tubas – ważny komunikat! …transfunkcjonizm

Odkrywamy nowy kierunek muzyczny zdefiniowany przez 'basoofkowego' Brata 'jurbassteck' - transfunkcjonizm, który ma potencjał zmienić oblicze współczesnej muzyki. W oparciu o gruntowną wiedzę teoretyczną oraz praktyczną grę na wielu instrumentach, 'jurbassteck' przedstawił definicję kierunku, który odnajduje swe korzenie w każdej erze.

Szanowni „basoofkowicze”!

Dla zwolenników tezy, że teoretyczne rozważania muzykologów są do niczego
nieprzydatne w praktyce (nie jestem zwolennikiem tej tezy,
uważam jedynie, że zbytnia świadomość ogranicza nasze umysły J)
mam wiadomość!

Oto jesteście uczestnikami wiekopomnej chwili! Poniższy wpis powstał po
udzieleniu mi bezcennej konsultacji przez badacza, o którego pracy i jej
wynikach pozwalam sobie po raz pierwszy w historii publicznie donieść. Uwagi
Autora pracy zostały wytłuszczone czerwoną czcionką…

Powstała formuła definiująca kierunek muzyczny, w którym każdy(sic!)
(nie zgadzam się, że każdy. Dzieła transfunkcjonistyczne
wymagają fenomenalnej znajomości teorii muzyki i zasad harmonii wszelakiej
– modalnej, klasycznej, współczesnej, zasad kontrapunktu etc, żeby
wiedzieć od czego uciekać.J) może tworzyć dzieła mające szansę
wejść do historii muzyki.

Kierunek jest całkiem nowy, chociaż jego prekursorów odnajdziemy bez trudu w
każdej epoce i w każdym pokoleniu.

Mamy oto rzadką okazję stanąć w awangardzie myśli muzycznej i wpisać się
do annałów kultury światowej obok Johna Cage’a z jego Tacet 4’33” czy
Imaginary Landscape No. 4 (nota bene, to są świetne
pomysły, a imaginary śnił mi się kiedyś J).

Nowo zdefiniowany kierunek to „transfunkcjonizm” a Autorem definicji
jest nasz „basoofkowy” Brat „jurbassteck” (Jerzy Sowa
jr).

Solidne wykształcenie teoretyczne zdobyte w trakcie lat niełatwych studiów
muzycznych oraz praktyczna umiejętność gry na kilku instrumentach,
pozwoliły mu na wszechstronne prace badawcze. Materiały pozyskane z
narażeniem własnego zdrowia psychicznego przy okazji badań terenowych na
różnych przeglądach i konkursach jak i działalność w utworzonej wraz
ekipą śmiałych eksperymentatorów laboratoryjnej grupie muzycznej
(Ekam Bar’d) doprowadziły do zdefiniowania
„transfunkcjonizmu” jako nowego kierunku sztuki.

Niech mi wolno będzie jako pierwszemu udostępnić publicznie ten owoc lat
doświadczeń i badań:

KLIK TRANSFUNKCJONIZM
Panie i Panowie – wczytajcie się uważnie, zasymilujcie wiedzę,
stransmogryfikujcie ją i do dzieła!

Trzymam za Was kciuki wraz z Twórcą definicji…

PS. Gratulacje dla Autora definicji wysyłajcie na Jego PW, a dla mnie jako
skromnego propagatora – ewentualnie piwo przy jakiejś okazji!

PPS. Ależ upierdliwy ten Autor – co akapit, to uwaga! Trudno, takie Jego
prawo. Umysły wybitne bywają upierdliwe…

Podziel się swoją opinią

10 komentarzy

  1. Nie mogę się nadziwić jakie zmiany przeszła Basoofka odkąd tu jestem.
    Pojawiło się na prawdę wielu ludzi, którym się chce i robią kapitalną
    robotę. Dzięki drogi Tubasie, że jesteś z nami ! 🙂

  2. Kurcze.

    Ta definicja ….. dowiedziałem się o niej za późno!

    To po co my śie męczylismy przez te lata z tymi zasadami?!

  3. Dostałem pytanie od MPB „Jak się ma transfunkcjonizm do dodekafonii
    czy ogólnie muzyki atonalnej? (…) Jakieś drobne różnice czy nie do końca
    zrozumiałem?”

    Pozwolę sobie przytoczyć móją odpowiedź, którą Mu wysłałem:

    W dodekafonii operujemy skalą dwunastostopniową (każdy dźwięk jest inny)
    utworzoną ze skali chromatycznej (bez powtórzeń) i bezwzględnie opieramy
    się na operacjach typu: rak, inwersja, augmentacja, diminuncja, polifonia itp.
    W aleatoryźmie skupiamy się na całkowitej przypadkowości wydobywanych
    dźwięków. A transfunkcjonizm zakłada brak jakichkolwiek skal i
    pokrewieństw (harmonicznych), przy jednoczesnym braku przypadku.

    Trochę zagmatwane, ale cóż 🙂

  4. „(…)Dłuższy czas obcowania z utworami transfunkcjonistycznymi w wielu
    przypadkach prowadził

    słuchaczy, jak i samych muzyków do odmiennych stanów świadomości(…)”

    czytaj ostrego przewlekłego wk…ienia?( to tak z przymrużeniem oka, bo
    ciężko mi sobie wyobrazić wrażliwą muzycznie osobę która jest w stanie
    dłuzszy czas wytrzymywać ostry kociokwik)

    „(…)brak jakichkolwiek skal i pokrewieństw (harmonicznych), przy
    jednoczesnym braku przypadku.(…)”

    Ciężko mi to sobie wyobrazić, pisać bzdety i twardo obstawać przy tym, że
    nie ma tam przypadku…

    I ostatnia rzecz, kompletny brak zasad w kompozycji, staje się zasadą czyż
    nie???

  5. @Muzz: „(…)Dłuższy czas obcowania z utworami transfunkcjonistycznymi w wielu przypadkach prowadził
    słuchaczy, jak i samych muzyków do odmiennych stanów świadomości(…)”
    czytaj ostrego przewlekłego wk…ienia?( to tak z przymrużeniem oka, bo ciężko mi sobie wyobrazić wrażliwą muzycznie osobę która jest w stanie dłuzszy czas wytrzymywać ostry kociokwik)”

    O gustach się nie dyskutuje 🙂 Ja np lubię posłuchać muzyki współczesnej
    🙂

    @Muzz: (…)brak jakichkolwiek skal i pokrewieństw (harmonicznych), przy jednoczesnym braku przypadku.(…)”Ciężko mi to sobie wyobrazić, pisać bzdety i twardo obstawać przy tym, że nie ma tam przypadku…

    Brak przypadku, bo nie masz możliwości rzucenia torby gwoździ na struny
    fortepianu, czy nakazania orkiestrze grać cokolwiek. Tak więc nie masz
    możliwości kazania muzykom grania tego, co im palce przyniosą.

    Będąc instrumentalistą grającym coś takiego, musisz mieć zdolność
    przewidzenia tego, co chce zagrać reszta i umiejętnie się do tego
    dopasować.

    A swoją drogą ciężko jest grać coś, co podpada pod transfunkcjonizm..

    Szczerze, nie mam (Ekam Bard) zbyt wielu utworów podpadających pod
    Transfunkcjonizm.

    Z tych na stronie, ani jeden się nie wpisuje.

    @Muzz: I ostatnia rzecz, kompletny brak zasad w kompozycji, staje się zasadą czyż nie???

    A czy wyjątek od reguły potwierdza regułę, czy ją neguje?

  6. Tak czytam tą definicję transfunkcjonizmu i myślę sobie, że to naprawdę
    może wprowadzać w odmienny stan świadomości…

    A przynajmniej autora przy pisaniu 😉

    Mam pełny szacunek, bo widzę jaką wiedzą dysponujesz, tyle że jak dla mnie
    ów transfunkcjonizm istniał już wcześniej, reprezentowało go wiele osób
    (przykładem może być niejedna punkowa solówka gitarowa na Jarocinie),
    wprowadzanie w odmienny stan świadomości to z kolei (IMO) znów pic na wodę,
    bo jeśli uwierzysz w to że pisząc czarnym długopisem wprowadzasz się w
    trans to po chwili będziesz już walczył ze smokami latając wśród chmur.
    Efekt ów nazywa się placebo i tyle z mojej strony.

    Chciałbym wiedzieć tyle o teorii co kolega jurbassteck ale transfunkcjonizm
    dla mnie jest bzdurą. Ale Kopernikowi też mówili, że nie miał racji więc
    kto wie 😉

  7. @jurbassteck:

    @Muzz: „(…)Dłuższy czas obcowania z utworami transfunkcjonistycznymi w wielu przypadkach prowadził
    słuchaczy, jak i samych muzyków do odmiennych stanów świadomości(…)”
    czytaj ostrego przewlekłego wk…ienia?( to tak z przymrużeniem oka, bo ciężko mi sobie wyobrazić wrażliwą muzycznie osobę która jest w stanie dłuzszy czas wytrzymywać ostry kociokwik)”

    O gustach się nie dyskutuje 🙂 Ja np lubię posłuchać muzyki współczesnej 🙂
    Ja też lubię, ale takiego czegoś nie potrafię sobie wyobrazić.

    @Muzz: (…)brak jakichkolwiek skal i pokrewieństw (harmonicznych), przy jednoczesnym braku przypadku.(…)”Ciężko mi to sobie wyobrazić, pisać bzdety i twardo obstawać przy tym, że nie ma tam przypadku…

    Brak przypadku, bo nie masz możliwości rzucenia torby gwoździ na struny fortepianu, czy nakazania orkiestrze grać cokolwiek. Tak więc nie masz możliwości kazania muzykom grania tego, co im palce przyniosą.
    Będąc instrumentalistą grającym coś takiego, musisz mieć zdolność przewidzenia tego, co chce zagrać reszta i umiejętnie się do tego dopasować.

    A swoją drogą ciężko jest grać coś, co podpada pod transfunkcjonizm..

    Szczerze, nie mam (Ekam Bard) zbyt wielu utworów podpadających pod Transfunkcjonizm.
    Z tych na stronie, ani jeden się nie wpisuje.
    Właśnie… jak to grać jeżeli nic nie obowiazuje, pomijam już kwestie ostrych dysonansów będących pewnie niejednokrotnie motorem utworu, dodatkowo wbijają nam się ćwierćtony które mogą przewiercić mózg na wylot, zakładając najbardziej dysonansowy akord, (mówię tu o jakiejś strukturze harmonicznej) przyprawiony właśnie niestrojem.

    @Muzz: I ostatnia rzecz, kompletny brak zasad w kompozycji, staje się zasadą czyż nie???

    A czy wyjątek od reguły potwierdza regułę, czy ją neguje?

    tu już wiadomo o czym pisałem toć to żart chopie 😉

    Edit swoją wypowiedź pogrubiłem bo do dziś nie ogarniam jak to się ogarnia
    z tymi kolumnami 😉

  8. Wiem, że zjawisko transfunkcjonizmu istniało wcześniej, ale kwestią było
    sformułowanie odpowiedniego hasła i definicji.

    Co do hasła, powstało przypadkiem przy okazji kolokwium z retoryki muzycznej,
    a definicja po wielu latach przemyśleń, badań i „odmiennych stanów
    świadomości” 🙂

    A dzięki Tubasowi, trafiła do sieci 😛

    EDYT

    A jak to grać??

    To trzeba poczuć, pokochać i dużo ćwiczyć 🙂

  9. @jurbassteck: […]A jak to grać??
    To trzeba poczuć, pokochać i dużo ćwiczyć 🙂

    Czy zauważyliście, że nasz ulubiony Badacz wcale nie zaznaczył. że idzie o
    ćwiczenia na instrumencie!…

    ;D

    EDIT: Ja bym raczej obstawiał ćwiczenia „odmiennych stanów świadomości”!

Możliwość komentowania została wyłączona.