JazzAss odcinek 5 [Rabbit killer]
Niestety prace trochę przystopowały. Wciąż czekam na podstrunnice, gdyż ta
którą zamówiłem okazała się za wąska. Mimo to staram się coś robić i
nie stać w miejscu. Od ostatniego razu udało mi się wyprofilować do końca
łuk z tyłu gryfu. Myślę, że jest on zrobiony optymalnie i dalsze prace nad
nim będą polegały na kosmetyce.
Ciężko było zdobyć wiertło o 19mm średnicy. Znalazłem 18mm i to jeszcze
motylkowe, które po tych 5 dziurach dostało mocno w kość. Mimo to poszło
dość sprawnie – trzeba bardzo uważać przy końcowym wierceniu gdyż takie
wiertło potrafi wyrwać kawał drewna. Wyszło moim zdaniem dobrze.
Z nudów zrobiłem też drewniane gałki do potencjometrów. Czy takie będą?
To wszystko zależy jak zadziała lakier bezbarwny. Okazuje się że ten,
który mam aktualnie mocno przyciemnia drewno. Nie jest to jakaś tragedia.
Taki kolor korpusu ma Squier VM jazz bass za którego urodą i nie tylko
tęsknie.
Części już wszystkie zamówione. Na razie co do basotwórstwa to tyle…
Aaaa świąteczna opowieść…
Sąsiadka wyjeżdżając na święta pozostawiła mi pod opiekę królika
miniaturkę. Ja mając uległy stosunek do zwierząt i dobre serce… robiłem
wszystko by królikowi czas bez pani umilić. Było przebywanie na świeżym
powietrzu, głaskanie, zróżnicowana dieta… no właśnie… Moja niewiedza
co do odżywiania królików była zbyt ogólna. Pomyślałem, że króliki
jedzą wszystko co roślinne. Rzeczywiście tak jest , ale to nie oznacza że
powinny jeść wszytko a tym bardziej pryskanych wcześniej skórek od
ogórków… 2 dni wystarczyły bym swoją dobrocią wykończył królika. W
poniedziałek wieczorem trochę zesztywniał…
Co za pech że zdechłych zwierząt nie można reklamować… „Proszę pani,
ale ten królik się zepsuł”
Na szczęście sąsiadka okazała się wyrozumiała, królika kupiłem nowego z
gratisem – smyczą. Jednak trauma i niewiara w swoją opiekuńczość na długo
zawita w moim umyśle. Nie wspomnę, że mam teraz przydomek zabójcy
królików miniaturek…
25 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
a co robisz z tym paskudnym sękiem na główce??
Uwielbiam kształt korpusu JB do tego pięknie widać usłojenie drewna! Gałki
będą wyglądały w porządku jeśli korpus też tak pociemnieje pod wpływem
lakieru. 😛
PS
Biedny królik…
Nie chcę Ci robić wyrzutów, ale ja bym się chyba pod ziemię ze wstydu
zapadł na twoim miejscu…:D Przynajmniej usprawiedliwia Cię twoja
niewiedza…
Jeżeli zostawisz drewniane gałki, to będzie to pierwszy taki Jazz jaki w
życiu widziałem, ale pomysł genialny!
Ten sęk na główce… pech… Ogół prezentuję się genialnie. Kończ
szybko i się chwal!
Na główkę dam fornir klonowy jak już wcześniej pisałem:)
UKO
Było mi wstyd jak cholera. Zupełnie zapomniałem o pryskaniu ogórków.
Myślałem tylko o tym by królik smacznie coś zjadł.
Jakbyś zrobił taki numer ze świnkami morskimi mojej lubej, to Twoje
szczątki rozsiane po okolicy w kawałkach (niedawno odebrała od kowala
nowiutką szablę) znajdowaliby przez następny kwartał… 😛
Latanie z szabelką po mieście jest już świadomą chęcią uczynienia komuś
krzywdy :). Ja „zabiłem” królika nieświadomie mając inne intencje,
przyznałem się do tego bez mataczenia i myślę że zachowałem się fair na
tyle ile mogłem. Zawsze mogłem ściemnić, że podskoczył za wysoko i
złamał kark „w locie”…
W sumie to ja się bardziej tym przejąłem niż właścicielka.
Stary, broń Boże nie myśl, że uważam Cię za potwora. Przy mnie pewnie
zwierzątko pożyłoby jeszcze krócej 😀
Zachowałeś się fair i to też bardzo dobrze.
A co do szabelki i karania – wiesz, najlogiczniejsze argumenty bledną w
obliczu sytuacji, gdy robi Ci się czerwono przed oczami na myśl o śmierci
Twojego pupilka… 😀
Mój królik to by pewnie zagryzł tapetą, wykładziną, kablem i wołał
czekolady.
Nie, nie przesadzam. 😀
Zakwas, wiem o czym mówisz:) króliki to takie chodzące żołądki i
rozmnażacze. Gdyby były na prawdę głodne zżarłyby nawet żelazo i
robiłyby kulki do łożysk… Człowiek daje się skusić na ładne oczka,
coś mu tam poda do żarcia a on sobie bezczelnie zdechnie…
Przypomnijcie sobie dokumentalną scenę z królikiem w Świętym Graalu Monty
Pythona… One nie znają umiaru!
Tak się tylko zastanawiam… Co zrobiłeś z denatem?;)
Wraz z trocinami i bobkami wrzuciłem go do pudełka po butach i zakopałem
Ja wiem, że szanujesz staroegipski zwyczaj grzebalny związany z dawaniem do
grobowca wszelkich przedmiotów, które zmarłemu były potrzebne za życia,
ale…
😛
Czy bobki są królikom niezbędne do życia???:D
Tak, króliki za pierwszym razem nie trawią pokarmu, przez co muszą go
zjadać dwa razy.
Dobrze, że zmieniłeś avatara zakwasie.
Haha, +100 😀
Jakiś rok temu. ;D
[*] Pamiętamy… [*]
Wertey, jakim klejem będziesz przyklejał podstrunnicę?
Myślę o kostnym – na razie mnie nie zawiódł
przeczytałem gdzieś, że Gibson klei klejem Franklin Titebond 50. Ciekawe co
to za ustrojstwo i czy można go kupić w Polsce.
Edit. Znalazłem go. Drogi jest.
http://www.kremerpolska.com/katalog/naturalne_kleje.htm
Jest drogi …ale za to jest najlepszy. Klej kostny być może też się
sprawdzi ale nigdy nie stosowałem i jest to pieśń przeszłości już
niestety. Tak czy inaczej uważam że warto jest zainwestować w klej lutniczy
jakim jest Titebond.
Stare instrumenty brzmią niby fajniej, może też dzięki temu że używano
takich klejów:)
Ja myślę że w drewnie jest istota brzmienia starych instrumentów. Tak czy
inaczej znasz moje zdanie Wertey na temat Twoich produkcji. W zasadzie to
możesz kleić na klej biurowy o ile będzie trzymał i o ile bas będzie
grzmiał tak jak Trooper.
U Henglewskich mają Titebonda w calkiem fajnej cenie:
http://www.henglewscy.com.pl/mod_catalog3/show/2598.html