Wielka Kariera Muzyka Rockowego!
[Na dwa tygodnie przed] Dostajemy informację, że koncert się odbędzie. W
debiucie będziemy supportować lokalną sławę rocka. Z jednej strony dobrze
bo ludzie przyjdą i będzie fun, z drugiej strony źle bo ludzie przyjdą i
będzie żenada. Od tego momentu trwa nieprzerwany wyścig z czasem jeśli
chodzi o organizowanie sprzętu, namawianie znajomych do przyjścia i udawania
zachwyconych, oraz tłuczenia w piwnicy tych 8 kawałków do upadłego.
[Na tydzień przed] Planujemy sobie poszczególne części garderoby. Moje
podarte spodnie od paru dni już wiszą ładnie uprasowane, z dala od
jakichkolwiek czynników brudzących, np psa. Prawdziwy punkrockowiec nie
zapomina również o przygotowaniu sobie śmiesznych powiedzonek w przerwach
między utworami, oraz techniki machania włosami coby dobrze wyjść na
zdjęciach. Trening przed lustrem zajmuje teraz prawie tyle samo czasu ile
granie.
[Trzy dni przed] Wizyta w sklepie muzycznym i obowiązkowe wybieranie kostek
różnej grubości i w róznych kolorach trwa standardowe 2 godziny. Dzisiaj
już się nie golę, żeby mój zarost wygladał jedocześnie rockendrollowo
niedbale oraz zmysłowo estetycznie. Mam wciąż dylemat kiedy umyć włosy –
przeglądam w tym celu wszystkie zdjęcia koncertowe zespołów z Seattle i
obmyślam taktykę. Wciąż mamy problem co do setlisty oraz z rozpoczynaniem
niektórych utworów – zawsze skupialiśmy się na zakończeniach.
[Dwa dni przed] Tragedia! Pękła mi struna E, a mój jedyny ograny znajomy
wyjechał na weekend – nie ma kto mi założyć struny. Pomaga w tym lokalny
sprzedawca Hohnerów. Nie miał co prawda strun do elektryka, ale do akustyka
wygląda tak samo. Zaczynam planować sposób wejscia na scenę. Wciąż nie
mamy setlisty.
[Dzień przed] Piwa już dzisiaj nie piję. Próbuję jeszcze dopisać trochę
tekstu do lini wokalnych ale wiem ze i tak więszkość będę śpiewał po
holendersku. Ustaliliśmy setlistę. Prawie.. Utwór na zakończenie występu
ustalimy w trakcie grania. Struna E coś dziwnie gra. Rozwiazałem ten problem
przekręcając pokrętło Gain w moim DS-1 do oporu. Wieczorem znów oglądam
zdjęcia z koncertów. Przez telefon przez godzinę tłumaczę znajomemu jak ma
robić zdjęcia. Później nie mogę zasnąć, wciąż mam pisk w uszach po
próbie i dudni mi w głowie. To dziwne bo właściwie nie słyszałem
perkusji.
[Dzień koncertu] Wstaje i od razu nie mam co ze sobą zrobić. Snuję się od
komputera do telewizora. Wydzwaniam do znajomych czy na pewno pamiętają ze
mają być na godzine 18, czyli na godzine przed otwarciem klubu. Proszę ich
rozpuszczenie długich włosów podczas naszego koncertu. Przez dobrą godzinę
próbuję sobie przypomnieć nazwy naszych utworów, kolejna godzinę spędzam
na przypomnieniu sobie poszczególnych akordów w kawałkach. Pokłóciłem
się z matką bo chciała żebym wyszedł z psem! Dzisiaj!? Na parę godzin
przed wyjściem sprawdzam swój sprzęt: czy naklejki się nie odkleiły od
korpusu, czy pasek na pewno jest ustawiony najniżej jak się da, czy nie ma
śladów palców na lakierze. Wszystko w porządku. Kolejne dwie godziny się
snuję po domu zastanawiając się jak to jest na scenie. Dopiero przed
wyjściem z domu zakładam rockendrollowe podarte jeansy oraz flanelową
obwisłą koszulę. Piszczocha na rękę założe dopiero po tym jak ojciec
mnie odwiezie na miejsce – nie zapoznałem go jeszcze z punkowymi ideałami
ubioru. W samochodzie wpadam na genialny pomysł żeby zmienić totalnie
setlistę, będę musiał to powiedzieć chłopakom.
[Na miejscu].. cdn
39 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
lol.Co to ma być? Drogie dziecko to jest bassofka! Wątpię żeby kogokolwiek
interesowało co robisz na tydzień czy 2 przed jakimś tam koncertem z jakąś
tam „kapelą”! Zagranie 1 koncertu to już naprawdę wielka kariera muzyka
rockowego:P
TO JEST BLOG, więc odstosunkuj się Leszekbas i idź po obiedzie naczynia
pozmywać.
bla bla bla, ale przeciez od tego jest blog,nie?
EDIT: Kapral mnie uprzedził! 😀
************************************************************
http://www.myspace.com/javnogrzesznicy
************************************************************
Fender P-Bass+ Ampeg B200R
************************************************************
http://www.w
Hmm… Kapralu skąd wiesz,że dziś ja właśnie zmywam naczynia po
obiedzie?;)
Oj Leszek Leszek, chcesz być sławny? Czytaj i się ucz 😉
Wpis zalatuje dużą dozą ironii… Czy coś takiego.
Podoba mi się, bo mam przed oczami cały lans związany z moimi pierwszymi
koncertami w wieku lat szesnastu 😀 Czekam na ciąg dalszy 🙂
Hmm intrygujaca historia 🙂
Aż się doczekać nie mogę na cd. Pewnie się okaże że na scene was nie
wpuścili
Ale nie wyprzedzajmy faktów 😉
Ja myślę że Leszek również w tym poście zasiał odrobinę ironi,
prawda?:>
Nie bądźcie dla niego tacy srodzy..
Ciąg dalszy jutro, bo mnie w końcu z pracy wywalą za uzewnętrznianie się
publiczne z firmowego IP..:P
Buach,
mimo młodego wieku (jak sądzę po nicku) nieźle piszesz.
Ubawiłem się jak sobie przypomniałem jak to u mnie ta historia
wyglądała.
Na dobrą sprawę, jako stary rockman mogę zaryzykować twierdzenie, ze
prawdziwy rockman to powinien bardziej właśnie ten „pierwszy raz” dokładnie
pamiętać po latach, niż „tamten pierwszy raz” 😛
Ej chłopaki, nie rozwalajcie mnie. To było ponad 10 lat temu..:twisted: Kto
dziś słucha kapel z Seattle..:P
Liczba 13 może oznaczać równie dobrze mój rocznik.. Albo liczbę dzieci..
Albo żon..:P
Nieźle podjarany a zarazem zdesperowany musiałeś być 😀
Bardzo fajnie napisane. Myśle, że każdy, kto chociaż raz wychodził na
scene dostał pokaźnego banana na gębie:) albo łezka mu się w oku
zakręciła;)
Albo jedno i drugie, jak w moim przypadku 🙂 Fajniutkie toto i czekam na
kontynuację.
HAHAHAHA! 😀
Świetne! 😀
Sam nie lepiej się zachowywałem przed pierwszym koncertem 😀 (zresztą i tak
mam ich raptem kilka na koncie, wiec nadal tak mam 😀 )
______________________
Sława!
Nie rozumiem tego całego stresu. Kiedy wychodzę na scenę ogarnia mnie
euforia… Przecież to najpiękniejsze momenty w karierze muzyka. Wyjść i
podzielić się swoimi emocjami z publiką. NIGDY nie miałem stresu przed
koncertem ani w trakcie.
W trakcie ja też, ale przed pierwszym koncertem byłem przerażony tego, jak
nas ludzie przyjmą. Do dziś pamiętam te nieprzychylne spojrzenia 🙂 Ale się
człowiek spiął w sobie i po pierwszym dźwięku przyszła czysta radość z
grania przed publiką. Od następnego razu strach został zastępiony
wyczekiwaniem.
mój pierwszy poważny koncert…. dzwoni do mnie o 10 kumpel z zakumplowanego
zespołu, że gitarzsyta zachorował i jest w szpitalu i się pyta czy go nie
zastąpie na gitarze… no spoko… a kiedy jest koncert? Jutro wieczorem…
Fajnie co:P? Cały dzień u niego przerabialiśmy ich kawałki, pojechałem do
niego na noc, skonczyłem się uczyc przez 1 w nocy. Drugi dzień trochę
odpoczynku po południu kilka godzin prób. Jakoś się nauczyłem i zagrałem
koncert, zestresowany nie byłem w ogóle bo byłem naje**** jak świnia:P
Chodzi o to, żeby do koncertu nie podchodzić jak do testu. Należy się
skupić ale nie spinać 😛
skupić to się można w gacie na koncercie trzeba się wyluzować i dać się
ponieść muzyce.
I gratuluję wtedy grania w tempo i w tonacji. Zwłaszcza na twoim PIERWSZYM
KONCERCIE. Kolejny filozof…
Dokładnie mroku,,mnie nigdy nie zdarza się stres na scenie,jak już na niej
jestem to adrenalinka działa,wszystko wychodzi tak jak powinno być. Jeszcze
jak widzę jak ludzie się żywiołowo bawią..to dodaje niesamowitego
kopa.
_____________________________
kiss my bass! / DyingReason
Najlepszy sposób na sdtres to nie patrzeć na publikę 🙂 A co do pierwszego
koncertu mroka: ja miałem kiedyś podobną sytuację- kumpla ratowałem bo
mieli występ a nie mieli basisty. Jedna próba w niedzielę, a w poniedziałek
koncert (ze 12 numerów). Tyle, że to nie był pierwszy mój koncert 🙂 A i
tak wziąłem legalnie karteczkę, wypisałem jakie akordy ile razy i leciałem
z kartki doimprowizując coś w międzyczasie 😛 Ftopy były. Kompletne
wariactwo na trzeźwego, więc jeżeli byłeś pijany jak świnia to
gratuluję. Tobie może się podobało… 😉
Noon13, Ty to poważnie piszesz czy jaja sobie robisz? Te wszystkie dylematy
typu np. kiedy umyć włosy itd… 😀 Matko Boska Paździochowa no… Czy wy
gracie dla lansu, dlatego że chcecie być gwiazdami czy po to żeby grać? Co
się dla was liczy bardziej-jakość zrobionej przez was muzyki i frajda jaką
przynosi jej granie Wam i publice czy technika machania kudłami??
GRUNT TO PODSTAWA
dobrze zagrałem. 2 błedy zrobiłem. Dokładnie liczyłem. Poważnie. a
ludziom się podobało.
Gajowy, piwa byś się napił, bo głupoty wypisujesz.
bo ja już momentami, patrząc na te „młode gwardie”, sam nie wiem o co im
chodzi… No skoro ktoś przed graniem najbardziej przejmuje się właściwymi
proporcjami frendzli na spodniach i stanem fryzury no to, wybacz śledziu, ale
mi zaczyna przypominać zwykłego pozera. Ale piwko swoją drogą to nie taki
zły pomysł 😀
GRUNT TO PODSTAWA
Wiem, że to żal, ale ja już mam obmyślony sceniczny stajl i dizajn, ino
zespołu brak :< Jak na koncercie widzę normalnie ubranych, statycznych
ludzi, to tak jakoś nudno mi się robi.
Noon13, masz smykałkę do pisania, bardzo fajnie napisana historia i ta
subtelna ironia. 🙂
Też czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.
ja też lubię jak się napierdalają gitarami po głowach, wtedy dopiero
zyskują moje uznanie.
„Jak na koncercie widzę normalnie ubranych, statycznych ludzi, to tak jakoś
nudno mi się robi.”
Ja nie twierdzę, że na koncertach powinno się występować w szarym
garniturze w prążki 😉 sam ubieram się cokolwiek „inaczej” niż większość
ludzi których mijam na ulicy 😛 Jednakowoż nie stroję się jak jakaś
szesnastka przed dyskoteką w remizie i nie zastanawiam jak wyglądać na
scenie tylko jak na niej zabrzmieć 🙂 Też nie lubię gdy goście na scenach
wyglądają jak totemy 😉 Trzeba być wyluzowanym i naturalnym, sobą a nie za
wszelką cenę upodabniać się do jakiegoś tam idola i ćwiczyć wymachy
grzywą w domu przed lustrem 😀 jak się sytuacja na scenie rozbuja to i tak
będziecie nią machać i bez ćwiczenia, a będzie to wyglądało stokroć
mniej sztucznie. howgh! 😛
GRUNT TO PODSTAWA
ale w ogole nie zwrociliscie uwagi na drobnostki 😛
bohater ww. opowiadania jest gitarzystą 🙂 wiec to o noonie nie jest raczej.
sugerowałem się tym zdaniem –
.
odkrycie moje – jak machac to tylko z rozgrzewką.
a na scenie bez rozgrzewki machałem i na nastepny dzien moglem ruszac glowa i
nie wpadła.
mnie się tak robi jak widze takich muzyków. takich.. rzemieslnikow którzy chca
tylko idealnie zagrac. I stoja jak takie drążki.
Praszam, masz coś do Interpol? 😛
Oj rany co wy się ludzie tak burzycie. Takie ładne opowiadanko z jajem i
makaronem a wy tu wielkie mecyje odstawiacie. Trochę luzu, jak na scenie
😛
Co do czwiczenia machania głową… Trening szyi by się przydał, ale też
trzeba nauczyc się równowagę trzymac przy machaniu łbem… A to dla mnie
trudnośc jest…
spojrz na klip cannibal corpse, oni maja biale krzyzyki tam gdzie maja stac.
myślę ze to pomaga zachowac rownowage 😛 a tak serio to myślę ze to samo
wychodzi. jak kto potrafi na koncercie. nie ma co wymyslac wczesniej
zachowania, bo spontan jest najlepszy.
Co do opowiadania, to bardzo fajne, takie zagłębienie się w psychike młodego
grajka, , który mysli prawdopodobnie tak jak zostalo to opisane. Mimo naszego
burzenia się itp ze nie o to chodzi, to myślę ze komus poczatkujacemu – i
prawdopodobnie mlodemu – na tym zalezy. Ciekawe jaka będzie druga czesc. 🙂
1. Nie ma to jak flanelowa koszula.
2. Kokoś- ja się tak nie lansuję a mam 16 lat. 😛
3. „Kto dziś słucha kapel z Seattle” Ja słucham!
4. Masz 13 żon? 😀
ee jakie to są kapele z seattle?
Grandż. Wiesz, Kombajny, Kantrele, Kornele itd., itp.
Bo za moich czasów to było inaczej 😛
Poza tym nastolatki płci męskiej i żeńskiej z Wrocławia tak już mają
😉
pozerka total ! jak można mówić o ideałach punka i wszystko tak dokładnie
przygotowywać ? To jest podejście do punka ala hollywood (wyprasowane podarte
dżinsy buhahaha itd.)
Zejdź na ziemię, taka jest rzeczywistość. Twoi idole też tak robią ;P