YAMAHA RBX 6 JM & Washburn XB-600 Bantam
Panie, Panowie…
Jako, że od pewnego czasu jestem raczej dość biernym użytkownikiem forum
chciałbym nieco nadrobić stracony czas.
Prezentuję dwa użtkowane przeze mnie obecnie basy.
YAMAHA RBX 6 JM była już prezentowana i komentowana jakiś czas temu więc
pozwolę sobie na marginalne jedynie zaznaczenie jej obecności w moim
arsenale.
Chciałbym skupić się na drugim z basów: Washburn XB-600 Bantam.
Posiadam go od 2003; w sumie jak widać na pierwszym zdjęciu w zestawieniu z
RBX 6 JM to takie bliźnięta “dwujajowe”, z tym, że do niedawna to niestety
oba miała YAMAHA….
Tym, którzy posiadają lub posiadali basy z tej serii wpadnie na pewno w oko
parę szczegółów.
W ostatnim czasie przeszedł on kilka drobnych zabiegów, które w mojej opinii
przywróciły “jaja” temu wiosłu.
Do rzeczy:
Bas wyprodukowany w latach 90′ (produkcji koreańskiej – o basach z tej serii
krąży opinia, że albo trafisz absolutny szajs albo bardzo dobry egzemplarz.
Subiektywnie dodam, że chyba trafiło na to drugie).
Konstrukcja:
Korpus: klon
Szyjka: klon + palisander na podstrunicy.
… i to chyba (poza śrubami i wszelkimi wkrętami oraz seryjnymi pick up’ami)
jedyne co zostało z seryjnego modelu.
Ostatnio zamontowano w nim mosiężny most TAKEUCHI (polecany przez Warmoth do
basów Gecko), wymontowałem seryjny (dość dobry i na oldschoolową nutę
zrobiony) preamp zamieniając go na ARTEC SE3P-A (wiem, że niektórzy krzywią
się starsznie na wszystko co zostało wyprodukowane na dalekim wschodzie ale
zapewniam, że nie odbiegają one specjalnie jakościowo i brzmieniowo choćby
od przeszło dwukrotnie droższych Seymour Duncan), zmieniono seryjne klucze na
Semi-Lock Jin-Ho (oznaczeń nie pamiętam).
Ponadto zminione zostało siodło i tu wielkie podziękowania dla
szczecińskiego lutnika Radka Ligmana.
Zaopatrzył bas w regulowane mosiężne siodło. Widoczne na zdjęciach otwory
pozwalają podnosić i obniżać pozycję siodła (zewnętrzne śruby),
środkowa zaś służy do docisku po ustawieniu odpowiedniej akcji siodła, co
zapewnia doskonałą stabilność. Poza tym drobne prace jak szlif progów,
regulacja instrumentu, klejenie pęknięć (widoczne na jednym ze zdjęć).
Pomijając moje przywiązanie do instrumentu – mam go już 10 lat – mogę z
całą odpowiedzialnością powiedzieć, że jest to obecnie dobrej klasy bas,
który na pewno jeszcze długo mi posłuży, śmiało mogę go teraz postawić w
jednej klasie choćby z RBX 6JM.
Próbek niestety nie mam… z uwagi na to, że nie posiadam sprzętu do
nagrywania w domu.
6 komentarzy
Możliwość komentowania została wyłączona.
Fajny patent z tym siodełkiem, ale znając mnie zaraz zaczął bym się tym
bawić i źle bym poustawiał…
Czy regulowane siodełko nie ma wpływu na sustain? Zakładam, że jeśli jest
w najniższej pozycji to opiera się całą powierzchnią na gryfie, ale po
podniesieniu w górę na śrubach może nie przenosić już tak dobrze drgań
struny.
Masz może jakieś spostrzeżenia co do tego?
Podoba mi się to wiosełko, a nie przepadam za 6-kami.
Fajny up-grade, ale powiedz jak Twym zdaniem ma się ów model Bantam do
wizualnie podobnego modelu Washburn FORCE (b.t.w. czy jest
Force-6, bo widziałem tylko czwórki i piątki, ale IMHO na youtube próbki
dźwiękowe Forcea brzmiały niesamowicie sucho i głucho), jeśli wiesz.
To wartościowe i opiniotwórcze co wspomniałeś o preampie ARTEC
SE3P-A. Zanim okazyjnie kupiłem używany układ Bartolini sam
pytałem się na basoofce o Artec (takowy jest w ofercie sprzedażowej Guitar
Project), ale skąpa opinia brzmiała “łiii tam, to chiński badziew”.
A jak ogólnie porównwałbyś jakość i walory dźwiękowo-użytkowe Yamahy i
“Łosza” sprzed tunningu. Rozumiem, że z przewagą Yamahy, ale do jakiego
stopnia?
co do wszelkich zabaw w regulacji siodła niestety nie wypowiem się póki co.
Używam jednego rodzaju strun zatem regulacja takowa nie była dotychczas
konieczna. Czy to ma wpływ..? dobre pytanie. Zasadniczo siodło składa się z
2 mosieżnych sztab. Rzeczywiście podnosząc akcję na siodle możemy uzyskać
odstęp od gryfu ale tylko górnej sztaby. Jak przenoszą same śruby (imbus)
na dolną zawsze przymocowaną do gryfu, nie mam pojęcia, ale spróbuje
podpytać i wypróbować przy kolejnej wizycie u Ligmana tym razem na
regulację Yamahy. Jak sprawdzę dam znać, ewentualnie podpytaj o
właścicieli Warwicków z tego co się orientuję to w tych basach pierwszy
raz zastosowano ten patent.
Bydluck:
Co do serii force to nie powiem za wiele. Nigdy nie posiadałem. Rzeczywiście
jak tak się przyglądam są podobne.
Co do suchego brzmienia to rzeczywiście Wash to nie Yamaha.
Przyznam, że poprawa po zamontowaniu mosiężnego mostu i siodła dodała
sporo mięcha w brzmeiniu.
Mam pewne porównanie bo upgrade następował partiami.
Najpierw był most.. zmiana skutkowła głębszym i mocniejszym brzmieniem
(przyznam, że z przyjemnością zagrałem na tym basie koncdert w ramach
Metalowej Rzeźni 4 w Stargardzie Szczecińskim),
Późnuiej było siodło (+ drobne prace o któych wspomniałem w opisie). Tu
już porawa była wyraźniejsza. Brzmienie nieco jaśniejsze, mocne i
zdecydowane, wydłużenie sustainu, baardzo ładne wybrzmiewanie flażoletów
(Yamaha się kryje, ale to może kwestia stroju – Yamaha strojona jest niżej
do A – wash klasycznie do B).
Nawiazując wreszcie do ostaniej zmiany – ARTEC – tu jest duży plus. Wreszcie
pozbyłem się tej przepaści w brzmieniu wiosła czyli przygniatający bas
(struna B w tym basie to predator pożerajacy RBX 6JM szczególnie gdy chodzi o
wszelkie odmianmy metalu – mówię o czystych brzmieniach), długo nic i
wreszcie nieco bezsensownie pizgająca górka. Srodek jakby nie istniał
(miało to swoje zalety ale….) Artec zamienił sprawę diametralnie, można
ukręcić wiele.
Struna B brzmi o wiele lepiej (paradoksalnie mam jeszcze większy zapas dołu
niż poprzednio in plus to, że znacznie głębszego), środek oprócz podbicia
i obcinania ma funkcję wyboru częstotliwości… teraz nie ginę z
nałożonymi na giatrowe mięcho tappingami, góra nie jest tak bolesna jak
poprzednio (nawet przy pełnym rozkręceniu nie powoduje nieprzyjemnego uczucia
znanego mi dobrze z poprzedniego preampu).
Samo wykonanie Artec nie budzi żadnych zatsrzeżeń, nic nie trzeszczy, chodzi
jak należy, estetycznie wykonay, łatwy w montażu.
Porwnując dwa basy:
Dla mnie ze względów sentymentalnych Yamaha (chodzi o długotrwałą
przygodę muzyczną z DT) jest jednak lepszym wiosłem, wykorzystuję ją do
mocniejszych odmian rocka z żeńskim wokalem, Wash jest do cięższych
klimatów jak Fear Factory, Dagoba, Kill Switch…. etc. Jednak coraz
częściej perkusista z zespołu z żeńskim wokalem pyta kiedy wykorzystam
Washa zamiast YAMAHY. Brzmienie Yamahy jest bardziej “mokre”, środek jest tu
nie do pobicia – Yamaha ma specyficzny rodzaj brzmienia w tym paśmie – nieco
growlujący (zapewne nie wszystkim to się spodoba). Wash obecnie ma większą
dynamikę brzmienia, łatwiej ukręcić z niego coś fajnego niż w przypadku
YAMAHY (bardziej uniwersalny – ale tak to już jest z sygnaturami tu na
niekorzyść RBX 6 JM).
j.w.