W miniony poniedziałek z powodów osobistych udałem się do Legnicy.
Będąc na miejscu przechodziłem obok sklepu muzycznego. Nie mogłem minąć
go obojętnie! Wszedłem…
Na stojakach i wieszakach wyeksponowane były różne gitary, a wśród nich
zwrócił móją uwagę bardzo „wyntydżowy” basik firmy YAMAHA.
Piękne pickupy w starym japońskim stylu z lat 70-80 ubiegłego stulecia,
deseczka „natural” z jasnego drewna lakierowanego na połysk. Wygląd bardzo
tradycyjny, chociaż basiórka 5-strunowa i z preampem „na pokładzie”.
A imię jej było BB615.
Można wejść w jej posiadanie za jedyne 2194zł (cena z przywieszki na
egzemplarzu).
Nie miałem wiele czasu, więc tylko pobrzdąkałem na sucho, bez wzmacniacza.
Nie wiem czy była dodatkowo regulowana w sklepie, ale zarówno krzywizna gryfu
jak i akcja strun były na mój gust bez zarzutu. Co do strojenia nie wiem, bo
nie mogłem sprawdzić dokładnie, ale nazwa firmy pozwala liczyć na
prawidłowe nabicie progów. Mimo, że nie jestem „klangowcem” to nie miałem
problemów z przyładowaniem z kciuka ani z podrywaniem właściwej struny, tak
więc wydaje się, że i odległości między strunami mają optymalny
wymiar…
Leżała w ręku wygodnie, a do mojej „bosmańskiej piersi” też tuliła się
jak trzeba.
Wg słów sprzedawcy preamp ma głęboką regulację i w zauważalny sposób
reaguje na kręcenie gałeczkami. Układ przystawek typu P-J wskazuje na
wszechstronność brzmieniową.
Gdybym dysponował wolną gotówką, to poważnie zainteresowałbym się tą
basiórką. Warto ją sprawdzić dokładnie, jeżeli ktoś planuje zakup
aktywnego instrumentu za niewygórowaną cenę…
Przed chwilą wróciłem z próby orkiestry. Przed próbą próbowałem
wyregulować Fendera, na którego naskarżyłem na tym forum.
Zmieniłem zdanie co do możliwości brzmieniowych tej wersji JazzBassa,
natomiast w kwestii jego wykonania mam dodatkowe uwagi:
Po wyregulowaniu ugięcia gryfu na lekko wklęsły (odległość 1-1,5mm nad
VII progiem do struny przyciśniętej w okolicy XII-XIV progu), okazało się,
że przy ustawieniu akcji strun nad XII progiem poniżej 3,5mm struny „kładą
się” na podstrunnicy podczas grania.
Dalsze kręcenie mostkiem przy naciśniętej na XII progu strunie, aż do
zaniknięcia efektu fretbuzzu, podnosiło akcję do prawie 5mm!
Dodatkowo, podczas prób wyrównania głośności struny G odkryłem, że
niektóre prożki mają ostre, nieoszlifowane zakończenia.
Kolejny „drobiazg” to ustawienie płaszczyzny poprzecznej podstrunnicy w
stosunku do płaszczyzny mostka – pod skosem. Powoduje to, że przy ustawieniu
strun w jednakowej odległości od podstrunnicy, różnica wysokości między
rolką podpierającą strunę G a podpierającą strunę E wynosi około
4mm!
Przypominam, że jest to model Fender American DeLuxe JazzBass…
Oczywiście jestem przekonany, że lutnik poradziłby sobie z tymi problemami.
Pytam jednak ponownie:
– Czy od instrumentu tej marki i tej klasy nie należy spodziewać się czegoś
lepszego, już „na dzień dobry”?
Może to Filharmonia ma pecha, i ten egzemplarz jest wyjątkiem…
Nie przyjmuję jednak argumentu, że trzeba umieć ustawić basiórkę.
Muzyk powinien sobie ustawić prętem ugięcie gryfu, a mostkiem menzurę i
akcję strun – to wszystko. Za ponad 4000zł reszta ma być jak trzeba!
Piszę o tym, żebyście nie dali się zwieść renomie marki, tylko starannie
sprawdzili każdy nieznany sobie instrument przed zakupem.
Gdybym był właścicielem używanego przeze mnie w tej chwili
sporadycznie JazzBassa, oddałbym go natychmiast do profesjonalnej regulacji.
Filharmonia tego nie zrobi – i tak źle zmontowany przez producenta instrument
będzie jeszcze przez lata psuł wizerunek marki Fendera.
Ja tymczasem poza orkiestrą wciąż gram na niezawodnym Langowskim, czasem na
Precisionie kolegi „Prezesa” i właśnie myślę nad jakimś aktywnym
instrumentem – może nawet Fenderem, pod warunkiem, że dokładnie go sprawdzę
przed zakupem!…
Może (może, bo ja się nie znam, tak tylko przyszło mi do głowy) to nie
wina samej gitary? Skoro lutnik dałby radę ustawić ją poprawnie, to być
może w czasie żywotu instrumentu, ktoś dokonywał na nim jakichś niecnych
praktyk (nie trudno mi to sobie wyobrazić w wypadku gitary, która de facto
jest niczyja, przy potwierdzonym empirycznie założeniu, że muzycy bywają
dziwnymi ludźmi ;]) i poskutkowało to takimi właśnie problemami? Wiem z
autopsji, że takie „cuda” się zdarzają, ja od nie pamiętam kiedy mam akcję
5 mm, bo przy niższej również mam fretbuzz, i bynajmniej nie jest to wina
producenta, a moja właśnie, bo gitara kilka razy grzmotnęła gryfem o
podłogę i tak to się właśnie skończyło.
Widzę, że kolejny człowiek mile zaskoczony Yanmahą z serii BB. Jak ja się
cieszę, że przez przypadek trafiłem na swoją 415 i to w promocji 🙂
Co do markowych wiosełek faktycznie zdarzają się niedoróbki nawet w drogich
sprzętach. Grałem na jazzie Fender w sklepie i oprócz ceny to nic w tym
wiośle mnie nie powaliło. Kolega przyniósł na próbę Tokay-a i tylko dobre
brzmienie ratowało ergonomię tego wiosła. Ale ja znawcą nie jestem i może
za bardzo przyzwyczaiłem się do mojej gitary…
No właśnie. Instrument trzeba osobiście przed zakupem sprawdzić, lub mieć
po prostu szczęście 😉 Gdy obmacywałem z bratem kilka basów w sklepie, to
trafił nam się kompletnie głuchy jak kołek MM SR4. Masakra. W ogóle nie
grał, jedynie muczał gumowato. Instrument kosztował sporo, jak na MM
przystało.
Ja na szczęście mam farta. Mój G&L kupiony w ciemno gra więcej niż
przyzwoicie. Jak to powiedzieli Alfik i Basstard po ograniu mojego egzemplarza
– sprzęt na dożywocie. Uff 😉
Dlatego ja swojej bb 415 (ta sama gitara, o której piszesz Tubasie, tylko
pasywna) nie zamierzam się pozbywać 🙂 Czasem wstąpię do muzycznego pomacać
różne wiosła i nic mi nie leży tak jak moja Yamaha 🙂 I ogolnie inne
piątki mają większy rozstaw strun przy mostku.. Może stąd wynika moja
„niewygoda” grania na innych wiosłach.
Większy rozstaw ma chyba np. Ibanez 405, za to Hohnery mają sznurki bliżej
siebie. Czy to już OT?