Początki zabaw

Po roku gry na basie postanowiłem zakupić drugi instrument. Zdziwiłem się, kiedy zakupiona na aukcji gitara basowa, mimo swoich wad, zaskoczyła mnie pozytywnie swoimi możliwościami brzmieniowymi.

no niedługo buchnie mi rok grania na basie więc stwierdzilem, że najwyższa
pora kupić sobie drugie wiosło. Druga sprawa, że moja gitara jest naprawdę
dobra – mimo, że z dolnej polki, a ja wole wydać na piec nowy jak gitarę –
zawsze coś na próby. Więc poszło allegro w ruch. Może z tydzień czekam ja
jakąś oferte a tu sobie patrze, takie cudeńko:

allegro.pl/item367446636_okazja_bas_legenda_ural_od_1_pln_.html

Patrze: elektornika sprawna, tyle że gryf krzywy i pękniety korpus cholibka.
Myśle sobie e tam, żadne piędze te 40zł tyle mogę dać w ciemno. No i
wygrałem aukcje, umówiełem się ze sprzedającym, że jak znajdę jakiś
nieopisaną wadę to nieprzyjmę gitary wieć poszliśmy do metra na mały
test. He i tu się zaczeły jaja:

Chciałem najpierw podłaczyć gitarę do Fendera Rumble 100W a tu d*pa! w
gitarze gniazdko to jakiś cud: takie jak w starych wzmacniaczach 5 punktowe
gniazko (podobne sa na myszke w kompach) no po prostu mnie zatkało ale na
szczęście Przemek (chyba tak miał na imię) miał domowej roboty kabel
który dał mi w komplecie. Ok gitara plug-in i kolejny szok: elektronika
pochodzi chyba z MIG-u bo cholera jasna zrywa buty. Nie jest to typowe, niskie
brzmienie do jakiego przywykłem, ale madafaka po prostu mnie zgniotło
możliwości regulacyjne tej gitary (te białe guziki co są widoczne na
zdjęciu).

Gdyby nie miała łuku w gryfie na pewno bym go zostawił. Mimo, że jest
masywny jest zaaajjeeebiście wygodny i jest zrobiony z jakiś sosenek
syberyjskich bo jest oporny na wszelkie wygięcia. no mi ma śmieszne chore
patenty typu: o zróbmy pierwszy prób 5mm za mostkiem, co z tego, że nic nie
daje, ładnie wygląda :).

no ok skoro gra czas ją zważyć dokładnie. po prostu kloc. Ciężka jak
teściowa. no ok, może wyważona będzie. Spławik cholera. Ale jakimś cudem
to mnie nie zaskoczyło xD. e tam i biere ją. Po głebszym przetestowaniu w
domu doszełem do wniosku, że radzieccy inżynierowi wpadli już duuużo
wcześnie na pozoswawienie wolnej przestrzeni w korpusie, tyle ze oni zrobili
pewnie to ze wzgledow finansowych a nie brzmieniowych. Korpus sam waży jak
piórko ale gryf to po prsotu 70% wagi gitary :). Po drugie to echo jak się w
niego zapuka xD. Ale jest po prostu śliczny, pięknie opalane drewno, bardzo
ładne przy tym, szkoda, że np gibson nie robi takich. Mostek jesty typu
wiola, przy moxniejszym klanu spadają struny xD. ale zobaczymy po wymianie na
nowe druty czy nadal tak się będzie sprawował.

Czyli kupiłem gitarę ładną, która gra, na której gra to udręka. Ale
wzieło mnie na refeksje: jeśli zrobie gryf już i takie tam dupeszwance to
struny i fiterał będą tyle warte co gitara xD. no ale póki co kombinuje co
zrobić z gryfem (lutnik/allegro/samodzielne próby?). bynajmniej gitara
potrzebuje tylko: nowego gryfu, uchwytów na pasek, jednego pokrętła i nowcyh
strun.

No i mam pytanie do was, też udało się wam kiedyś upolować takie perełki
i czy możecie mi doradzić co z tym gryfem mam zrobić :).

Podziel się swoją opinią
PanThomas
PanThomas
Artykuły: 1

2 komentarze

  1. @PanThomas: o zróbmy pierwszy prób 5mm za mostkiem, co z tego, że nic nie daje

    LOL!

    Oczywiście, że COŚ DAJE.

    Mianowicie chodzi o to (ten próg notabene nazywa się progiem zerowym), że
    struna ciągle się o ów próg opiera, w związku z czym brzmienie pustej
    struny jest takie samo jak brzmienie struny z progu – co jest trzy razy lepszym
    rozwiązaniem, niż jakieś fajansiarskie plastikowe.

  2. ooo taka sama gitara to był mój pierwszy „prawdziwy” bas! Miałem go jakieś
    16-17 lat temu. Był bombowy 😛

    Pamiętam że pojechaliśmy na wycieczkę rowerową do Pszczyny, a przejazd
    przez lokalne targowisko w drodze do pałacu zmienił całe moje życie ,
    hahaha. Do pałacu nie dojechałem, bo od barrrrdzo podejrzanie wyglądającego
    typa ze wschodu wyszarpałem z pomiędzy blaszanych budzików, noży z kompasem
    i łożysk tocznych do ZIŁ-a to coś.

    Ural miał śliczny pokrowiec z niebieskiej dermy, finezją dorównujący
    żeliwnej studzience kanalizacyjnej. Tego dnia z wycieczki wróciłem
    pociągiem (tachając rower i bas). Pełni szczęścia dopełniała nowiutka
    wieża Samsung (ówczesny cud techniki), którą to katowałem NIEMIŁOSIERNIE
    przez prawie rok. Wtedy to za szybą jednego sklepu zobaczyłem krajową
    podróbę precla o jakże wdzięcznej nazwie „TRELA” 😛

    Urala szybko kupili napaleni punkowcy. Po zakupie Urala szybko stali się
    zawodowcami; mieli nagrane demo na jamniku. Wiadomo. Lokalne gwiazdy.

Możliwość komentowania została wyłączona.