X&Y ssie. Tęsknię za czasami Parachutes… choc zabujałem się w God Put A Smile Upon Your Face z drugej płyty.
a Berryman? Wicie. Chciałem kiedyś założyc temat o najnieulubieńszych basistach i zacząłbym od tego gościa. Może i to nie jest muza gdzie się szaleje klangiem itd, ale często mógłby się bardziej postarac i ciekawszą linię ułożyc. I nie dla takiego brzmienia gra się kostką. brrr.
oż jaki przystojniak O.o
ale za Coldplay nie przepadam jednak 😛
Hey! Ho! Lets go!
Świetne zdjęcie. A muzyka… taka sobie, chociaż parę perełek mają.
Ach tam. Każda jedna płyta ma swoje mocne i słabe punkty. Ostatnia płyta Coldplaya być może nie wieje nowatorstwem, ale ja znalazłam kilka kawałków, których słucha się z przyjemnością. A basista że nie jest macho? Może i nie, ale na podstawie zamieszczonego zdjęcia stwierdzam, że jest wystaczająco przystojny i kochany, żeby nie musieć być macho 😀
basista jak basista,przystojny!,linia basu niezbyt ciekawa ale i tak czasem lubię posłuchać ich,mają parę fajnych kawałków…
świeny zespół i swietny basista, gra coś co idealnie pasuje pod reszte tu raczej jakoś specjalni ambitnie nie da się grać, a tam gdzie można dodaje jakieś fajne zagrywki. Świetne brzmienie ma koleś ten bas ma taaaaką głębie.
Zespół ma specyficzne brzmienie, które bardzo mi się podoba. Co do basu – niestety, zbyt często Berryman się nie stara, ale jak już się postara (“Clocks”, “Spies”, “Such a Rush”), to bas jest świetny, choć wcale nie ekwilibrystyczny. Mroku słusznie zauważył, że basista nie ma zbyt wielkiego pola do popisu, ale dobrze się wpasowuje.
Coldplay opiera się głównie na sile i melodyce wokalu Chrisa Martina, świetnych tekstach i ciekawych liniach gitar (“White Shadows”) czy wstawkach instrumentów spoza klasycznego rockowego składu (“Viva la Vida”). Zauważmy, że właściwie w żadnym utworze nie ma solówki w stricte tego słowa znaczeniu – to wokal najbardziej zbliża się do solówek w powtórkach z refrenów i mostach (“Talk”).
Warto zwrócić uwagę także na fakt, że skład od 1996 roku pozostaje ten sam, bez perturbacji i że po czterdziestu ośmiu byłych chłopakach Gwyneth Paltrow wybrała na męża właśnie wokalistę Coldplay… 😀
Zimne granie do nich pasuje jak ulał… Nuuudy
Coldplay = granie do kotleta.
A i ten koleś jakoś nie bardzo macho.
ejj, chłopaki, posłuchajcie całych albumów. To jeden z ciekawszych
zespołów brytyjskiego rocka.
I zdjęcie bardzo dobre.
^ Lubisz Coldplaya, już cię lubię. X&Y może i takie se, ale i tak jest
parę fajnyc kawałków.
http://www.img237.imageshack.us/img237/4629/42a54be9a6e74722ou4.jpgX&Y ssie. Tęsknię za czasami Parachutes… choc zabujałem się w God Put
A Smile Upon Your Face z drugej płyty.
a Berryman? Wicie. Chciałem kiedyś założyc temat o najnieulubieńszych
basistach i zacząłbym od tego gościa. Może i to nie jest muza gdzie się
szaleje klangiem itd, ale często mógłby się bardziej postarac i ciekawszą
linię ułożyc. I nie dla takiego brzmienia gra się kostką. brrr.
oż jaki przystojniak O.o
ale za Coldplay nie przepadam jednak 😛
Hey! Ho! Lets go!
Świetne zdjęcie. A muzyka… taka sobie, chociaż parę perełek mają.
Ach tam. Każda jedna płyta ma swoje mocne i słabe punkty. Ostatnia płyta
Coldplaya być może nie wieje nowatorstwem, ale ja znalazłam kilka
kawałków, których słucha się z przyjemnością. A basista że nie jest
macho? Może i nie, ale na podstawie zamieszczonego zdjęcia stwierdzam, że
jest wystaczająco przystojny i kochany, żeby nie musieć być macho 😀
basista jak basista,przystojny!,linia basu niezbyt ciekawa ale i tak czasem
lubię posłuchać ich,mają parę fajnych kawałków…
świeny zespół i swietny basista, gra coś co idealnie pasuje pod reszte tu
raczej jakoś specjalni ambitnie nie da się grać, a tam gdzie można dodaje
jakieś fajne zagrywki. Świetne brzmienie ma koleś ten bas ma taaaaką
głębie.
Zespół ma specyficzne brzmienie, które bardzo mi się podoba. Co do basu –
niestety, zbyt często Berryman się nie stara, ale jak już się postara
(“Clocks”, “Spies”, “Such a Rush”), to bas jest świetny, choć wcale nie
ekwilibrystyczny. Mroku słusznie zauważył, że basista nie ma zbyt wielkiego
pola do popisu, ale dobrze się wpasowuje.
Coldplay opiera się głównie na sile i melodyce wokalu Chrisa Martina,
świetnych tekstach i ciekawych liniach gitar (“White Shadows”) czy wstawkach
instrumentów spoza klasycznego rockowego składu (“Viva la Vida”). Zauważmy,
że właściwie w żadnym utworze nie ma solówki w stricte tego słowa
znaczeniu – to wokal najbardziej zbliża się do solówek w powtórkach z
refrenów i mostach (“Talk”).
Warto zwrócić uwagę także na fakt, że skład od 1996 roku pozostaje ten
sam, bez perturbacji i że po czterdziestu ośmiu byłych chłopakach Gwyneth
Paltrow wybrała na męża właśnie wokalistę Coldplay… 😀