Czy jest sens kupować drogi sprzęt

Autor zastanawia się, czy warto inwestować w drogi sprzęt muzyczny, zwłaszcza kiedy tanie preampy i kombosy oferują porównywalną jakość dźwięku. Rozważa zakup preampa oraz niewielkiego kombosa, zamiast ciężkich i drogich wzmacniaczy.

Witam

Takie naszły mnie wątpliwości po ostatnim koncercie. Mianowicie posiadam
sprzęt head Ampeg SVT350H i kolumną samoróbkę 2×10 DeltaLine niby wszystko
fajnie pieknie ale na ostatnim koncercie basista kapeli grającej przed nami
miał ze sobą preamp sadowsky chyba, leciał bezpośrednio z lini DI poprzez
wyjście z tego preampu na przody. Charakterystykę brzmienia ustawił na tym
magicznym pudełku i powiem że urywało d*pę bas poteżny i selektywny. W
ogóle nie używał mojego ampega.

I tu powastaje pytanie czy jest sens kupować drogi sprzęt kiedy graty z
półki powiedzmy 2000- 3000zł brzmią jakościowo podobnie jak bardzo dobry
podłogowy preamp (ograłem już Micorbass EBS i wiem co mówię :)). Moje
wątpliwości dotyczą tego, że w swojej karierze basisty nagłaśniany przez
mikrofony byłem zaledwie 2 razy a tak zawsze lecę z lini. Czyli
charakterystyka głośnika odpada bo idzie tylko końcówka mocy plus preamp ze
wzmacniacza ewentualnie efekty jak ktoś używa.

A więc może nie warto ładować kasy w taki sprzęt tylko kupić dobry nawet
bardzo dobry preamp podłogowy wozić go ze sobą na wszystkie sztuki i olać
nagłośnienie. Co Wy na to ? Oczywiście pozostaje problem koncertów w
małych klubach ale tam potężny stack i tak nie da rady bo akustyka jest
prawie zawsze conajwyżej bardzo średnia.

Więc takie moje pytanie czy warto bawić się w owy preamp plus ewentualnie
jakieś kombo około 100 watt na próby i mniejsze koncerty, na którym
brzmienie i tak ustawimy poprzez preamp ? Swojego czasu podobna dyskusja
toczona była na forum woobiedoobie ale nie wiem czemu forum to nie
działa.

O taki zestaw np. SansAmp preamp u maczosa coś kolo 1000zł do tego kombo swr
LA-15 w music town 300 euro z wysyłką to jest całość około 2000zł i nie
trzeba ze sobą targać tych ciężkich gratów 🙂

Czy powinienem kupować drogi sprzęt?
Czy warto inwestować w drogi sprzęt jako basista?
Czy drogi sprzęt basowy jest opłacalny?
Czy potrzebuję drogiego sprzętu basowego, aby uzyskać dobry dźwięk?
Czy warto kupić drogi sprzęt basowy, skoro inne urządzenia brzmią podobnie?
Czy lepiej inwestować w dobry preamp podłogowy niż drogi sprzęt basowy?
Czy wystarczy mi dobry preamp podłogowy na koncerty?
Czy kupno preampu podłogowego i mniejszego kombo będzie wystarczające do mniejszych koncertów?
Czy lepiej kupić drogi sprzęt basowy czy preamp podłogowy i mniejsze kombo?
Czy jest sens kupować drogi sprzęt basowy, jeśli używam lini DI na koncerty?

Podziel się swoją opinią

21 komentarzy

  1. Po pierwsze, pamiętne zdanie z Talkbassu: Life is too
    short for cheap gear!

    Po drugie (i ważniejsze): ODSŁUCH!

    Czasami w knajpach jak się gra odsłuchy stoją tylko z przodu sceny i wtedy
    usłyszeć siebie jest ciężko. Szczególnie jak kapela napierdziela na
    najwyższych obrotach ;).

  2. o odsłuchach myślałem i masz rację, ale ten problem mam już rozwiązany
    :), mianowicie puszczam sygnal z heada na mikser i z tamtąd przez słuchawki
    bezpośrednio do uszu 🙂 dziala od dłuższego czasu jak nie ma konkretnych
    odsłuchów oczywiście

  3. No ale masz jakieś bezprzewodowe słuchawki? Czy po prostu stoisz cały czas w
    jednym miejscu? Bo są różne opcje grania na scenie, niektórzy lubią sobie
    pospacerować, pomachać głową itd. itp. i wtedy słuchawki nie są
    najlepszym z możliwych pomysłów.

  4. Zawsze można zainwestować w bezprzewód Shurea + słuchawki (2 drożne,
    dokanałowe monitory tak ~ 400zł)

  5. To czy ktoś używa lodówy czy sansampa to już jest kwestia indywidualna.

    Ja np wolę sobie zatkać uszy earlovami i mieć basowy nawiew na plecy z
    mojego „malństwa” 😉 Za swój piec dałem mniej niż wyszedł mnie sansamp +
    jakiś gówniany piecyk do niego na odsłuch, więc nie rozważam takiej
    kwestii, chyba, że zwichruje mi się kręgosłup.

    Czy jest sens kupować drogi sprzęt? Tylko jeśli go wykorzystasz.

  6. Ja powiem tak: Naprawdę wielu muzyków używa słuchawkowych odsłuchów, Z
    basistów między innymi J. Myung, Geddy Lee ( Geddy nie mając czym zapełnić
    miejsca na scenie stawia pracujące pralki za sobą 🙂 ) Oni właśnie
    puszczają bas w linię i do słuchawek. Nie potrzeba im po prostu kilku
    lodówek za plecami. Ale jednak większość pracuje klasycznie- ze wzmakiem i
    kolumnami za plecami. Czemu? Chyba dla tego, żeby mógł sobie w każdym
    momencie pokręcić gałkami 🙂 Zapewne wolą też odsłuch zza pleców. Może
    lubią czuć za sobą wielkie głośniki trzęsące ich narządami
    wewnętrznymi 🙂 Ale na pewno to jest szpan żeby stał za tobą mur
    głośników zwieńczony kilkoma wzmakami, efektami, preampami np. w racku 😉

  7. Nie rozważam zakupu kiepskiego pieca. Grałem na tym SWR i brzmi całkiem w
    porządku a podrasowany sansampem pewnie urwie nie jedna dupe 😛 poza tym jest
    myslalem tez nad ampegiem BA115. Co do odsłuchów to w naszym kraju gdzie
    poziom akustyków jest poniżej zera nauczyłem się grac bez nich. zagralem w
    swoim zyciu dość dużo koncertów a naprawdę dobrze na scenie slyszalem się
    tylko 3 razy. I wydaje mi się, że kwestia tego czy dobrze się slysze nie
    zależy od postawienia za plecami lodowki czy zwyklego pieca, tylko od
    akustyków i tego czy wiedzą jak ukręcić Ciebie i calą kapele na scenie a
    nie tylko przed nią

  8. Dlatego moim skromnym zdaniem pierwej kapela powinna wiedzieć jak siebie
    ukręcić, żeby zasugerować akustykowi co chcą osiągnąć i dać mu
    ewentualne wskazówki co trzeba zmienić, żeby to osiągnąć :).

    EDIT: A dobre, głośne, selektywnie grające graty tylko Ci w tym pomogą,
    sprawiając, że czynność ta będzie łatwiejsza 😀

  9. BASS BASS BASS

    sam preamp to się nadaje do pchania karuzeli i to w przeciwnym kierunku a nie
    do wykreowania konkretnego brzmienia, to tylko teoria.praktyka natomiast
    pokazuje brutalną i „oczywistą oczywistość” ze szkłem d*py wytrzeć się
    nie da. to przykra i niestety kosztowna rzeczywistość.konkretny zestaw basowy
    to podstawa i na prawde nie da się tego obejść. powiew mocy w plecy –
    bezcenne za wszystko inne… itp ale tak niestety jest.wiem ze to nie jest
    łatwe gdyż sam przez długi okres czasu szukałem substytutów zestawu o
    dużych rozmiarach ze względu na kłopoty w transporcie.problem rozwiązał
    się sam w momencie w którym dostałem prace w zespole który posiada
    technicznych. natomiast sygnał odsłuchowy z samego preampa tosz to kasza
    straszna kto słyszał to wie komu się wydaje ze słyszał zaraz się będzie
    podgrzewał – nie potrzebnie. elektrownia basowa to podstawa i dodatkowo
    sprawdzona od lat przez muzyków. tego się moi państwo nie przeskoczy.AMEN

  10. Zgadzam się co do tego że konkretne nagłosnienie za plecami to rzecz bezcenna
    (miałem przyjemność grać na takowym niejednokrotnie) ale niestety kosztowna
    i dopóki nie będę zarabial na graniu kupowanie lampowego heada i lodówki 8×10
    jest dla mnie głupotą (chaba że kogoś stać lekką ręką wydać 15 tys).
    Cały czas myślałem podobnie że nie da się tego przeskoczyć, ale dla samego
    komfortu na scenie coby mi wiało po plecach nie wiem czy jest sens. jak już
    pisałem i pewnie każdy z Was zauważył na przody leci praktycznie w 95%
    specyfikacja samej końcówki + preampu we wzmaku kolumny grają tylko na
    scenie. Owszem dobre nagłośnienie to uśmiech na twarzy ale powtarzam DOBRE a
    to znaczy niestety drogie. A kupowanie tanszej kolumny to moim zdaniem
    półśrodek…

    A co do preampu nie zgodze się z Tobą, że to tylko teoria. Sam zdziwiłem
    się jak bas tego kolesia hulał, a kiedy powiedział że był wpięty
    bezpośrednio w linie zaczałem się poważnie zastanawiać i stąd ten temat 🙂

  11. Yo – no to się towarzystwo rozgadało 🙂

    Jedna rzecz – jaką muzykę kolega gra ? Jak Jazz to lodówka ci raczej na nic,
    jak GrindCore to bez zestawu minimum 900W nie przychodź na próby i nie graj
    koncertów. Wszyscy tutaj piszą o samym zestawie – a co z gitarą ?, co z grą
    palcami lub kostką i samą techniką gry ? Z mojego skromnego doświadczenia
    jest tak: w studio linia z pieca linia z preampu plus dobra paczka 4×10 i
    mikrofony z najwyższej półki – 1 przy membranie (nigdy centralnie na
    kopułkę głośnika) drugi w odległości kilku metrów od paczki i mixowanie
    kanałów – u mnie najlepszy sygnał daje Sansamp.

    Na Koncercie – Linia z pieca po korekcji lub linia z preampu. Nigdy nie robię
    basu na przody mikrofonem z paczki bo żaden mikrofon dostępny w warunkach
    koncertowych i tak mi nie przeniesie takiego dołu jakbym chciał. Co do
    gratów

    zawsze musi coś stać za plecami – czasem gram duże koncerty i niestety muszę
    dać bas w odsłuch bo scena jest tak duża że nie słyszę lodówy która
    jest odkręcona naprawdę głośno – bas w odsłuchu brzmi beznadziejnie co
    czasem wprowadza nawet w błąd – odsłuch nie jest kolumna basówą i zamiast
    przenosić basy zwyczajnie klekocze. Poleganie tylko na odsłuchu być może ma
    racje bytu w najlżejszych odmianach muzyki gdzie wszystko jest selektywne i
    klarowne niestety życie pokazuje że tak się dzieje niezwykle rzadko. A
    jakość sprzętu – za zawodowe brzmienie niestety trzeba płacić, kolumny
    samoróbki, głowy kopie czegoś tam basy z agrestu z super pickupami ? nie
    tędy droga.

  12. Odsłuch musi być, fakt. Zapominacie jeszcze o perkusiście. On też powinien
    czuć basy trzewiami, bo bez tego jest bezradny całkowicie. Jak jeszcze jest
    to jakiś świr i ma metronom w słuchawkach to już kompletnie nic nie
    słyszy:) MUSI nim targać fala ciśnienia akustycznego. (przynajmniej ja nie
    znam pałkera któremu wystarczyłoby wspomniane „klekotanie” basu z
    odsłuchów)

    (Widziałem raz jedyny subbasy stojące ZA perką i basmenem – widocznie
    sygnał szedł właśnie w linie z preampa a miały one pracowac jako odsłuchy
    – ale i tak nic nie było nicsłychać – więc nie piszę „słyszałem”:))

  13. Sprawa wygląda tak obecnie gram coś z pogranicza grunge z elementami
    mocniejszgo rocka w składzie wokal bebny i akustyczna gitara plus bas,
    docelowo chciałbym grać bardzo szeroko pojety nu-jazz z elementami
    elektroniki jednak ludzi brak jak narazie :). Na koncertach staramy się
    brzmieć selektywnie ja sam jestem zwolennikiem raczej cichego grania i na
    scenie czuje się komfortowo gdy nic nie buczy, trzeszczy etc w uszach ma
    piszczeć co najwyżej publiczności :).

    Pomysł tego preampu przyszedł mi ostatnio kiedy zauważyłem, że wartałoby
    wymienic kolumnę tylko właśnie jak napisałeś specyfikacja kolumny nie
    idzie na przody i tutaj pytanie czy warto ładować kase w coś co tylko ja
    będę slyszal, dla lepszego brzmienia NA scenie a nie PRZED nią. dlatego myślę
    że podrasowanie mojego ampega sansampem jest lepszym wyjściem a zamiane
    stacka na combo rozpatruje ze względów praktycznych. Co do samego sprzętu
    nie jestem nowicjuszem i miałem do czynienia z naprawdę duza iloscia gratów co
    wyrobiło opiniię, że niestety za jakoś trzeba płacić.

  14. Jeżeli wychodzisz z założenia że do studia pożyczysz sobie paczkę i na
    scenie podczas gigu nie potrzebujesz super brzmienia a całe brzmienie kręcone
    będzie pod kątem przodów (tylko że wtedy lepiej żebyś miał swojego
    akustyka a nie lokalsa bo możecie mieć różne wizje basu)- to kup sobie
    jakąkolwiek pake oby tylko obciążyć wzmacniacza i zainwestuj w preampy. Ja
    osobiście wole mieć komfort brzmieniowy w każdej sytuacji – ostatnio
    musiałem grac trase na Ashdown ie 8×10 i szlag mnie trafiał jak to słabo
    brzmi – na przodach było ok ale na scenie buła i tyle – grało mi się
    zwyczajnie źle a nie o to przeciez chodzi

  15. Duch rocknrolla umiera. Gdzie te czasy, ze się woziło milion gratów. Ludzie
    staja się wygodni. A tak a propos wydaje mi się ze za 5 tys złych można już
    skompletowac całkie przepaśny sprzęt. Ale jak to się mówi: jeden woli
    ogórki, drugi ogrodnika córki.

  16. Trzy słowa ode mnie. Nie neguję żadnego z rozwiązań, ale jestem
    zwolennikiem jednego z nich – mojego :).

    Granie na cudzym sprzęcie lub ewentualnie tylko na przodach przypomina granie
    na pożyczonym instrumencie – niby bas, niby 4/5/6 strun, ale mimo wszystko
    jest to jednak coś innego. Jestem basistą, byłem akustykiem i nigdy nie
    puszczałem pieca basowego przez mikrofon (nie miałem odpowiedniego
    mikrofonu), ani sam przez taki mikrofon nie byłem nagłaśniany – zawsze była
    to linia. Mimo tego nie jestem skazany na widzimisię akustyka, gdy mam pod
    ręką gałki wzmacniacza i swoich efektów, a niewielkie korekty po konsultacji z
    zespołem przeprowadzam sam. W moim mniemaniu, dobry akustyk nie „kręci
    gałkami”, tylko nadzoruje poziom sygnału i resztę mniej lub bardziej
    ważnych szczegółów, ale na pewno nie wrzuca swoich 3 groszy w brzmienie
    instrumentów. Stąd zabawa gałkami na scenie jest nieodzowna.

    Podsumowując wg mnie lepiej inwestować w sprzęt i to dobry nie dlatego, że
    dobry, tylko dlatego, że dobrze brzmi.

    A granie na cudzym sprzęcie lub na różnych wynalazkach ma jeden plus: muzycy
    dopasowują się do warunków i przez to ćwiczą swoją czułość na
    różnorodność brzmienia. Ale to plus na krótką metę, nieco bardziej
    doświadczeni mają wyrobione zdanie na temat eksperymentów z brzmieniem i
    takich harców nie potrzebują ;).

    Acha! Jest to moje osobiste zdanie, ale lubię kiedy podmuch z kolumny basowej
    jest taki, że nie wypruwa mi kich tylko z powodu korpusu gitary, który trzyma
    je na miejscu :).

  17. Hmhmhm.

    Moim zdaniem zależy co i do czego. Sam od niedawna jestem szczęśliwym (?)
    posiadaczem jednego z najpopularniejszych w moich klimatach di-boxów /
    preampów. Mimo wielu pełnych zachwytu opinii na necie jakoś ciężko mi
    uwierzyć, że to pudełko starczy do wszystkiego – na pewno lepiej je mieć
    jak nie mieć, ale:

    a) nie w każdym miejscu (próbownia, pub) jest mikser do którego można się
    wpiąć – a nawet jak jest to można dostać opieprz za zabieranie miejsca
    wokalowi – miałem tak w poprzedniej kapeli.

    b) w produktach w/w firmy właściwie nie istnieje pojęcie „środkowe pasmo” –
    najbardziej siarczyste piekielne brzmienie w/w preampu składa się z
    mruczącego dołu i odgłosu ala „co też mi bocian przyniesie ?” na górze.
    Nic pośrodku.

    Koniec końców wychodzi na to że nawet do SansAmpa czy MXRa warto jakieś
    paczki mieć – pytanie jakie. Do samego samoodsłuchiwania się powinno
    starczyć dobre combo, może z wyjściem słuchawkowym. Najlepiej takie z
    wylotem na dodatkowy głośnik – czego nie mają np. Ampegi. Do nagłaśniania
    – tu jak boomerang powraca, znana wielu młodym i nie tylko młodym bassmanom –
    kwestia doboru sprzętu do już posiadanych gratów i oczekiwanego brzmienia, a
    także (i często przede wszystkim) – zasobności portfela. No bo kto wyobraża
    sobie granie np. metalu na Hartke, funk bez krystalicznego brzmienia SWR, czy
    granie czegokolwiek innego niż punk na Behringerach :P. Nie każdy może
    sprawić sobie od ręki Mesę Big Block z pasującą kolumną – a nawet jak
    może, to czasem woli trzymać kasę na inne rzeczy (np. auto po zdaniu prawka
    :P).

    Podsumowując, moim zdaniem:

    – na próby bardzo wskazane jest mieć swój własny nagłaśniacz / odsłuch –
    nieważne jaki. W piwnicach i tak nie ma super akustyki.

    – do koncertów w piwnych pubach, gdzie jedyną dużą grającą rzeczą
    (oprócz szafy) jest bebech barmana, takie nagłośnienie jest wręcz konieczne
    – warto żeby miało podobającą się użytkownikowi charakterystykę
    brzmienia, i moc pozwalającą się słyszeć (IMHO najtrudniejszy etap)

    – do koncertów gdzie jest nagłośnienie w postaci mixera – preamp podstawa,
    reszta opcja, acz miła i przydatna. Szczególnie ta podstawa zaznacza się
    kiedy na w/w koncert trzeba dojechać autobusem / tramwajem / pociągiem /
    hulajnogą, a przemiły sprzedawca zapomniał do stacku Ampega dołożyć
    trzech wietnamskich tragarzy.

    No, to żem się rozpisał na dobranoc…

    Nie bijcie błagam…

  18. Na potrzeby grania knajpowego albo małego klubu combo lub head + paka do
    1500- 600zł

    spokojnie w 80% przypadków powinny wystarczeć. Co do preampu i odsłuchów –
    w mniejszych

    klubach właściciele czasami traktują kwestię nagłośnienia po macoszemu,
    czasami

    do nagłośnienia służą jakieś wzmacniacze domowej roboty, zestaw może
    mieć

    za małą moc w stosunku do wielkości klubu, zestaw też może być po prostu
    uszkodzony,

    dodatkowo elektryka w klubie może być walnięta (instalacja). Skutki są
    różne – trzeszczenie,

    pierdzenie, zupełnie nieczytelne instrumenty na przodach, wyłączanie się PA
    (jak końcówka się pzegrzewa)

    w najgorszym wypadku nagłośnienie w klubie może przestać działać po
    prostu – miałem tak dwa razy.

    I wtedy warto mieć za sobą wzmacniacza :-).

    Czasami było też tak, że na przody szły tylko wokale i stopa, a bas leciał
    z pieca, bo w mixerze nie było tyle

    kanałów ;), oto Polska właśnie.

  19. Ja na chalturach gram właśnie przez preamp, , który idzie w linie, i mam na
    spolke z perkusista sporej mocy duzy odsluch, co pozwala mi na komfortowa
    gre.

    Gram tak glownie ze wzgledow wygody – nie mam dużo do targania 🙂 i miejsca na
    scenie zawsze więcej.

    O wiele latwiej naglosnic cala kapele na „sumie”, gdy nie ma mocnego backlineu,
    a jedynie linia.

    Tyle, ze zawsze mamy duzy mikser, wspolne mocne naglosnienie – jest ono
    zespołu, i z takim wystepujemy, nie bawimy się w naglasnianie przez
    organizatorow. No chyba ze duze sceny (gdzie tez staram się wpinac w
    linie).

    Ogolnie bardzo polecam.

Możliwość komentowania została wyłączona.