Witajcie.
Że tak powiem wskoczyłem na middle-level bass i szukam odpowiedniej dla
siebie gitary.
Do tej pory celowałem w zacnego Squiera Vintage Modifited 70 (albo Classic
Vibe 60, ładniejszy, ale czy lepszy?) i wtem oferta na Fendera, meksykańca z
Estanady z 08 roku. Cena ~ 1800zł, zostałem świadomie zapewniony, że do
kiczowatych modeli ten nie należy i grający ma pełną satysfakcję.
Co polecalibyście z tych trzech?
Dało mi się słyszeć że Squiery z nowej serii są lepsze
jakościowo/technicznie niż budżetowce z Meksyku Fendera, ale z drugiej
strony za niemal podobną kwotę mam jednak gitarę z konkretniejszej
półki.
Możliwości ogrania nie mam.
Czy mam dylemat między Fender Jazz Bass MEX a nowym Squierem VM 70s?
Szukam gitary basowej na poziomie średnim dla siebie.
Czy kieruję swoją uwagę na Squiera Vintage Modified 70 lub Classic Vibe 60?
Czy mam możliwość kupienia Fendera z Meksyku z 2008 roku za około 1800 złotych?
Zastanawiam się, który z tych trzech basów jest najlepszym wyborem dla mnie.
Czy słyszałem, że nowe Squiery z serii są lepsze jakościowo niż budżetowe modele Fendera z Meksyku?
Zastanawiam się, czy Fender Jazz Bass MEX z 2008 roku jest dobrym wyborem.
Czy jestem świadomy, że mówiono mi, że Fender Jazz Bass MEX z 2008 roku nie należy do kiczowatych modeli i daje pełną satysfakcję?
Czy kieruję swoją uwagę na konkretne modele, bo nie mam możliwości przetestowania ich przed zakupem?
Czy potrzebuję porady, którą z tych trzech gitar basowych wybrać?
Ja bym się na twoim miejscu zgłosił do Mateusza Piotrowskiego i popytał o
jakiegoś Japońca. Nie robie tu reklamy co chce wyraźnie podkreślić ale
moim zdaniem to byłaby lepsza decyzja
J/W
Nawet Ed Friedland, który uważa, że CV i VM to świetne wiosła pisze
„jeśli masz trochę więcej kasy, weź meksyka”. Niedawno stanąłem przed
takim samym wyborem jak Ty teraz, wybrałem 06 Standard i chociaż z całą
pewnością jest brzydszy (brzydki) to na pewno nie gra źle. Czy lepiej czy
gorzej od Squierów? Nie wiem i nie interesuje mnie to 😛
Na japońcach się nie znam, poza paroma Ibanezami. Na pewno wiosła od
Mateusza są doskonale przygotowane do grania w najbardziej wymagających
warunkach – perfekcyjnie wyregulowane i wyekranowane.
Tylko brzydkie jakieś takie te japońskie kopie 😉 😉
Dzięki, postawiłem na Fendera. O ile mi nie zamkną tematu podzielę się
moimi wrażeniami poprzez jakąś małą recenzję.
postrofy;]
NO ja mam właśnie ten sam dylemat ;p Chcę sprzedać mojego Corta GB74 i
kupić sobie albo jazza Squiera albo właśnie jakiegoś taniego Fendera. I nie
wiem czy jest sens kupić właśnie taniego Fendera, czy to taka różnica
będzie.
Parafrazując Twój podpis Baybus – Fender to Fender. Choć może się
zdarzyć, że jakiś Szkłaer położy na łopatki Fendera, choć to raczeł
mało prawdopodobne 😛
Znając buble niektórych meksykańców i wzloty (np. japońskich) Squierów
nie tak mało prawdopodobne 😉 Żeby nie było, ja mam Fender :D:D
Miałem przez dwa lata Squiera P Bassa i to był naprawdę kozacki bas i
myślę że każdy Squier jest warty tego by wziąć go w łapy i
przetestować, przez długi okres nie mogłem znaleźć mu równych w
meksykańskich Fenderach, ale chyba po prostu miałem pecha i trafiałem na
same złe egzemplarze, bo kilka dni temu kupiłem precla meksykańskiego i
cały czas nie mogę wyjść z podziwu jak zajebisty bas to jest. To nowa
sztuka więc nie wiem, może ze wzrostem jakości Squierów panowie z Fender
postanowili być trochę bardziej restrykcyjni względem swojej meksykańskiej
fabryki. Ten bas jest świetny, brzmi tak jak zawsze sobie marzyłem, szyjka
nie jest lakierowana, ale jest tak z tyłu wykończona, że czuje się to
trochę tak jakby była z tyłu pokryta cieniutką warstwą lakieru, jest
świetnie wyważony i biorąc pod uwagę jego cenę to już w ogóle masakra.
To chyba mój deal życia.
Jak to mówią starzy muzycy, nie ma co patrzeć na naklejki, czy USA, czy MIM
czy Squier, lepiej użyć uszów, posłuchać, wziąć w łapy i wszystko
będzie jasne. Samemu poczujesz czy Ci wygodnie czy nie. I każdy sam musi
zdecydować czy chce mieć po prostu dobre wiosło, czy prestiż drogiego loga
na główce.
I uprzedzając wszelkie nieporozumienia – wcale nie twierdzę, że drogie basy
są ch***we, twierdzę tylko że te tańsze czasami wcale nie są gorsze. 🙂
No niby tak ale za bardzo w Poznaniu nie ma okazji potestować basy bo mało
tego w sklepach. A co do meksyka to nie jestem przekonany, a japoniec niestety
za drogi. Po prostu chcę sprzedać mojego Corta bo jednak mi nie pasuje
aktywna elektronika. Za dużo bawienia się :d