Opinie

Defil Mambo 1972

100_8127.

100_8129.

100_8097.Oto mój DEFIL:)

Czytałam, że takie oto pamiątki PRL-u są tu mile widziane, więc chwalę
się Wam moim basikiem.

Jak na czterdziestoletnie wiosło wygląda i brzmi bardzo dobrze. Może
dlatego, że przez kilkadziesiąt lat konserwował się w szafie. 😛

Jeden z pickapów single został wymieniony na humbuckera Merlina (podobno
sporo wartego), dzięki czemu basisło ma świeże brzmienie. Oryginalna
przystawka przy gryfie z niewiadomych mi przyczyn nie działa, ale nawet nie
próbuję jej naprawiać. Merlin daje radę.

Ma wysoką akcję strun, trzeba grać na nim siłowo i mocno przyciskać struny
do podstrunnicy. Gryf jest gruby, jak rura kanalizacyjna, więc jeśli o
wygodę dałabym mu 2/10. Progi nie są w idealnym stanie, ale grać jak
najbardziej się da. Akcję próbowałam obniżyć, ale wtedy obijające się o
progi struny nie brzmią dobrze, tym bardziej, że z reguły gram na nim
akustycznie, bez żadnego wzmacniacza. Cóż, pomęczę się. 😉

Założone fosforowe struny Tensona sprawdzają się na tym DEFILu znakomicie.
Wyglądają ładnie (tak, jestem dziewczyną i dla mnie wygląd się liczy), i
brzmią świetnie, nadając temu zabytkowemu wiosłu charakteru.

Elektronika sprawia czasem problemy, kiedy po podłączeniu do wzmacniaczy
warczy jak stary traktor, ale generalnie dźwięk jest zadowalający. Gałki
chodzą… co najmniej dziwnie. Trzeba mocno kombinować, aby ściszyć, bądź
zmienić parametry dźwięku. Jednak to jest typowe dla tak starych
instrumentów elektrycznych. Menzura: 32″.

Nigdy nie pozwoliłabym go sprzedać, ani nawet wymienić na wymarzonego
Fendera, Sandberga, czy Laklanda. Dla mnie to prawdziwy basowy skarb. Może
dlatego, że to moja pierwsza i jedyna „basoofka”. Nie każdy basista może
poszczycić się takim sprzętem. :>

Dziękuję za uwagę.

Inni czytali również