Epiphone Toby Deluxe IV
W skrócie:
Plusy
-Niska cena
-Niezły wygląd
-Lekkość
-Wygodny gryf
Minusy
-Kiepskie przetworniki
-Delikatność
-Umiarkowane możliwości kształtowania brzmienia
Witam wszystkich serdecznie. Od kilku miesięcy intensywnie studiuję zasoby
Basoofki, niewiele pisuję bo basista ze mnie kiepski. Do napisania tej
recenzji skłoniły mnie jednak ciągle powracające na forum pytania typu:
„Jaki bas za 800zł”, „Tani bas dla początkującego”, „Bas do 1000
zł”. Ponieważ sam przed chwilą stałem przed takimi dylematami,
pomyślałem, że recenzja niskobudżetowego basu Epiphone Toby DeLuxe IV może
się przydać właśnie osobom poszukującym taniego basu. Basowym
„wyjadaczom” wyposażonym w basy z górnej półki ta recenzja zapewnie do
niczego się nie przyda. Przy okazji – ponieważ się wcześniej nie
przedstawiłem, wplotę w recenzje kilka słów o sobie, co przy okazji
wyjaśni mocno nieprofesjonalny jej charakter.
Intro
Na początku lat 80-tych poprzedniego wieku postanowiliśmy z kumplami z klasy
założyć zespół i grać punk rocka. Oczywiście nikt nie potrafił grać,
nie mieliśmy instrumentów. Jednak mimo tego zespół powstał, ja wybrałem
gitarę basówą. Zdobyłem używanego DEFILa Baston’a, na którym nauczyłem
się odgrywać proste punkowe motywy. Wraz z końcem średniej szkoły zespół
się rozleciał, zostały wspomnienia i DEFIL. Raz na parę lat sobie o nim
przypominałem, chwile pograłem z dechy. W pewnym momencie zafundowałem mu
renowację, z wymianą pickapów włącznie. W ubiegłym roku gitarzysta
dawnego, zespołu zaproponował, żebyśmy się spotkali i wspólnie pograli.
Dołączył do nas perkusista. Okazało się, że zabawa (choć niekoniecznie
muzyka) jest przednia. Niestety mój Baston, mimo renowacji i wymiany
pickapów nie wytrzymał próby czasu – nawet ja zacząłem słyszeć,
że nie stroi. Rozpocząłem poszukiwania taniego basu do okazjonalnego grania
z kumplami, takiego dla zabawy.
Poszukiwania
Bas miał być tani. Żeby nie było szkoda, jak się okaże, że reaktywacja
zespołu zakończy się po kilku próbach. Zresztą pragmatyczna ocena moich
własnych (nie)zdolności muzycznych skłaniała do wniosku: „nie wydawaj
pieniędzy na coś, czego nie będziesz w stanie właściwie wykorzystać”.
Dodatkowo czekał mnie jeszcze zakup piecyka, i to takiego, który będzie
wstanie przebić się przez głośno grającego gitarzystę i perkusistę.
Planowałem zatem zakupić chińszczyznę za 300zł. Jednak pierwsze kontakty
z tymi produktami sprawiły, że dołożyłem drugie 300zł do zakupowego
budżetu. Następne podejście spowodowało, że wkrótce podwyższyłem jednak
budżet do 800zł. Po ograniu paru Cort’ów, Washburn’ów, i innych
wynalazków z tej półki cenowej, zdecydowałem się na Yamahę RBX 170.
Jednak uwagę móją zwrócił ładnie prezentujący się bas firmy Epiphone.
Jakiś bliżej nieznany model Toby Deluxe. Po kilku minutach przypadł mi nie
tylko do gustu, ale i do ręki, i do ucha. Nie mógł być mój, bo na oko
wyglądał na bas z wyższej półki cenowej. Sprawdziłem jednak cenę, i po
krótkich targach ze sprzedawcą, okazało się, że za 800zł mogę go mieć.
No i zakupiłem.
Informacje techniczne
Wszystko jest na:
www.epiphone.com/Products/Bass/Toby-Deluxe-IV.aspx
Postanowiłem nie przepisywać.
Pierwsze wrażenie
Bas jest lekki. Bardzo lekki. Korpus jest z lipy, gryf z klonu, podstrunnica z
palisandru. Korpus jest impregnowany, dostępne są trzy kolory. Wyraźnie
widać słoje, wykończenie jest satynowe. Czarny, prosty mostek, czarne
pokrętła potencjometrów. Całość prezentuje się bardzo ładnie i
szlachetnie, wyraźnie lepiej niż konkurencja dostępna w tej klasie cenowej.
Ocena wyglądu jest mocno subiektywna, mnie się podoba, wyraźnie nawiązuje
do starszych konstrukcji Tobiasa. Korpus jest smukły, mocno wykrojony. Jednak
lekkość i smukłość korpusu sprawiają, że bas można odebrać jako
trochę „zabawkowy” i bardzo delikatny. Satynowo wykończony lipowy korpus
wygląda na łatwy do wgniecenia, obicia czy porysowania. Mimo tej
„zabawkowatości”, bas odzywa się z dechy całkiem wyraźnie i
zaskakująco mocno. Mnie się spodobał bardzo, tym bardziej, że konkurencja
ze wspólnej półki cenowej oferowała korpusy pomalowane farba
nietransparentną.
Gryf
Lakierowany na wysoki połysk, ponoć jest asymetryczny, wypada w to wierzyć,
na oko tego nie widać a pomiarów nie chciało mi się robić. Gryf posiada
pręt napinający, regulacja dostępna jest od strony korpusu, konieczne jest
odkręcenie dwóch śrubek i zdjęcie pokrywki z czarnego tworzywa.
Podstrunnica ciemna, ma zaokrąglony przekrój, jest matowa, bez oznaczeń
progów. Progi są oznaczona kropkami z boku podstrunnicy. Okazuje się, że te
oznaczenia w zupełności wystarczą do sprawnego orientowania się na gryfie.
Progi wydaja się nabite ładnie, są równe, nic nie haczy. Materiały
marketingowe chwalą konstrukcję gryfu, wskazując ją jako jeden z
najważniejszych atutów tego basu. Ponieważ moje doświadczenia z innymi
basami są niewielkie, trudno mi się obiektywnie do tego odnieść.
Subiektywnie – gryf jest cienki, bardzo mi pasuje, mam niedużą dłoń,
niespecjalnie wytrenowane palce, a gra mi się w każdej pozycji bardzo
komfortowo. Rzeczywiście, w stosunku do innych basów z tej półki cenowej,
daje się odczuć, że ten gryf jest pozytywnie inny. Tu chyba Epiphone w
reklamach nie cygani.
Elektronika
Dźwięk produkują dwa single typu JB. Epiphone chwali je jako
„potężne”, jednocześnie plątając się nieco w zeznaniach – czasem
twierdząc, że to Single-Coil a czasem jako Split-Humbucker. Być może nowsze
wersje Toby’ego mają Split-Humbucker (jak wersja 5-cio strunowa). Ja
sądzę, że w moim są single, o czym za chwilę.
Mamy oczywiście standardowy potencjometr sterujący wyjściową głośnością
instrumentu. Drugi potencjometr to mieszacz, można sterować proporcją
sygnału, od „tylko gryf” do „tylko mostek”. W pozycji środkowej
potencjometr ma „zapadkę”. Ta cecha potencjometru mieszającego okaże
się użyteczna. Trzeci potencjometr steruje barwą, tzn. steruje prostym
filtrem dolnoprzepustowym. W skrajnej pozycji wysokie tony i sporo środka
znika. Czwarty potencjometr to, marketingowo mocno eksponowany, Active
Tonexpressor™ Bass Enhancement Control. W praktyce ustawienie tego
potencjometra na zero daje czysty sygnał z pickapów, stopniowe jego
przekręcanie dodaje coraz więcej niskich tonów. Wydaje mi się również,
że odczuwalnie zwiększa ogólny poziom sygnału wyjściowego. Potwierdza to
poziom amplitudy sygnału oglądany w edytorze plików dźwiękowych. Wersje
bez „Deluxe” w nazwie są tego wynalazku pozbawione, dwa z występujących
tam czterech potencjometrów służą do korekcji tonu osobno dla każdego z
pickapów.
Brzmienie
Jak Toby spisuje w praktyce? Moje pickupy niezmieszane 50-na-50 grają z
wyraźnym przydźwiękiem. Słychać to na dołączonych próbkach. Dlatego
sadzę, że to single. Zapewne słabo się znam na niuansach elektronicznych,
więc proszę fachowców o skorygowanie, jeśli się mylę. Pewnie po analizie
połączeń przewodów da się to jednoznacznie stwierdzić. Zakłócenia nie
są straszliwie masakryczne, są jednak wyraźne i z lekka mnie denerwują. Po
ustawieniu potencjometru mieszającego na środku, zakłócenia znikają. Tak
gram najczęściej, dlatego zapadka w potencjometrze mieszacza bardzo mi się
przydaje. Podejrzewam, że istotnie Epiphone może teraz montować inne,
cichsze pickupy. No albo po prostu mój egzemplarze jest wadliwy. Po
ustaleniu na mieszaczu środkowej pozycji zakłócenia cichną.
Pickupy dają wyraźny, mocny środek i wyraźnie wyeksponowaną górę.
Słychać przydźwięki z palców, każda niechlujność w grze jest wyraźnie
słyszalna. Brzmienie jest selektywne, ale chłodne, surowe i mało basowe.
Pewnie dlatego Epiphone zdecydował się na ów Active Tonexpressor™ Bass
Enhancement Control. Jest to po prostu wbudowany w instrument dopalacz basowy,
zasilany standardową baterią 9V, schowaną pod pokrywą elektroniki,
umieszczoną w tylniej części korpusu. Wymiana baterii wymaga odkręcenia
śrubek mocujących pokrywę. Moim zdaniem ta gitara nie jest
„aktywna”(mimo użycia słowa Active), ma tylko wbudowany dopalacz, proszę
o korektę jeżeli się mylę. W połączeniu z potencjometrem barwy da się z
tego basu wycisnąć zadawalające brzmienia.
Niestety, moim zdaniem słowo „wycisnąć” dobrze oddaje możliwości
kształtowania brzmienia. Oczywiście w zaciszu domowym, wydaje się że
ustawień jest mnóstwo. W warunkach rzeczywistego grania z zespołem u mnie
sprawdzają się trzy. Pierwsze – czyste brzmienie 50%-50% bez podbicia
basów idealne do slapu i brzmienia w stylu New Order. Drugie – to samo, lekko
ściszone ale z podbiciem basów na (50-70)%, dobre do rockowego grania. Po
obcięciu góry na 70% brzmienie staje się cieplejsze, bluesowe. Niestety,
mnie się nie udaje z samego basu wycisnąć ciepłego, basowo-włochatego
brzmienia, takiego…. Hmmm… jazzowego.
Podsumowując – moim zdaniem elektronika to słaba strona Toby’ego.
Gałkologia wydaje się stwarzać duże możliwości brzmieniowe, w praktyce
brzmienie jest mocno jednolite – mocny selektywny środek, wyraźna,
obcinalna filtem góra, możliwość dopalenia niskich tonów, ale wszystko w
sterylnie chłodnej konwencji. Przydźwięki mnie skutecznie zniechęcają do
eksperymentów z balansem pickapów.
Regulacje
Na początku grałem na ustawieniach fabrycznych. Po jakimś czasie dokonałem
niewielkich korekt ustawienia gryfu i obniżenia akcji strun. Wszystko działa
i da się wyregulować. Da się ustawić niską a nawet bardzo niską akcję
strun pozwalającą jednocześnie kontrolować fretbuzz, ale to mocno zależy
od strun i stopnia ich zużycia. Aktualnie mam ok. 2mm w okolicach 7 progu. Bas
pięknie trzyma strój, i mimo, że „maszynki” jakoś specjalnie
profesjonalnie nie wyglądają, przy poprawnie nawiniętych strunach można im
na prawdę zaufać. Mostek – choć nie szokujący potęgą – pozwala sprawnie
i precyzyjne wyregulować menzurę. Nie usłyszałem problemów ze strojeniem.
Ale w moim przypadku to nie oznacza, że ich nie ma… .
Wrażenia po 8-mi miesięcznym użytkowaniu
Lekkość Toby’ego docenia się po kilkugodzinnej próbie. Bas jest
właściwe wyważony, po ustawieniu ulubionej pozycji nie ucieka w żadną ze
stron. Wycięcie w górnej części tylu korpusu dobrze komponuje się z
brzuszkiem faceta w moim wieku. Dostęp do wysokich pozycji jest łatwy i
wygodny, a progów jest 24. Ale nie oszukujmy się – przy grze w bardzo
wysokiej pozycji już tu ówdzie brzęczy i nie wszystko brzmi tak jak
trzeba.
Póki co obchodzę się z Toby’m jak z jajkiem, więc nie widać dużych
śladów zużycia. Pojawiło się kilka rysek od paska, zamka w bluzie. W
miejscach korpusu mających intensywny kontakt z dłońmi, satynowa faktura
drewna stała się bardziej błyszcząca. Złote logo Tobiasa na pickupach
wytarło się. Baterie wymieniam profilaktycznie co 3 miesiące, bez baterii
bas nie gra.
Podsumowanie
Epiphone Toby Deluxe IV to ciekawa propozycja dla osób poszukujących
niskobudżetowego, nowego basu. Obietnica wygodnego, „szybkiego” gryfu
wydaje się być nieprzesadzona, konstrukcja gryfu to moim zdaniem duża
zaleta. Toby zapewne spodoba się tym, którzy gustują w konstrukcjach o
klasycznym kształcie ale innych niż PB czy JB, wykonanych w konwencji
naturalne drewno. W sensie estetycznym bas prezentuje się bardzo dobrze,
wręcz efektownie. Niska waga i dobre wyważenie pozwoli wygodnie grać przez
wiele godzin. Toby zadowoli wielbicieli selektywnego brzmienia z mocnym
środkiem i wyraźnie zarysowaną górą. Z podkręconym dopalaczem basowym
potrafi nienachlanie kopnąć od dołu. Toby nie zadowoli jednak wielbicieli
ciepłego basowego brzmienia. Ciężko to z niego wydobyć. Toby nie zadowoli
również fanów ciężkiego grania, jako wypełniacz niskich częstotliwości
tego typu muzyki wypadnie rozpaczliwie blado. Jest delikatny i wymaga
delikatności. Jeżeli ktoś lubi zdrowo przyłożyć z paluch albo kostki, nie
powinien Toby’iego brać do ręki.
Dla kogo zatem jest Toby? Dla profesjonalisty nie. Dla amatora poszukującego
taniego lecz wygodnego i dobrze wyglądającego basu, do grania muzy
wymagającej selektywnego brzmienia z wyraźnie zarysowanym środkiem i górą
– zdecydowanie tak. Idealnie sprawdzi się w klasycznym rockowym graniu, w
tzw. muzyce alternatywnej, da radę w popie, bluesie i lekkich odmianach jazzu.
Świetny do grania palcami, niezły w slapie.
Czy mogę gorąco polecić? Mnie ten bas pasuje i jestem zadowolony. Moi
koledzy z zespołu i znajomi twierdzą, że brzmi dokładnie tak jak trzeba,
nieźle wygląda. Trzeba jednak pamiętać, że jestem amatorem o ledwie
podstawowych umiejętnościach i niewielkim doświadczeniu. Toby’ego mogę
porównać jedynie do innych nowych reprezentantów grupy cenowej do 800zł.
Uważam, że w tej grupie jest ciekawą propozycją. Aktualnie pojawiła się
wersja 5-cio strunowa, trochę droższa i w nieco innej kolorystyce. Jeszcze
nie miałem możliwości ogrania. Natomiast nie polecam raczej wersji bez
„Deluxe”. Brak podbicia basów znacznie ogranicza możliwości instrumentu,
dodatkowo wersje te wyglądają kiepsko – korpusy są po prostu pomalowane
nietransparentnym lakierem, a to właśnie prawdziwa „drzewiana” decha jest
jednym z wizualnych atutów Toby’iego. Nawiązanie do legendarnego Michaela
Tobiasa jest moim zdaniem marketingowym nadużyciem. Ale skoro basy Tobiasa
mogą być tylko lepsze, to może kiedyś warto się nimi bliżej
zainteresować … .
Próbki
Próbki zostały nagrane bezpośrednio z instrumentu na maszynce BOSS BR-800,
na ustawieniach neutralnych. Struny to dwumiesięczne niklowe Fendery 7150M
45-105. Grane paluchami pomiędzy pickupami.
KLIK Gryf-mostek50%-50%
KLIK Gryf 100%
KLIK Mostek 100%
KLIK Gryf-mostek50%-50%, Tonexpressor 100%
KLIK Gryf-mostek50%-50%, Tonexpressor 100%, filtr NP 50%
KLIK Gryf-mostek50%-50%, Tonexpressor 100%, filtr NP 100%
Próbka znaleziona na YT
Ja tak nie potrafię:
https://www.youtube.com/watch?v=tSSEpIn__wc Filmik
Pozdrowienia 4all
RomekS
W skrócie:
Plusy
-Niska cena
-Niezły wygląd
-Lekkość
-Wygodny gryf
Minusy
-Kiepskie przetworniki
-Delikatność
-Umiarkowane możliwości kształtowania brzmienia
8 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
miło się czyta, lekko napisana recka, czy przydatna – czas pokaże, mi się
wydaje ok 🙂
Fajna recenzja. Myślę, że może przydać się osobom kupującym pierwsze lub
drugie wiosło. Swoją drogą fajnie, że w basie za 800zł można zrobić taki
setup o jakim piszesz. Niecałe 2mm nad 7-mym progiem to zakładając
prawidłowe ugięcie „łódki” daje koło 1,5-1,6mm nad 24-tym. Przy wąskim
gryfie komfort gry musi być naprawdę dobry.
A pick-upy z czasem zawsze można zmienić:)
Spoko recenzja. Dzięki
Mam nadzieję że się sprawdzi, bo planuje kupić ten bas 😀
Ten model to chyba następca Embassy w ofercie Epi (?). Jeżeli trzyma jego
poziom to jak najbardziej można polecać w tym przedziale cenowym. Z tą
różnicą, że Embassy był dość cięzkim wiosłem 🙂
B. dobrze napisana recka. By the way wersja 5-strunowa Epi Tobiasa (rzekomo z
humbami w obudowie singli) jest na Thommannie w naprawdę atrakcyjnej cenie –
ok. 800zł, czyli nawet taniej niż no-nameowe wynalazki sygnowane jako Harley
Benton.
Ograłem wersję 5-strunową w jednym z katowickich sklepów. Tragiczny firmowy
setup. Wiem, jak można ustawić móją 4-kę nawet przy moich miernych
umiejętnościach „lutniczych”. Nie rozumiem, dlaczego „wisząca” w sklepie
5-tka miała struny kilometry od gryfu, była masakrycznie twarda i
niekoniecznie stroiła wysoko z powodu nieustawionej menzury. Niestety, nie
tylko ten Epi tak miał, inne basidła z wystawki podobnie. A da się — w
innym sklepie niskobudżetowa 5-ka Washbourna była ustawiona wzorcowo. Gdybym
miał na gorąco podjąć decyzję o zakupie — na pewno bym nie kupił Epi,
wziąłbym Washa. Ale poza tragicznym ustawieniem Epi wszystko inne OK, struna
B brzmi, słychać ją wyraźnie i selektywnie, pickupy to chyba
rzeczywiście humbuckery. Na 100% da się super komfortowo ustawić. Nie podobają
mi się co prawda dostępne wersje kolorystyczne, ale to kwestia gustu. Cena w
okolicach 800- 900zł. Uważam, stosunek jakość:cena całkiem zacny.
Odgrzewam kotleta. Właściwe ku przestrodze potencjalnych nabywców taniego
basu, zdażają się czasem na forum pytania o tego Epiphonowego „Tobiasa”.
Początek
Epi w modelu zwanym szumnie DeLuxe zastosował pseudo preamp, które podbija
poziom sygnału i jednocześnie zmienia charaktersytykę, pompując środek i
górę. To dobrze działa z firmowymi przetwornikami, które mają słaby
sygnał i są brzmieniowo dość ciemne. Mam przerobiony układ, mogę
zbajpasować preamp.
Rozwinięcie
Wymieniłem przetworniki na JB Humbuckery Merlina. Rzeczywiście typowo
singlowe brumy zniknęły, ale nowe przetworniki masakrycznie źle
współpracują z pokładowym boosterm. Merliny dają mocniejszy sygnał, co by
nie było problemem, ale tendencja do podbijania góry boostera sprawia, że w
trybie „aktywnym” pojawiają się nieznośne — dla mnie — szumy, skwierczenia
i bzyczenia. Można je trochę zamaskować regulacją na wzmaku, i wtedy bas
odzywa się akresywnie metalicznym brzmieniem idealnym w slapie. Ale ogólnie
brzmienie via preamp jest zbyt szkliste i zaszumione.
Ja właściwie przestałem używać boostera, wykorzystuję tryb pasywny. No i
tu jest problem — wymiana na Merliny niewiele zmieniła w brzmieniu. W trybie
pasywnym mam teraz znacząco mniej zakłóceń i to jest plus, ale wymiana
prztworników niewiele zmieniła brzmieniowo — jest mniej więcej tak jak
było + nie ma brumów, sygnał jest trochę mocniejszy. Na tyle mocny, że
właściwie uniemożliwia działanie z boosterem który podbija merlinowskie
szumy niesłyszalne w trybie pasywnym, ale itak, w porównaniu do innych
basów, sygnał z Merlinów jest rozczarowująco słaby.
Zakończenie
Jeżeli komuś przyjdzie do głowy kupić ten tani basik, z zamiarem
poźniejszej wymiany przetworników, to niech sobie odpuści zakup DeLuxe, bo
pokładowy booster jest dostosowany swoją charakterystyką do oryginalnych
przetworników i z immymi może niekoniecznie gadać. Lepiej kupić tańszą
wersję Standard bez boostera, wtedy wymiana przetworników będzie
sensowniejsza.
Z drugiej strony — wymiana przetworników nie wystrzeli tego basu w inną
galaktykę. Efekty wymiany mogą być — tak jak w moim przypadku —
porażająco rozczarwujące, a przecież wsadziłem tam przystawki o wartości
bliskiej 70% ceny nowego „Tobiasa”.
Post Scriptum
Dlaczego właściwie zawracam głowę społeczności basoofkowej basem za parę
stów, skoro znakomita większość jej uczestników gra na wypasionych
wiosłach wartych kilka razy tyle? Ano ten Tobias oferuje 24 progi i po
właściwym ustawieniu zaskakująco niską akcję. Ma świetny gryf, nieźle
nabite progi i oferuje niezwykłą wprost wygodę gry. MOżna popylać po tym
gryfie góra dół z prędkością przecinaka.
Często mi się zdaża, że spotkani gdzieś w okolicznościach koncertowych
koledzy-basiście chcą pooglądać Epi, bo nie wiedzą co to jest. Niezmiennie
bawi mnie zdziwiona mina posiadaczy wypasionych wioseł, gdzy położą dłonie
na gryfie. Ci co nie wiedzą o co chodzi, gładko przełykają podpuchę, że
to przecież oryginalny Tobias ściągnięty ze stanów z 3 tyś w „papierach”.
Oczywiście po chwili czar pryska, ale ubaw jest.
Co z tego wynika? Jeden nieoczywisty wniosek — to jest idealny materiał do
„odprogowania”. I to zamierzam docelowo z nim zrobić. Wiem, że to co napiszę
to będzie dla niektórych herezją, ale odprogowny Epi będzie moim zdaniem
niczym czterostrunowy Ibanez GWB35 dla ubogich. Tym ostatnim jestem niezmmienie
zachwycony, nie kupię go nigdy, ale po odprogowaniu Epi i wsadzeniu rampy
spodziewam się podobnego funnu z grania.
Pozdroofka
Romek
Podoba mi się ten bas i kiedyś sobie sprawię 🙂 Dzięki za suplement do
recenzji!