W skrócie:
Plusy
[list]
[*]stosunek ceny do jakości wykonania
[*]w tej cenie chyba najlepsza jazz-fuzzion-maszyna
[*]rewelacyjnie trzyma strój
[*]względnie czuła na niuanse artykulacyjne
[*]bardzo długi czas pracy bez konieczności wymiany baterii
[*]wyścigowy gryf
[*]przedłużona menzura = możliwość ustawienia naprawdę niskiej akcji strun, dzięki czemu potrafi być bardzo miła dla lewej ręki
[*]prowizoryczna kaczka z korektora 😉
[/list]
Minusy
[list]
[*]niezbyt intuicyjna obsługa korektora, ustawianie brzmienia wymaga cierpliwości
[*]wystający ponad obrys mostka podwójny potencjometr, w efekcie konieczność kombinowania z futerałem
[*]blokada gniazda bardziej denerwuje niż pomaga
[*]potencjalną wadą mogą być duże odstępy między strunami
[*]brak ciepła w brzmieniu
[*]problemy z selektywnością przy nieodpowiednim ustawieniu korektora
[*]waga praktycznie dyskwalifikuje tą gitarę w kategorii weselnej, a szkoda bo brzmieniowo strzał w dziesiątkę
[/list]
Ibanez, wprowadzając linię BTB w 1999 roku, reklamował ją jako ofertę dla
tradycyjnych basistów szukających innowacyjnych rozwiązań. Bez wątpienia
najwyższe modele tej serii spełniają te kryteria. Ale czy hasło to
przystaje również do niższych modeli? W niniejszej recenzji, wzbogaconej o
próbki brzmienia, staram się odpowiedzieć na to pytanie.
Próbki brzmienia do posłuchania KLIK tutaj.
Opis
Model BTB 405 był produkowany w latach 2000-2008. Opisywany egzemplarz został
wyprodukowany w 2003 roku. Był to czas, gdy była to najwyższa seria
dostępna cenowo amatorom, wyżej była już tylko seria Prestige, na tamte
czasy kosztująca w okolicach 7000zł za sztukę. BTB 405 kosztowało wtedy
ok. 2300zł, używane chodziły po 1600zł. Za pieniądze te dostawało się
naprawdę sporo. Zacznijmy więc od tradycyjnej litanii:
[*]pięć strun
[*]menzura 35 cali
[*]pięcioczęściowy gryf z klonu i orzecha
[*]korpus z lipy i orzecha (w latach 2000-2002 i 2005-2008 z samej lipy),
klonowy top
[*]24 progi (drobna ściema, bo 24 progi są tylko na strunach G i D, na
pozostałych muszą cię zadowolić 23)
[*]palisandrowa podstrunnica
[*]mostek Mono-Rail II (rozstaw strun 19mm)
[*]pasywne pickupy Ibaneza IBZ DFR (zdaje się że konstrukcja typu
humbucker, ale nie znalazłem na to definitywnego potwierdzenia w sieci,
zgaduję po brzmieniu)
[*]przedwzmacniacz Vari-Mid 3B
[*]gniazdo Neutric Locking-jack
Gitara w kolorze Honey Sunburst, taka jak widać na zdjęciach. Wygląda nie
brzydko, aczkolwiek na mój gust trochę ta przypalanka zbyt nachalna –
wolałbym naturalny kolor drewna. No, ale nie oczami się gitary kupuje.
Ergonomia i funkcjonalność
Gitara ma pięć strun – dobry kompromis pomiędzy wygodą a możliwościami.
Przedłużona menzura wymaga paru chwil, żeby się do niej przyzwyczaić. Niby
niewielka różnica, ale jest odczuwalna, „pajączki” opanowane na
standardowej menzurze mają prawo nie wejść od pierwszego zagrania. Jaki ma
ona wpływ na brzmienie ciężko mi określić (głównie dlatego że nie
produkowano nigdy pięciostrunowego BTB z menzurą 34 cale i zwyczajnie nie mam
porównania), ale definitywnie czuć pod palcami mocniejsze napięcie strun w
porównaniu do gitar z krótszą skalą. Pozwala to na ustawienie niskiej akcji
strun bez obaw o fretbuzz.
Gryf jest cienki i szeroki, ze sporymi odstępami między strunami. Szerszego
gryfu w piątce jeszcze w łapach nie miałem, a cieńsze miałem w rękach
tylko raz, testując gitary Sandberga. Warto wspomnieć, że Ibanez od zawsze
kojarzony jest z wyścigowymi gryfami. Nie inaczej jest w przypadku tej gitary.
W zależności od tego czy wolisz takie gryfy od grubych i wąskich, pokochasz
go albo znienawidzisz. Mi do gustu przypadł, ale to już całkowicie
subiektywna opinia. Duży odstęp między strunami ułatwia grę slapem, ale
może przeszkadzać osobom o drobnej budowie dłoni – mnie ten problem nie
dotyczy, ale uznałem że warto o nim wspomnieć.
Korpus jest standardowych rozmiarów, ale ze względu na sprytne wyprofilowanie
na pierwszy rzut oka wydaje się zgrabniejszy niż jest w rzeczywistości. Waga
też przeciętna jak na swoje rozmiary, można grać długie koncerty, ale już
chałtura na stojaka potrafi zaboleć.
Można się przyczepić do podwójnego potencjometru regulacji środka. Ze
względu na jego sporą wysokość (minimalnie wystaje ponad obrys wyznaczony
przez mostek) oraz dość gruby korpus, trzeba ostrożnie dobierać do tej
gitary futerał. Jeśli będzie on zbyt cienki, może się okazać że w
transporcie pokrywa oprze się o ten potencjometr i w wyniku działania
naprężeń może on strzelić. Na szczęście mi się to nigdy nie zdarzyło,
prawdopodobnie dzięki temu, że bardzo szybko zauważyłem problem i
podjąłem odpowiednie kroki zapobiegawcze. Flight-case załatwił sprawę –
w strategicznym miejscu wyciąłem kawałek gąbki i pozamiatane. Wydaje mi
się, że konieczność kombinowania z futerałem jest sporą wtopą w
przypadku gitary o teoretycznie standardowym kształcie i wymiarach. Uważam,
że lepszym rozwiązaniem byłoby zamontowanie samych pojedynczych
potencjometrów, po prostu dzieląc ten podwójny na dwa. Na szczęście ze
względu na zastosowanie dość małej główki nie trzeba się martwić przy
zakupie futerału o przedłużoną menzurę, ponieważ – pomijając kwestię
podwójnego potencjometru – gitara mieści się idealnie w standardowych,
fenderowskich wymiarach.
Mieszane odczucia mam odnośnie gniazda z blokadą. Jest to jedyna jak do tej
pory gitara w której spotkałem się z tym patentem i szczerze mówiąc przez
jakiś czas dziwiłem się, że nie stał się on standardem przemysłowym.
Gniazdo jest bardzo solidnie przykręcone i bardzo mocno trzyma wtyczkę.
Jednak parę miesięcy później podpatrzyłem koledze patent z przekładaniem
kabla za paskiem i wartość dodana tego rozwiązania całkowicie mi
zobojętniał. Natomiast pozostała nie do końca fajna kwestia wypinania basu
– delikatnie uciążliwa gimnastyka w przypadku wtyków prostych, totalnie
upierdliwy rytuał w przypadku wtyków kątowych.
Elektronika jest zasilana dwoma bateriami 9V. Klapka jest przykręcana, aby
wymienić baterie należy odkręcić dwie śrubki. Uznał bym to za wadę,
gdyby nie fakt, że gitara ta potrafi wytrzymać ponad rok intensywnego grania
bez zmiany baterii. W porównaniu do innych aktywnych gitar, z którymi miałem
styczność, jest to bardzo imponujący wynik. Ma to niestety swoją ciemną
stronę – rozleniwia do tego stopnia, że w krytycznym momencie może się
okazać, że zapomniałeś kupić baterie na zapas.
Mostek typu mono-rail wygląda bardzo atrakcyjnie. Wymiana strun jest banalnie
prosta i przebiega bardzo sprawnie. Minusem tej konstrukcji jest to, że trzeba
się nieźle napocić przy recyklingu strun pękniętych przy mostku – jest
tam tak mało miejsca, że struna musi być bardzo ładnie zaciśnięta na
kółeczku, żeby zmieścić się w szczelinie. Szybka naprawa struny na
koncercie nie wchodzi w grę, minimum 5 minut i kombinerki, więc bez
zapasowego kompletu z domu nie wychodzić. Ibanez reklamuje, że mostek ten
zapewnia lepszą izolację struna-struna, ale porównując z basami
wyposażonymi w zwykłe mostki nie zauważyłem znaczących różnic ani w
kwestii samej izolacji strun, ani w kwestii sustainu. Regulacja mostka odbywa
się w dwóch płaszczyznach, więc w tej kwestii bez szału.
Brzmienie
Próbki brzmienia do posłuchania KLIK tutaj.
Mam mieszane odczucia wynikające po części z moich preferencji
brzmieniowych.
Domeną tej gitary są nieagresywne brzmienia nowoczesne. Napompowany dół,
cofnięty niski środek.
Mimo bardzo rozbudowanego preampu liczba znalezionych przeze mnie – na
przestrzeni kilku lat posiadania tej gitary – użytecznych brzmień zamyka się
w zawrotnej sumie czterech. Muszę przyznać, że jak na tak rozbudowaną
elektrownię wynik ten jest co najwyżej niezbyt imponujący. Dodatkowo
wszystkie brzmienia są niejako z jednej parafii, każde z nich określiłbym
jako wariacja na temat budżetowej jazz-fuzzion-maszyny. W tej klasie cenowej i
tak jest nieźle ale ciężko pozbyć się przeświadczenia, że połowy
potencjometrów mogło by równie dobrze nie być i gitara nic by nie straciła
na walorach brzmieniowych. Na rozbudowaniu preampu ucierpiała prostota
obsługi. Są takie gitary, w których odkręcenie gałki volume do oporu
załatwia sprawę – ta gitara do tej grupy się nie załapała.
Selektywność na przyzwoitym poziomie o ile nie bawimy się zbytnio preampem.
Ciepło? A co to? Można próbować dodać sobie ciepła na EQ ale w przypadku
tej gitary bardzo szybko kończy się to problemami z selektywnością.
Wśród przesterowanych gitar środek i góra całkowicie ginęły w miksie,
zostawał sam dół. Z czystymi gitarami było trochę lepiej ale nadal bez
szału. Jako tako sprawdzał się w moim bluesowym składzie, w rockowiźnie i
metalu nie radził sobie najlepiej.
Ta gitara nie potrafi z gracją zabrzmieć agresywnie. Grana piórkiem brzmi
paskudnie, grana siłowo brzmi słabo. Przy delikatnym graniu można udawać
agresywne brzmienie podkręcając mocno środek ale pojawiają się wtedy
problemy z rozfazowaniem i bas w miksie ginie jednocześnie męcząc uszy.
Balans głośności między strunami jest w porządku, na gryfie nie ma
martwych punktów. Piąta struna brzmi poprawnie, nie ma problemów z jej
głośnością czy atakiem, jednak ze względu na ogólną specyfikę brzmienia
tej gitary (słaby niski środek, mocny dół), wymaga ona pieca zdolnego
pchnąć sporo powietrza aby w pełni docenić jej walory.
Gitara jak na taniego aktywa jest dość czuła na zmiany w dynamice – z
jednej strony daje to nie najgorsze możliwości artykulacyjne, z drugiej daje
pewne pole do zademonstrowania braku umiejętności. Nawet przy cichym graniu
punkt się nie rozmywa, oczywiście pod warunkiem że ustawiono odpowiednie do
takiej gry brzmienie.
Ciekawym patentem brzmieniowym jest zastosowanie parametrycznego środka jako
efektu typu wah. Wymaga to pewnej wprawy, ponieważ zbyt nerwowe kręcenie
powoduje luzowanie się nakrętki trzymającej potencjometr na korpusie. W
dodatku wymusza granie tappingiem leworęcznym, ponieważ prawa ręka zajęta
jest potencjometrem. Trochę to skomplikowane, ale efekt końcowy, zwłaszcza w
połączeniu z jakimś porządnym fuzzem, może okazać się naprawdę
spektakularny. Co prawda jest to tylko półśrodek, najfajniej mieć kaczkę
na podłodze, ale radość jest.
Niezawodność
Gitara jest wykonana dość solidnie. Mniej więcej raz na rok należy
posprawdzać czy wszystko jest dokładnie dokręcone i w razie czego dokręcić
(raz czy dwa poluzowały się mocowania kluczy), ale to chyba tyczy się
każdej gitary. Jedyna usterka jaka mi się przytrafiła, to awaria małych
plastikowych tulejko-uszczelek na kluczach (nie wiem jak to się fachowo
nazywa). Nikt w Polsce nie sprzedawał tych części osobno, trzeba było
kupić całe klucze, więc sam sobie takie tulejki wytoczyłem z mosiądzu.
Pochwalę się w tym miejscu, że był to bardzo udany eksperyment – efektem
ubocznym, obok zabezpieczenia mechanizmu przed paprochami, jest zysk na czasie
trzymania stroju, a ponieważ mosiądz ma właściwości samosmarujące, klucze
zaczęły obracać się z większą płynnością, podnosząc dodatkowo
precyzję strojenia.
Podsumowanie
Na wstępnie wspomniałem, że Ibanez wprowadzając serię BTB reklamował ją
jako serię dla tradycyjnych basistów szukających innowacyjnych rozwiązań.
Trochę nie wyszło. Gitara owszem jest napakowana niespotykanymi w swojej
klasie cenowej rozwiązaniami ale tradycyjnych brzmień szukać tu ze
świecą.
Jest natomiast porządnie wykonana, wygodna, w niektórych sytuacjach brzmi ok.
Byłbym sceptyczny w przypadku zastosowania tej gitary w graniu rocka czy
metalu, do tego są lepsze gitary. W zasadzie do grania większości gatunków
muzycznych są lepsze gitary. Niestety wszystkie są droższe 🙂
Poleciłbym do grania wesel gdyby nie ciężar.
Mocno rozbudowany korektor nie jest intuicyjny w obsłudze.
Profesjonalistów instrument ten raczej nie zachwyci.
Mogę polecić tą gitarę niezamożnym basistom wkręconym w nowoczesny jazz,
może jakieś R&B, od biedy bluesa.
To by chyba było na tyle.
Cena na dzień 20.10.2009 – za nówkę niecałe 2000zł (resztki magazynowe,
nie produkują ich już od jakiegoś czasu), za używkę 1000- 1500zł. Stosunek
jakości wykonania do ceny bardzo fajny.
W skrócie:
Plusy
[list]
[*]stosunek ceny do jakości wykonania
[*]w tej cenie chyba najlepsza jazz-fuzzion-maszyna
[*]rewelacyjnie trzyma strój
[*]względnie czuła na niuanse artykulacyjne
[*]bardzo długi czas pracy bez konieczności wymiany baterii
[*]wyścigowy gryf
[*]przedłużona menzura = możliwość ustawienia naprawdę niskiej akcji strun, dzięki czemu potrafi być bardzo miła dla lewej ręki
[*]prowizoryczna kaczka z korektora 😉
[/list]
Minusy
[list]
[*]niezbyt intuicyjna obsługa korektora, ustawianie brzmienia wymaga cierpliwości
[*]wystający ponad obrys mostka podwójny potencjometr, w efekcie konieczność kombinowania z futerałem
[*]blokada gniazda bardziej denerwuje niż pomaga
[*]potencjalną wadą mogą być duże odstępy między strunami
[*]brak ciepła w brzmieniu
[*]problemy z selektywnością przy nieodpowiednim ustawieniu korektora
[*]waga praktycznie dyskwalifikuje tą gitarę w kategorii weselnej, a szkoda bo brzmieniowo strzał w dziesiątkę
[/list]
Jestem pod wrażeniem. Nie tyle basu co recenzji, choć wiosło też daje radę
i jest konkurencyjnym produktem w tej klasie cenowej dla mojego Corta B4. 😉
No i takie coś można nazwać recenzją. Pojawiały się tu „recenzje”, takie
które nawet do pięt nie dorastały tej powyżej. Chylę czoła i dzięki –
bardzo fajnie się Twoje wypociny czyta(słucha zresztą też). Pozdrawiam!
Świetna recenzja. Wczoraj czytałem reckę Corta A5 z TopGuitar z roku 2007 i
była gorsza niż Twoja. Z Twojej więcej się dowiedziałem.
To, że nie pozwala ukryć błędów w grze, to wada?
Tapchan! i ty tak za darmo takie wypracowania piszesz??? Bardzo zawodowo, tą
gitarę średnio lubię, o czy wiesz, teraz masz o wiele lepszą. SARS
4EVER!!!!
Przez takie recki mnie odrzuca mnie od pisania moich 😛 Pisząc coś sam przy
takim czymś zaniżał bym poziom. Super recenzja. Chyba dokładniejszej
jeszcze nigdy nie czytałem
Szergiel:
Jeśli ktoś w ćwiczeniu nad techniką jest tak leniwy jak ja, to tak – może
to być wadą. Zwłaszcza na scenie.
jarbas:
Miałem nudny dzień w robocie a wszystkie demotywatory już przeglądnięte. A
nowe wiosełko zostawiam sobie na deser.
latem666:
Nie marudzić, nie siać defetyzmu, tylko do roboty się brać. Napisać,
przeczytać, poprawić, przeczytać, poprawić… aż do skutku.
Profesjonalizm recenzenta i tyle. Przyjemnie się to czyta. Zgadzam się z tą
recką w 100 procentach będąc posiadaczem takiego samego wiosła. Dodałbym
jedynie, że bas brzmi dobrze (jak na moje niewielkie poniekąd w tym temacie
doświadczenie) w miksie.
panie tapczan, pan jesteś naprawdę rzadkim przypadkiem człowiek który
najpierw czyta a potem wysyła 🙂
o próbkach nawet nie wspomnę – też miło się ich słucha,
tak się zastanawiam czy nie dać w recenzjach bezpośrednio możliwości
publikacji próbek mp3… coś wymyślę,
ojezusmaryja a gdzie tu ten kompromis? Zabić się na tym idzie:P Trochę
matematyki: ten BTB ma 19mm rozstawu przy 5strunach=76mm. Mój Langowski przy 6
strunach ma lekko ponad 15mm co daje łącznie 78mm 😀 No weź się pan
zlituj;P
MPB:
Wyrwałeś z kontekstu. Pięć strun to ogólnie kompromis między wygodą a
możliwościami, abstrahując od modelu gitary. Temat odstępu między strunami
i szerokości gryfu poruszam w kolejnym akapicie. Zresztą duży odstęp
między strunami wymieniłem w podsumowaniu jako potencjalną (bo mi akurat
19mm odpowiada) wadę.
Wyrazy uznania, tapchan, kupa świetnej roboty ;]
Ergonomia i funkcjonalność
Gitara ma pięć strun – dobry kompromis pomiędzy wygodą a możliwościami.
Przedłużona menzura wymaga paru chwil, żeby się do niej przyzwyczaić. Niby
niewielka różnica, ale jest odczuwalna, „pajączki” opanowane na
standardowej menzurze mają prawo nie wejść od pierwszego zagrania. Jaki ma
ona wpływ na brzmienie ciężko mi określić (głównie dlatego że
nie produkowano nigdy pięciostrunowego BTB z menzurą 35 cali
i zwyczajnie nie mam porównania)
tutaj się nie zgadza, poza tym jest kilka niejasno sformułowanych zdań, ale
ogólnie dobra recenzja, jedna z lepszych na stronie, może ciut przydługa i
nazbyt szczegółowa w niektórych momentach, ale co kto lubi, tak czy siak na
5 zasługuje, czekam na następne 🙂 pozdrawiam Witt
witt
O, dzięki za wytknięcie literówki – poprawione.
No to już tak wytykać to można np. powtórzenie zdania „Ibanez,
wprowadzając linię BTB w 1999 roku, reklamował ją jako ofertę dla
tradycyjnych basistów szukających innowacyjnych rozwiązań” w podsumowaniu.
To taki tekst zapadający w pamięci i jak się go czyta drugi raz w tej samej
recenzji bez żadnego poprzedzającego „jak już mówiłem” to dosyć dziwne
wrażenie jest;)
pewnie Tapchan sugerował się publikacjami naukowymi. We wstępie teza, a w
zakończeniu dowód 😛
recenzja świetna, tak jak ktoś wyżej pisał teraz to też już żadnej nie
napisze 😛
świetna recenzja. Dobre próbki. Oby takich więcej. Miałem kupować to
wiosło, ale nawet na sucho bez wzmacniacza (nie było pod ręką) mi jakoś nie
leżało. Widzę (słyszę), że dobrze zrobiłem, bo nie tego szukałem.
Gdybyś spłodził ten opis wcześniej, to pewnie nawet nie zadałbym sobie
trudu jechania, aby obejrzeć BTB. Kiedyś w muzyku macałem jakiegoś, ale z
wyższej serii.
przeczytałem z uwagą.
rzeczywiście bas jest dla „większych” gości i kiedy miałem go w ręku
przestraszyłem się nieco 🙂
Bas – jak to bas. Jak komus odpowiada takie brzmienie to jets fajny.
Mi akurat brzmienie aktywu nie pasuje… Niby tyle mozliwosci a jednak
ogranicza…
Najlepiej mieć pasywa z tonem i balansem pickupow. ;] no i vol oczywiście.
1. Twoje testy i recenzje są cholernie dobre (masz u mnie piwo za testy MXRa
na w-d)
2. Jak uzyskałeś ceny tego modelu ze świąt tego roku?:D (20.12.09?)
Więcej takich tekstów to będzie można polegac na opiniach „amatorów” z
internetu 😉
MPB:
W sumie duperela, ale racja – poprawione.
Dante Morius:
1. O, to mi pomysł podsunąłeś na następne wypracowanie.
2. Kolejna literówka znaleziona. Poprawione.
Od wczoraj jestem posiadaczem również takiego Ibaneza jest u mnie tylko
chwilowo zanim zdecyduję się na nowego Music Mana
za 3 miesiące będzie na sprzedaż jak ktoś chętny to zbierać kase
Pozdrawiam 🙂
No niestety muszę już go sprzedać z powodów zdrowotnych jak ktoś chętny
pisać 1100zł