.
Posłuchaj przed zakupem 😉
No pewnie. Robię tak samo. Tylko po co dodawać do tego jakąś głupią
ideologię?
Ściąganie utworów z netu w Polsce jest legalne. Nie ma potrzeby tłumaczenia
się z tego.
Mazdah – myślę, że w większości sytuacji niestety jest ok i często chodzi
o Muzykę. I oczywiście zdarza się na imprezach, że ktoś nie wytrzymuje i
mówi weź przełącz bo bit przeżera (przy 128)… ale odsłuchiwanie tylko
ma nam uświadomić że jest to kontakt z ciągłym brakiem muzyki (od
początku fonografii), że za najlepszą nawet jakością stoi zawsze brak, lub
jak kto woli (ja wolę) zachęta do koncertu, potańcówki, obcowania z żywą
muzyką, człowieka z człowiekiem… (jeśli zanegujuemy że samym sednem jest
kontakt wpadamy w pułapkę przekaźnika który sam jest przekazem). Że chodzi
o to, że zbyt poważnie jako „Dzieło” potraktowaliśmy nośniki, koncepcję
longplaya, (dzięki nielicznym wartościowym nagraniom), zapominając że
wszystko sprawdza się tylko w praniu – graniu, w kontakcie… Tak jak ciężko
postawić granicę: czy zadowalasz swój zmysł estetyczny czy fizjologię (w
trakcie jedzenia, seksu, nałogów itp…) tak tutaj nieokreśloność i
rozmycie nie jest niczym złym – kryzys fonografii doprowadzi mam nadzieję do
jej marginalizacji na rzecz kontaktu z artystami, grania na żywo (w tym
docenienia cover bandów:), pewnej przemiany. Oczywiście że płyty zostają,
ale każdy niech robi z ich statusem co chce. Ja od kilku lat rzadko kiedy
kupuję, te co kupuję od razu pożyczam, a one nie wracają, pliki są a potem
ich nie ma – a w pamięci zostają wrażenia koncertowe, rozmowy o muzyce, i to
co przechodzi na Twoje ręce, którymi szarpiesz za struny.
Nie da się nie zgodzić.
Muzyka na żywo to całkowicie inny poziom 🙂 Sam chodzę na koncerty kapel
kompletnie mi nieznanych a często i nielubianych – i zazwyczaj jest super!
Ale cover bandów nie będę doceniał 😉
Ja mam znaczną część kaset Kultu i Kazika a obecnie dyskografię w mp3.
Najnowszej płyty nie ściągałem bo jakoś współczesna twórczość mi
średnio podchodzi, ale nie przejąłem się słowami Kazika za bardzo – akurat
znam tak jak zapewne większość Jego zdanie na ten temat i dziwi mnie
oburzenie wokół całej sprawy. Poza tym wcale bym się nie zdziwił, gdyby
okazało się, iż Kazik zna i zaakceptował realia rynku muzycznego ale
powtarza to jako swoistą mantrę.
A o dobrym pomyśle promocji za darmo niech świadczy fakt, że wygrałem
bilety na Kult w Antyradiu, poszedłem na koncert, a teraz wydałem 40zł na
koncert w Stodole bo mam chęć na powtórkę.
a w tym wszystkim najlepsze jest to, ze topowi artysci tacy jak Kazik powinni
raczej się wk..wiać bardziej na to że zdzieraja z nas konsumentów kase
pieprzone wytwórnie i banda ludzi którzy „działaja” wokół tego.Gdyby
proporcje były zachowane i nie byłoby niepotrzebnych twarzy do „wykarmienia”
ceny płyt byłyby niższe a i artysta zarobiłby więcej bo procetowo wygląda
to koszmarnie.Wiecie ile artysta musi sprzedać płyt żeby się opłacało?
Cztery lata temu na 6cio osobową kapelę od płyty w znanym Mejdzersie 1.20
zł przy cenie krażka 30zł.
Na pocieszenie nic się nie zmieni, dalej opłaca się robić samemu, lub w
niezaleznych małych wytwórniach. A Ci duzi dalej swoje beda krecić.
W pewnym wywiadzie, który niegdyś czytałem, Kazik chwalil się, iż nagrywa
właśnie w malej i niezaleznej wytworni/studio swojego przyjaciela, Sławka
Pietrzaka.
Ni wgłebiałem się nigdy w to co robi Kaziu wiec nie wiem…
Ale generalnie nie jest dobrze w przemysle fonograficznym…
Naszło mnie dość ciekawe pytanie etyczno-prawne. Jak sądzicie – czy ktoś
posiadający nagrania Kultu na winylach i oryginalnych kasetach, który z
powodu braku odpowiednich urzadzeń odtwarzających nie ma szans ich
wysłuchać, ma prawo ściągnąć sobie z netu empetrójkę?
Ot taka łamigłówka prawna, czy też etyczna. Ciekawe czy Kazik nazwie taką
osobę złodziejem.
W sumie „Posłuchaj to do Ciebie” nabyłem trzykrotnie – na winylu, kasecie i
na kompakcie (pierwszy kompakt w życiu).
Moim zdaniem ma. Mozna to potraktowac jako kopie zapasowa, do ktorej ma się
przeciez prawo.
Tak, dlatego, że kupując kasetę czy vinyl nabywasz tak naprawdę prawa do
odsłuchiwania utworu.
Może być pewien problem, związany z tym, że kompaktowe reedycje nieco
różnią się od wydan winylowych czy kasetowych (np „Posłuchaj to do Ciebie”
było na kompakcie wzbogacone o kilka kawałków).
No ale wtedy po prostu nie ściągasz tych utworów, do których praw nie masz
:P.
Wiem. Tylko ta cała, nieco wydumana sytuacja obrazuje jak dzięki prawu z
prostej czynności jaką jest słuchanie muzyki można zrobić jakąś
paranoję.
Coma była ruchana na kasę przez cały czas wydawania pod labelem Sony.
Ostatni album nagrała dwupłytowy nie dlatego, że miała tyle pomysłów, a
dlatego, żeby się wywiązać z kontraktu (w którym mowa o ilości wydanych
płyt, nie albumów) i zmienić barwy wydawnicze. Nie wiem jak za następne
płyty, ale za pierwszy album chłopaki dostawali parę groszy (nie wiem ile
dokładnie) za sprzedany krążek/kasetę.
Nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem to jak Kazik zareagował na
wypłyniecie jego nowej płyty do internetu przed premiera.Od dawna wiadomo
jaki Kazik ma stosunek do piractwa,zwłaszcza że tak jak sam mówi płyta ta
była dla niego najważniejsza od kilku lat.Ja sam co prawda mam ściągnięta
dyskografie Kultu lecz gdy mam pieniądze staram się kupować płyty
oryginalne.
Żadna łamigłówka. W tym kraju możesz sobie ściągnąć nawet jak nie masz
oryginału.
Nie wolno tylko rozpowszechniać.
Mazdah mnie uprzedził. Ściąganie mp3 nie jest nielegalne. nielegalne jest
tylko ich udostępnianie :). Coś chyba było, że można bliskim znajomym
udostępniać ale co do tego to nie jestem pewny
czemu te płyty są tak cholernie drogie :/ co to ma być: 60- 70zł za płytę
:/
Polska, mieszkam w Polsce
mieszkam tu tu tu…
„Po wojnie staliśmy się złodziejskim narodem…” – dziwią mnie te słowa, i
wtręty o szlachetnych ideałach Polaków (a raczej ich braku) w ustach
człowieka który nie kryje się ze swoim pogardliwym stosunkiem do
państwowych autorytetów, w tym Kościoła. Kult to scena przez wielu
utożsamiana z punkiem i postpunkiem, a niestety wśród odbiorców takiej
muzyki, sądzę, ucziwi praworządni obywatele są w mniejszości :P.
Swoją drogą – z perspektywy muzyka-amatora – Kult gra na nagłośnieniu o
którym wielu z nas, forumowiczów, marzy i będzie marzyć jeszcze długo.
Założę się też, że sprzęt ten działa bez zarzutu. Wielu natomiast
amatorów wydaje życiowe oszczędności, żeby kupić coś około tego –
często mocno używane i zdefektowane. Powstaje pytanie, czy lepiej słuchać
muzyki (z oryginałów), czy ją grać – jak dla mnie trochę paradoksalne.
Hehe. No masz rację.
Ja jeszcze dodam swoje. Jakoś określenie „kur*a” bardziej by mi pasowało do
Kazika. Wszak to on się sprzedaje a nie ci którzy jego muzykę ściągają.
Nie dość, że chłop nerwowy to jeszcze znaczenia używanych przez siebie
słów nie zna.
Pare postów wczesniej wyjaśniłem…
latem – racz wyjaśnic co rozumiesz przez bycie kurwą i sprzedanie się?
wiem o tym doskonale. liczę, że w końcu coś się ruszy :/
Otóż kur*a tudzież prostytutka to osoba oddająca się za pieniądze (tzn
sprzedaje się). Kazik podpisując kontrakt z wytwórnią też się w pewnej
części sprzedał. Dla tego uważam, że on ma bliżej do kur*y niż ludzie
ściągający jego płyty
Ale w Polsce ciężko jest zaistnieć bez wytwórni i jej wsparcia (no chyba,
że ktoś ma już renomę i kupę kasy – wtedy może sobie sam płyty
wydawać). Przykład – Kasia Stankiewicz. Tworzy na prawdę dobry i ambitny
pop, zastawiła (czy sprzedała) mieszkanie, żeby wydać płytę i co? I
proszę państwa nic – jakoś zbyt dużego szumu o tym nie było w popularnych
mediach, nawet nie wiem czy zwróciły jej się koszty całego
przedsięwzięcia.
I teraz czy lepiej być według niektórych ku*wą, która się sprzedała i
mieć jakieś zyski czy też lepiej działać w undergroundzie, być true ale
klepać biedę?
Nie chodzi mi o to że ktoś kto się sprzeda wytwórni od razu ląduje u mnie
w szufladce z napisem „kur*y”. Chodzi o to że Kazik nazywa kogoś tak jak
nazwał mimo że jemu bliżej jest do tego określenia. Nie krytykuję
zespołów które podpisały kontrakty z wytwórniami, bo musiał bym
krytykować wszystkie swoje ulubione kapele
Ot i dyskusja zrobiła się ciekawa, bo Kazik o ile dobrze pamietam śpiewał
„wszyscy artysci to prostytutki”.
Wiec tak naprawdę o co chodzi?
Jezeli grasz dla przyjemnosci, nagrywasz płyty ot dla fanów i przyjemnosci a
żyjesz z czego innego jestes k…wą?
Chyba ze żyjesz z muzyki i :
Jesteś k…wą będąc sidemanem czy jak kto woli studyjnym muzykiem (bo grasz
wszystko i z wszystkimi?
A może jestes k..wą jak grasz swoje i dobrze się sprzedajesz?
Mozesz jeszcze być k…wą udajac kogoś kim nie jesteś i w koło
rozpowiadać,ze robisz to co kochasz masz z tego kasę a uwiazany jestes
kontraktem…
W koncu kto k..wą jest a kto nie?
Jakby na to nie patrzec zawsze ktoś może posądzic Cie o kur…stwo!
Taki zawód i trzeba uwazac co się mówi, żeby potem fora miały goracy
temat.
( a może to zajebista reklama, dla zainteresowanego? jakiś zajebisty „Iwent”?
)
Ja podpisałem umowę o pracę na czas nieokreślony, czyli się jakoś
sprzedałem, ale nie czuję się kórwą.
Osobiście jako basista (którym mam nadzieje kiedyś być) nie mam
najmniejszych aspiracji zarabiać na muzyce, zawód już mam. Jednak uważam,
że jeśli ktoś myśli poważnie o muzyce, to perspektywiczne myślenie o
podpisaniu kontraktu z większą wytwórnią jest bardzo zdrowym objawem.
Problem Kazika jest inny – moim zdaniem nie potrafi się odnaleźć na rynku
muzycznym w obecnej jego formie. Media elektroniczne traktuje jak zło
konieczne. Frustrację ściągactwem tłumaczy zapewne ogrom pracy jaki
włożył w nagranie płyty. Cały czas jednak uważam, że dzięki temu
ściągactwu Kazik po prostu utrzymuje popularność. Osobiście bardziej
traktowałbym ściągactwo jako pożyczenie płyty od kolegi, czy odsłuchanie
utworów ma majspejsie. Jak się spodoba to trzeba będzie nabyć.
Osobiście nie ściagam muzyki z sieci, ale nie traktuje tego ideologicznie. Po
prostu lubię drżenie rąk przy odpakowywaniu pudełka z krążkiem i to
szczególne wrażenie przy jego pierwszym włożeniu do odtwarzacza. A parcia
na słuchanie wszystkiego co wychodzi już dawno nie mam. Jak mi kumpel na
pendrajwie przyniesie empetrójki ostatniej płyty kultu to posłucham. Jak
się spodoba, to wciągne na listę zakupów (stać mnie na dwie płytki w
umiarkowanej cenie miesięcznie), jak nie to nie.
Byłem kilka razy na kocercie Kultu czy KNŻ – sale wypełnione po brzegi, mimo
nienajtańszych biletów. Skądś się tyle ludu wzięło, a na pewno nie
każdy miał legalną dyskografię Kultu. Uważam, że Kazik powinien jednak
uszanować swoich słuchaczy (fanów), nawet jeśli nie mają pieniędzy na
kupno płyty.
Jak tak dalej pójdzie to Kazik w udzielanych wywiadach będzie żądał od
dziennikarzy paragonu potwierdzającego zakup płyty o której właśnie
rozmawiają.