Fender Custom Shop Dale Wilson masterbuilt P-Bass
Zobaczyłem to zdjęcie i DOSŁOWNIE rzuciło mną o ścianę.
Teleprecel z Fender Custom Shop w kolorze Candy Apple Red, zbudowany ręką
Mistrza Dale’a Wilsona. Przepiękna.
Pewnego dnia… 😀
34 komentarze
Możliwość komentowania została wyłączona.
wiedziałem, że to wrzucisz 😀
grałbym…
Jak ja wzroku oderwać nie mogę od czwórki, to o czymś to świadczy. Cudo.
Rzeczywiście nie można się napatrzeć. Po prostu cudo !
Hmmm.. Nie bijta.. ale… Nooo taki Fender stuningowany… bas jak bas…
😀
A co tam takiego niesamowitego?? Może czegoś nie dowidziałem ??
Masterbuilt?
Czyli, że wystrugany ręcznie z selekcjonowanego drewna, pickup ręcznie
nawinięty, tylko hardware jest z fabryki, a i tak z górnej półki, NOS
najpewniej. Poza tym, nigdy nie było Telecasterowych precli w colorze Candy
Apple Red. To taki basowy Rolls Royce.
Gdyby trafił do sklepu, na nasze byłby wart 22-25 tysięcy. 😀
LOL… Dzięki za uświadomienie 🙂
Miło się dowiedzieć ciekawych rzeczy.. bo dla mnie „seryjne” Fendery, to
wszystkie takie same 🙂
To pokłosie epoki, kiedy Fender USA zrezygnował z naturalnych finiszów i
usłojenie zniknęło na rzecz „pełnych” kolorów.
Ale różnice są widoczne na przestrzeni wszystkich lat działalności
Wielkiego F – różnego rodzaju konturowanie, zmiana pozycji pickupów w
Jazz Bassach, blokowe markery, bindingi, różne dociski strun, klucze, tuleje
kluczy, gniazda, pokrętła, liczba warstw w maskownicach… 😀
A już abstrahując od wszystkiego – tylko seryjne Fendery są „takie same”?
Przepraszam, a taka pojedyncza Yamaha RBX jest do odróżnienia od
pozostałych? Bo dla mnie one są wszystkie takie same.
To, że Fender ma mniej modeli o różnorodnych kształtach korpusów świadczy
o tym, że są sprawdzone 😀
Nie lubię czerwonych, ale ten jest mega.
On by tyle kosztował, a nie tyle byłby wart ;P.
Byłby tyle wart dla twórcy i sprzedawcy – na tyle byłby wyceniony. W sumie
ten bas łączy w sobie zalety sprzętu seryjnego (logo, które się sprzedaje,
dość bezpieczny wzór) i lutniczego (ręczne wykonanie, precyzja i klasa). Na
pewno zje na śniadanie seryjny instrument ze stajni Fender (50s P-Bass RI) i
ma lepszy kolor. Ale wiadomo, że cena zaporowa.
nawet w pytę, ale blaszki do demontażu – nie szło by się przez to
rozpędzić ni cholery
„Klasa”, to rzecz absolutnie subiektywna.
Thing is – za podaną przez Ciebie kwotę można mieć Foderę, Wala, Alembica.
W mojej skromnej ocenie, jeżeli on jest tak lutniczo top-notch, to jest /
będzie wart połowę tych pieniędzy.
Przecież i tak kostkujesz nad podstrunnicą, a przynajmniej taki wyciągam
wniosek z Twoich koncertowych zdjęć. Zatem w czym Tobie miałyby te blachy
przeszkadzać? 🙂
Może kostkuje tak, że mu by się struny obijały o tę blachę? 😀
Oczywiście, ze tak. Ale i tak sam bym wolał Fender Custom Shop (nie licząc
może Wala), bo Fendery są dla mnie najwygodniejsze, lubię ich brzmienie i
wygląd (w tej kwestii ani Alembici ani Fodery do mnie nie przemawiają, a bas
za kupę hajsu musi mi się wizualnie podobać 😀
Każdy woli co innego i tyle. :]
Rozpędzać? Na takim basie? Chłopie, to nie jest instrument do
napierdzielania ostrzejszego niż hard rock w stylu ZZ Top. 😛
Wiesz, ja rozumiem wydawanie kasy na takie wiosła, jakie wymieniłem, bo one
są w sumie unikatowe. A ten nie jest unikatowy, co drugi lutnik może Ci
identycznego zrobić :D.
A niejeden blacharz może zbudować karoserię RollsRoycea na podwoziu z innego
auta. Ale to nie będzie RR :]
Wiem, co chcesz powiedzieć. I też uważam, że ten bas jest horrendalnie
drogi. No ale taka jego uroda.
ostatnio miałem taki rozmach, że złamałem wtyczkę od kabla – wyjście
było na korpusie i musi ciulnąłem przy okazji grania
bullshit, do grinda da rady – Ty byś się cackał, ja bym rżnął – niech da
z siebie wysztko
Dla Ciebie to Rick albo jakieś konkretne wiosło na dwóch humbach :D. Immo ma
rację, ten ponętnie wyglądający F – zdecydowanie do delikatniejszej muzy
się nadaje…;)
To ja nie czaje jaki Ty potrafisz wziąć rozmach 😀
Wiesz, Chevroletem Impala z 1954 też można wjechać na tor Nascar lub
Formuły I. Tylko po co?
Co za głupie pytanie :D.
Żeby sobie pojeździć Chevroletem na torze Nascar.
Śmieszny jest taki puryzm panowie 😀 Jak ktoś chce to niech gra panka na
Foderze i to jest JEGO SPRAWA i nie widzę powodów do oburzenia czy pytań „po
co”.
Ot co – dlaczego niby instrument ma definiować rodzaj muzyki? Jakbym dostał
Hofnera, też bym się nad nim pastwił ile fabryka dała. Co do Impali…
można jeździć nią do kościoła albo na pikniki – a ja wolę tak
https://www.youtube.com/watch?v=ufd5jVPr1BI
Aha – czyli w trakcie lub po koncercie zbieracie rozżarzone odpadające
części z Twojego basu…;)
Ja się broń Boże nie oburzam, nie idę w puryzm czy nakazuję używać
basów do konkretnych gatunków. Gdybyście czytali, to co pisałem, to byście
wiedzieli, że slapuję na preclu z humbem pod gryfem i na tapewoundach, gram
funky na T-40, który „jest basem do łojenia dla szatana”. Po prostu patrzę
na to z perspektywy posiadacza kilku basów oraz z perspektywy fana starych
teleprecli. Przez dobry wzmacniacz z dobrym equalizerem taki bas na pewno zabrzmi
świetnie w dowolnym zgoła gatunku, ale mimo to wydaje mi się, że jest to
rozwiązanie lekko przekombinowane, bo po prostu lepiej się w tym sprawi inny
bas z inną elektroniką. Jeśli bas jest super wszechstronny, to może iść w
każdą stronę, dwa humbuckery, czyli cztery rozdzielane cewki to nie jeden singiel
siejący dolnym środkiem.
Slapowanie na basie z humbem pod gryfem i na tapewoundach też jest możliwe,
ale nie daje efektu, którego szukałby ktoś, kto chciałby osiągnąć
naprawdę dobry efekt; wjechanie Impalą na tor Nascar też jest możliwe, ale
płacz, że się zajęło ostatnie miejsce nie ma sensu, bo było to z góry do
przewidzenia 😛
JJK – co do Impali z turbinami – miałem na myśli zwykłą Impalę.
Analogicznie, możesz kupić za 22K złotych tego Fender i wywalić oryginalny,
ręcznie nawijany singiel i wstawić wielki humbucker. Wtedy to już nie
będzie ten sam bas, więc cała dyskusja nie ma sensu. 😉
A wracając do tematu – bardzo ładny instrument.
Wybitnie nie trafione porównanie do wjazdu Impali na wyścig Nascar (nie tor),
gdyż muzyka to nie wyścigi! 😀
Tak samo przeinaczeniem jest pojęcie „naprawdę dobry efekt” – może ktoś
szuka brzmienia slapu ta tapeach, bo to da mu unikatowy sound? Nie ma
rozwiązań obiektywnie dobrych i złych. Co najwyżej klasyczne i nowatorskie.
U no say!
Chodziło mi o „zastosowanie mniej efektywnych narzędzi do pracy”. 🙂
A tu przez „naprawdę dobry efekt” miałem na myśli np. coverband RHCP, który
nie zabrzmi na tapeach i humbie pod gryfem. 🙂
Oczywiście, że nie. Tak naprawdę zwyczajnie szkoda mi dawać takiego Fender
Custom Shop w ręce JJK 😉
uuuuu, jak słodko, komplement 😀
Ej… bo zaraz Wam zabiorę i schowam gitarę 😀
krótko: jeden z ładniejszych basów, jaki widziałem.