W poprzednich odcinkach mojego „bloga” napisałem, że moim marzeniem jest
gitara typu jazz (z uwagi na wąski gryf i moje krótkie palce) o brzmieniu
precla, a supermarzeniem – Musicman. Jak zrealizować te marzenia? Najprościej
byłoby zakupić po sztuce z każdego instrumentu, zwłaszcza, że precle z
wąskim gryfem bywają dostępne. Byłoby to jednak pójście po najmniejszej
linii oporu.
Na dodatek zmusiłoby mnie to do stałego wyjmowania z pokrowców i chowania,
przestawiania i przełączania gitar, efektów oraz kabli – a jako człowiek
inteligentny – recte: leniwy, wolałbym tego nie robić. Pomijam już suszenie
głowy przez policję domową po takiej potrójnej inwestycji. A i zbieranie
kasy na taki zestaw chwilę by trwało, a ja jestem niezbyt cierpliwy.
Postanowiłem zatem rozejrzeć się po rynku basów łączących wymarzone
cechy w jednym.
– Cort Freedom ? – nie, gryf za szeroki, i układ przystawek (2 x J, 1 x P)
absolutnie mi nie odpowiada
– Fender Urge ? – przystawka preclowa wrąbana w środek? Fujj. To
umiejscowienie utnie w brzmieniu nieco jej największej zalety. Na dodatek nie
ma MusicMana
– LTD 4 Gibson ? – eeeee tam, 3 hamburgery – to dobre dla fanów metalu, a ja z
takiej muzy dawno już wyrosłem
Już po podjęciu opisanej niżej decyzji – zupełnym przypadkiem trafiłem na
coś takiego:
www.spearguitar.com/product/pro_2/sig-p/flextool.asp
(i tak – poza może dwiema osobami, którym się „zdradziłem” z zamiarami –
nikt mi nie uwierzy, że podobny pomysł miałem bez inspiracji tą gitarą z
linku już dużo wcześniej. Nieważne…)
Nówka jest za 520 USD. A nawet ktoś na jebaju to oferował za 190 GBP, czyli
ok. 280 USD. Niedrogo. Ale po chwili moje zainteresowanie Spearem nieco
ostygło. Gitara, co widać na zdjęciu pod podanym linkiem, dostępna jest
bowiem wyłącznie w kolorach dla daltonistów: Ciałko jest kanarkowozielone
ze sraczkowatożółtym środkiem (ten kolor się uczenie nazywa: „Jamajka
Grin” – literówka w drugim wyrazie angielskim jest tu jak najbardziej celowa
;). Na dodatek przystawkochron – to czerwonoczarny turtoise. Do kompletu
główka jest ubabrana farbą na pomarańczowo. Do waltornisty nędzy 😉 – to
ma grać, a nie wypalać oczy.
Taką papugę tylko „ciemny lud” (a na dodatek bardzo młody lud 😉 kupi. Mnie
takie oczoszczypatielstwa nie bawią.
Dobiły mnie materiały z jakiego ma być wedle producenta-sprzedawcy Ponoć to
jest klon, różanecznik i olcha. Jeśli tak, to czemu to jest takie tanie?
Wedle Warmotha:
www.warmoth.com/Pages/CustomBassNeck.aspx
gitarka z takiego zestawu drewna powinna kosztować co najmniej 580 USD plus
przystawki, struny, klucze, mostek. Licząc najtaniej (nieazjatyckie części)
– około 750 USD, a kosztuje 520. I czemu ten facet na e-bayu tak podejrzanie
szybko (po 2 tygodniach od zakupu) pozbywa się instrumentu za nieco powyżej
połowy ceny nówki? Zapytany mailowo wił się, że mu kasy potrzeba. Ale wił
się niezbyt przekonująco… Coś mi tu wszystko zaczynało śmierdzieć. Te
materiały też. Taka na przykład Adelita według sprzedawcy jest z „olchy”, a
w rzeczywistości – ze sklejki. Przestała mi się ta gitara Spear podobać,
gdy w mailowej odpowiedzi gościa z jebaja wyczytałem, że to jest aktyw.
Może jestem nienormalny, ale „aktywna gitara basowa” – dla mnie to rzecz,
której do ręki nie wezmę. Nie tylko dlatego, ze słowo to kojarzy mi się z
„aktywem partyjnym” 😉
Potem jeszcze bardziej ostudził mnie dźwięk tejże gitary – słyszaslny z
próbki na stronie producenta po kliknięciu na ikonkę z nutką przy zdjęciu
gitary
Może ktoś takie brzmienie kocha. Ja nie.
A już zupełnie zniechęcił mnie układ przystawek (znowu precel w środku –
pewnie stąd taki badziewny dżwięk 😉 oraz cztery potencjometry w tym jeden
wyciągany. Mając paskudne wspomnienia z takiego „wyciąganego” przełączania
przystawek w gitarze niebasowej – stwierdziłem, że tu pewnie jest tak samo
badziewnie.
To ciągnięcie druta (wróć: gałki potencjometru) – jest dobre do studia,
gdzie spokojnie można sobie różne rzeczy przestawiać, ale nie w czasie gry.
Nawet gry ćwiczebnej
Raz podjęty zamiar jednak nie dawał mi spokoju. Przejrzawszy kilkanaście
diagramów „wiringów” i podumawszy chwilę – coś wymyśliłem.
Zacząłem od gromadzenia materiałów.Pierwszy zakup – w niedawno otwartym
prawie całodobowym (6-24) kiosku alkoholowym pod oknem – to był sześciopak
piwny, coby się lepiej myślało. Bazę czyli Basię secundo voto Adelita już
miałem.
Z innych potrzebnych części: w polskich sklepach sieciowych znalazłem
jedynie niedrogi ( 19zł) przełącznik pięciopozycyjny, który niezwłocznie
zakupiłem.
Co bystrzejsi czytelnicy w tym momencie skojarzą tytuł z powyższym
zdaniem, i już wiedzą o co mi chodzi. I mają rację. Tak.
Postanowiłem bowiem przerobić Adelitkę na trójprzystawkową gitarę basówą
z przełączaniem brzmienia za pomocą przełącznika. Jak w
Stratocasterze.
Ponieważ moja Basia miała już (po pierwszych zmianach) trzy identyczne potki
jak w stracie – wystarczyło dokupić przystawki. Z tym jednak był pewien
problem. Co się pojawiło na allegro, to znikało, zanim zalicytowałem.
Przykre doświadczenia forumowicza Steve Rondela z „merlinami” w gitarze z
niższej półki zniechęciły mnie do tego WOPMT. Nie zamierzałem też
kupować łatwo dostępnych przystawek po 600zł (lub więcej) za sztukę.
Montowanie ich do gitary za 280zł (przepraszam, do „chińskiego badziewia
sklejkowego” – czy teraz jest już politycznie poprawne?) – to byłaby
„zbrodnia”.
W przystępie rozpaczy zajrzałem na ebay i zakupiłem tam:
– przystawkę precision – za 9,5 GBP (ok. 45zł)
– przystawkęa MM – za 11 EUR (ok. 43zł)
Humb od MM przyszedł (z Irlandii) bardzo szybko, na precla (z Anglii) czekalem
długo [w międzyczasie były wzajemne oskarżenia o oszustwo, a nawet
interwencja e-Bay, po mojej skardze do nich. Niejaki „andyjay” z PapaD Music
Store przez miesiąc „nie chciał” zauważyć że już ma moje pieniądze na
koncie. Nie polecam tego osobnika. A może to nie angol, tylko jakiś nasz
„andrzej emigrant”? Wymawiając jego nick – można mieć takie wrażenie, a
obserwując zachowanie – prawie pewność)
Najśmieszniejsze, że już po kliknięciu na zakup u tego głupiego angola
zauważyłem, że sympatyczny Irlandczyk „od MusicMana” ma w ofercie identyczne
„precle” jak to całe PapaDance, na dodatek o jakieś 15zł tańsze. Jak to
nie warto klikać bez zastanowienia na pierwszą lepszą ofertę. Ale za
głupotę się płaci – czasem nawet bezmyślność kosztuje więcej niż 15
zł i miesiąc nerwów .
Przejechawszy się tak na zbytnim pośpiechu, postanowiłem zwolnić tempo i
odłożyć robotę na zbliżający się „duuuugi weeeekend majowy” (w tym roku
niestety niezbyt długi). Jednak nie wytrzymałem i już w przedweekendową
środę wieczorem rozłożyłem wszystkie potrzebne elementy na stole.
Na początek należało ustalić położenie przystawek. Ponieważ już
wcześniej empirycznie stwierdziłem, że z dwóch przystawek Adelity – ta przy
mostku jest tak beznadziejna, że i tak chciałem ją wyrzucić lub co najmniej
wymienić na inną – w to miejsce „powędrował” Musicman.
„powędrował” w cudzysłowiu – gdyż na tym etapie wszystko odbywało się
wirtualnie bez ingerencji w delikatną materię Basi.
Można wymyślać tysiąc powodów dlaczego właśnie tam, ale i tak
zadecydowało to, iż tylko przy mostku był odpowiedni rozstaw strun. Aby
oszczędzić sobie roboty – drugą przystawkę „jazz” pozostawiłem na swoim
miejscu, zatem dla „precla” zostało tylko jedno miejsce – przy gryfie.
Zadowolony ze swojej pracy koncepcyjnej – zacząłem tworzyć rozmaite teorie
uzasadniające, że tak będzie najlepiej: np. „Przy mostku struny brzmią
ostrzej, przy gryfie głębiej – więc dostaną odpowiadające im przystawki”.
Im mocniej teorie były podlewane piwem z kolejnego sześciopaka – tym bardziej
nieprawdopodobnie brzmiały, a zatem ich tu nie zacytuję. Następnie
wsunąłem przystawki pod struny w odpowiednich miejscach i napawałem się ich
widokiem…
…przy czym wcale nie przeszkadzało mi, że MM był przesunięty o 2 cm w
stronę gryfu, bo jazza mostkowego jeszcze z Basi nie wyjąłem.
Z kolei zrysowałem sobie wszystkie elementy w skali 1:1 na kartce, a
następnie na podstawie trzech schematów „wyszynku” (tfu, wiring-u) czyli:
www.lacemusic.com/wiring/pdf/1.pdf
www.lacemusic.com/wiring/pdf/7.pdf
www.seymourduncan.com/support/wiring-diagrams/schematics.php?schematic=musicman_passive
zaczałem tworzyć schemat połączeń między nimi.
Uwaga na marginesie, która może się przydać: na stronie Lace
wystarczy zmieniać cyferki przy pdf od 1 do 10 aby znaleźć potrzebny
schemat. Na stronie SD jest jeszcze prościej: ze strony głównej
(www.seymourduncan.com/support/wiring-diagrams/) wybieramy to co nas
interesuje. A wybor jest olbrzymi
Gdy już skończyłem rysunek, stwierdziłem, że to nawet fajnie wygląda i…
poszedłem się z tym przespać. Jak się okazało – bardzo dobrze
zrobiłem.
Tak gwoli ścisłości, to poszedłem się przespać z kimś innym niż z
Basią i jej przystawkami, bo już pora odpowiednia na to była. I ochota
obustronna też 😉
W czwartek wróciłem do Basi i… stwierdziłem, że nie dam rady.
Bo tak to już ze mną jest, że jestem dobry jedynie na etapie koncepcji.
Potem to już tylko antykoncepcja. Przykładowo:
– danie wymyślone i ugotowane przeze mnie nie da się zjeść. Dokładnie to
samo danie ugotowane przez kogokolwiek innego, np. przez Koleżankę
Małżowinkę (ściśle wg moich wskazówek i proporcji) – jest
wyśmienite,
– program komputerowy na etapie algorytmu jest OK. Jak go zaczynam przekładać
na jakikolwiek język programowania, to: albo nawiasu nie domknę, albo znak
„>” pomylę z „
Tak jest u mnie we wszystkich, poza seksem, dziedzinach życia.
Nic zatem dziwnego, że postanowiłem Basi nie gwałcić.
Ale skoro już tyle nerwów, czasu i pieniędzy włożyłem w ten projekt – to
coś trzeba było z tym zrobić. Pierwszym pomysłem było udanie się do
kolegi elektronika, który mi pomógł przy pierwszej, drobnej kosmetyce
Adelity. Kolega postawione mu piwo wypił, wysłuchał co mu mam do
powiedzenia, po czym zamyślił się głęboko i narysował małe kołko na
czole (ciekawe, dlaczego małe?). Następnie stwierdził, że taki dobry to on
nie jest i niewielkie poprawki to, i owszem, mógł mi zrobić, ale tu boi
się, że jak coś zawali – to się na niego wścieknę i nie będzie miał z
kim jammować. Faktycznie – bywam nerwowy i nie wiem jak bym zareagował jakby
mi zepsuł Basię, którą zdążyłem już polubić 😉
Zadzwoniłem zatem do lutnika, który do tej pory bawił się z moimi gitarami.
Od początku rozmowy widać było, że niepomny tego, iż dość sporo na mnie
niedawno zarobił – nie chce się tym bawić: „a ja właściwie tylko
akustyczne instrumenty”, „a z gitar elektrycznych to tylko 6 strun”, „a tak
naprawdę to jestem chory i tylko kończę starsze zamówienia”
Zaparłem się i postanowiłem obdzwonić wszystkich pozostałych lutników u
nas na wsi i w okolicy. Wyguglało mi ich 17. Ale… wystarczył jeden telefon
z listy. Na pierwszy z brzegu adres. Pana Roberta z Firmy „H” zaciekawił
pomysł. Przy okazji moje ego nieco ucierpiało, gdy w trakcie rozmowy
zapytałem czy przynieść rozrysowany z trudem przeze mnie schemat, na co się
dowiedziałem, że Pan Lutnik zna to wszystko na pamięć. Umówiliśmy się na
„po weekendzie”
A zatem we wtorek dostarczyłem Basię w nieźle zakonspirowane miejsce (pod
podanym adresem na zewnątrz widnieje jedynie szyld jakiegoś „Hitachi”. Na
dodatek same porozwalane sprzęty tejże marki ukażą się oczom, gdy wejdzie
się do garażu – bo garaż chyba tradycyjnie jest siedzibą niewielkiej firmy
;). Już chciałem się wycofać, gdy facet siedzący za biurkiem z tyłu
rzeczonego garażu – widząc co taszczę – machnął na mnie ręką .
Podszedłem, a on bez słowa wskazał mi drzwi za szafą. W ten sposób
znalazłem się w królestwie Hathora, a moja Basia trafiła we wspaniałe
ręce. Na początku trochę podyskutowaliśmy w miłej atmosferze z Panem
Robertem, a następnie wyznaczono mi termin „za dwa tygodnie”.
Trudno – pomyślałem – dobry lutnik jest tak obłożony, że nowi i nietypowi
klienci muszą czekać. I już się nastawiłem psychicznie na dłuższą
przerwę w basowaniu, gdy tymczasem…
… już we czwartek zadzwonił Pan Lutnik z pytaniem, czy cewki w humbie MM
mają być rozłączane, czy też nie, bo w zależności od mojej decyzji
różnie się będzie lutować. Wybrałem rozłączanie, po czym dowiedziałem
się, iż gitara będzie gotowa już niedługo, bo wszystko jest już
wyfrezowane.
Następnego dnia od rana miałem urwanie głowy. W związku z czym mogłem być
pewien, że to już. I rzeczywiście. Koło południa zadzwoniła komóra.
Wyrwałem się jakoś z młyna i popędziłem na drugi koniec wsi. Piątek – to
zawsze wielkie korki, ale po godzinie widziałem już Pana Roberta testującego
coś co brzmiało po prostu genialnie, nawet na dość kiepskim wzmacniaczu
noname, jaki w Firmie „H” mają do prób. Nie muszę dodawać, że to, co tak
miodnie brzmiało, to była moja Adelita.
Pan lutnik był lekko zdziwiony moim pojawieniem się: „Inni to chcą gitarę
na wczoraj i nie odbierają przez 2 tygodnie, a pan zgodził się na dwa
tygodnie terminu i odbiera natychmiast”.
Potem nastąpiła kolejna bardzo miła rozmowa, podczas której Pan Robert
wciąż testował móją Basię, przy okazji tłumacząc mi co i jak zostało
zrobione i jak łączy przełącznik. Chciałbym tak grać na basie z takim
luzem jak On ;). Między innymi Pan Robert stwierdził, że styki
przełącznika można polutować jeszcze inaczej, co zmieni barwę.
Umówiliśmy się, że pogram sobie trochę, a jeśli będę miał uwagi,
zwłaszcza do położenia skrajnego prawego w przełączniku (pojedyncza cewka
humba) to przyjdę do poprawki.
„Ale nie wcześniej niż w czerwcu, bo mam bardzo dużo roboty” – zastrzegł
Pan Robert, a widząc móją „bezcenną minę” dodał, że miałem trochę
szczęścia, bo mój pomysł tak bardzo go zaintrygował, że rzucił wszystko
i zajął się móją Basią. Moje ego poczuło się znowu lepiej i z lekką
złośliwością taką zapytałem: „A jeśli wymyślę coś równie
„ciekawego”, to czy mogę wpaść jutro?”. Dodałem, że przykładowo można by
„na odwyrtkę” – w gitarze Stratocaster zamiast tego paskudnie skrzywionego
singla wsadzić np. tego jazzbassa, który został wymontowany z mojej Basi.
„Pasować będzie, a że dwa bieguny będą wystawać za struny – to mi nie
przeszkadza” – stwierdziłem.
Tyle, że na razie stratocastera nie mam, więc sprawa jest chwilowo
bezprzedmiotowa
Najciekawsze jednak miało dopiero nastąpić. Pan Robert testował
Basię cały czas i na koniec zapytał: „Ile pan dał za tę gitarę?”.
Myśląc, że sobie ze mnie jaja robi odpowiedziałem: „niech Pan zgadnie”.
– „Siedemset – osiemset” – stwierdził lutnik.
„Nie, dwieście osiemdziesiąt” – odparłem z wyraźnym akcentem na słowo
„dwieście”.
– „Patrz pan, to jest sklejka za trzysta złotych, a jaki ma sustain” – tu pan
Robert pociągnał po gryfie.
„Albo jest dobry efekt w Pana piecu, albo tak Pan fajno ustawił przystawki”. –
odparłem.
– „Nie, nie, ona ten sustain miała na sucho przed przeróbką. Bo tu na szyi
jest bardzo dobre drzewo” – powiedział p. Robert i zaczał mi tłumaczyć i
pokazywać tajniki słojowania gryfu.
„A czy wyczyścił pan śmieci między korpusem a gryfem, jak się
umawialiśmy?” – przypomniało mi się, gdy usłyszałem słowo „gryf”.
– „Pamiętałem o tym, ale jak rozkręciłem gitarę, to styk był
czyściuteńki” – odpowiedział pan Robert.
Z kronikarskiej powinności podsumuję, że za:
– dofrezowanie dziury pod MM w miejscu mostkowego jazza (a nie było to takie
proste, bo MM jest krótszy od jazza i przy złym ustawieniu śruby wpadałyby
w dziurę po jazzie. A zbytnio przesuwać w bok też nie można było, bo wtedy
biegunniki MM wylazłyby poza struny. Ponadto w sklejce frezuje się nieco
trudniej niż np. w miękkim drzewie),
– wycięcie odpowiednich otworów (na precla i przełącznik) w maskownicy,
– założenie przystawek MM i precision oraz przełącznika (lutnik dołożył
do niego „nieobecne” dwie śrubki i nasadkę),
– zlutowanie tego wszystkiego podobnie jak w Stracie („kombinując, siedziałem
nad tym cały czwartek, do 23.00, bo ten przełącznik nie jest wierną kopią
fenderowskiej piątki i ma nieco inaczej styki” – stwierdził Pan Robert.
Cóż, nie chciał mojego „rozrysowania”, a ja się podobnie długo z tym też
męczyłem – między innymi po to, aby wykonawcom zaoszczędzić roboty
koncepcyjnej),
– złożenie i ponaprawczą regulację gitary,
– dodatkowo niezwiązane z przeróbką, ale zlecone: wymiana siodełka na
grafitowe (siodełko lutnika) oraz, jako bonus – niezlecona wymiana straploków
na znacznie lepsze(też towar lutnika),
zapłaciłem niecałe 200zł.
Przygotowany byłem na kwotę ok. 300zł, więc nadwyżkę zagospodaruję na
jakieś piwo z Panem Robertem, o czym On jeszcze nie wie. Ale wkrótce się
dowie 😉
I chyba zmienię lutnika.
Zastanawiam się nad kolejnymi rozwiązaniami ulepszającymi Adelitkę (a może
właściwie już StratoBassTera ;). Jak wspomniałem – układu aktywnego nigdy
nie zamontuję, ale może ten układ:
www.electroschematics.com/138/dynamic-compressor-passive-components-no-power-supply/
wynaleziony przez kolegę Puciaka coś da (właśnie robi mi go kolega,
któremu po usłyszeniu jak gra Stratobasster opadła szczęka i przestał
kręcić kółka po czole ;).
REKLAMA MODE ON
Bardzo dziękuję Panu Robertowi Wydmańskiemu z krakowskiej firmy
„Hathor” za błyskawiczne i twórcze zrealizowanie mojego szalonego pomysłu.
Jest Pan po prostu genialny w swoim fachu. Dzięki Panu za prześmieszne
pieniądze mam jedyną w swoim rodzaju gitarę. taką, której nie ma nikt, a
przynajmniej się tym nie chwali, bo
Google nic nie znajduje
REKLAMA MODE OFF
A teraz – wracając do pożegnań – pod palce ciśnie mi się cytat z
telewizyjnego Misia Uszatka, za które to zdanie ś.p. Bronisław Pawlik
stracił tę fuchę.
Przez szacunek dla Palika, Kaprala, Zakwasa, Śledzia, Gurfa, Robbasa, WoWR,
Marka Kacprzaka, Steve Rondel-a i wielu innych forumowiczów – pożegnam się
jednak
tradycyjnie:
Pa wszystkim. I tym, którzy mnie na basoofka.net kochali, i tym,
którzy mnie nienawidzili
PS. Próbki dźwięku dostarczę za pośrednictwem np. Kaprala – wtedy, gdy je
nagram (zapewne gdzieś pod koniec czerwca). Jeśli Kapral uzna za stosowne je
wrzucić – to wrzuci. Jeśli nie uzna za stosowne – też nic nie szkodzi. Ja
już nic więcej na „basoofka.net” nie napiszę, ani nie wrzucę.
PS2. WOMPT – wybitne osiągnięcie polskiej myśli technicznej (skrót
wymyślony przed laty przez L. J. Kerna na określenie „autobusu” marki
SAN)
PS3. W związku ze zbyt szybkim tempem wykonania – zdjęć z „etapów
pośrednich” nie będzie. To oczywiście „oficjalny” pretekst do
niezamieszczania zdjęć.;). Zaś zdjęcia efektu końcowego – zamieszczone tu
wyłącznie w celach poglądowych – są takiej jakości jak są, bo mam kiepski
aparat i zdjęć nim robić nie umiem.
PS4. Nazwa „StratoBassTer” to jest (C) futrzak (TM) . Wszelkie prawa
zastrzeżone !
Teraz to już naprawdę ostateczne „pa”.
szkoda że odchodzisz… fajnie się czytało Twoje blogi. :<
do zobaczenia i powodzenia w dalszym basowaniu!:)
a co samego do basu – gratuluję pomysłu! wygląda kosmicznie, bardzo ciekawi
mnie jak brzmi.
Dlaczego mówisz o Krakowie jak o wielkiej wsi?? Przecież to nie Warszawa
😛
Jak napisałeś, że pan HATHOR zajął się od razu basią to mnie to
ucieszyło, muszę „odświeżyć i dopieścić” swój bas, ale zaraz
zasmuciłem się faktem, że to tylko i wyłącznie dlatego, że zaciekawił go
Twój projekt. Mnie on również zaciekawił i z niecierpliwością czekam na
próbki tego cuda.
Oczywiście szkoda, że opuszczasz nasze grono basoofkowiczów, będzie mi
brakować Twoich felietonów (;
Co to za kompresor jest futrzaku?
ej wracaj natychmiast! 🙁 no nie. 🙁
tylko jedna uwaga do tekstu (i tak wiem, że przeczytasz, hio hio hio
]:->)
przecież precel z założenia jest pickupem w pozycji środkowej:
http://www.i308.photobucket.com/albums/kk344/ezbass/P1-1.jpg
Albo mam astygmatyzm albo te pickupy są strasznie nierówno umieszczone…
Ja mam astygmatyzm w jednym oku – mi wydają się krzywo umieszczone, ale
czasem fotki się pstrykają tak, że pojawiają się przekłamania geometrii.
Gratuluję pomysłowości, ale wiem, że ja bym czegoś takiego nie zrobił.
Dla mnie precel to precel, jazz to jazz, a mm to mm, żadna hybryda nie jest w
stanie oddać choćby większej części niuansów. W efekcie może się
okazać, że tak wykonana przeróbka może zebrać do kupy mierną część
każdego modelu i zsumować się w jedno wielkie… Czego oczywiście nie
życzę i mam nadzieję, że brzmi rasowo i w ogóle :).
Ach, ile bym dał żeby ograć ten ciekawy bas 😀 genialne rozwiązanie. Ja bym
dał 3pozycyjny przełącznik do cewek w MM, a układ potków vol vol vol tone,
więc dodatkowa gała, a gniazdo z boku. To byłby dopiero kombajn ;]
pozdrawiam
sernik, może i jest kapkę krzywo, ale przecież 1mm to nie taka tragedia
Futrzaku chylę czoła i potwierdzam,że od dawna taki pomysł chodził Ci po
głowie.Serniku, dlaczego pierwsze co zobaczyłeś to przesunięcie przystawki.
Dlaczego nie zobaczyłeś tego co na tym forum wielu zobaczyło. Ściągaj
sobie graty z hameryki ale wierz mi tam też jest wiele chłamu.Futrzak zobacz
jak wielu ludzi na tym foru lubi Cię i szanuje, choćby za tak, wydawałoby
się ,nierealne pomysły.Zastanów się jeszcze. Pozdrawiam.
wariat 😀 ale podziwiam za determinację. Może jak będę miał ochotę na
jakiegoś mega popieprzonego fretlessa za 400zł to do Ciebie zadzwonię:)
To jest zajebiste, tylko ja cofnął bym trochę te przystawki p-bass od gryfu.
A nie lepiej byłoby za te kase zamówić u lutnika nowy korpus do tej
Adelity??
Pomyśl nad tym jeszcze…
Naprawde fajnie się czytało Twojego bloga i myśle ,że trochę będzie nam
go tutaj brakowało.
Mam nadzieje ,że jeszcze zmienisz zdanie i kiedyś coś skrobniesz na
basoofce.
Pozdrawiam!
Wystarczy się przyjrzeć i widać, że są prosto, a wrażenie tego, że są
nierówno, wywołuje zaokrąglenie podstrunnicy :).
Nie wygląda to ładnie, ale na pewno świetnie brzmi. Ten precelek pewnie
strasznie muli?
Zgadzam się w 100%
A tu się uśmiałem :DD
Jedno zdanie a takie skrajności 😛
Nie, PEWNIE ładnie brzmi, bo ma mydełko w zestawie 😉 A poza tym „mulenie” w
mojej wypowiedzi nie miało pejoratywnego znaczenia(co niestety mogło
wyniknąć z kontekstu). Poza tym napisałem tylko o precelku, który jest
bardzo daleko od mostka. Szarpałeś kiedyś struny nad gryfem? Już wiesz,
czemu napisałem, że precelek jest prawdopodobnie zmulony? 😉
A co ma wygląd do brzmienia?
Czyżby jeśli gitara podoba Ci się bardziej to ma jaśniejsze i pełniejsze
brzmienie?
A jak się nie podoba to muli ciemnym dołem?
;>
E: Oj dobra, widzę, że się w ogóle nie zrozumieliśmy :F więc nvmd.
Słodki Jezuuu ;D
Kuuuupa.
Watpie, żeby przystawki po 10 dolcow mialy cokolwiek wspolnego z modelami prec
jazz albo MM – oprocz ksztaltu.
E tam. Moim zdaniem zamontowanie takich przystawek i ich ilość niczego nie
popsuło. A nawet jeśli, to przynajmniej nie popsuło instrumentu 😉
Plus za wyobraźnię i zapał, pal licho lekką asymetrię przystawek.Ciekawym
brzmionka z tego dziwoląga :), zapodaj granko i nie odchodź, myślę, że
każdy „Oryginał” ubarwia forum i powinien mieć tu swoje skromne miejsce 🙂
pozdrawiam
fajny eksperyment, nawet jeżeli przystawki nie sa 1 klasa to teraz latwo je
wymienic, a przynajmniej da się sprawdzic czy pomysl wart dalszego
inwestowania, fajnie te brzmi nazwa JazzBassTer 😛
ed: oops, jest już coś takiego jak jazzbasster 😀
Kiepsko ze slapowaniem będzie przy takiej ilości przystawek
nie mogę się doczekac ricka z dodatkowym singlem pod mostem i preclem w
centrum.