W miniony czwartek udałem się do Michałowic, kilkanaście kilometrów od
Jeleniej Góry, na kolejny spektakl Teatru Naszego – prywatnego teatru
aktorskiego małżeństwa Jadwigi i Tadeusza Kutów.
(Michałowice mają najwięcej w Polsce teatrów w przeliczeniu na
mieszkańca, ponieważ mieszka tam kilkaset osób a teatry są trzy:
Teatr Nasz, Teatr CINEMA i Teatr „Maska”!
Co prawda pisałem już o tym kiedyś, ale nie zawadzi przypomnieć, abyście
nie przeoczyli tego zjawiska podczas pobytu w Karkonoszach…)
Pojechałem obejrzeć przedstawienie (okazało się jak zwykle rewelacyjne) i
spotkać ewentualnie jakichś znajomych – poza oczywiście, Gospodarzami.
No i spotkałem…
Po spektaklu zszedłem stromym zboczem góry do restauracji przyteatralnej,
ponieważ wcześniej wypiłem tam tylko piwo i teraz nadszedł Czas
Jedzonka!
Zostałem usadzony przez córkę Gospodarzy (śliczna dziewczyna nawiasem
mówiąc!) przy stoliku, do którego już po chwili dosiadło się
towarzystwo.
Z jednej strony perkusista Leszek B. – emerytowany klezmer, jazzman, aktor i
ekonomista w jednym, wraz z małżonką.
Z drugiej – Jacek „Jogi” Jaguś, czyli gitarzysta i wokalista bluesowej grupy
JJ BAND, z wykształcenia polonista, także z małżonką.
W środku Wasz „tubas” – prosty „chałturnik” bez małżonki, ale za to z
Pyszności Jedzonkiem, więc nie czułem się osamotniony…
: )
Po prawicy miałem muzyka o pokolenie starszego, a po lewicy o pokolenie
młodszego. Już po kilku chwilach okazało się, że wiek nie ma znaczenia,
ponieważ każdy poruszony temat – od muzycznych po „życiowe” – wywoływał u
nas podobne reakcje, a poglądy mieliśmy zbieżne niemal w każdym
punkcie.
Każdy z nas w jakiś sposób jest też muzycznie „skoligacony” z Teatrem
Naszym…
Jadzia i Tadeusz nie „przepuszczą” żadnemu napotkanemu na swojej drodze
„grajkowi” i nie ma chyba w okolicach Jeleniej Góry żadnego interesującego
muzyka – czy to klasycznego, czy jazzowego, czy bluesowego, czy progresywno
odjechanego, z którym nie byliby zaprzyjaźnieni. Ich najbliższym
współpracownikiem jest Jacek Szreniawa – multiinstrumentalista i kompozytor,
kierownik muzyczny Teatru Naszego oraz człowiek-orkiestra!
Dlaczego o tym piszę?
Dlatego, że są w naszym kraju takie enklawy artystyczne jak Michałowice,
gdzie każdy może w ciemno pojechać i zawsze spotka kogoś interesującego, z
kim może pogadać na różne tematy „w atmosferze wzajemnego zrozumienia”.
Nawet jak zobaczy się jakiegoś polityka, to na pewno nie jest on tam ze
służbowego obowiązku.
Poszukajmy w swojej okolicy takich miejsc (klubów, lokali, teatrów, wspólnot
artystycznych, miejsc spotkań) i wspierajmy je!
Bywajmy tam, zapraszajmy do nich przyjaciół i nawiązujmy znajomości z
innymi bywalcami, którym uczestnictwo w różnych artystycznych działaniach –
nawet jako widzowie i słuchacze – potrzebne jest do życia jak powietrze.
Dzięki temu z czasem może przestaniemy być zadupiem świata!
Na razie wciąż jesteśmy krajem gdzie większym poważaniem cieszy się cwany
„przekręt” od „szemranych” interesów lub matołek na ministerialnym stołku
niż wybitny artysta, inżynier czy myśliciel…
Możemy to zmienić! Ruszajmy z posad bryłę świata…
No, kurna – ale walnąłem wzniosłą gadkę. Muszę coś przegryźć!…
Na razie, neskim!
Jacek Jaguś mistrzem 🙂
Prowadzi gitarę na warsztatach bluesowych w Puławach i wiem, co mówię!
Mnie dopadly podobne przemyslenia ostatnio i postanowilem rozgladac się w
stolycy za roznymi ciekawymi, a nieznanymi, inicjatywami. Ale narazie swoje
lapska wyciagnela po mnie uczelnia. 😉