Dane techniczne:
Szyjka: bolt on klonowa,
Menzura: 864 mm,
Podstrunnica: Palisander, Promień: 250 mm,
Progi: 24,
Korpus: Olcha,
Mostek: Odlewany,
Pickups: Nowy Hum-Cancelled x 2,
Przełącznik pickup: Niedostępny,
Korektory: Regulator głośności, Pan-Pot i 2-zakresowy EQ,
Wykończenia: Black, Flat Silver, Red Metallic
Kupiłem RBX’a 374 około 20 grudnia 2007, a więc już najwyższy czas by coś
o niej napisać bo sam dobrze nie wiedziałem co kupić mając do wydania
maxymalnie 1500zł. Na swoją basówkę wydałem 1100zł w „Music Store” w
Poznaniu (płacąc gotówką można się nieźle dogadać!) no i
wynegocjowałem jeszcze pokrowiec GEWA w gratisie. Moim zdaniem to bardzo dobra
cena. Co do jakości gitary wyprodukowanej w Chinach można by mieć pewne
zastrzeżenia, natomiast nie do RBX. Co tu dużo pisać, jakoś jest dla mnie
rewelacyjna. Jeśli chodzi o brzmienie to tutaj muszę to zaznaczyć, że jest
ono po prostu świetne, głębokie, ciepłe i dynamiczne. Jeśli chodzi o
elektrownię to szału nie ma… Po prostu przy aktywnej elektronice, mocno
rozkręconych basach i treblach gitara może syczeć, a i nawet czasami
trzasnąć. Podobno to normalne przy aktywnych gitarach – nie ma rozwiązań
idealnych. Na pewno aktywna elektronika sprawia, że gitara może grać o wiele
głośniej, ale niejednokrotnie tracimy na czystości i jakości dźwięku.
Wszystko można sobie ładnie wyregulować aby brzmiało tak, jak tego chcemy.
I gdybym znów kupował gitarę – bardzo możliwe, że kupiłbym coś
pasywnego, no ale nie miał bym w tedy RBX’a 374. A i jeszcze muszę wspomnieć
o bardzo bardzo wygodnej szyjce (ergonomiczy kształt gryfu). Dźwięk wydobywa
się z RBX’a w sposób lekki, łatwy i przyjemny, ale to w dużej mierze
zasługa strun regulacji. Gitara wręcz domaga się by na niej klangować. Jest
stworzona do grania czegoś mocniejszego (gdybym miał grać na niej JAZZ to
brzmiało by to co najmniej nieźle, ale bym się wkurzał, że nie
dołączyłem do kapeli rockowej). Na koniec napiszę jeszcze o jednym
mankamencie. Mianowicie przy grze na siedząco dolna część korpusu
(zaokrąglona w dół) wbija mi się w nogę, na której ją podpieram i po
pewnym czasie aż boli. No cóż, jak już raz napisałem – nie ma rozwiązań
idealnych: gitara ma świetny wygląd (w mojej opinii) ale na siedząco już za
bardzo nie lubię grać. Bas bardzo ładnie stroi! Wręcz wzorowo. Wcześniej
grałem na starym 15latnim ZAK’u made in Polska. Przesiadka na RBX’a to jak
przejście przez zaczarowane lustro w krainę marzeń…
Podsumowanie:
Plusy:
-świetne brzmienie z dużą możliwością regulacji
-rewelacyjny stosunek jakość/cena
-wygodny gryf
-dobrze trzyma strój
-aktywna elektronika (mocny sygnał)
-wygląd (kwestia gustu)
Minusy:
-aktywna elektronika (szumy)
-kształt korpusu (dolna część nie pozwala mi na wygodną grę siedząc)
POZDRAWIAM
zgadzam się z Siatą 😀
Mnie wszystkie egzemplarze z serii basów RBX poza tzw. iPodem (czyli RBX4 A2,
białą, wyglądającą jak z fabryki Apple’a wersją z dwoma railowymi
singlami o względnym brzmieniu) były nie tylko wizualnie ohydne, ale i
brzmiały jak ordynarny plastik, nie drewno. Sustain może i jakiś był, ale
ni cholery nie czuło się w nim pracy drewna. Oczywiście mogłem mieć pecha,
ale że wygląd tych basów mnie odpycha, nie paliłem się do poszukiwań
Świętego Graala wśród RBXów, tylko zwyczajnie odwracałem wzrok 😀
Ponieważ użytkownik Bull napisał do mnie wiadomość prywatną, zgodnie z
obietnicą mu złożoną publicznie podam argumenty (mam zresztą wrażenie,
że nie pierwszy raz na tym forum) na których opieram swą opiniię dot. tego
sprzętu. Kolega posiada (posiadał?) model 375: ni cholery nigdy nie byłem w
stanie z jego brzmienia wyłapać co gra, bo to był dramatyczny bulgot,
niezależnie od nagłośnienia którego w danym momencie używał. Ponadto raz
przyszło mi zagrać na jego gitarze koncert (w trakcie pierwszego numeru
poszła mi struna). Manualnie moim zdaniem to jeden z najbardziej niewygodnych
basów, które miałem w dłoniach, zaś co do brzmienia, to nie byłem w
stanie wykręcić z elektroniki niczego (EQ na wzmaku ustawione w miarę
neutralnie), w czym usłyszałbym drewno, tak, jak pisał wyżej Immo. Moc to
niby jakąś miało w ustawieniu kolegi, tj. tony niskie i wysokie w gitarze
podbite maksymalnie, ale to tak czy inaczej był bulgot, a nie brzmienie.
Próby zrobienia czegokolwiek mądrzejszego spełzały zresztą na niczym. Tak
czy inaczej, w życiu nie słyszałem bardziej plastikowego preampu. Przy
odrobinie szczęścia można wyrwać w podobnej cenie np. Squiera VM, który
zdecydowanie bardziej żre.
Nailed it!