Muzyka w szponach teorii – Red Hot Chili Peppers – Californication

W pierwszym odcinku mojego bloga analizuję partię basu Flea w słynnym utworze Red Hot Chili Peppers - Californication. Przedstawiam teoretyczne rozkładanie partii na części oraz próbuję znaleźć logiczne uzasadnienie dla wyborów Flea.

Red Hot Chili Peppers – Californication

Witam, to premierowe wydanie mojego blogu.

Całą ideę podsunął Robbas, więc z pretensjami o sens proszę do niego
😉

Jeżeli ktoś zauważy w niżej napisanych rzeczach jakikolwiek błąd (czy to
literówka, czy – co ważniejsze – nielogiczność, braki w mojej wiedzy na
temat) piszcie od razu, co jest nie tak, też chce się przy okazji tego
czegoś nauczyć. Na początku zaznaczam – nie mam pojęcia dlaczego
poszczególni basiści grali tak a nie inaczej, tłumaczę to „po swojemu” –
„wg mnie zrobił to tak, bo to się kupy trzyma, bo”

Pierwszy odcinek chciałbym zacząć od kawałka, który z pewnością wszyscy
znają, większość przymierzała się do gry itd itp.

Kalifornizacje czas zacząć – partie Flea fenomenalnie rozwijają, więc do
jego dokonań pewnie jeszcze wrócimy.

Kawałek zaczyna od razu gitara i bas. Patrząc na partie jednego czy drugiego
widzimy, że motyw ma dwa takty, na zmianę ogrywane a (dźwięki składowe A,
C, E) oraz F (dźwięki składowe F, A, C)



|--3--|
Q E E E E S S S E Q E E E E Q
G||----------9--L--9--7h-9p-7-----|---------------------------|
D||--7----L-------------------10--|----------12--L--12--10----|
A||-------------------------------|--8----L-------------------|
E||-------------------------------|---------------------------|

|--3--|
Q E E E E S S S E Q E E E E Q
----------9--L--9--7h-9p-7-----|----------10--L--10--7----|
--7----7-------------------10--|--------------------------|
-------------------------------|--8----L------------------|
-------------------------------|--------------------------|

takt z a:

Kulturalne rozpoczęcie od prymy, trwające trzy ósemki, podczas których
gitara gra „gęściej”. Na drugiej części taktu John już tylko wybrzmiewa,
dając miejsce basiście (to ważne, żeby nie wpieprzać się z wariactwami
tam gdzie nie ma miejsca).

Z A przechodzi na kwintę, czyli E, podbijając ją dwa razy, następnie
robiąc legato kwarta-kwinta-kwarta (czyli D-E-D, niby D nie wchodzi nam w
budowę akordu, ale przecież nie fałszuje, więc w czym problem? Odpowiedź
na to, dlaczego kwarta pasowała jest oczywiście inna, i ma poważne podłoże
teoretyczne, ale o tym za chwilę). Z części legato wskakuje na tercję
małą akordu, czyli C. Dlaczego tam? Zakładam, że po pierwsze –
podkreślił, że akord jest molowy – co zawsze ładnie buduje melodie (Złota
myśl dziadka Lucjana – nie masz pomysłu na dźwięk, zagraj tercje), a po
drugie – popatrzcie na początek następnego taktu.

Zaczyna się od prymy, czyli F, a nasze C jest dla F kwintą – używanie
wspólnego dźwięku dla kolejnych akordów jest wręcz niezawodne, zawsze
ładnie przejdzie.

W takcie z F stosuje prostsze, ale podobne zagranie: zaczyna od prymy, dając
przestrzeń gitarzyście, następnie podbija sekstę (czyli D – już go raz
używał, więc nie ma wątpliwości, że może), schodząc od niej ton w dół
do C – czyli naszego ukochanego łącznika – tercji od A i kwinty od F.

Teoretycznie motyw ma dwa takty, i rzeczywiście całość idzie na zmianę a,
F, a, F, jednak druga pętelka rozegrana jest inaczej (a tak samo, ale F już
inaczej). Więc trzeci tak powtarzamy tak samo jak pierwszy, a czwarty będzie
idealny na zbudowanie napięcia.

Więc takt czwarty: Po prymie podbija oktawę, czyli wyższe F (zachowując
rytm, żeby nie było zbyt dziwnie) i schodzi do D (poważnie mówiąc, nie
wiem jak wpadł na to D – pasuje jak cholera, a szczególnego znaczenia dla obu
akordów nie ma).

Motyw powtarza się parę razy, następnie dochodzimy do, nazwijmy to – mostka.
(Wtedy kiedy Anthony śpiewa „And if you want these kind of dreams It’s
Californication”)



Q E E E E E E E E E E Q E E
-------------------------|--------------------------|
-------------------------|--------------------------|
--3----3--3--------------|---------------5----5-----|
-------------3--3--3--3--|--1--1--1h--3-------------|

Mostek zbudowany jest na akordach C, G, F (wszystko durowe, szczególnie po
gitarze wyraźnie to widać). Tutaj nie ma co za dużo tłumaczyć. Bas wpada w
równy rytm, jedzie po prymach, podskakując radośnie na końcu na D, którego
kwintą jest a, co stanowi ładne przejście do głównego motywu (ej, może
dlatego to D?).

Druga zwrotka, bez nowości.

Powtórzenie mostka, i nadchodzi (pre)refren!



[ E S S E S S S S E E E E S S E S S S S E E E
------------------------------|-------------------------------|
--7--7-7-7--7-7-7-7-7--9--10--|--------------------10--9------|
------------------------------|--8--8-8-8--8-8-L-8--------10--|
------------------------------|-------------------------------|

E S S E S S S S E E E E S S E S S E E E E
------------------------------|-----------------------------------|
--7--7-7-7--7-7-7-7-7--9--10--|----------------12g14--12--10------|
------------------------------|--8--8-8-8--8-8----------------14--|
------------------------------|-----------------------------------|

W pre-refrenie bardzo się gitara udziela, waląc akordy jak szalona, więc bas
nie może za bardzo kombinować – nie ma miejsca, zniszczyłoby to
dynamikę.

Motyw z refrenu ma ponownie dwa takty (ach te wpływy pop 😉 ), na tych samych
akordach co zwrotka, czyli a i F.

Frea galopuje po prymach w tym samym biciu co gitara. Na koniec taktu podchodzi
pod idealne przejściowe C, przed nim stawiając B (bo kurde blisko, co się
będzie, a sprawia to wrażenie płynnego przejścia). Takt z F: ponownie galop
na prymie, końcówka przez kwintę (C), tryton (co jest ciekawym zabiegiem,
schodzi półton w dół od poprzedniego dźwięku, jest na B), schodzi na
sekundę wielką od F, czyli G, które jest tylko ton poniżej a, czyli prymy
następnego powtórzenia, czyli tuż za rogiem. I powtóreczka na a, i znowu
galopik na F, z tym, że mamy duużo ciekawsze i świetnie wpadające w
pamięć przejście:

Należy zauważyć, że przejście zaczynamy silnie od E (półton poniżej F,
kwinta dla a), jednak wykonana jest przednutka na D (ton poniżej E, nasze
ukochane D!). Ten zabieg mógł być oczywiście pominięty, ale niesamowicie
ubarwia refren jako całość – mnie osobiście wbił się najgłębiej w
pamięć zaraz po legato w głównym motywie. E z przednutką zbudowało
wielkie napięcie, które trzeba jakoś rozładować, jednocześnie schodząc
do a. Mamy na to trzy ósemki… brawo! idziemy grzecznie w dół, czyli D, C,
B, zaczynając następny takt od ładnego a.

Warto dodać, że na koniec refrenu nie ma już przejścia w takcie z F, jedzie
prymkę, na koniec ją przyspieszając, pokrywając się z werblem – buduje
siłę właściwego refrenu:



Q Q Q E S S Q E S S Q Q Q Q Q E E
-------------------------|-------------------------|-----------------------|
-------------------------|-------------------------|-----------------------|
--3----3-----------------|--5----5--5h-7-----------|--3----3------------5--|
------------3----3--3h-5-|---------------5----5----|------------3----3-----|

E E E S S S S E S S S S Q Q Q E S S
---------------7------7-------|-------------------------|
-----------------7------7-----|-------------------------|
--L--5--5--5-5-----5------5-5-|--3----3-----------------|
------------------------------|------------3----3--3h-5-|

Q E S S Q Q E E E E E E E E W
-------------------------|--------------------------|-------------------|
-------------------------|--------------------------|-------------------|
--5----5--5h-7-----------|--3--5--3--------2--3--5--|--L----------------|
---------------5----5----|-----------5--3-----------|-------------------|

Charakteryzuje się on silniejszym, rzadszym uderzeniem. Akordy to C, G, d, a
(na gitarze to widać, mimo, że są to dosyć „niestandardowo” zbudowane
akordy) obracane po pół taktu.

Przez pierwsze trzy powtórzenia gra w zasadzie prymy, przechodząc do
kolejnych w sposób jasno widoczny – nie ma co się rozpisywać. W drugiej
połowie czwartego taktu gitara i wokal dają trochę miejsca, więc zostaje na
d i gra sekwencje oktawa-kwinta-pryma, oktawa-kwinta-pryma-pryma. Brzmi to
ładnie i nie powoduje luki w paśmie. Ciekawe jest ostatnie powtórzenie,
zagrane ósemkami. Na początku ładne ogranie C-D-C, zejście do A, żeby
wylądować na G, i podejście tercją, kwartą i kwintą (B, C, D), żeby tą
ostatnią przeciągnąć przez cały ostatni takt. Rozładowuje to napięcie i
dynamikę refrenu, pozwala wrócić do normalnej energii.

Zaczyna się solówka – na gitarze miodzio, na basie boskie tło:



E E E E Q E E E E E E E E E E
--14-------L--------------------|--------------14---------------L--|
--------------18--------16---L--|----------------------------------|
--------------------------------|----------------------------------|
--14--14--14--14--14-----L--14--|--10--10--10--10--10--10--10--10--|

(w tym momencie mogę się mylić) Solówka leci na dwóch sekwencjach
akordów: 2x f#, D przez dwa takty, następnie 1x B D a E.

Pierwszy segment: Bas plumka na strunie E ładne F#, wstawiając w tle
jednocześnie solowe nutki – gra jakby dwie partie na raz. Wstawione dźwięki
to kolejno A, G#, F#, czyli tercja mała, sekunda wielka i pryma – czyli
zejście do prymy (co prawda oktawę wyżej, ale to nic nie zmienia). Nasze
wysokie F# jest przeciągnięte dalej, palec na strunie E schodzi do dźwięku
D. Dla niego F# jest jest tercją wielką, dlatego możemy nie odrywając palca
z poprzedniego taktu nie tylko nie zafałszować, a podbić wydźwięk durowy
naszego akordu D. Przed połową taktu F# ustępuje miejsca A, czyli kwincie od
D.

Segment drugi (nie wklejałem go bo nie ma sensu go analizować) to
podchodzenie po akordach na zasadzie pryma-kwinta-oktawa (budowa powerchordu
gitarzysty swoją drogą).

Dalsza część utworu to powtórzenia już opisanych części, ewentualnie z
innymi przejściami, ale można je rozłożyć w analogiczny sposób.

I pamiętajcie, to TYLKO teoria – słuchu Wam nie zastąpi, i wątpię, że
Flea siedział z kartką i rozrysowywał budowę tonacji, żeby wiedzieć jak
ładnie przechodzić – grał, pasowało, czuł to – zostawało.

Swoją drogą zauważcie, że 80% utworu objaśniłem na podstawie budowy
akordów, nawet nie wspominając o skali.

Na deser zastanówmy się jaka to skala?

Używamy (głównie) dźwięków A, C, D, E, F, G. Przyjmując A jako prymę
(brzmi mooocno, często takt się od niej zaczyna – durne wyjaśnienie, nie
wiem jak to inaczej ująć) odliczamy, że C to tercja mała, D to kwarta, E to
kwinta, F seksta mała, G septyma mała. Wychodzi gładka tonacja a-moll.

Macie uwagi co do tego opisu, pytania, czy propozycje co następnego
przeanalizować? Piszta, czy w komentarzach czy na pw.

Podziel się swoją opinią
Dante Morius
Dante Morius
Artykuły: 33

35 komentarzy

  1. Świetny pomysł i wykonanie(pobieżnie przeczytane :P)

    najlepiej to zobaczyć imho na nutach,tam b dobrze jest zobaczyć poszczególne
    interwały.

    Jak znajdę trochę więcej czasu postaram się coś napisać o tonacjach i
    uczeniu się ich. Mam kilka pomysłów które jeszcze skonsultuję z kilkoma
    mądrzejszymi osobami 🙂 może wreszcie się zmotywuję 😛

    Btw, Dante, masz jeszcze to co Ci kiedyś wysłałem? Mi to wsiąkło 😛 jeśli
    uważasz, że jest w miarę ok, to możesz tu wrzucić 🙂

  2. Szlag 😀 wysłałem Ci razem z nagraniami, myślałem, że były tak słabe,
    że odpuściłeś pomysł. Nagram to czytelniej (w sumie wreszcie wiem jak), i
    podeśle Ci razem z Twoimi materiałami na dniach.

  3. Przeczytałem tylko trochę i stwierdziłem, że kolega ewidentnie nie ma co
    robić… Gdy Ci się nudzi chwytaj bas i graj a nie się nad sensem gry Flei
    zastanawiasz. Bo on gra świetnie ale zrozumieć to zupełnie inna kwestia i
    niewielu basistom wyjdzie na dobre 😀

  4. O. Bardzo fajna robota. Dołączam się do Maćka – nuty byłyby być może
    „edukacyjnie” poprawniejsze, choć z pewnością trudniejsze na początku.

  5. PSIexample – zgodzę się, że to jest trochę „pierdzelenie o szopenie”, ale z
    drugiej strony mam nadzieję, że komuś to pomoże, w zrozumieniu teorii (w
    jakimś tam podstawowym stopniu oczywiście). To mój czas, mam święte prawo
    go marnować 😉

  6. Chcesz grać jak Red Hot Chili Peppers? Graj na gitarze trochę siódemek z
    obowiązkowym durowym akordem opartym o szósty stopień skali, a bas niech
    zasuwa po pentatonice często omijając tercję – szybko prawą ręką, wolno
    lewą (ale nie slapujcie!)

    Posłuchajcie i pokombinujcie w ten sposób, a zobaczycie jakie to proste. 😀

  7. A nie lepiej po prostu grać i starać się przy tym wkładać maksymalnie swą
    duszę i feeling? Muzyka to nie tylko matematyka… Moim zdaniem strata czasu
    na takie dyrdymały, prymy nie prymy, tercje i inne trudne wyrazy, które – gdy
    nie potrafisz grać – gówno Ci dadzą.

  8. teoria + technika = miazga. nauka teoretyczna wraz z praktyka rownoleguom z
    basem w rece to coś na miarę pociagu , który coraz bardziej się rozpedza.
    dyrdymaly rozwijajou i to bardzo , palce musza wiedziec jaki jest dalszy plan
    bo jeśli marnuja czas w przypadkowosci stoisz w miejscu .

  9. Luuudzie, ja dobrze wiem, naprawdę, ale cholera, ile razy taki temat się
    pojawia zawsze pada ta dyskusja, która do niczego nie prowadzi. ZGADZAM się –
    feelingiem, słuchem i doświadczeniem można największego mistrza teorii
    prześcignąć. Ja jestem umysł ścisły i lubię podejście teoretyczne. Nie
    lubicie, nie czytajcie, ale i nie walczcie, bo to bez sensu. Zwłaszcza jak
    się nie ma pojęcia z czym się walczy. Tyle.

  10. Fakt, że analiza trochę przesadzona, ale kilka wniosków można wyciągnąć
    i stosować jako porady dla początkujących basistów- jak ten fragment o nie
    wchodzeniu w paradę gitarze (choć moim zdaniem powinno być na odwrót;).
    Good Work, ale następnym razem trochę zwięźlej 🙂

  11. qbanez po prostu zazdrości studentom szkół muzycznych że po paru latach
    grają lepiej niż on po 10 😛

  12. Ta. Ja po 6 latach na klasyku i 2 na kontrabasie spotykam tłumy nastolatków
    którzy wymiatają o niebo lepiej ode mnie.

    Dante, aleś się rozgadał. A ja całe californication zagrałem na klasyku i
    zaśpiewałem nawet i o 😛 Może do takich interpretacji szkoła się
    nadaje.

    A znajomośc teorii najbardziej przydaje się do komunikacji w zespole.
    Naprawdę jak się dwaj pomuzyczni spotkają w zespole to od razu wszystko
    wiadomo ;]

  13. Mówcie co chcecie wyjadacze, ale Dante robi kawał dobrej roboty dla
    początkujących. Nauczyć się z tabów kawałka to nie problem. Jak ktoś
    urodził się muzycznym geniuszem to może olać teoretyzowanie, bo będzie
    wiedział co i jak zagrać.

    Ale dla przeciętniaków muzycznych (ale za to z zacięciem), takich jak ja,
    teoria jest nieodzowna, a dzięki Dantemu odgrywanie tego całkiem fajnego
    kawałka nie robi się automatycznym naciskaniem strun według tabulatur.

    Bo, kurcze, wyjadacze jedne, Dante nie pisze tych obszernych przemyśleń dla
    Was tylko dla takich nowicjuszy jak ja, za co chwała mu straszliwa.

    Poza tym ja też jestem umysł ścisły i lubię wiedzieć co i jak.

    Amen.

  14. @MPB: qbanez po prostu zazdrości studentom szkół muzycznych że po paru latach grają lepiej niż on po 10 😛

    Skoro ten bełkot, który nam tu Dante zaserwował dla Ciebie świadczy o tym,
    jak on potrafi zagrać to ja już nic nie piszę 😉

    Ja nigdy nie analizowałem nawet w 0,1% tego kawałka w podobny sposób do tego
    powyżej, a myślę, że bez owej analizy – bardziej, czy mniej wnikliwej
    potrafię go zagrać, po prostu wczuwając się, nie myśląc o tym, że teraz
    gram pryme, a za pięć taktów zagram kwinte… Cokolwiek to znaczy 😉

    A to, że jest wiele osób, które np. po dwóch latach basowania wymiatają
    lepiej ode mnie to wiem doskonale i parę razy na własne oczy się o tym
    przekonałem. Nie wiązał bym tego jednak z teorią, studiami, i ze znaniem
    biegle dziesiątek trudnych słów…Pustych słów… Myślę, że to o talent
    tu chodzi… Talent, a nie studia i wyrycie wszystkiego na pamięć…

  15. to był taki żart to po pierwsze. Po drugie tak jak ty na początku
    myślałeś bardzo matematycznie „aha teraz szarpnę 3 próg na strunie A” tak
    inni mogą myśleć o nutach i teorii. Po pewnym czasie nie analizują już
    wszystkiego co mają zagrać tylko grają. I wychodzą na tym znacznie lepiej.
    Tyle w tej kwestii i jeśli już tego nie zrozumiesz to zacznę twierdzić, że
    jesteś w całej swojej umysłowej wolności bardzo twardogłowy.

  16. Rozumiem doskonale to o o czym piszesz. Zrozumiałem także że to było pół
    żartem pisane, tak samo jak i moja odpowiedź na Twojego posta… Oczym
    świadczą przeca super emo emotki, które raz po raz wplatałem w ten zawiły
    tekst niezrozumienia 😀

    Mam tylko jedno pytanie(oczywiście, że reotryczne!)… Czy lepszość od
    lepszości da się jakoś rozgraniczyć? Kto gra lepiej? Samouk, który nie zna
    teorii i nut, a wymiata tak, że kopara opada mając przy tym swój
    indywidualny rozpoznawalny styl? Czy może produkt regułek teoretycznych,
    szkół i studiów muzycznych, który to jest świadom każdej nuty którą gra
    i zamierza zagrać, który trzyma instrument tak jak należy i tak jak go
    nauczyli trzymać, który jest po prostu w moim mniemaniu klonem innych
    klonów… Oczywiście i tu i tu bywają wyjątki – pozytywne w przypadku
    klonów(rzadko), oraz negatywne w przypadku samouków lejących na
    teorię(częściej).

    Reasumując – wszyscy ci po szkole muzycznej, ci co grają z nut(często tylko
    tak potrafią), ci co rozumią muzykę w postaci zapisów, znaczków, i
    trudnych słów, Ci którzy trzymają instrument tak jak każą w szkole – to
    wszystko dla mnie klony – każdy z nich gra tak samo* i co z tego, że wymiata,
    skoro jest setki identycznych jak on „produktów” ludzi, muzyków…

    *zdarzają się rzadko wyjątki!

    Weźcie takiego Hendrixa, Frusciante, Cobaina, Flea, Cliffa Burtona, Pilicha,
    Riedla, Lemmyego, Dimea i wielu wielu innych, którzy mają swój rozpoznawalny
    styl i bije od nich niepowtarzalnym talentem na kilometr… Myślicie, że oni
    rozumowali/rozumują w ten sposób? Myślę, że większość z nich nie. A
    może mają twardogłowie… No bo nie powie chyba nikt, że taki Hendrix był
    ignorantem. Mimo wszystko chyba nie był.

  17. Myślę że widzisz tylko to co chcesz widzieć 🙂 ale nie o tym temat i
    możesz założyć takowy dla takiej dyskusji.

  18. @miklo: Tutaj mała podpowiedź w temacie skal:

    https://www.youtube.com/watch?v=Y7LeO2xGSoM

    😉

    no, nareszcie ktoś potrafił jasno i zwięźle wyjaśnić temat 😉

    Prośba do wyjadaczy – nie róbcie z tej analizy tematu o wyższości
    grających na intuicję i czuja na teoretykami analitykami.

  19. Qbanez-Podałes przykład Burtona, on był po muzycznej i słychać to w jego
    muzyce. Słychać to także w tym co reszta metallici grała wówczas. Talent
    fajnie. Wiedza fajnie. Dowolny miks obu – również fajnie.

  20. Flea i Frusciante też są po muzycznej jak już tacy dokładni jesteśmy 🙂

  21. No to jak już bruździmy w temacie, to może wyjaśnijcie mi geniusz Cobaina.
    Dla mnie, to gość grał punkowo – tzn. 4 dźwięki w czasie kariery 😉

  22. Oks. Głos i teksty, to chyba jakby nie na temat nie? Po prostu nie skumałem,
    skąd się tutaj ten gość wziął. Równie dobrze można o Masłowskiej
    napisać.

  23. Geniusz Cobaina? proszę bardzo, głos i teksty , a w pózniejszym okresie
    kariery cała szołmedialna otoczka stworzona wokół niego.

    A czy przypadkiem nie jest tak ze flea to poszedł sobie do muzycznej po jakimś
    czasie bycia zajebistym?(nie znam się na rhcp wiec nie wymienialem ich:P)

    Miklo: też nie wiem skąd on się tu wziął:P

  24. @qbanez:
    Reasumując – wszyscy ci po szkole muzycznej, ci co grają z nut(często tylko tak potrafią), ci co rozumią muzykę w postaci zapisów, znaczków, i trudnych słów, Ci którzy trzymają instrument tak jak każą w szkole – to wszystko dla mnie klony – każdy z nich gra tak samo* i co z tego, że wymiata, skoro jest setki identycznych jak on „produktów” ludzi, muzyków…

    *zdarzają się rzadko wyjątki!

    Oj Kuba nie można tak ostro! Mieliśmy swego czasu ostrą dyskusję na ten
    temat, wydaje mi się jednak że wtedy obaj przeszarżowaliśmy. Mógłbym
    powiedzieć, że ktoś, to gra na instrumencie nie znając harmonii, nut i
    całej tej książkowej teorii jest jak ślepy malarz. Może mieć talent i
    rewelacyjny feel, ale tak naprawdę nie wie co robi.

    Ale to jest błędne podejście – nie ma JEDNEGO dobrego podejścia do muzyki.
    Jeden woli grać na czuja, inny woli wiedzieć co zagrać zanim zagra – i
    często się okazuje, że obaj grają to samo, tyle że jeden „na czuja” bo mu
    fajnie pasuje, a drugi z premedytacją – bo wie, jak zabrzmi zanim zagra.

    Każdy musi znaleźć swój sposób. Moim zdaniem świadome wykorzystanie
    całej wiedzy teoretycznej pozwala uniknąć sztampy w którą popada wielu
    samouków „bo im pasuje” – ale nie wiedzą, że grają tylko prymę, tercję i
    kwintę 😉

    Znalazłeś swój sposób, grasz fajnie, teraz pozostała praca nad czuciem i
    groovem (moim zdaniem grasz wszystko za szybko!). Jeśli do tego masz słuch
    (ja nie mam) to droga do muzyki stoi otworem. Pozwól innym znaleźć swój
    sposób – nie dla każdego Twoja metoda będzie skuteczna.

    @qbanez:
    Weźcie takiego Hendrixa, Frusciante, Cobaina, Flea, Cliffa Burtona, Pilicha, Riedla, Lemmyego, Dimea i wielu wielu innych, którzy mają swój rozpoznawalny styl i bije od nich niepowtarzalnym talentem na kilometr…

    Akurat Cliff Burton był bardzo dobrze wyedukowany muzycznie – jako jedyny z
    zespołu miał ogromną wiedzę o harmonii, muzyce klasycznej o ile dobrze
    pamiętam grał też z nut avista. Jakie z tego powstały utwory wszyscy wiemy.
    A z drugiej strony Hendrix – całkowicie inne podejście, równie niesamowite
    efekty.

    Praca z nutami ostatnio mnie bardzo wciągnęła, chociaż dopiero zaczynam i
    jestem na poziomie przedszkola.

    To jest jak z czytaniem książki – przeczytasz słowo i wiesz jak to słowo
    wymówić, wiesz jak to słowo brzmi – to samo jest z nutami. Patrzę na
    krzaczki (na razie tylko bardzo proste i tylko w C-durze;) i wiem jak zabrzmi
    melodia. Fajna sprawa.

    Oczywiście nie można się zatracić w tych typowo akademickich, teoretycznych
    niuansach.

    Muzyka przede wszystkim!

  25. A mój post to co?

    Że niby nie merytoryczny? :>

    Całe RHCP w trzech linijkach. :>

  26. Żadnych merytorycznych postów odnośnie analizy Dantego. Weźcie
    przestańcie, bo się chłopak zniechęci. Mi ta analiza naprawdę pomaga
    zrozumieć o co w tym wszystkim biega.

    //edit – sorry zakwas, powinienem napisać: „żadnych merytorycznych postów
    ostatnio” 😉

  27. @qbanez: Oczywiście i tu i tu bywają wyjątki – pozytywne w przypadku klonów(rzadko), oraz negatywne w przypadku samouków lejących na teorię(częściej).

    Oj tu byś się zdziwił, co do częstotliwości, bo ja spotkałem się z
    dokładnie odwrotnym schematem 😉 Zresztą, podziwiam bronienie się przed
    czymś, czego się zupełnie nie zna. To taka trochę afryka.

    @cropec: A czy przypadkiem nie jest tak ze flea to poszedł sobie do muzycznej po jakimś czasie bycia zajebistym?(nie znam się na rhcp wiec nie wymienialem ich:P)

    Z tego co pamiętam z oficjalnej biografii Flea grał na trąbce. Jego rodzina
    była ogólnie bardzo muzykalna, spotkał wiele legend (głównie jazzowych i
    bluesowych) w młodości. Już grając na trąbce kilka lat poznał przyszłych
    członków RHCP (Anthonego, Slovaka i chyba już Ironsa), wzięli go na bas.
    Kilka tygodni później zagrali pierwszy przegląd kapel rockowych, przegrali,
    ale nie z winy flea 😉

  28. Dobra spoko już nie gryźć się bo się jakiś mod przyczepi ;p

    Co do Tekstu Dantego to spoko, ja przeczytałem oba wnikliwie. Chociaż nie
    uważam się za całkowitego laika w kwestii teorii to jednak te opisy są
    ciekawe i rozwijające jak dla mnie. Ja mam jednak pewien niedosyt ponieważ ta
    linia basowa z Californication jest mimo wszystko bardzo prosta. Proponuję
    Dante przeanalizuj jak możesz coś trudniejszego i bardziej odbiegającego od
    prymy, tercji, kwinty i osławionego „D”. Proponowałbym na przykład Hey –
    Heledore Babe lub inny ciekawy kawałek z płyty Hey, Fire czy Ho!

  29. A może skoro się mówi o Cliffie jako dobrze wyedukowanym muzyku, jakąś
    jego partie basówą? Np. Metallica – Orion

  30. Przyłączam się do pochwał. Dobra robota! Warto chyba jednak wiedzieć
    dlaczego coś brzmi dobrze. Choć zazwyczaj improwizuję, to czasem jak coś za
    nic nie chce wejść, to po kolejnym brzdęk na chybił trafił, przechodzę do
    analizy tego co do tej pory zagrałem. To pomaga co najmniej oszczędzić czas,
    a to już coś:)

  31. Dante dałeś rade!

    Większości nie kleje, ale gdybym miał zamiar skleić to twój tekst na pewno
    byłby dobrym materiałem dydaktycznym.

    Ba!

    To bardzo dobry materiał dydaktyczny, dla tych co chcą się uczyć teorii
    etc.

Możliwość komentowania została wyłączona.