Dawno nie wrzucałem tutaj żadnych zdjęć, bo nie było okazji, aż tu nagle.
No właśnie – trochę czasu minęło, trochę kasy przybyło i równie szybko
ubyło 🙂 Kilka gratów się zmieniło, trochę doszło, trochę zostało. Ale
do rzeczy. Mój Fender Jazz/Precision już jest raczej znany, przejdę dalej.
Maya Rickenbacker 1975 (tutaj ukłony dla Mateusza Piotrowskiego!!!)
przyjechał do mnie w listopadzie i tak już został. Jest kop, jest warkot,
jest miś i jest wygodnie. Rickenbacker to nie jest, ale i tak jest
z*ebiście, jak coś to zapraszam do ogrania 🙂
Następnie trochu zabawek. EHX Big Muff – tego chyba nie trzeba przedstawiać.
Brud i siara, mnie tyle wystarczy. Kolejno odlicz – EXH Bass Metaphors – dużo
nie mogę o nim napisać, jest u mnie dopiero pierwszy dzień i wciąż go
rozgryzam. Behringer Multi-FX – powiedzmy, że to multiefekt z modulacjami
(powiedzmy) takimi jak delay, chorus, flanger, phaser, tremolo i pitch shifter.
Mówią, że z braku laku i kit dobry – przyjdzie kasa, przyjdzie co lepszego,
ale póki co służy i jakoś się trzyma. Następny – Morley Power Wah Volume
– wiadomo, aktywowany pstryczkiem działa jako wah wah, w trybie bypass jako
pedał głośności 🙂 i to chyba byłoby na tyle 🙂
Gratulacje, Maya wygląda jak najpiękniejsza modelka z wybiegu. Przy okazji
jak to jest z gryfami Ricków w porównaniu do jazzów, nie miałem nigdy w
łapie więc pytam, z wyglądu na pewno węższe, jak z długością i
grubością…?. Na fotkach rzecz jasna Precel więc do niego nie nawiązuję
;).
Powiem Ci, że wcale nie węższe, sporo im brakuje do rozmiarów jazzbassowych
gryfów. Bliżej im do gryfu typu precision. A jeżeli chodzi o grubość – to
chyba pojęcie względne. W mojej dłoni nie wydaje się specjalnie gruby, nie
wiem co o tym może powiedzieć Mroku, poprzedni właściciel (cały czas mowa
o gryfie, rzecz jasna 😀 )