Przeglądając różne dawniejsze wpisy na forum natrafiłem na dyskusję o
użyteczności ćwiczenia z metronomem.
Zadziwiło mnie, że większość jej uczestników była zdania, że grają
równiutko, chociaż nigdy nie ćwiczyli z metronomem.
Jeszcze bardziej zadziwiające, że tak twierdzili „basoofkowicze” mający za
sobą tylko kilka lub kilkanaście miesięcy grania na instrumencie!
Wstyd się przyznać ile lat gram na basiórce i tubie, a wcześniej na klasyku
– bo mnie to bardzo postarza, ale nigdy (nigdy!!!) nie udało mi się utrzymać
tempa tak, aby np. zacząć z metronomem kilka taktów – wyciszyć go – a po
ponownym nagłośnieniu być dalej w „tajmie” i „na raz”… : (
Powiem więcej:
Jeżeli metronom klikał cichutko, to już po kilku – góra kilkunastu –
taktach, byłem „do tyłu” lub „do przodu”.
Jedną z trudniejszych rzeczy, jakie musiałem opanować w graniu, było
właśnie „trzymanie tempa” i nieraz obrywałem za młodu od starych klezmerów
za „obciąganie tempa” w balladach czy slow rocku oraz za „wyrywanie przed
gospodarza” w swingu.
Zazdroszczę dzisiejszej młodzieży, która potrafi trzymać równe tempo bez
ćwiczenia!(?)
PS. Nie śmiem przypuszczać, że może nie mają po prostu pojęcia o co
naprawdę idzie…
PPS. Widziałem na własne oczy, słyszałem na własne uszy, jak kontrabasista
z ponad czterdziestoletnią praktyką ćwiczył wprawki, arpeggia i
„palcowania” z akompaniamentem klasycznego, skrzynkowego metronomu.
Musiał być chyba mniej zdolny od naszego „basoofkowego” narybku… ;
)
No, tajming generalnie to nie jest taka prosta sprawa (niestety).
Wszystko co tubas napisał to czysta prawda, KAŻDY powinien ćwiczyć z
metronomem.Intensywność pracy z sierżantem klik zależy od stopnia
wtajemniczenia i ilości grania a ćwiczenia na dobry czas już gdzieś kiedyś
podawałem kilkakrotnie 🙂
klik .. klik .. klik .. klikanie czas zacząć 😉 aż wstyd się przyznać, że
na 3 lata gry na basie, człowiek ledwo parę minut przeznaczył na ćwiczenia
z metronomem.. 😉 ale to wszystko wychodzi podczas nagrywania..
Groove Workshop Wootena pokazuje świetne sposoby na ćwiczenie z
metronomem.
A sam Victor, skubaniec, potrafi ugrać kilka taktów solówki, wsadzić do
tego parę triol, kupę pauz i przesunięć akcentów i być w kliku… :/
No mi już prawie rok z basem pstryknął i gdyby nie to forum to
najprawdopodobniej w ogóle nie użyłbym metronomu. I tak na metronomie będę
miał może maksymalnie 20 roboczogodzin. Ostatnio jakoś nie mam ani sił ani
ochoty na ćwiczenia.
Ja też z metronomem to prawie tyle co nic przepracowałem. Uważam, że każdy
basista to powinien tylko z metronomem ćwiczyć, bo inaczej to d*pa.
pierwsze pół roku ćwiczyłem bez metronomu. poszedłem na pierwszą próbę
i się lekko mówiąc obsrałem na miętowo. od tamtej pory staram się często
grać z klikaniem, ale pozwalam sobie też na pokwaszenie bez metronomu 😀
dziękuję Opatrzności, że nie mam przypadłości typu „metronom mnie
denerwuje i dekoncentruje”.
Mówił mi o tym mój pierwszy nauczyciel (bywał tu kiedyś pod pseudonimem
perz_86) już na pierwszym spotkaniu. Wydaje się wszystkim, że grają równo,
a jak usiądą w studio w słuchawkach w których leci metronom to jest d*pa i
grają krzywo. U mnie metronom zastępuje często perkusja puszczona z
keyboarda. O dziwo podczas grania z perką rzadko wypadam z rytmu, kontroluję
to co jakiś czas.
On jest czarny, to wiele wyjaśnia. Czarni mają rytm we krwi.
Zupełnie inną kwestią są leniwi współcześni perkusiści, którzy nie
potrafią zagrać równo bez metronomu w słuchawkach :/
Pokazywał białym jak to zrobić i też dawali radę przy pierwszych
podejściach nawet. 😉
Odsyłam do DVD jednak. 🙂
Biali tego tak nie czują, nie mieli przodków, którzy przez wiele stuleci
wstecz całe dnie nawalali w bębny :]
Z tym, że czarni mają lepsze poczucie rytmu i koordynacje, to jednak coś w
tym jest.
Panowie, nie przesadzajmy z tym co „maja we krwi” czarni!
My słuchamy tych, którzy się wybili z czarnej masy dzięki
niezwykłemu talentowi.
Przewagą amerykańskich muzyków nie jest kolor skóry, tylko większe
możliwości i łatwy dostęp do nich.
Większość czarnych to matoły niezdolne do czegokolwiek – potomkowie tych co
byli tak durni, że dali się złapać arabskim łowcom niewolników, którzy
ich sprzedali do Ameryki. Jakby nie zasiłki dla bezrobotnych to z głodu by
poumierali…
Michał Urbaniak wspominał, że jak szukał składu do klubowych koncertów po
pierwszych amerykańskich nagraniach, to czarni basiści zgłaszający się na
casting nie nadaliby się nawet do podrzędnej knajpy w Polsce. Myślał, że z
kraju będzie musiał kogoś ściągnąć!
PS. Zaznaczam, że absolutnie nie jestem rasistą i podobną opiniię co o
„wrodzonych” zdolnościach czarnych mam też np. o kulturze, inteligencji i
uroku Francuzów czy Francuzek. To są szowinistyczne głąby o zaściankowej
umysłowości!…
EDIT:
No i znowu się wydało, że nie jestem dobrym człowiekiem…
Jak słyszę od jakiegoś młodziaka (najczęściej od gitarzysty), że on nie
ma problemów z rytmem, to wybucham gromkim śmiechem. Tak jak piszesz Tubasie,
to jest ciężka harówka, jest kilku ludzi, którzy mają ten time
doprowadzony do perfekcji, ale albo mają dar albo ćwiczyli 10 lat po 10
godzin (przesadzam, ale chodzi o zobrazowanie).
Sam też ostro ćwiczę (znaczy teraz mniej, wakacje to i człowiek więcej
dupsko pociągami wozi, ale jak już osiądę z powrotem…).Ostatnio kupiłem
sobie nowy, ładny automat BOSSa z pełną regulacją beatów. Zdałem sobie
wtedy sprawę, że taki zakup aż uprzyjemnia ćwiczenie. Czasem zamiast kupić
dwie, trzy flaszki żubrówki czy innych napojów wyskokowych, może lepiej
zaopatrzyć się w automat? (pytanie do młodych, nie do Ciebie Tubasku 😉
)
Podaj źródło, jeśli można, też bym poczytał/posłuchał (niepotrzebne
skreślić).
Tak się składa, że teraz na woodstocku przypadkiem trafiłem na warsztaty
Adama Palmy (zawodowy gitarzysta) i on również podkreślał, że granie w
tempie jest najważniejszą rzeczą, która determinuje Twój sukces jako
muzyka. Że nawet proste motywy, ale zagrane z czuciem są 1000x lepiej
odbierane, niż solowe popisy poza pulsem utworu.
Przy czym podał ciekawą definicję groovu, że groove jest wtedy, kiedy w
czasie słuchania, noga sama zaczyna człowiekowi chodzić.
A skoro naświetla to nie pierwsza osoba to chyba coś w tym jest i spróbować
być tak dobrym, jak wielki mistrz Taj-Ming 😉
Opis numeru (cytuję):
„…na początku (tempo) wynosi 116 – 118 BPM, w zwrotkach przekracza 120 BPM, w
refrenach i łaczniku wraca do o. 118 BPM, natomiast w solówce zbliża się do
128 BPM…”
czy to źle?
Tak po prowdzie z tym tajmingiem jest bardzo różnie… tużre jak jasny gwint
a różnice w tempie są takie , ze głowa boli…
https://www.youtube.com/watch?v=Qg0UyCPmksQ
Nie widzę sensu w ćwiczeniu bez klika. Chyba, że mowa o samym początku pt.
„Który to był czwarty próg?”, czy też start walki z czytaniem nut. Ale do
samego grania albo jakiś backtrack, drum maszyna albo właśnie klik (klik
zresztą chyba najlepiej), inaczej sobie płyniemy z rytmem i tracimy 2/3 tego,
co z czasu ćwiczenia można wycisnąć.
Idealnie osadzone w tajmie ósemki potrafią lepiej zagroović niż kosmiczny
slap-kop turbo solo wyjechane raz przed raz za swoje właściwe
położenie.
Nie wspominając o tym, że cała gra slapem ma sens tylko przy graniu równo,
wtedy zaczyna brzmieć!
To cholerstwo trwa i nadal mam z tym kosmiczne problemy, ale cholera, jak już
coś wejdzie równo to to naprawdę słychać.
jak siedzi i żre to dobrze
Cóż, jestem młodym i myślę że mało doświadczonym basista (gram od czasu
założenia konta na basoofce)- lecz „mój przyjaciel” metronom mnie nie
odstępuje. Bardzo pomaga i efekty widać dopiero po regularnym ćwiczeniu 🙂
Jakoś nigdy nie lubiłem suchego klikania…
Wolę coś z ZooMa puścić albo na mp3 we fruity loop coś złożyć… Wtedy
te granie w pojedynkę nie jest takie „suche”.
Ale metronom też może być. Koniecznie mechaniczny 😉
To po co „pilnować” tempa jak „żre”?
:D:D:D
Żeby chociaż ze dwie osoby w kapeli grały w jednakowym tempie 😉
Do niedawna grał z naszą „wintydżową” ekipą „smutdżezową” znakomity
perkusista metalowy – Łukasz Krzesiewicz. Łukasz pracuje jak maszyna – równo
i w stałym tempie!
Mamy ponotowane przy prymkach orientacyjne tempa, ponieważ niektóre standardy
gralismy w nietypowych interpretacjach. Łukasz próbował grać z „klikiem” w
uchu, tak jak to robi zawsze z kapelami metalowymi.
Nic z tego nie wyszło. U nas tempo „pływało” oscylując tylko w okolicach
założeń, a próbując się ich trzymać sztywno, męczyliśmy się
strasznie.
Na szczęście Łukasz dał się „zepsuć” i „wziął na luz” grając
swingujące standardy…
Czym innym jest nie trafianie na „raz” i systematyczne zwalnianie lub
przyśpieszanie tempa całego utworu, a czym innym dopuszczalne różnice w
jego trakcie, podyktowane dramaturgią oraz emocjami całego składu.
Mówię oczywiście o „dżeziku”, bluesie, bluegrass, poezji śpiewanej
itp…
Świetny przykład muzyczny dał „Muzz” i muzykologiczny „glatzman”.
Ważne natomiast i nie podlegające dyskusji jest utrzymywanie się całej
ekipy w bicie, akcentowaniu i podziałach.
Tego właśnie uczą ćwiczenia z metronomem. Basista musi zmieścić
się w takcie czy frazie bez „potykania się” w figurach rytmicznych. Niestety,
skłonność grania triol, pentol lub synkop poza tajmem jest nagminną wadą –
słyszalną nawet na nagraniach znanych zespołów.
Inną częstą wadą jest oczekiwanie na „raz” i opóźnianie zabrzmienia
dźwięku.
Nie może np. basista akcentować „obok” stopy perkusji!!!
Muzyka to melodia i rytm!
W sumie anegdota na czasie, a szkoda, żeby przepadła, więc napiszę ją
tutaj:
W tym rocku w Namiocie Akademii Sztuk Przepięknych na Przystanku Woodstock
odbył się długi i porządny wywiad z Titusem z Acid Drinkers.
Temat nie do ominięcia – Opole:
„No więc przychodzimy, pytamy o czas, a tu mówią nam, że mamy się
zmieścić od 3:15 do 3:25. Ambitnie.
Pierwszy dzień prób, Ślimak nabija tempo z ręki, bez klika, niczego. Gramy
Hit The Road Jack z wplecionym (chyba) Jokerem. Kończymy, zatrzymuje nogą
stoper – 3:17. Super. Następnego dnia powtarzamy na próbie, Ślimak ponownie
nabija z ręki, gramy, koniec, zatrzymanie stopera – 3:18…. ten facet to
maszyna!”
Dobrze, że poruszyłeś ten temat, Tubasie. Z punktu widzenia odbiorcy,
melodia zagrana nierytmicznie, nie przyciąga uwagi. Przykładem mój dobry
kolega, który w dawnych czasach, niewiele umiejąc, łapał gitarę przy
każdej okazji i czterema akordami przyciągał „publikę”. Kolega ma takie
wyczucie rytmu, że aż żal, że nie jest basistą 😉
Ja nad swoim timingiem pracuję ciężko od ponad 2 lat. Z metronomem, rzecz
jasna, chociaż nie zawsze. Mój przyjaciel-nauczyciel mawiał, że tempo musi
być w głowie, a dopiero potem można je zagrać palcami. Trenować można
nawet jadąc samochodem i stukając w kierownicę w rytm melodii z radia. To
naprawdę pomaga i uczy mózg, jak się trzymać rytmu.
a żre? na pewno? poka poka
nie za wiele z metrem ćwiczę, ale jak już zacznę, to lepiej mi się gra
niż z jakimkolwiek akompaniamentem. W głowie sobie dołożę bit (stopka +
werbel) i już mogę się na parenaście minut wyłaczyć i ćwiczyć 🙂
Większość czarnych to matoły niezdolne do czegokolwiek – a co do tego, to
powiem tak:
większość ludzi to matoły niezdolne do czegokolwiek.
Mój cytat to kawałek opisu transkrypcji z ostatniego gitarzysty.
Chodzi o numer Ten Years After.
A tak na marginesie.
Ani ja ani mój perkusista nie używamy metronomu.
I nie używaliśmy.
I nie mamy problemu ze zmieszczeniem się w rytmie.
Reszta zespołu też.
aż z ciekawości pójdę poczytać do empiku, mają tam w redakcji fantazję
😀
Ostatnio na próbie z zespołem uruchomiliśmy metronom… ledwo za niezbyt
skomplikowane intro wyszliśmy. Gdy perkusista dodał, że nigdy z metronomem
właściwie nie grał to od tego czasu już nie gramy żadnego kawałka bez
niego i czekamy na dobre słuchawki u perkusisty, który zresztą ćwiczy już
tylko z clickiem.
Zmiany tempa zagrane dobrze i nomen omen „równo” są ciekawe i przykuwają
trochę uwagi.
A ja swojemu zakazałem słuchawek i metronomu.
Można by wysnuć taką teorię, że jak perkusista „nie czuje/musi się uczyć”
(niepotrzebne skreślić) rytmu to czy….. powinien być perkusistą?
😀
Glatzman – coś w tym jest, zawsze twierdziłem, że poczucia
rytmu się nie ćwiczy, ćwiczy się panowanie nad instrumentem w ramach
tegoż.
A ćwiczy się z metronomem. 🙂
A tak to powinno być napisane na początku każdego postu poruszającego temat
ćwiczen z metronomem.
Są ludzie, którzy metronom, czy potrzeba czy nie, stawiają na pierwszym
miejscu.
Przyklad:
Znam perkusistę, swoją drogą całkiem dobrego, który od pewnego czasu gra w
słuchawkach nie dlatego, że mu są bezwzględnie potrzebne, ale dlatego bo
„tak się teraz gra”.
Dokładnie o to chodzi!
„Potykanie się” przy graniu figur rytmicznych i róźnistych groovowych
riffów jest dla basisty kompromitujące i – niestety – ćwiczenie bez
dyscypliny rytmicznej jaką narzuca metronom, automat perkusyjny czy podkład,
powoduje u większości rozpoczynających muzykowanie złudzenie, że oto
grają jak Flea czy Wooten, bo odegrali wszystkie dźwięki.
Chwila prawdy następuje jak trzeba to samo zagrać z zespołem, czy choćby
sekcją rytmiczną, która nie poczeka aż „wirtuoz” wygra wszystkie nutki,
tylko leci już następny takt…
Na egzaminie do szkoły muzycznej I st. sprawdza się u dzieci poczucie rytmu
każąc im powtórzyć jakieś podane rytmy (podziały rytmiczne).
Utrzymywania tempa i jego zmian nauczą się później …z metronomem.
Trzeba odróżnić poczucie rytmu od umiejętności utrzymywania tempa i
mieszczenia się z podziałami wewnątrz „tajmu”.
Nieporozumienia wynikają z tego, że są to osobne tematy.
Poczucia rytmu nie można się nauczyć, trzeba się z nim urodzić –
dyscypliny rytmicznej, można i trzeba!
-temat mnie zaciekawił, więc co prawda już po czasie, ale pozwolę sobie na
skromny głosik w temacie……
Perkusista w mojej kapeli zapisuje tempo, które uznajemy
za właściwedla danego kawałka – i okazuje się, że kiedy gramy go
następnym razem wydaje nam się, że wcześniej było szybciej lub
wolniej…..
-odkryliśmy z perkusistą, że dużo zależy od dyspozycji w danym dniu,
zmęczenia itp…… i jak jestem wypoczęty, to wydaje mi się, że graliśmy
dany kawałek szybciej a teraz chyba za wolno to się ciągnie- albo w drugą
stronę:dzień był ciężki i człowiek zmęczony i muza tak gna z kopyta
jakoś i pytam kolegi od garów a on mi mówi, że tempo bez zmian 🙁
– słyszałem, też taką teorię, że my Słowianie mamy taką niespokojną
duszę i w związku z tym mamy problem z trzymaniem tempa- mamy tendencje do
pływania…..
w przeciwieństwie np. do Skandynawów, od których sam metronom mógłby się
uczyć;-)