Oto moja ulubiona zabawka. Na pierwszym zdjęciu sama, na drugim – z moim
aktualnym stackiem.
KLIK Odkupiony od kolegi Aviatora,
który za to, że go dla mnie zatrzymał, jest mi bratem. 😀
Wiem, że za taką opiniię mogę się spodziewać srogiego hejtu , ale dla mnie
jest to bas idealny, tzw. „no-nonsense bass „. Porządny gryf, prosty mostek
string-thru. Volume, tone i pickup, z którego sączy się czysta masakra.
Żadnych zbędnych wodotrysków.
Zmodyfikowany poważnie przez pierwszego właściciela oraz nieco mniej przeze
mnie, to mocny, ciemny, ale dość wszechstronny instrument. Z tonem skręconym
na zero, dudni i sunie przy samej ziemi, ale z otwartym tonem potrafił bardzo
ładnie strzelić. Moim zdaniem jest to bas idealny do rockabilly,
oldschoolowego rocka, bluesa i jazzu, brzmi jak kieszonkowy kontrabas.
Technicznie rzecz biorąc, tylko korpus i potki są ze Squiera, cała reszta to
Fender.
Według mnie, brzmieniowo jest doskonały i niczego nie będę dodawał.
Rozważam wszakże wymianę gniazda i potencjometrów na solidniejsze; gniazdo
co chwilę samo się luzuje. Natomiast wizualnie brakuje mu tylko jednej rzeczy
– blachy na mostku, która nada jego wyglądowi proporcji… I będzie można
umieścić gąbkę przy mostku dla totalnie vintage’owego brzmienia.
*** od tego punktu zaczyna się historia instrumentu, którą
znudzeni mogą pominąć; jednakże w tej historii znajdują się odpowiedzi na
ich ewentualne pytania 😉 ***
Bas zaczął swoje życie jako Squier Vintage Modified, po czym zawędrował do
Belgii, gdzie nowy właściciel podjął dwie decyzje: mądrą i głupią.
Mądrą decyzją była wymiana gryfu na ten pochodzący z Fendera Sting Bass z
kluczami typu Vintage Reverse. Wg jego relacji, brzmienie stało się dzięki
tej wymianie ostrzejsze i zyskało na przejrzystości (potwierdzam, a
przynajmniej na to wyszło po porównaniu „czystego” Squiera VM 70’s TB z
moim). Poza polepszeniem brzmienia, bas zyskał na wygodzie (gryf jest jak
robiony pode mnie) oraz – dzięki satynowemu gryfowi… i napisowi „Fender”,
rzecz jasna – wyglądzie ;]
Błędną decyzją natomiast było zamontowanie w sposób wybitnie byle-jaki
hebanowego thumbrestu. Nie dość, że dziury w maskownicy były tak wielkie,
że przeleciałby przez nie… eee, budowano jakieś samoloty w Belgii? Eee,
nieważne. W każdym razie, były duże. Do tego thumbrest był pod takim
kątem, że przeciętny człowiek o przeciętnych dłoniach dostawał RSI po
pięciu minutach grania.
W takim stanie bas trafił do Aviatora, który bardzo go polubił, ale znalazł
się w sytuacji, w której potrzebował inaczej brzmiącego instrumentu.
Dlatego sprzedał go mi.
Po długich rozterkach, co zrobić z tym paskudnie zamontowanym thumbrestem,
postanowiłem zamontować go w preclu, a ten z Precla – fenderowski,
zamontować wraz z dokupionym drugim symetrycznie względem osi podłużnej
instrumentu. Dolny jest „kanoniczny”, montowany identycznie jak w Fenderach z
pierwszej połowy lat 70tych, góry – jest jego lustrzanym odbiciem. Jedna
paskudna dziura przy okazji zniknęła. Drugą zasłoniłem „wyścigowym
pasem”, który idealnie zgrywał się z krawędzią thumbresta, więc, niewiele
myśląc, dodałem drugi po drugiej stronie. A potem kolejne dwa, symetrycznie.
I tak narodził się ten oryginalnie wyglądający potworek.
Zamontowane w nim są Tapewoundy Rotosound TruBass 88, struny jakby stworzone
do tego basu – miękkie, ciepłe, kontrabasowo brzmiące.
zanim przeczytałem o tych sportowych pasach to myślałem, że pickguard jest
wypolerowany i odbijają się w nim sufitowe jarzeniówki, fajne wiosło bardzo
ale chyba lepiej wyglądałby bez pasów ale z nowym niepodziurawionym
pickguardem 😉
Kup mi, to pogadamy. 😛
Praktycznie nie ma szans dostać nowy, produkują go do JEDNEGO modelu basu
(Modern Player ma minimalnie inną, Warmoth produkuje pod swoje wyroby i pod
oryginalne Fendery z lat 70tych)
Nie wiem czy ktoś mnie zrozumie, ale ten bas jest podobny do amerykańskiego
samolotu z II wojny światowej P-51 Mustang:D
http://www.kbvp.com/sites/default/files/images/P-51%20Mustang%20Spam%20Can.preview.jpg
No, masz, o to chodziło!
Milszego komplementu ten bas nie mógł usłyszeć. 😀
Chciałbym coś napisac ale…..
Konceptu mi brakło.
Bardzo mi się podoba.
Cacuszko.
Też na początku myślałem, że maska jest jakaś chromowana i odbija
światło 😀 A tu proszę; naklejka 😛
Kurcze nie myślałem, że kiedyś spodoba mi się jakiś instrument w stylu
Tele… a ten naprawdę robi wrażenie.
Immo: nie myślałeś o dorobieniu maskownicy u jakiegoś „zaprzyjaźnionego”
lutnika? Oni zdaje się mają dostęp do takiego kilkuwarstwowego tworzywa w
arkuszach, z którego można wyciąć dowolny kształt. Z drugiej strony z tymi
symetrycznymi thumbrestami i racing stripesami jest jedyny i niepowtarzalny.
Gratuluję basidła.
Żeby nie było, że thumbresty są dla hecy – używam obu :]
No to udało Ci się Immo:D ja jestem pod wrażeniem, bo wygląda
przezajebiście, teraz sam się zastanawiam nad jakimiś paskami na maskownice
mojego jazza…:) z czego je zrobiłeś?
Gratulacje sprzętu. Z tymi czarnymi stringami mega. Jeszcze coś nagraj i
będzie komplet 😉
Cienka folia nylonowa, zdaje mi się. To folia do robienia naklejek, znajomy
mamy ma mała agencję reklamową i dał mi trochę ścinek 😀
A propos Mustanga, chcę zrobić jakiś bas w całości w stylistyce samolotu z
WW2. To by było coś… 😀
Próbowałem nagrać próbki, prawie zjarałem dźwięk w netbooku. Ustawiłem
czułość na 1%, podbicie db na 0 i i tak clipowało 😛
zajebisty ! – taki rejsingowy… – coraz bardziej podobają mi się tele 😀 –
właśnie brzmienie „zbliżone” do kontrabasu przydało by się czasem… –
gratuluję pięknego sprzętu – ciekaw jestem jak grzmi ?.
Immo, tylko nie zrób czegoś takiego…
http://www.profile.ultimate-guitar.com/profile_mojo_data/4/1/1/3/411354/pics/_c12931_image_0.jpg
bo nie jest to ani fajne, ani ładne:(
EDYTA: jeżeli już to koniecznie zrób na tym basie polską szachownicę
lotniczą:)
Nie, chodziło mi o minimalizm. Emblemat USAF + rekini pinup.
z tym rekinem by się sprawdziło:D widzę to… ale musi być pin-up girl jak
na tych ich samolotach:)
http://www.cool-chaos.com/_import/_images/1858.jpg albo
http://www.bombercommandmuseum.ca/photos/p_noseartnlsfull2.jpg
coś w tym stylu może?:D
Spuker miał niebieskiego Jazz Bassa z Pin-Up Girl, wyglądało genialnie moim
zdaniem.
otóż to:) pamiętam tego jazza:) super był:)
Immo, wstydzisz się Stinga? Niektore kawalki miał nawet w miarę…
Uwielbiam Stinga, ale ten bas nie jest jego sygnaturą, jest MOJĄ sygnaturą
😀
Gdyby to był kompletny StingBass, to niech sobie ten podpis będzie. Ale to
składak, wiesz przecież. :]
grałbym
Po 9 miesiącach grania na tym basie stwierdzam – to absolutnie rewelacyjny,
bardzo uniwersalny i potężny instrument. Razem z mocnym wzmacniaczem z 15″
głośnikiem robi rzeźnię. I nadaje się do wszystkiego, kapitalnie brzmi na
nim funky (nawet slap, choć niespecjalnie wygodne), doskonale sprawuje się
jako Kieszonkowy kontrabas, ale największą frajdę sprawia granie na
rozkręconym gainie w klimatach doom/stoner. Podbicie górki i górnego środka
i granie pod samiutkim mostkiem na rozkręconym gainie daje unikatowe
brzmienie, które – gdyby je nagrać – prawie każdy uznałby za osiągane za
pomocą przesteru: metaliczne i jakby filtrowane.
Swoją drogą, zabrałem raz ten bas do Riffa, gdzie mieli fabrycznego Squiera
VM Precision TB i porównałem brzmienie. Oryginalny Squier bardziej zmula,
jest ciemniejszy, a przez to mniej uniwersalny. Porządny, japoński gryf w
moim egzemplarzu jednak naprawdę robi swoje, co legitymizuje moim zdaniem
nazywanie basu Fenderem (przetwornik i gryf – Fender, a te dwie rzeczy robią
całe brzmienie). A struny dobrałem idealnie.
Muszę tylko wymienić – jak wspomniałem w oryginalnym poście – elektronikę,
bo te potki Squiera wołają o pomstę do nieba, nie wspominając o koszmarnym
trzeszczącym gnieździe mono.
Mały update:
Spakowany i gotowy do drogi 😀
Teraz, synu, napisz co tam ciekawego chowasz oprócz instrumentu 🙂
Proszę bardzo, tatku (młodszy o dwa lata :D):
Opakowanie to budżetowy flight case, który przeżył lot z USA w luku
bagażowym samolotu, ciężki i raczej niezniszczalny.
Bas zawieszony na pasie domowej roboty: Pas wojskowy WP połączony
przemyślnie z tanim paskiem gitarowym oraz podkładką na ramię z torby
podróżnej. Gniotsja nie łamiotsja. Docelowo bas ma zawisnąć na pasku
Gibsona z takim samym motywem błyskawicy, jak ten na 12-progu (taki pas mieli
choćby Mazdah czy Gurf).
Na dole: Polish Hate Fuzz oraz Polish Love Overdrive – wiadoma rzecz. To duże
w kolorach Jokera z komiksów DC to Pigtronix Mothership, najbardziej klawy i
dziwaczny analogowy syntezator instrumentalny z wbudowanym ringmodem,
wzmocnieniem suboktaw i funkcją pokrętnego portamento/glide. Oraz jedna z
dwóch złączek do efektów Bespeco.
U góry: Electro Harmonix Bass Balls. Chyba wszystkim znana, klasyczna
autokaczka z wbudowanym lekkim (?) przesterem, bardzo zabawne funkowe
urządzonko.
Obok 2x kabel Proel Bulk z kątowymi wtykami i druga złączka Bespeco. I
jeszcze zasilacz do Mothershipa. Niewidoczne są jeszcze: mała puszka po
dropsach miętowych w kształcie gitary, w której chowam niezbędne imbusy
oraz puszka po cukierkach pudrowych Star Wars, gdzie siedzą (nieużywane
raczej) kostki i gumki do slapu.
Zapasowe struny trzymam w innym futerale, a tak, to w sumie to wszystko z tego
pudła starczyłoby mi do grania gdyby nie to, że zasilacz do Polish Love i
Polish hate mi się połamał. No i jeszcze wzmacniacz, , który waży 30 kilo i raczej
się w case nie mieści, tez by się przydał 😀
To powiedz mi, synu, jaką Ty muzykę grasz, że takie cuda na kiju używasz?
🙂
Właściwie każdą, ale cała zawartość case’a używana na raz najbardziej
nadaje się do stonera/doomu oraz funku 😀
Muszę kiedyś pożyczyć od Ciebie ten bas – w reggae pewnie nieźle by
z*ierdalał 🙂
Wielu reggaeowców lubi podstawowy model SVM TB, ale wybacz – to mój kochany
bas, nie pożyczam 😀
nie p*rdol tylko wpadaj na wóde z tym basem 😀