Witam wiernych czytelników i nowych gości tego blogu!
Tym razem można obejrzeć kilka historycznych fotek:
ta
to moje początki jako basisty i jako „klezmera”. Ponad 4 tygodnie „jazdy” po
nadmorskich wczasowiskach. Na bębnach wielbiciel Beatlesów, Marek. Pierwszy z
prawej to Andrzej. Od lat studenckich wykonuje poetyckie piosenki w klubach
Wrocławia i całej Polski, zaniedbując swoją firmę 🙂
Ta
to dixieland w składzie założycielskim. Jest na niej i perkusista Rysiek, i
klarnecista Krzyś i pianista „Wańka”, i w ogóle „wszyscy”. Od razu widać
kto właśnie niedawno wyszedł z wojska. Zgadnijcie, gdzie ja stoję?
A ta
to nasza „Blassmuzik” we Frankfurcie nad Menem, podczas tradycyjnego
niemieckiego Karnawału. Jak pisałem – mój suzafon wystaje z każdego tłumu
🙂
Za nami laseczki z miejscowej Polonii (bardzo o nas zadbały…).
Oprócz fiesty ulicznej zagraliśmy wtedy na balu wydanym przez nasz konsulat,
a połączonym z wręczaniem odznaczeń i listów dziękczynnych tubylczym
VIP-om. Zaproszono całą elitę towarzyską Frankfurtu, w tym miejscową
arystokrację i dyplomację. Kto nie dostał zaproszenia, ten się „nie
liczył”, więc podobno w biurze konsula rozgrywały się dramatyczne sceny.
Nasza orkiestra, w umundurowaniu z Powstania Listopadowego, witała
zajeżdżające limuzyny bardzo patriotycznie amerykańskimi marszami. Zrobił
się fatalny zator, ponieważ goście zamiast sprawnie znikać we wnętrzu
budynku, utworzyli bezładną kupę przed orkiestrą. Konsul poprosił,
żebyśmy wobec tego weszli na salę balową i dali mały koncercik. We
wnętrzu „klezmerzy” już gotowi do poloneza a tu my ładujemy się na salę.
Patrzymy: z 6-osobowego składu „zawodowców z Warszawy”, połowa to nasi
znajomi. Grało się z nimi kiedyś „zastępstwa” i radosnym powitaniom nie
było końca. Po koncerciku kolejne zamieszanie, bo każda dama musiała, no
koniecznie musiała, mieć zdjęcie z „ułanem” w mundurze. Do wódeczki i
„koryta” przygotowanego na zapleczu dopchaliśmy się po ponad godzinie. Po
kilku godzinach byliśmy na ty z każdym kto się pojawił w progu, a nasze
dwie „wisienki” – waltornistka i saksofonistka, miały za sobą po kilka
odrzuconych propozycji małżeńskich…
Ach, te „artystyczne” wspomnienia…!
stawiam że kucasz w samym środku :))
pisz dalej, świetnie się czyta 🙂
podobnie jak warbell mniemam że ten wyprostowany jegomość na dole to
właśnie Ty:)
Ja bym się jeszcze wahał między nim, a tym postawnym jegomościem z wąsem
na twarzy (pierwszy po lewej)
mnóstwo fajnych wspomnień, widać że zrealizowałeś się w życiu
zawodowym… oczywiście zapodawaj sukcesywnie więcej przypowieści 🙂 pozdrawiam
Nagrodę zdobywa „zakwas”!
Ten w środku na dole to „Wańka” Waśniewski, do posłuchania często we
wrocławskiej „Rurze”.
„Zakwas”, w nagrodę ściągnij sobie mp3 dixielandu, wieczorem zrób dobrą
kawę (polecam Nescafe Costa Rica), lampeczka wiśnióweczki i w wygodnym
fotelu odsłuchaj nagrania z natężeniem ok. 70 dB.
Pozdrowienia!
oż to zasraniec!:D czitował na pewno 😉 zasugerowałem się tym że
napisałeś Od razu widać kto właśnie niedawno wyszedł z wojska. i jakoś
Wańka najbardziej mi na takiego wyglądał 😉
Nie czitowałem – pomyślałem, że człowiek grający na tubie i basie, musi
mieć do tego predyspozycje 🙂
EDIT: nagrodę odbiorę osobiście 🙂