Kupowanie Pieca Basowego

Kupowanie pieca basowego

W tym artykule dowiesz się podstawowych kwestii, które są kluczowe przed zakupem pieca basowego. Omówione zostaną różne aspekty wyboru, od stanu finansowego, przez typy sprzętu, aż po przydatne wskazówki dotyczące testowania używanych wzmacniaczy.

Witam. W tym artykule dowiecie się podstawowych rzeczy, jakie musicie znać
przed kupnem pieca.

Na początek trzeba zrobić sobie swoisty rachunek „sumienia”. Mianowicie ile
mamy kasy, czego chcemy, i do czego będziemy używać nasze go nowego
sprzętu. Podstawowy problem to forsa, ale nie będę tutaj o niej pisał gdyż
jest to temat tak rozległy i zróżnicowany, że jest to wręcz bezsensowny.
Nie będę tez wam wskazywał konkretnych modeli wzmacniaczy, które
powinniście kupić, bo można będzie mnie posądzić o bezprawną
reklamę.

Pytanie, „czego chcemy” rozumiem jako pytanie „czy interesują nas sprzęty
używane czy tylko nowe”. Oczywiście jest to też związane z zasobnością
Waszego portfela, lecz nie do końca, gdyż za kwotę powiedzmy 600zł
możemy kupić: ok. 80 watowe używane combo firmy „krzak*”, ok. 50-60 watowe
używane combo znanej firmy, bądź tez 20 watowe nowe coś, co posłuży nam
jako podnóżek podczas grania w domu. Jest to oczywiście ironia, gdyż taki
sprzęcik będzie grał – na nic więcej nie możecie liczyć (okien nim nie
powybijacie). Możliwe że uda wam się „przekrzyczeć” akustyka.

Teraz następna sprawa, zapewne każdy z Was myśli o graniu w zespole. Wiec
jest takie przyjęte minimum 80 wat, ilość ta powinna wystarczyć żeby
słyszeć siebie pomiędzy gitarami i perkusją, Największy problem stwarza ta
ostatnia, gdyż jej po prostu nie da się przyciszyć. Oczywiście im więcej
wat będziecie mieli, tym więcej zastosowań będzie miał wasz piec. Dla
przykładu piec 160 watowy nadaje się na próby z ogromnym zapasem, koncerty w
zamkniętych pomieszczeniach z zapasem, ale mniejszym, przy niewielkich
koncertach na „powietrzu” też, lecz jest to już granie na max’a.

O ile kupowanie nowych comb w sklepie jest banalnie proste, bo sprawdzacie
tylko jego brzmienie, o tyle kupno używki wiąże się z bardziej wnikliwym
testem sprzętu. Podstawową sprawą są oczywiście parametry, lecz gdy już
widzimy nasze „cacko”, trzeba zwrócić uwagę na parę rzeczy.

Przede wszystkim zwróćcie uwagę na potencjometry (dla niewtajemniczonych są
to „pokrętła”), pokręćcie każdym z nich jeszcze przed podpięciem gitarki
i wysłuchujcie czy nie dobiegają podczas kręcenia żadne odgłosy tj.
trzeszczenie.

Następnie podepnijcie gitarę i lekko uderzając w strunę (lekko gdyż przy
pokrętłach od głośności możecie przypłacić to spaleniem głośnika, a
wtedy będą mogli zażądać od was kupienia pieca) kręćcie każdym
potencjometrem i słuchajcie czy modulacja jest równa pozbawiona wszelkich
przeskoków.

Następnie spytajcie się, jakiej mocy i czy jest to oryginalny głośnik
(powinien mieć moc większą od nominalnej wartości wzmacniacza, choć nie
zawsze). Posprawdzajcie każde gniazdo czy nie ma zbyt wielkich luzów przy
wpiętym Jacku. Zwróćcie uwagę na wszelkie śrubki, jeżeli noszą ślady
zniszczenia, spytajcie Co się działo z piecem, że musiał być
rozkręcany.

No i dalej już standard. Pograjcie sobie i sprawdźcie czy dźwięk wam
odpowiada i czy głośnik, nie wydaje jakiś niepokojących odgłosów.

Przejdę teraz do przetestowania paru sprzętów.

Na pierwszy rzut pójdzie combo 30 watowe, firmy niestety nie podam, gdyż jest
to combo zrobione od podstaw przez elektronika. Zdecydowałem się na
umieszczenie czegoś takiego w arcie, ponieważ można się spotkać z takimi
wyrobami. Pierwszym mankamentem jest niestety moc, która Co prawda z
akustykiem daje rade, ale nic więcej. Kolejną rzeczą jest pochodzenie, a
raczej jego brak. Można powiedzieć, że kupuje się kota w worku. Z tym
jednak nie do końca się można zgodzić. Skąd u mnie takie stwierdzenie? Mam
dobrego znajomego, który sam zajmuje się wytwarzaniem takich piecyków i wiem
jak to wygląda. Najwspanialszym ich atutem jest to, że są to po prostu kopie
popularnych wzmacniaczy. I tak się dowiedziałem, że to combo o którym
właśnie pisze jest to niesygnowany Marshall BassState B30, okrojony jedynie o
pętle efektów. A jego cena spadła niemal cztery razy. Więc jest to jakiś
sposób na pozyskanie całkiem dobrego „wzmacniaczyka”. Niestety nigdy nie
wiadomo, jaki schemat został użyty przy wyrobie takiego wzmacniacza.

Następny będzie LDM VBA 160, którego jestem użytkownikiem. Jest to
naprawdę bardzo dobry wyrób, do tego polski. Niestety nie można już kupić
tych comb gdyż ich produkcja została wstrzymana. Odnośnie piecyków istnieje
jeszcze jedna teoria. Otóż są ludzie (wśród nich jestem ja), którzy
uważają, iż piece z mocą powyżej 150 wat tracą sens. Czemu? Powód jest
bardzo prosty, piec jest połączeniem „paczki” i wzmacniacza. Powyżej mocy
150w obie te rzeczy zaczynają być już bardzo ciężkie i piec traci swoją
podstawową zaletę – mobilność. Wiem to na przykładzie własnego, do
którego sam chciałbym czasem pary niewolników.

Dobrze – powróćmy do LDM. Podstawową zaletą tej konstrukcji jest
zastosowanie 2 lamp na przedwzmacniaczu. Daje to bardzo przyjemny dla uszu
efekt. Wzmacniacz jest wykonany w sposób profesjonalny, obicie bardzo łatwe w
utrzymaniu, solidna kratka zabezpieczająca głośnik, i tzw. Obijaki
pozwalające na ustawianie kolejnych sprzętów jeden na drugim bez względu na
ich typ (doprawdy nie wiem jak to zrobili, one pasują wszędzie). Piecyk
wyposażony jest we wszystkie przydatnie dodatki jak: wyjście na słuchawki,
pętla efektów, przełącznik Active/Pasive, wyjście do mixera minera bardzo
przydatne wyjście XLR. Przydaje się przede wszystkim w studiu i na dużych
koncertach.

Przejdźmy teraz do mankamentów tego comba. Podstawowy to oczywiście waga. Na
naganę zasługują również raczki do przenoszenia. Umieszczone są po boku w
optymalnym miejscu, ale ich kształt prędzej spasowałby do końskiego kopyta
niż do ludzkiej ręki.

Następne dwa testy zawdzięczam „DamianS-owi”.

„Pierwszy to LUNA około 50W drugi Regent 60W. Piecyki raczej nie zadziwiają
barwą a wręcz przeciwnie, potrafią rozczarować. Zadowolić mogą chyba
jedynie bardzo początkujących basmanów, na próby stanowczo za słabe, LUNA
posiada wejścia typu DIN to samo z wyjściem. Wykonanie raczej marne (opis po
radziecku :P) często metalowa atrapa (siatka wpadała w wibracje), jeśli
chodzi o regenta to jest troszkę lepszy niż luna posiada już wejścia typu
jack dźwięk tez jakby odbiegał na korzyść jednak dźwięk na nim nadal nie
wybrzmiewa tak jak trzeba. Jest dosyć „suchy” dwa wejścia LOW i HI.
(Maskownica głośnika materiałowa) cena za to znowu przystępna, takie piece
można „wychaczyć” za grosze, jeśli chodzi o wagę to zbliżona. Radziecki
wynalazek oczywiście ciut cięższy. Uchwyty w LUNIE po bokach, bardzo
wygodne, natomiast regent centralnie z góry, niewygodne rozwiązanie.”

To będzie tyle. Mam zamiar rozwijać ten art. o nowe „testy”. Serdeczne
dzięki Damian.

Podziel się swoją opinią
Fender80
Fender80
Artykuły: 4