Zakwasowy blog coverowy. Epizod 5.: Spełniamy życzenia [po królewsku]
Żeby nie być gołosłownym, postanowiłem nagrać jedną z propozycji z poprzedniego bloga. Raz, że propozycja pojawiła się dwa razy, a dwa, że numer lubię wystarczyło. Miałem być złośliwy i opracować wersję Dream Theater, ale darowałem sobie i macie pierwowzór z moim basem: [url= https://www.youtube.com/watch?v=mqLN3lU6_Ho ]King Crimson – Larks’ Tongues in Aspic, Part Two” >KLIK Idealnie nie jest, ale ciężko zapamiętać co do dźwięku prawie 7-mio minutowy kawałek w ciągu tygodnia (a w zasadzie dwóch dni ćwiczeń [a w zasadzie 4-5 godzin]). Zapraszam do oglądania, komentowanie jak najbardziej wskazane, do zobaczenia za tydzień. 🙂
15 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
The Court of the Crimson King mogę przyswajac dniami i nocami, ale tego nie
jestem w stanie słuchac. Tym bardziej gratki za wykucie 7 minut bełkotu, ja
nie umiałbym grac czegoś co nie ma dla mnie sensu 😛
Propozycje już moszna? To Leave That Thing Alone.
Kurde, nie lubię Rushów… 😛
Z resztą fragment ich utworu zagrałem jakby nie patrzeć w drugim odcinku.
😉
A co do bełkotu Crimsonów i porównania ich muzyki do mowy – oni nie mówią
niewyraźnie (bełkoczą), tylko w specyficznym dialekcie. I żeby nie było –
nie przepadam jakoś specjalnie za ich twórczością co prawda, ale nie da
się im odmówić pomysłu na granie i jakiejś tam zajebistości. 🙂
EDIT: Chociaż, ten kawałek co podesłałeś nawet całkiem fajny. Jakby się
znalazło jakieś ludzkie opracowanie, to czemu nie. Za leniwy jestem żeby
robić to od zera ze słuchu. 😉
Zagrałes dokładnie ten jeden fragment utworu Rush, który ja tez umiem w
miarę zagrac 😛
Zajebiści są pewno technicznie, a jeśli słyszą w tych usilnie uprawianych
dysonansach jakąś muzykę to jeno pogratulowac ;] Co do bełkotu, mi
chodziło o niemający sensu przekaz semantyczny kogoś z radiowym głosem i
dykcją, czyli atonalne wybryki zajebistych muzyków.
Damn, do tego trafiłem na obrazek gościa z meszugi, a pod nim onanizm ich
wielbicieli
Jak nie Rush, to może jakiegoś Toola? Mogłeś w sumie wykorzystac zejszły
kostkowany odcinek ku temu. A jak nie to utwór z pierwszą solówką basówą,
którą zagrałem.
https://www.youtube.com/watch?v=CFSagvi9CIk 😀
I mam się uczyć walkingu tak jak w oryginale?
To ja dziękuję, wolę Rushów. 😀
A Tool na moje umiejętności kostkowania za trudny trochę. Trza by palcami.
🙂
Ależ czy ja ci definiuję jak masz grac? ;] Zagraj tak, żeby było dobrze,
czyli jak zwykle 😛 Co do elektrycznych gitar, graj jak uważasz 😛 Na tej
płycie jeszcze parę solówek jest, ogólnie z nią stawiałem wczesne basowe
kroki. W utworach w tym klimacie to nawet ja się potrafię rozwinąc z
niesamowicie pokręconymi walkingami, jak w St. James Infirmary granym ala
honky tonk country na jakimś dżemie…
Cóż, dzięki za podpowiedzi co do kawałków, może coś się wpasuje w
długą kolejką, któr się zaczyna powoli tworzyć. Dwa najbliższe tygodnie
są już obsadzone (chyba). 😉
Nie miałem dostępu do neta parę dni więc dopiero teraz:
Skoro nawet Ty w wielu miejscach ułatwiasz sobie linię basu a nawet pomijasz
niektóre pochody w tym kawałku to ja nie mam się nawet co za to brać. A
miałem taki plan zaraz po opracowaniu “Alhambry” Abraxasa rzucać się na
Larks`a. Obserwując jak Ty sobie radzisz z tym utworem zniechęciły mnie te
momenty, w których trza z*ierdalać z jednego końca gryfu na drugi – sam
żeś ledwo nadążał :). Ale w sumie gratki za rzucenie się na te szerokie
wody, szkoda tylko że nie poświęciłeś się całkiem (np miesiąc) na
rozgryzanie i ćwiczenia. Jeśli chodzi o rozgryzanie kawałków jestem w tym
mistrzem – i czy chcesz czy nie chcesz podrzucę Ci za jakiś czas na PW
DOKŁADNĄ tabulaturę tego kawałka. Lepiej żeby to zagrał ktoś inny niż
ja.
@Don Chezare
To co piszesz na temat zespołu King Crimson jest nie do przyjęcia!
Prawdopodobnie wynika to z braku wrażliwości artystycznej. Każdy ma
indywidualnie osadzony jej pułap. Niektórzy nie są w stanie wyjść poza
Feela, inni poza Edytę Bartosiewicz a jeszcze inii poza Rush… Mówiąc
inaczej – jeśli ktoś lubuje się w filmach z Jackie Chanem i Chuckiem
Norrisem dla niego filmy Bergmana czy Parkera będą bezsensowne i nudne.
Do czego zmierzam. Ano do tego, że wszelki komentarz fana sztuki niskich
lotów na temat sztuki wysokich lotów jest … NIEZROZUMIAŁYM BEŁKOTEM BEZ
SENSU. 😀
wg mnie w rzeczonym utworze wszystko idealnie pasuje, każdy dźwięk jest na
swoim miejscu a całość jest miodem dla moich uszu.
Wynika z tego że niby straszniem wrażliwy.:) otóż nie trawię klasycznego
jazzu. Nigdy jednak nie zdobędę się na odwagę (a raczej głupotę)
negatywnie komentować tego rodzaju muzyki bo zamiast owej ośmieszę sam
siebie.
Prostuję:
Nie ułatwiłem tego kawałka, nie wyciąłem z niego żadnego trudnego
przejścia. Pominąłem niektóre patenty, bo nie byłem w stanie spamiętać
rzeczy typu: “trzeci takt na G# legato z septymy na oktawę po siódmej
ósemce”, a nie rozpisywałem sobie tego w nutach, bo jestem za leniwy i wolę
grać niż pisać. 😛
Sztuka “wysokich lotów” jak określiłeś King Crimson w tym przypadku, ma
często do siebie to, że jest przeintelektualizowana. Crimsoni często tacy
są w mojej opinii.
Poza tym zaczynasz być blisko podejścia typu “ja słucham jazzu to jestem
lepszy od tych co słuchają punka”. Nie tędy droga i w sumie trochę chcę to
w tym blogu pokazać – każda muzyka ma swoje “zady i walety” i w każdej
można trafić fajną, niekoniecznie megatrudną, linię basu (nieważne czy to
Muse, ZZ Top, czy Primus).
Nie kłócić mi się tu o takie rzeczy jak gust, bo nie o to chodzi,
zwłaszcza, że obaj macie rację i jej nie macie zarazem. 😉
Daleki jestem od wywyższania się mimo, że mój poprzedni post może dawać
takie wrażenie. Bronię tylko muzyki na zasadzie słuchaj sobie czego chcesz
ale nie komentuj, nie oceniaj tych którzy mają inny gust.
A już naprawdę przewrażliwiony jestem gdy np fan disco polo naśmiewa się z
muzyki klasycznej. Akurat obecnie przebywam w takim można by rzec
patologicznym środowisku (emigracja). Wokół mnie w zasadzie sami
przedstawiciele wsi polskiej (nic nie mam do wsi) wychowani na prostych,
tanecznych rytmach. Żaden z nich nie wie co oznacza skrót RHCP ani kto to
był Jimi Hendrix. I jeśli słucham sobie w robocie np Dire Straits, TSA albo
Pink Floyd i ciągle słyszę uszczypliwe komentarze na temat tego “gówna,
którego nie da się słuchać” to człowiekowi nóż się otwiera w kieszeni.
Tym bardziej że ja nigdy nie wypowiedziałem ani jednego złego słowa na ich
weselne przyśpiewki czy italo disco.
Dwa miesiące temu leciał teatr TV “Emigranci” Mrożka. Bardzo chciałem sobie
obejrzeć. Nawet nastawiłem sobie alarm w telefonie. Niestety okazało się,
że tylko debil może oglądać jakiś nudny teatr TV – tym bardziej że na
dwójce leciały Barwy Szczęścia. Tyle w temacie.
Wczoraj w robocie puściliśmy “In the Court of the Crimson King” i nagle nasz
“logistyczny” spytał, co to za beznadziejna, dziwaczna muzyka.
Od razu rozległo się głośne “Uooooooooooo” w typie szkolnego “No, to masz
przewalone!” 😀
Zakwas: pomimo tego że ten numer jest strasznie nudny to gratuluję zacięcia.
Mi by się nie chciało.
Zagrane dobrze i pełen szacun.
Muszę zmienić zdanie co do tych neonów, przestao mi się podobać. W
pierwszym epizodzie swojego bloga gdy zapiąłes bas do jakiejś kosteczki
fajnie to wyszło.
Steve Rondel: wybacz, ale Twoje wybroczyny słowne na temat wrażliwości
muzycznej są jakimś fatalnym zlepkiem gównianych stereotypów i
mainstreamowych przykładów. Gdybym miał płynać razem z Tobą w Twojej
łódce przekonań powiedziałbym że Ty jesteś mało wrażliwy artystycznie
skoro nie lubisz klasycznego jazzu, który notabene jest zajebisty.
Cały czas nagrywam tak samo – przez Pandorę PX4D, tym razem dużo środka i
pickup spod mostka – może dlatego Ci nie pasuje brzmienie. 😉
Najnaturalniej brzmią te struny przy nagraniu “Stomp”.
No w Stompie było rzeczywiście fajniej …co nie zmienia faktu że mogłes
chociaż inny kolor wybrać :):)
Triptical napisał:
Steve Rondel: wybacz, ale …
Wybaczam bo mam wrażenie, że Ty już w trakcie zacząłeś zdawać sobie
sprawę, że to co piszesz nie trzyma się kupy.
Do tego basu jakoś mi się nie widziały inne. 😉