Peavey T-40

Peavey T-40 to kultowy bas elektryczny z 1983 roku, cieszący się uznaniem zarówno dzięki swojej wszechstronności brzmieniowej, jak i wyjątkowej budowie. Odkrywam jego zarówno plusy, jak i minusy, nie pomijając jego masywnej masy i unikatowej elektroniki.

W skrócie:

Plusy

-Wygląd
-Solidny lakier
-Etos
-To brzmienie nie ma sobie równych! I ten sustain…
-Setki możliwości
-Niezniszczalność
-Stosunek cena/jakość

Minusy

-M.A.S.A.
-gehenna przy regulacji pręta (nieczęstej, ale jednak)
-dość złożona gałkologia
-tylko string-thru

gitara peavey t-40

1966-t-40-2_edited.

2495-cf4df66fbf8d398egen.
Pierwsze z moich absolutnych basowych marzeń doczekało się spełnienia w
październiku Roku Pańskiego 2011.

Peavey T-40, rocznik 1983, wersja Blade, 3-tone sunburst. Kupiony od
dziewczyny, która go uwielbiała i bardzo ceniła, ale jedna jego cecha nie
pozwoliła jej cieszyć się tym cudeńkiem. Jaka? Zaraz się dowiecie.

www.img337.imageshack.us/img337/1199/t40body.png

Dane techniczne:

Elektronika: Pasywna – 2x Volume + 2x Tone z wyłącznikiem cewek +
przełącznik wyboru pickapów + przełącznik fazy/wyboru cewki
mostkowej

Liczba Strun: 4

Liczba i typ Progów: 20 Jumbo

Menzura: 34″ (864 mm)

Przetworniki: 2x Peavey T-series Blade Humbucker

Korpus: Solid Body; materiał – jesion

Maskownica: tworzywo

Mostek: Peavey T-series Bass

Gryf i podstrunnica: Bolt-on; materiał: klon

Siodełko: tworzywo

Podstrunnica: klon

Stroiki: Peavey T-series

Hardware: chromowany; aluminiowe gałki potencjometrów

Testowano z:

Struny:

– Rotosound 66 Swing (.045 .065 .080 .105)

Wzmacniacze:

-Sunn SB160

Efekty:

-Procesor Korg Tone Works AX5B

-Polish Love

-Polish Hate

-Pigtronix Mothership

Co widać?

Nie pierwszy rzut oka…

Cóż, mój egzemplarz ma PRZEPIĘKNE usłojenie. Nigdy nie widziałem basu
sunburst, który by choć trochę tak mi się podobał. Szczerze mówiąc, to
jego wygląd sprawił, że z „kiedyś w końcu kupię ” zmieniłem
nastawienie na „ten będzie mój, i to zaraz! Ile mam na koncie? ”. Korpus
z jesionu z transparentną powłoką zawsze niemal gwarantuje interesujące
doznania wzrokowe, ale tutaj panowie z Peavey’a po prostu tym usłojeniem
załatwili mnie na amen. Widać oczywiście linię klejenia, zwłaszcza z
tyłu, nie ma tu tzw. „bookmatch’a”, ale i tak wszystko połączone jest
schludnie.

Gryf jest solidny, ale widział swoją porcję przygód. Nie mogę ocenić na
podstawie stanu, ale ogólnie jest on bardzo solidny, klejony wzdłużnie, a
podstrunnica jest jego częścią – czyli całość składa się z dwóch
kawałków drewna. Pomimo poważnego zużycia, jest prosty i stroi
doskonale.

Mostek stanowi chyba ¼ masy basu, jest tak wielki, że gołym okiem widać
jego zalety – o nich za chwilę.

Pickupy wyglądają na tak potężne, że wymachiwanie basem pod gołym
niebem mogłoby ściągać na ziemię satelity telekomunikacyjne. Są to
humbackery T drugiej generacji, zwane „Blade” (odsłonięta listwa magnesu;
pierwsza wersja nazywana była „Toaster” ze względu na kształt faktycznie
przypominający opiekacz widziany z góry, podobny do najpopularniejszych
basów Rikcenbackera). Kształt maskownicy jest idealnie dopasowany do
kształtu basu, układu pickapów i ilości kontrolek. Kształt całości
jest dość tradycyjny i bardzo cieszy oko a przy okazji wygląda na
niezniszczalny; patrząc na tę konstrukcje, ma się nieodparte wrażenie, że
po wojnie jądrowej która spustoszy Ziemię, karaluchy z sekcji rytmicznej
będą grały właśnie na T-40tkach.

Materiały? Fenomenalne. Rozpływałem się już nad jesionem i chyba starczy.
Gryf też dobry, bardzo, bardzo twardy. Drobne detale nadające smaczku –
unikatowe aluminiowe pokrętła potencjometrów (kosztujące kupę kasy na
rynku wtórnym), spłaszczone przełączniki i docisk strun w kształcie
trójkąta to wisienki na torcie.

www.img827.imageshack.us/img827/5851/peaveyt40.png

Zrobione przez poprzednią właścicielkę.

Lakier korpusu to najwyższej próby specyfik. Bas ma niecałe 30 lat, a korpus
wygląda jak nowy… a przecież widać, że bas był intensywnie grany! A jak
się na nim gra?

Obsługa:

Cóż, zacznijmy od najboleśniejszej kwestii: masa tego basu przygina do
ziemi. Nie chcę brzmieć seksistowsko, ale to NIE JEST bas dla małych
dziewczynek. Niesienie tego przez miasto w futerale to mordęga. Nawet
trzymanie go na kolanie podczas gry na siedząco lub gra na leżąco z tym
basem na brzuchu potrafi solidnie dać w kość! Mój nie jest jeszcze taki
zły… wazy „tylko” 5,75 kilograma, ale trafiają się sztuki dobijające
do 7 kilogramów (najstarsze modele)!

Skoro o „ciężarach” mowa, ciężko się połapać w tych gałkach. Od
czasów Gibsona układ 2x vol + 2x tone jest rozkładany nieintuicyjnie. Gdybym
to ja projektował ten układ, górne gałki regulowałyby głośność, dolne
ton, nie zaś górne – parametry pickupu pod gryfem, dolne – parametry
mostkowego pickupu. Miałoby to więcej sensu, nieprawdaż? Po kilku dniach
praktyki oczywiście można wszystko ustawić w mgnieniu oka, ale zdziwienie
pozostaje.

Pokrętła znajdują się w dogodnych miejscach i szybko można zmienić
ustawienia, których jest sporo. BARDZO sporo. Niesamowita elektronika pozwala
na takie dziwne ustawienia, o jakich nikomu się nie śniło.

Palce można oprzeć wszędzie. Pickupy posiadają wystające ramki
zapewniające podporę pod palce, sam mostek też jest masywny i wystaje w
stronę gryfu na tyle, ze można na nim oprzeć kciuk dla ekstra-strzału i
twardości w brzmieniu. Gniazdo kabla znajduje się na krawędzi korpusu, w
miejscu które nie naraża go na złamanie. Przy przyjrzeniu się mostkowi
widać pewną wadę: w T-40 struny zakładać można jedynie przez korpus.
Dlaczego jest to wada? Z trzech powodów: struny, które zakładamy, muszą
być bardzo długie, muszą być odpowiednio cienkie (E grubsza niż 120 nie
przejdzie) i założenie używanych strun z już zawiniętą końcówką to
mordęga.

Mostek z tą funkcją ma jednakże oczywistą zaletę: przy takiej masie i
konstrukcji, powinien dawać potężny sustain. I daje. Bas z dechy brzmi
fantastycznie i wybrzmiewa bardzo długo, czuć, jak całe drewno pracuje.

Gryf jest szeroki, podobny do preclowego w profilu, niespecjalnie szybki. Progi
dzielnie zniosły 30 lat ciężkiego łojenia i wciąż są w świetnym stanie.
Problemem jest natomiast jego regulacja. Pod klapką na główce kryje się
dość głęboka szczelina, a w niej – nakrętka. Ciężko się do niej
dostać i mało w niej miejsca na manewry. Najlepiej zamówić specjalne
narzędzie do regulacji, inaczej czeka nas męka. Mi na szczęście udało się
znaleźć nasadkę na klucz, która ledwo, ale weszła. I udało mi się
idealnie ustawić bas.

Biedne wzmacniacze, do których podpinamy tego potwora. Przy podniesieniu
pickupów, jego naturalna skłonność do przesterowywania może im poważnie
zaszkodzić. Do tego kształtowanie brzmienia… No dobra, przejdźmy do rzeczy
– do największego atutu tego basu.

Brzmienie:

O tym, że z dechy bardzo dobrze daje radę, mówiłem. Ale co tam granie na
sucho, gdzie jest kabel?

A, tutaj.

KLIK!

Jasny gwint. JASNY GWINT!

Ten bas to naprawdę potwór. Do znudzenia będę powtarzał móją metaforę
transportera opancerzonego z wnętrzem a’la camper. Zabija, poraża, powala,
zdmuchuje, a przy tym nadaje się do tylu zastosowań, że by wyliczyć je na
palcach, trzeba zdjąć skarpety i wspomóc się palcami stóp. Przejdźmy do
wyliczania:

Dwa humbackery zakute w blachę, z wystającą listwą magnesu (Blade). Cztery
potencjometry, 2x vol, 2x tone, selektor pickapów i magiczny pstryczek
fazy. Tenże pozwala łączyć pickupy szeregowo lub równolegle.
Pickupy same z siebie dają mocny, agresywny sygnał. „Blade” są
nieco jaśniejsze i bardziej selektywne od „Toasterów”, które podobno
lubiły nieco zmulać.

Kilka faktów:

Przy obu potencjometrach tone na „0” przepięcie fazy daje warczący
górką i środkiem sound pozbawiony najniższych rejestrów, brzmienie w
bardzo oldschoolowym stylu kojarzące się z niskimi obrotami furgonetki. W
neutralnym ustawieniu – to już zależy od potencjomerów i wyboru
pickupa za pomocą drugiego przełącznika. Potencjometry głośności
robią to, co powinny. Tone natomiast… tu zaczyna się jazda!

Od 0 do 8 regulują one barwę brzmienia, jak w każdym innym pasywnym wieśle.
I robią do dobrze, ale czary zaczynają się od 8 wzwyż! Otóż potencjometr
tone ustawiony na wartości powyżej tej liczby… rozpina cewki w humbackerze
i wyłącza jedną z nich, zostawiając „otwarty” singiel. W wypadku
gryfowego, jest to cewka bliższa gryfu. W wypadku mostkowego… tu możemy
wybrać za pomocą przełącznika fazy. Różnica w brzmieniu jest BARDZO
słyszalna! Ogólnie, bas ten potrafi wpasować się w stylistykę Ricka, EB-2,
Jazza, Precla i MM, ale nie udaje tych wioseł. Ma on w swoim brzmieniu – i
to w dowolnym ustawieniu – coś, czego nie da się łatwo opisać. Najlepiej
pasuje anglojęzyczne określenie „high-midrange honk ” i faktycznie
trochę się to kojarzy z owym rykiem trąbki ze starego samochodu,
charakterystycznym dla filmów gangsterskich. Ale nie, bas nie brzmi samym
górnym środkiem. Dół bardzo mocno pokazuje, na co go stać, wiec mięsa nie
brakuje. Środek jest „szerokopasmowy”, nie tylko górny. Góra nie jest
szalenie metaliczna, ale też jej nie brakuje i mowy nie ma, by gubiła się w
całości. Warto pobawić się tymi wszystkimi pokrętłami i pstryczkami, by
zdecydować, które ustawienie pasuje nam najbardziej. Przykładowo, bliższy
gryfowi singiel w pickupie pod mostkiem to niesamowite narzędzie do klangu,
warkoczący Jazz Bass na sterydach, moje ulubione ustawienie. Nietypowe
rozwiązania, np. lekko „otwarty” humbacker pod mostkiem i singiel pod
gryfem połączone szeregowo przy robieniu za pomocą palca lewej ręki na
podstrunnicy efektu vibrato tworzą coś, co brzmi, jakby bas podpięty był do
efektu w stylu envelope followera . Z efektami zresztą świetnie się
dogaduje, a jeśli mamy pokrętło gain we wzmacniaczu, łatwo (czasem aż ZA
łatwo) przesterować brzmienie.

T-40 to – mówiąc oględnie – bas szalenie wszechstronny, niedoceniony i
skrzywdzony reputacją agresywnego instrumentu do najostrzejszej muzyki. Powoli
jednak zyskuje na popularności, i to wśród rozmaitego sortu muzyków. Bo
użyć go możemy do…

Do czego?

Wbrew owej opinii wiosła do ciężkiego łojenia, bas nadaje się do każdego
gatunku muzyki, fantastycznie brzmi w slapie i akordach. Problemem jest jednak
jego poważna masa. Sam bagatelizowałem ją, myśląc, ze to narzekanie tych,
którzy MUSZĄ się do czegoś przyczepić.

Nie.

Ten bas jest jak kotwica. Nie ma mowy o jakichś scenicznych szaleństwach
a’la Flea jeśli nie jesteś przynajmniej demonstracyjną wersją Pudziana.
Przypomnij sobie te słowa, gdy zakwilisz, przygnieciony jego ciężarem. To
jedyne, co ogranicza wszechstronność tej maszyny. I powód, dla którego
poprzednia właścicielka zdecydowała się pomniejszyć swoją (imponującą
zresztą) kolekcję instrumentów i sprzedać T-40, która obecnie przygniata
do ziemi mnie.

Cena, jaką przyjdzie nam zapłacić za ten bas nie należy w Polsce do
najniższych, ale jest i tak bardzo, ale to BARDZO uczciwa. Bas odwdzięczy
się, i to bardzo szybko, oszałamiającą…. cóż, genialnością.

Na koniec wspomnę jeszcze jedną godną wzmianki kwestię: uwielbiam
modyfikować basy i przerabiać je pod swoje preferencje. Tu… nie ma się do
czego przyczepić, nie ma czego dodawać – bas jest idealny i wszelkie
modyfikacje nie ulepszają go. Z czasem zbiorę sobie kolekcję zabawnych
maskownic, bo to jedyne, co jest sens w nim zmieniać, i to jedynie dla
kaprysu.

Podsumowanie:

Przypominam – recenzja oparta jest na moich osobistych
preferencjach, więc raczej nie jest obiektywna.

[*]Punkty za wygląd: 9,5/10 :

Coś takiego jest w tym basie, co po prostu mówi: „Jestem idealny”.
Proporcje są doskonałe, kształt i jego współgranie z maskownicą –
harmonijne, pickupy wyglądają super! Jak dla mnie, pod względem wyglądu –
boski. Jedyne, co mi się nie do końca podoba, to główka. Kształt – OK.
Ale chyba jest ciut za mała.

[*]Punkty za wykonanie: 9,5/10 :

Ten bas to czołg. Jest poturbowany i nadgryziony zębem czasu, ale był grany
intensywnie i śmiem twierdzić, że inne by tego NIE przeżyły. Pół punktu
odejmuję za plotki mówiące, że przełączniki i maskownica czasem się
łamią.

[*]Punkty za brzmienie: 10/10 :

Pasywny bas o sygnale silniejszym niż 95% aktywów, przy tym pozwalający na
niesamowitą kreację brzmienia bez preampu, pełnia pasma i oszałamiająca
uniwersalność, a przy tym brzmienie charakterystyczne i nie do podrobienia.
Ideał.

[*]Punkty za kwestie obsługi: 7/10 :

Wszystko byłoby OK, gdyby nie masa i „chciwe” rozwiązanie kwestii
regulacji napięcia pręta. No i to, że ogarnięcie tych bebechów trwa i
wymiana strun także.

[*]Punkty za cenę: 9/10 :

Zdaję sobie sprawę, że w UK kupiłbym pewnie taniej, ale ten konkretny
egzemplarz wyszeptał do mnie: „Bierz mnie! Teraz!” i wybuliłem trochę
więcej, ale ani grosza nie żałuję.

W skrócie:

Plusy

-Wygląd
-Solidny lakier
-Etos
-To brzmienie nie ma sobie równych! I ten sustain…
-Setki możliwości
-Niezniszczalność
-Stosunek cena/jakość

Minusy

-M.A.S.A.
-gehenna przy regulacji pręta (nieczęstej, ale jednak)
-dość złożona gałkologia
-tylko string-thru

Podziel się swoją opinią

68 komentarzy

  1. Jakbyś się do Warszawy wybierał to wpadaj do mnie to nagramy :)cholernie
    mnie ten bas ciekawi, a najbardziej to jakby zagrał z kombem ampega które
    posiadam

  2. Wczoraj wpadłem na Najbardziej Oczywisty Pomysł Świata i uciąłem całą
    górę w piecu (skręciłem do oporu w lewo TREBLE).

    Co się stało? Bas zagrzmiał jak trzy precle w jednym – brzmiał jak
    „normalny” bas, któremu podbito dół. 😀

  3. Ten bas to moje marzenie. Kiedyś widziałem koncert The Roots i to co ich
    basista Leonard Hubbard na nim właśnie grał i to brzmiało tak, że kosmos.
    U nas te basy chodzą w okolicach 2000-2500 (w stanach można kupić za ok 300
    baksów) tak czy siak za te pieniądze trudno kupić równie mocną rzecz.
    Jakość tego wiosła dorównuje basom dwu-trzykrotnie droższym.

  4. Z tą mordęgą spowodowaną wagą to trochę przesada ;P Mam elektryka
    lutniika z Japonii ok. 5 kg i granie na niej nie jest jakoś męczące, a i
    poruszania się na scenie nie utrudnia za bardzo.

    Co do samej t-40 to namierzyłem biały egzemplarz. Będzie mój! <3

  5. Czytam 5,7 kg to dużo. Myślę sobie, że wezme mojego z*ebiście ciężkiego
    GMRa i zobaczę jak wypadnie w porównaniu.

    Wyszło 5,1 kg, a on i tak jest w cholerę ciężki.

    Ja sobie tego 7 kg nie wyobrażam.

  6. @mlynorz: Czytam 5,7 kg to dużo. Myślę sobie, że wezme mojego z*ebiście ciężkiego GMRa i zobaczę jak wypadnie w porównaniu.

    Wyszło 5,1 kg, a on i tak jest w cholerę ciężki.

    Ja sobie tego 7 kg nie wyobrażam.

    No. Dlatego dla basisty o nieatletycznej budowie – jak ja – to dość
    problematyczna kwestia. Ale T-40 wynagradza to brzmieniem. 😀

  7. Mój bas w miękkim pokrowcu ważył 9kg. Szlifierka, pilnik, papier
    ścierny…

  8. Pochwalę się swoim nabytkiem 😉

    Od 0 do 8 regulują one barwę brzmienia, jak w każdym innym pasywnym wieśle. I robią do dobrze, ale czary zaczynają się od 8 wzwyż! Otóż potencjometr tone ustawiony na wartości powyżej tej liczby… rozpina cewki w humbackerze i wyłącza jedną z nich, zostawiając „otwarty” singiel.

    Hmm… na jakiej zasadzie to działa? I skąd takie info masz/jak to sprawdzić
    ;)? Śrubokrętem po cewkach?

  9. @Bart599: Pochwalę się swoim nabytkiem 😉

    Od 0 do 8 regulują one barwę brzmienia, jak w każdym innym pasywnym wieśle. I robią do dobrze, ale czary zaczynają się od 8 wzwyż! Otóż potencjometr tone ustawiony na wartości powyżej tej liczby… rozpina cewki w humbackerze i wyłącza jedną z nich, zostawiając „otwarty” singiel.

    Hmm… na jakiej zasadzie to działa? I skąd takie info masz/jak to sprawdzić ;)? Śrubokrętem po cewkach?

    skąd żeś ? gratulejszon … i obyś znalazł w tym co ja chce
    mieć …ale jeszcze nie mam .. czorny czołg to jest to !

  10. Odświeżam starego kotleta, myślę fotki pasują do wątku 🙂 Fajne to jest,
    niewygodne ale rekompensuje brzmieniem i solidnością wykonania. Jak się
    poszczęści pewnie dokupię T-40 🙂

  11. @entwistle100: (…)Fajne to jest, niewygodne ale rekompensuje brzmieniem i solidnością wykonania. (…)

    Zapomniałeś wspomnieć o niedorzecznie ujmującym pięknie.

    Gratuluję!

  12. Dziękuję, bardzo na plus robi brak pickguardu, trafił się poza tym
    fantastyczny stan 🙂

Możliwość komentowania została wyłączona.