Wspominałem kiedyś, że Jelenia Góra, a szerzej Kotlina Jeleniogórska, jest
wylęgarnią i inkubatorem talentów artystycznych. Nie tylko muzycznych
zresztą, ponieważ jeleniogórscy artyści zwykle są totalni i muzyka bywa u
nich czasem tylko jedną z emanacji ich osobowości.
Przedstawiałem już rzeźbiarza o ksywce „Yogi” (Ryszard Zając) – twórcy
bardzo progresywnego zespołu STADO YOGI w latach 60/70-tych i plastyka Maćka
Lerchera z Jego „Wybrednią” (mam zamiar poświęcić mu oddzielny wpis,
ponieważ zostałem dzięki Jego uprzejmości posiadaczem chyba pełnego
katalogu grafik i malarstwa, jakie stworzył – a muzyka jest w centrum tej
twórczości).
Pisałem o „Teatrze Naszym” i Teatrze „Cinema”, w których muzyka jest
nieodłączną częścią spektakli, chociaż diametralnie różną pełni w
nich rolę…
Dzisiaj czas na Muzyka!
Z Jeleniej Góry wyszło wielu instrumentalistów wysokiej klasy.
Z najbardziej znanych to jazzmani; Marek Napiórkowski, Maciej Obara, Artur
Lesicki – a także bluesmani; Jacek „Jogi” Jaguś czy Piotr Michalak.
W Jeleniej Górze mieszkają i pracują bracia Mikulscy – rewelacyjni
gitarzyści tworzący na gitarach klasycznych w klimatach od Paganiniego do
współczesnego jazzu.
Andrzej Zwarycz – wspaniały klarnecista klasyczny i Witold Pelc – rewelacyjny
wykonawca bardzo „klimatycznej” muzyki granej na klarnecie z „Semplice”.
Powszechnie znany jest akordeonista Marcin Wyrostek, ale w moim mieście
pracuje i tworzy również Robert Wróblewski – także świetny
akordeonista.
Obydwu mam zresztą przyjemność znać osobiście…
Chciałem przedstawić kolejnego, któremu wróżę piękną przyszłość.
Poniżej zamieszczam klipy bardzo różnych zespołów, które łączy
właśnie osoba basisty.
To Tomek Pierzchniak – absolwent katowickiej i wrocławskiej
Akademii Muzycznej, na codzień grający w Filharmonii Dolnośląskiej na
kontrabasie, a „po pracy” udzielający się jak niżej:
https://www.youtube.com/watch?v=zI8EWSgt_b0
To jazzowy projekt „Kumple” – standardy we własnych opracowaniach, jeden z
laureatów „Krokus Jazz Festiwal”
A to wspomniana już grupa „Semplice” grająca przepiękny, chociaż mniej
znany utwór Piazzoli „Vuelvo al Sur”. Pierwszy raz usłyszałem go
przypadkiem, w opracowaniu typowo rozrywkowym i bardzo charakterystycznym dla
muzyki filmowej rosyjskiego kina lat siedemdziesiątych. Nie wiedziałem co to
jest, a kojarzyło mi się z takim radzieckim filmem „Chodząc po Moskwie”, z
lat sześćdziesiątych…
Stosunkowo niedawno dowiedziałem się, że to kompozycja autora
„Libertanga”:
https://www.youtube.com/watch?v=g36jIqUwQNY
Jak widać i słychać, każdy muzyk gra tu swoją solówkę, a Tomka kontrabas
przepięknie akompaniuje – wpisując się bezbłędnie w klimat.
Kolejny klip to muzyka, w której klimat właśnie jest najważniejszy!
„W tym sęk…” to poezja śpiewana przez Anię Kosę z akompaniamentem tria
instrumentalnego. I nie trzeba więcej, bo na basie gra Tomek
Pierzchniak…
Delikatny, ale wyrazisty głos Ani na tle akompaniującej świetnie gitary,
oraz dyskretnej, ale bardzo sprawnej perkusji, bardzo zyskuje dzięki gitarze
basowej, znakomicie uzupełniającej całość zarówno brzmieniowo, jak i
melodycznie…
https://www.youtube.com/watch?v=iBK1agtvT6Y
Okazuje się, że trzech wystarczy, aby świetnej i charyzmatycznej
wykonawczyni stworzyć właściwą oprawę muzyczną. A jednym z tych trzech
jest Tomasz Pierzchniak…
Właściwie to nawet on sam bez problemu potrafi stworzyć klimat, przekonując
wątpiących, że bas to instrument jak najbardziej solowy…!
https://www.youtube.com/watch?v=6zoFwCkNpfk
No, może przemawia przeze mnie lokalny patriotyzm, ale przyznajcie, że
całkowicie uzasadniony…
😀
Uzasadniony, a jakże. U nasz, w Stolicy, tego nie ma 😉
Brzmienie kontrabasu z ostatniego klipu wzbudza we mnie tęsknotę do tego
instrumentu-giganta…