w wyszukiwarce nie znalazłem podobnego tematu, ale jeśli był to sory 😉
Jakie były największe tragedie-wypadki z Waszymi basami? Ja pamiętam jak
dziś gdy o 1 w nocy odczepił się pasek od basu i mój (ówczesny) J&D
walnął z hukiem o ziemie :O nic mu się nie stało, ale serce mi tak waliło
ze łaziłem w nerwicy po chacie przez pół godziny jakbym przyjął 8 kaw
dożylnie
Czy kiedykolwiek doświadczyłeś wypadku z basem?
Jaki był największy wypadek, jaki miałeś z basem?
Co wydarzyło się podczas Twojego największego wypadku z basem?
Czy zdarzyło Ci się kiedykolwiek zgubić instrument basowy?
Czy kiedykolwiek miałaś trudności z trzymaniem pasa od basu?
Czy kiedykolwiek wypadło Ci bas z rąk podczas grania?
Czy kiedykolwiek naprawiałeś instrument basowy po wypadku?
Jaki był Twój największy lęk związany z graniem na basie?
Czy kiedykolwiek miałeś wypadki związane z transportem instrumentu basowego?
Czy kiedykolwiek musiałeś zmienić instrument basowy po wypadku?
Nie miałem i nie zamierzam mieć. Obchodzę się z nim tak by nic mu nie
zaszkodziło.
Bass jednego z basoofkowiczów został zmiażdżony słupem telegraficznym.
Poczekajmy na informację 🙂
zapytaj Mroka 😀
Może nie z basem, ale z gitarą…
Mój brat miał idealną kopię gitary elektroakustycznej uzywanej przez Pagea
(tej z tyłem korpusu wykonanym z Luthite). Zostawił w bursie w pokoju i
wyszedł.
sprzątający kolega połozył ją na płask na łóżku, a godzinę później
przewróciła się na to łóżko ciężka, dębowa szafa trzydrzwiowa.
Nikt nie wie, jak to się stało.
Pudło zmiażdżone, gryf złamany.
A poza tym to wiem, ze z gitarami wykonanymi z jesiony trzeba się obchodzić
ostrożnie. Gitara mojego brata ykonana z jesionu upadła i za każdym razem
odpadł od niej kawałek wielkości kciuka Fieldiego.
Mi się kiedyś paski od pokrowcy od gitary wypiely oba naraz (również w
niewyjasnionych okolicznosciach) i klasyk spadl na plask na chodnik. Na
szczescie nic mu sei nie stalo, może jakieś obicie do sporej kolekcji [;:
Z basem zasadniczo nie mailem zadnych wypadkow (nie liczac drobnych obic na
body od starego paska i innych rzeczy).. przynajmniej jak do tej pory. Raz
tylko kabel w srodku się zerwal jakoś, ale rozkrecilem i usunalem usterke.
-> Wygrałeś 😀
Ja kiedyś siadając do kompa z basem przywaliłem nim o szufladę na
klawiaturę.
I kurczę, muszę się w końcu dowiedzieć więcej o wypadku Mroka.
@Klejpull
Jakiego miałeś J&D?
ech, wspomnienia… 😀
————————————————————
nie dajcie się propagandzie! ziemia jest płaska!
Na basię uważam, ale z klasykami miałem wpadki… Co tam upadki na ziemię
albo ze schodów… Raz nocą szedłem przez pokój zamknąc okno…i nagle
TRACH nadepnęłem swoimi ponad 100 kilogramami na Admirę… Pęknięcie od
brzegu aż do dziury… Grac gra dalej, ale czasem brzęczy… Ale i tak miała
gryf w banan.
Opowiem wam swoją historię. Kiedyś mając jakieś 17 lat kupiłem pierwszy
bas, był to jakiś bardzo ciężki mayones ala jazz bas, Grałem z kumplami
(choć trudno to nazwać grą) kiedyś jednaą z pierwszych prób chyba w
życiu i podczas tej próby zrobiłem bardzoo głupią rzecz.
Mianowicie: obejrzałem w MTV jakiś teledysk chyba Statica-x w którym to
gitarzysta przeżuca sobie wiosło w taki sposób, że okręca mu się ono
wokół klatki piersiowej (chyba wiecie o co chodzi) no i jak tak właśnie
zrobiłem. Efekt był taki, że bas się wypioł z paska i lecąc jakieś 2
metry przez scenę walną o scene. Złamał się tylko jeden klucz, nic
pozatym. Szczęście, że żaden z kumpli nie oberwał.
Zawsze mam uśmiech na twrzy jak sobie to przypomnę.
miałem fajnego MEGa, zrobionego na moje zamówienie. Ktoś kiedyś oparł go
dziwnie o piec. Bas przewrócił się na plecy – odłamała się główka od
gryfu, który oprócz tego pękł wzdłuż na sporym odcinku… Wyciągnąłem
bebechy, które zostaną teraz wstawione w to, co wyrzeźbię z Zenkowego
wenge…
___________________________________________________________
(www.sapfoto.com)
No to teraz ja:
1. Pierwszy wypadek miałem jakieś półtora roku temu. Wtedy bas wypadł mi z
zaczepu na pasek, na podłogę i buch: nie ma kluczy. Ale to był SkyWay to
jakoś to zniosłem.
2. Drugi miałem jakoś niedawno. Facet, który przywiózł nas z koncertu
zabrał się ni stąd ni z owąd o rozładowywanie naszego sprzętu, tak
jakbyśmy sami nie mogli sobie tego zrobić. No i ja patrze a on bierze mój
bas, i z wysokości metra rzuca nim o ziemie. No to opierdoliłem nieźle,
zaglądam do pokrowca a tam wszystkie klucze połamane. No to powiedzieliśmy
sobie kilka rzeczy 😛 oddał mi kase na nowe klucze. Grrrr, co za ludzie 🙂
Ja mam albo wyjątkowe szczęście, albo wyjątkowo dobry bas.
Mój 20 letni Ibanez, który ma główkę jak łopata i klucze wcale nie
mniejsze 😉 rypnął kilka razy stojąc oparty o różne dziwne rzeczy 😉 Nie
dorobiłem się do tej pory stojaka 😛
Raz mi się perfidnie wypiął pasek i gryf poleciał na podłogę. Bas zyskał
jedno wgniecenie na główce, a ja kilka siwych włosów i parę minut krótsze
życie 😉
Wiesz mazdah, lepiej kilka siwych włosów, niż cztery łyse 😉
Ja kiedyś zabrałem bas do samochodu żeby podczas podróży pograć . Na 250
kilometrze znudziło mi się i położyłem bas za fotelem kierowcy . Tam na
dole czekały dwa kamienie z granitu i … porysowały mi cały dół basi 🙁
Teraz mam takie białe krechy na czarnym korpusie .. Da radę jakoś zamalować
??
———–
Czarny marker i heja banana 😉 Ja tak zrobiłem z moim akustykiem i działa
🙂
Ja tam nie miałem żadnych wypadków. Raz tylko jak jechałem metrem, to mi
się przewrócił futerał i zrobił huk na cały wagon – żadnego zarysowania,
bo Paco Case, ale ludzie się przestraszyli ;]
ja pamiętam jak mój jeszcze stary bas stał sobie spokojnie oparty o ściane
a moja ślepa koleżanka idzie.. idzie.. i nagle słysze ” chuk ” patrze a tu
gitara na ziemi biedna leży jeszcze na dogatek struna nie wiem jakim cudem
struna urwała.. nawet jak to był gruchot myslałam że ją zabije 🙂
——————–
PANCIARKA
——————–
Mi jak to bywa bas zerwał się z paska i się obił nieźle (obicie tak mniej
wiięcej 3 cm2) albowiem upadł na płytki… a znajomemu bas wypadł z
jadącej nyski podczas transportu na koncert xD
Troche z innej beczki: Kumpel jechał kiedyś na koncert jakieś 300 km od
naszej wsi i po 200 km skapnął się że zapomniał basu 🙂
Bas to był J&D Jazzbass i żałuje że go sprzedałem bo brzmiał lepiej
niż mój obecny Ibanez i był solidniejszy -_- Co do niego to jego pierwszy
właściciel na pierwszej próbie jadł bułkę grając, no i znowu zaczep
wyskoczył. Bas tak walnął bokiem o posadzkę że lakier u dołu odpadł do
drewna :O ale dzięki temu kupiłem go taniej ;D
Jak zdzierałem lakier z korpusu starego basu, to jakimś cudem spadł ze
stołu i z impetem łupnął o ziemię. A że jest cholernie ciężki, to boku
jest dosyć mocno pokiereszowany. Ale co tam, vintydż 😛
A innym razem: U perkusisty w piwnicy, gdzie gramy, jest bardzo nisko sufit. No
i przy ściąganiu gitary „zahaczyłem” główką o sufit. Najpierw była
wielka panika, bo nowy bas, piękny i pachnący a tu taka kupa. No ale to tylko
mały odprysk lakieru 😉
BTW. Co do mojego Mensfelda, dla ciekawych jego dalszych losów: Nie ścieram
lakieru dalej, jest zdarty tylko z topu. Teraz znajdę jakiś zmyślny kształt
maskownicy i poproszę stolarza, żeby mi z jakiegoś ładnego drewna wyciął.
A co zrobić z widocznymi kawałkami korpusu, to ja już wymyślę coś
ciekawego 😈
Skąd to znam, póki grałem z zespołem, też graliśmy w piwnicy u
perksusisty, i też miał nisko sufit… ale ja ze trzy razy o tym
zapominałem… kszyku nie było bo bas już stary był i lekko zachaczałem o
sufit
|mój bas jest cały poobijany… raz uderzył mocno o szafę i odpadł
kawałek korpusu, ale nie załamalem się i przykleiłem go taśmą klejącą
spowrotem.
Innym razam przewrócił się i udeżył w nogę od stolika… odpadł klucz,
jednak mimo prób nie udało mi się go przykleić :/
na szczęście koleś ze sklepu sprzedał mi 1 klucz a nie cały komplet więc
kosztowało mnie to tylko 15zł 😛
Podejrzewam że to od częstych uderzeń w ścianę, szafę, podłogę, sufit,
telewizor i futrynę od drzwi, brzęczy, co mnie bardzo wkurza :/
Ja ściągając bas niejednokrotnie zaczepiłem główką o żyrandol w pokoju.
Co ciekawe – główka cała, cholernie twardy klon jest.
Edit: Własnie, Pan_Jasiu przypomniał mi jeszcze jeden – gdy nie miałem
jeszcze straplocków raz mi się bas oczywiście odczepił. Co prawda udało mi
się go złapać kilka cm nad ziemią, ale i tak serce do gardła podchodzi –
grasz sobie grasz a tu nagle wiosło ci ucieka.
Jak jeszcze miałem DEFILa to stał opary o ściane i się przwrócił.
Dosłownie wyrwało mi śruby mocujące gryf do korpusu. masakra. Znalazłem w
piwnicy jakieś grube śruby do krokwi i przykręciłem na amen. Do dziś
trzymają.
A tak w ogóle to wiele tych wypadków dowodzi że straplocki są niezbędne.
NO do częstych urazów należą drobne obicia- o drzwi, o szafę, o parapet
itd. Mam bowiem wąski pokój więc co wypadek nietrudno, tak wiec główkę w
obu basach miałem lekko poobijaną;/
-> Widziałem kiedyś, jak jeden bassman rozwalił gitarulowi żyrandol
główką 😛
Ja pewnego razu postawiłem bas na krześle tak że korpus stał na siedzisku a
gryf był oparty o oparcie, ktoś przechodzący walnął w wystającą poza
oparcie główkę i bas spadł z krzesła na podłogę, żeby było śmieszniej
był podłączony do pieca, a piec był włączony i całkiem mocno
zgłośniony (3/4 gain i vol., piec 100 watt) i narobił w cholere hałasu,
jako że było to na sali gimnastycznej w szkole to paredziesiąt osób które
robiło sporo zamieszania (wiadomo jakieś tam próby itp.) nagle umilkło i
spojrzało w strone basu 😛 czekając na móją reakcję, całe szczęście nic
się nie stało i nie musiałem nikogo opieprzać 😛 ale za to przynieśli mi
stojak na gitarę :D. Innym razem wracałem z próby i niosłem bas w gównianym
szmacianym pokrowcu i niestety jako że była to zima, poślizgnąłem się na
lodzie, nie wywalilem się ale całkiem srogo przywaliłem basem w lód, całe
szczęście i tym razem nic się nie stało. Reakcja była oczywista:
przyspieszone bicie serca i okrzyk „KUR*A”
No to ibanezy sa w takim razie jakieś pancerne , bo czytam i zaden się po
pierdyknieciu nie rozlecial ;] Ja również nie mam stojaka/wieszak, zdazylo się
ze kilka razy rypnal na ziemie krzywo odstawiony albo zahaczony noga w aktach
uniesienia (:P) i jedyna oznaka takich przejsc jest niewielkie wgniecenie z
tylu glowki miedzy kluczami (nie wiem jak takie coś moglo się zrobić gdy gitara
leciala na podloge;P).
odi profanum vulgus et arceo
No mi również spadł DEFIL ładnie huknął o ziemie. Do dzisiaj mam ślad w
parkiecie:czerwona wiśnia jabolówka taki to kolor:)
ja przestrzegam wszystkich przed kablami… Na 2 godziny przed festynem dla
dzieci (zdaje się tylko do tego się nadaje) chcielismy się rozgrzac (zsypka
ludzi, z roznych zespolow). Przegralismy sobie parę kawalkow i – perkusista
zazyczyl sobie przerwy. No to dobra. Odwracam się – klade bass w futerale
(wydaje mi się w bezpiecznym miejscu), a ze probe zrobilismy sobie na swietlicy
szkolnej – to z braku miejsca futeral polozylam na stole. Kieruje się do
wyjscia – a kretyn gitarzysta zaplatany we wlasny kabel – wywija piekny piruet,
probuje minac głośnik – jeb w stolik z moim basem. Troche zduszonym glosem
mowi: „nic mi nie jest” , na co kolega perkusista w ramach milosci braterskiej
– rusza z odsiecza – zaplatuje się w ten sam kabel – i malowniczo laduje razem
z gitarzysta i moim basem po drogiej stronie stolika… Ja mam traume…
Przez takie obicia porysowania, basy się stają bardziej vintage 😛 gdzieś
nawet widziałem taki bass który już fabrycznie był tak
podniszczony….wszystko fajnie póki coś nie odpadnie 😀
Ja kiedyś uwalilem czekoladą od loda bambi 12 próg w OLP ;p Jak jeszcze
miałem Corta i na nim grałem to przywazałem o sufit w sali prób albo w pokoju
bo wysoki jestem to jakoś tak się zdarza uderzyc ;p Albo czasami się zderze z
gitarzysta głowkami gitar 😛 A gitara nigdy mi się nie wypieła chociaz
straplocki mam dopiero od kad mam OLP ;p Raz tylko Cort stał oparty o stolik i
nagle jeb, przewalił się w pok na klucze i uderzył o podłoge ;p Serce mi
staneło, biore bas i okazało ze się nic się nie stało ;p Tylko się struna
rozstroiła ;p Wiecej przygod nie pamietam, za wszystkie załuje… itd. 😀 O i
w sumie jeszcze jak mam gitarę w pokrowcu, a pokrowiec na pleckach, a ze jestem
wysoki jak wspominałem to czasami głowką basu uderzam nad drzwiami w futryne
;p hah teraz się mega schylam jak nie zapomne albo zdejmuje bas z plecków ;p A
i jakieś 2 tygodne temu chciałem na ogniski sobie machnac klasykiem kolegi nad
ogniem, i przywalilem o taki wielkie kawał drzewa , który znajdował się w
ognisku ;p Hah ale gitara wytrzymala ;p A dzis na kolejnym ognisku zerwalem
strune w tej gitarze ;p Ale to nie moja wina ;p Dobra koniec ;p Chyba ze dodam
jeszcze ze maltretuje kostki Gibsona i zawsze mi się rozpadają 😀
Hah jeszcze mi dzis na próbie gitarmeni przypomnieli jak polali kiedyś mojego
Corta herbatą ;p Sick !
a co mi tam, zderzyliście się kiedyś z gitarzystą podczas grania? a
konkretniej wasz bas z jego gitarą? a jeszcze konkretniej to podstrunnice
zaliczyły czołówkę.
(tak to jest jak się napiernicza solówki pod wpływem i bezmyślnie dla jaj
naśladuje np. wioślarzy rhcp (oni sobie stają naprzeciwko i zasuwają
jakieś jamy, my dodatkowo się wygłupialiśmy))
no więc się stało – jeb! – czołowo; on zaraz zbladł bo gitara pożyczona a
posypały się z niej jakieś dżazgi – z podstrunnicy w takim debilnym miejscu
że potem kaleczył sobie regularnie o to palec… potem się wyślizgało
🙂
na o a mój pancernik basowy bez ryski 🙂 po tym zdarzeniu staliśmy już dalej
od siebie na próbach … a właściciel gitary chyba nawet nie zauważył bo
te wiosło pożyczył na parę ładnych lat (nawet nie wiem czy dalej nie jest
u mojego gitarowego)
Mama mi polała bas wodą jak podlewała kwiatek… a potem jak zauważyła że
mokry to oparła o kaloryfer, żeby wyschło. Dzięki niej wyrzuciłem
pokrzywioną Jolanę Galaxis i kupiłem wreszcie jakiś nmormalny bas:)
I dlatego u mnie na parapecie są tylko kaktusy a bas trzymam w pokrowcu.
Ale połączenia… najpierw woda, później kaloryfer… Samo zdrowie;)
Ja przypadku ze swoim basem na szczęście nia miałem, ale pewnego razu, jak
wróciłem do domu zaobserwowałem, jak moja kochana suczka leży na ziemi z
gitarą brata i obgryza mu gryf:) Piekny widok:D
Moja mamusia kiedyś przyszla do mnie podlewac kwiatki – wykorzystala moment jak
spalem, skrada się skrada i zaraz uslyszalem takie wziuuuum i łubudu 😛
potracila mój basik i fiknal na podloge, ogólnie jestem bardzo spokojnym i
cierpliwym człowiekiem, i jaki był szok i przestrach mojej mamki jak się
zerwalem z lozka i tak zrugalem porzadnie ze potem omijala bas szerokim lukiem
i wiedziala ze to swietosc. Stare czasy, stary bas, dzis swojego spectora
chowam do kejsa po kazdym graniu…
Ja kiedyś Nexusa położyłem na krześle obrotowym.
I spadł.
Ja raz starym talerzem (perkusyjnym nie z zastawy) rzucałem o ścianę. Odbił
się i jebnął w gitarę. Na szczęście jedynym skutkiem jest nacięcie na
pickupie.
Ja tam w sumie szczególnego z basem jeszcze nic nie zrobiłem ale zdaża się
mi często udeżyć główką, mocno, nieraz naprawdę mocno, w szafki i stoły
i tylko lakier z czubka odpada, a dokłądniej farba bo lakieru to chyba nie ma
😛
A zdejmując struny ciągnełem je tak ze w lakierze wyszlifowały takie rowki
😛
Ale nie widać tak ttego bo tużo tam rys na korpusie od uderzania w kąty
stołów.
A ostatnio, nie wiem od czego, ale w jednym mijescu, raczej nie obijanym,
odprysnęło mi się takie małe kółeczko o średnicy może 1 mm a może i
mniejsze, ale odszczypało się do samego drewna, a lakier moja gitara ma grówy
więc śmiesznie to wygląda xD
Ale ogóleni basik szanuje, myje czasem i dobrze się trzyma
kiedyś u kolegi zrobilem lekkie wgłebienie w suficie gryfem mego bylego basu
bas w sumie nie ucierpial przeciwnie do sufitu 😀 hehe
Jakiś czas temu strasznie pokieraszowałem Fender 😛 Usiadlem na trumne (w
miejscu nad korpusem), którą położyłem na chodniku. Poprostu nie chciało
mi się trzymać w ręce, a poza tym byłem zmęczony i czekałem na kumpli. No
więc siedziałem sobie nie mając pojęcia o tym, że do zawiasów, które
otwieraja kufer są przykręcone na dole okropne, nie zabezpieczone praktycznie
niczym oprócz stosunkowo cienkiej warstwy tej czerenj waty śruby …Otwieram
w domu, coś mi nie pasuje same odpryski farby 😛 patrze na spód korpusu a tam
po prostu makabra…Dwie dziury o głębokości 7-8mm + parę sporych ubytków w
farbie…:) Madry polak po szkodzie 🙂 Zastapiłem tamten vintydż (chyba
polski z lat 70.) nowym pokrowcem staranniej wykonanym 🙂
Bartoliodo.
Fender wszystko zniesie. Spadł mi raz ze sceny na beton (w 2000 r.), odtąd ma
odprysk lakieru. Myślę, że tak naprawdę dla basu bardziej niebezpieczny
może być jego właściciel, kiedy zabiera się do prac lutniczych bez
pojęcia, jak to robić. Muszę się przyznać do uprawiania tego haniebnego
procederu wobec mojego czerwonego ESP a la precel z dodatkową przystawką na
mostku (nie wiem czy to był na pewno ESP) ok. 1995 – 96. Szczególnie dobre
było piłowanie progów w moim wykonaniu i odkręcanie gryfu (po jednej z tych
akcji, musiałem zmienić śruby i zastosowałem jakieś rzeźnickie wkręty.
No, ale to było 1000 lat temu…
moja stara (gitara) była w takim stanie, że upadek, porysowanie i inne tego
typu historie mogły polepszyć tylko jej wygląd.
Mój bas raczej nigdy nie ucierpiał za to ja. Zrobił mi się kiedyś
strasznie bolący czyrak na czole. Podczas zakładania basu z zamkniętym pasem
przez szyję przypier…iłem se w tego czyraka na czole korpusem. Dalej nie
wypowiem co czułem i co gadałem $#$^#@%@$( ……… 🙁
Mirek
https://basoofka.net/forum/4701,pekniety-gryf/
Chyba też warte upamiętnienia :).
Jak dla mnie, Mroku i Stoprocent mieli wypadki, które są najbardziej warte
upamiętnienia 😀
xD co racja to racja mroku ządzi xD
Przy moim przygrzmoceniu basem o lampę w próbowni (w którą wszyscy z
zespołu regularnie głową tłukli) inne wypadki wydają się wręcz
malownicze ;}
Nieraz mi się zdażyło na próbie przywalić gryfem w sufit. Kiedys stalem se
na polu i trzymałem bas na plecach na prawym barku i nagle się urwal pasek,
bas ladnie bokiem deski przywalil w beton a potem siadl na plasko na betonie,
hmmm w sumie się tylko rozstroil i tyle :> mam toche śladów od
przeciagania strun prze mostek. Wczoraj położyłe mbas na łóżku i stary go
przypadkowo zrzucil dopadła tylk ogałka potencjometru