Fender Modern Player Jaguar Basss

Po dziesięciu miesiącach używania Fender Modern Player Jaguar Bass, przyszedł czas na szczegółową analizę. Instrument ten, wyjątkowy zarówno pod względem wykonania, jak i brzmienia, okazał się znacznie przewyższać oczekiwania, mimo swojego chińskiego pochodzenia.

W skrócie:

Plusy

+dobre wykonanie, szczególnie gryfu
+charakterne brzmienie z połączonych przystawek
+dobry do „współczesnych” mixów
+cena/jakość

Minusy

-gryf gdyby był tak wąski jak w jazzie…
-sredni „stockowy” wygląd
-ciężka
-blaszana płytka od jazza

Jaguar stockowy gitara fender modern player jaguar basss

Jaguar po odpicowaniu gitara fender modern player jaguar basss
Po blisko dziesięciu miesiącach od zakupu tego basu postanowiłem napisać krótką recencję. Słowem wstępu. Zanim kupiłem Jaguara grałem długo, bo blisko 6 lat na starym (1993) Squierze Jazzie. W międzyczasie przez moje ręce przechodziło parę basów, zarówno tych klasowych, jak i tych biednych, ale to Squier zawsze mi służył, bo dobre wiosło to było. Przychodzi jednak w życiu każdego muzyka ten moment, że łapa chciałaby połechtać jakiś powabniejszy instrument, taki, z którego wydobędzie jeszcze więcej piękna. I tak oto nazbierałem 2000 zł z myślą o przesiadce na coś lepszego. Czemu 2000 zł? Bo stwierdziłem, że jest to kwota proporcjonalna do moich umiejętności. Głupio się czułem grając już tyle lat na Squierze, ale równie nieswojo czułbym się grając na wypasionym vintygowym Fenderze. Myślałem o japońskich preclach i jazzach, jednak ciągle marzył mi się set P+J, z racji, że sam P był zbyt „prosty” w muzyce naszego zespołu, natomiast J+J zbyt subtelny. Chciałem też mieć instrument od nowości. No i tym oto trafem Fender wypuścił na rynek serie chińskich Modern Playerów. Postanowiłem zaryzykować, na 'zachodnim’ necie powoli pojawiały się opinie. W większości, odnośnie Jaguara, pozytywne. Czasem mniej, czasem bardziej, ale w gruncie rzeczy na przysłowiową czwórkę z plusem. Sprzęt kupiłem na thomannie (bass kosztował wówczas 409eu + darmowa przesyłka). Po dwóch dniach kurier DHLu zapukał do drzwi. Wygląd. Od początku mega podobało mi się wykonanie gryfu, lakierowany klon z czarnymi prostokątnymi markerami. Minusem w nim jest jednak to, ze dla mnie przyzwyczajonego do ultra wyścigowego gryfu z Jazza ten jest troche za szeroki. Co nie zmienia faktu, że jest węższy od Precisiona. Korpus z wyglądu bez rewelacji, czarny podejrzewam poliruetanowy lakier, czyli z tych tańszych (ale po blisko roku stwierdzam, że od koncertowania „niszczeje”, co odbieram na plus). Niepasująca blaszana płytka od jazza (przecież jaguar ma swój kształt tych płytek, więc czemu dali tę od jazza??) i biały pickguard to w sumie szczegóły, bardziej kwestia gustu może. Gitara jest CIĘŻKA. Nie wiem czym jest dokładnie drewno Koto, pewnie jakimś azjatyckim wybrykiem natury, ale na pewno nie jest to lekka sklejka. Gitara po godzinnej próbie potrafi dać się we znaki barkowi (Squier, o którym wspominałem we wstępie sporo lżejszy). Działanie. Przyznam, że obawiałem się produktu wypuszcznego z chińskiej fabryki, ale dokładniejsze oględziny rozwiały wszelkie moje wątpliwości. Wszystko jest starannie wymierzone, dokręcone. Nie ma żadnych szczelin między gryfem a korpusem czy przystawką, progi nabite wzorowo, struny przechodzą przez środki magnesów, więc jak najbardziej ta kwestia została wykonana z dbałością o szczegóły, a może to specyfika wczesnych wypustów? Może z czasem norma się obniży? Nie mnie to wiedzieć. Brzmienie. Jestem typowo 'rockowym’ basistą, tzn kocham wysterowane lampy, lodówki wytwarzajace wiatr, kranczowy przester z subtelnie zarysowaną górą i niskim środkiem. Gram głównie kostką, od biedy palcami (jak kostka mi wypadnie hehe), w klangu/slapie raczkuję. Pierwsze co zrobiłem z basem, to obniżeniłem akcję strun (mój mały „znak rozpoznawczy”), lubię punktowy bas z mocno wyszczególnionym atakiem. Nastroiłem się do drop D i jazda! Przystawka P jest w porównaniu do standardowego Precisiona ustawiona bliżej gryfu, co w efekcie daje ciut głębszy sound. Przystawka J ustawiona normalnie. Ciekawostka: w Jaguarach Squiera przystawki są bliżej siebie niż w Fenderze, co prawdopodobnie jest działaniem zamierzonym na korzyść tej drugiej, bo taki chwyt sprawia, że granie na rozkręconych obydwu przystawkach daje klarowniejsze brzmienie, większą głębie i jest mniej „zamulone”. Ale do rzeczy. Oba pickupy wytwarzają mocny i wyraźny jakby lekko zequalizowany już na wstępie sygnał. Co mam na myśli mówiąc zequalizowany? Sądze, że seria „modern player” już w samym zamierzeniu miała brzmieć „modernowo”, i tak właśnie jest. Dużo niskich rejestrów, średnio środkowych i całkiem sporo zaokrąglonych trebli. Z tym, ze ja fan vintageowych brzmień mogę z ręką na sercu stwierdzić, że Fender zrobił to dobrze i raczej z wpasowaniem się w mix nie będzie problemu. Taka jest wstępna charakterystyka brzmienia tego basu. W porównaniu ze Squierem (a wiele opinii moich znajomych i nie tylko słyszałem chwalących) ten bas brzmi jak armata. Ogólnie rzecz biorąc brzmienie z dwóch rozkręconych przystawek jest mega charakterne, mi przypasowało natychmiast. Jednak, żeby usiadł w mixie z zespołem musiałem ciut poprzekręcać gałki, ponieważ nie sprawdziły się ustawienia wzmacniacza, przesteru i kompresora, na których grałem Jazzem. Najlepiej spuentował całe zajście mój gitarzysta, mówiąc: „tamten Squier w porównaniu do tego to jakaś jeb*na zabawka” 😉 i tym akcentem chyba zakończę wywód o brzmieniu. Customizacja. Jako, że bass sam w sobie wygląda jak na moje oko 'leniwie’ postanowiłem na własną rękę zmienić mu pickguard z białego na czarny. Oczywiście pickguardu nie dostaniesz w żadnym sklepie. W grę wchodzi jedynie wycięcie z formatki nowego. Formatkę kupiłem i oddałem wraz z oryginałem do galwazerni, cały proces kosztował mnie 100zł – dużo, ale moim zdaniem było warto. Zdecydwanie było warto. Przez głupią plastikową płytkę bas nabrał pełnej rasowości. Prezentuje się klasę lepiej. Podsumowanie. Szukasz taniego, ale dobrego Fendera? Lubisz klasyki przyodziane w nowe szaty? Nie boisz się zaryzykować? Precision jest dla Ciebie zbyt toporny, Jazz zbyt subtelny a japoński Jaguar wygląda jak pieprzona dyskoteka? W takim razie pomyśl o chińskim Jaguarze, bo wbrew pozorom to wykonaniem i brzmieniem przewyższa typowego Meksykańca, i większość high-endowych Squierów. To jest moje zdanie koniec kropka.

W skrócie:

Plusy

+dobre wykonanie, szczególnie gryfu
+charakterne brzmienie z połączonych przystawek
+dobry do „współczesnych” mixów
+cena/jakość

Minusy

-gryf gdyby był tak wąski jak w jazzie…
-sredni „stockowy” wygląd
-ciężka
-blaszana płytka od jazza

Podziel się swoją opinią

11 komentarzy

  1. Podejrzewam że ten bejs będzie lepszy niż Fender Jag mij, którego kiedyś
    kupiłem i był to największy mój bassowy zawód w życiu. Tamten miał
    meeega kiepskie przystawki i 10000 niepotrzebnych przełączników które nie
    nadawały się do niczego;) a ten ma dużo sensowniejszą obsługę gałeczek,
    no i tamten w ogóle nie brzmiał jak Fendyr. No i ten wygląda świetnie
    chociaz ja właśnie miałem Jaga o wyglądzie disco- ta tandetna cukierkowa
    czerwień – aczkolwiek to dla mnie była zaleta.

    Gratki – fajowy bass.

  2. Takie mam drobne pytanie co rozumiecie pod pojęciem wąski gryf, 38mm na
    siodełku, w ogóle czy ktoś poda wymiary Jazza, Precla i Jaguara?

    Wracając do Jaguara fajny tyle że maskownica biedna 😀

  3. dzięki Wam za komentarze 🙂

    @Zielony – niestety nigdy nie grałem na Jaguarze MIJ. Nieraz słyszałem na
    koncertach i wywarł na mnie neutralne wrażenie, ale ogólnie opinie na
    internetach krążą rozbieżne. Niestety nie ma tak jak w przypadku tego
    Jaguara, którego recenzowałem, że wszystkie są w podbnym tonie – chwalące,
    ale bez przesady:P no i zgadzam się, te pokrętła od modulowania brzmienia to
    chyba trochę przerost formy nad treścią.

    @Damta – szerokość i profil.
    http://www.rocketmusiconline.com/guitar-neck-contours.jpg w basach nie wiem jakie
    dokladnie stosuje się oznaczenia, chyba jest, U, C, modern C…

  4. Uwielbiam czarną dechę i klonową podstrunnicę (może z sentymentu do
    pierwszego basu jaki miałem). Zainteresował mnie poniższy fragment – czemu
    szybkie niszczenie lakieru uważasz za coś pozytywnego?

    „Korpus z wyglądu bez rewelacji, czarny podejrzewam poliruetanowy lakier,
    czyli z tych tańszych (ale po blisko roku stwierdzam, że od koncertowania
    „niszczeje”, co odbieram na plus)”

  5. może to trochę naiwne, ale nałożona jest dosyć cieńka warstwa tego
    lakieru – jeśli jest się pedantem i każda ryska czy odprysk rani serce to z
    tą gitarą nie będzie miał lekko – a wracając do meritum : cienka warstwa
    wpływa na to jak rezonuje korpus i jak „odprowadza” drgania. pewnie to kwestia
    śmiesznie mało znacząca, ale zapewne źdźbło prawdy w tym jest, że im
    mniej ma na sobie lakieru tym lepiej. 😉

  6. @petrq: cienka warstwa wpływa na to jak rezonuje korpus i jak „odprowadza” drgania. pewnie to kwestia śmiesznie mało znacząca, ale zapewne źdźbło prawdy w tym jest, że im mniej ma na sobie lakieru tym lepiej. 😉

    Też o tym słyszałem – zastanawiam się nawet czy na próbę nie wypiaskować
    jednego mojego basu – tyle że tylko od spodu bo na przodzie deski to może
    głupio wyglądać.

  7. Czyli jest to dzieło poniekąd spółki murzyna z żółtkiem 😉
    Zastanawiałem się nad Fenderkiem z tej serii ale Telecasterem 😉

Możliwość komentowania została wyłączona.