Od dluzszego czasu chodza mi po glowie takie przemyslenia, otoz ogladajac rozne
koncerty zachwycac się można perfekcja wykonania kawalkow przez „profi” kapele.
Slychac ze kolesie się staraja, akustycy robia co moga, tudziez sami muzycy sa
po prostu dobrzy i nie ma zadnych wpadek, kiedy indziej jakaś szanowana się
kapela gra coś niemalze na o*ierdol się, jest pelno wpadek, pomylek, w czyms
się nie zgrywaja. Np taka Metallica, widzialem ostatnio nagranie z koncertu na
ktorym chlopcy chyba sami nie wiedzieli co robia. Co Wy o tym myślicie? Waszym
zdaniem wszystko powinno być tak jak na nagraniach studyjnych czy może lubicie
trochę „brudu”?:) Oczywiscie nie myślę w ogóle o hhaniebnym zjawisku, jakim jest
playback.
Co myślę o tym, że czasami profesjonalne zespoły grają perfekcyjnie na koncertach, a innym razem jest wiele błędów?
Uważam, że na koncertach powinno być tak samo jak na nagraniach studyjnych, czy może bardziej naturalnie.
Opinia o tym, że na koncertach niektóre kapele grają dobrze, a inne popełniają wiele błędów.
Uważam, że koncerty powinny być bardziej spontaniczne, czy bardziej ułożone.
Co myślę o tym, że Metallica miała kłopoty z wykonywaniem utworów na koncercie?
Uważam, że wykonywanie utworów na żywo powinno być bardziej naturalne, czy bardziej wyuczone.
Opinia o tym, że niektóre kapele grają perfekcyjnie na koncertach, a inne popełniają błędy.
Uważam, że błędy popełniane na koncertach powinny być akceptowane, czy krytykowane.
Co myślę o tym, że czasami kapele grają niedoskonale na koncertach?
Uważam, że koncerty powinny być bardziej skoncentrowane na wykonywaniu utworów, czy na zabawie z publicznością.
Ja tam lubię jak czasem sa wpadki, i muzycy czasem się pomyla. Choc jak ja gram
koncert z kapela to już nie lubię jak się mylimy hehehheheheh.
Zapraszam do słuchania i komentowania…
http://www.terytorium.mp3.wp.pl
lub
http://www.acidplanet.com/artist.asp?songs=500109&T=8823
Ja ogólnie lubię jak jest wszystko na koncercie bardzo dobrze zagrane, ale
też lubię popatrzeć jak się muzycy motają, i jak są jakieś wpadki. Dobrym
przykładem jest właśnie Metallica, lub Red Hot Chili Peppers oni prawie
zawsze jakąs wpadkę zaliczą, chociaż nie zawsze ze swojej winy. Pod
względem wpadek polecam Wszystkie koncerty metalliki, koncert RHCP z Woodstock
99 – jest kilka wpadek, ale jedna techniczna na samym początku koncertu jest
niezła jak Johnowi się kabel odłączył od gitary, w kawałku Around The
World i jak fajnie kapela wyszła z tej opresji. Podobają mi się też wpadki
na koncertach Kultu – głównie za sprawą mylącego się Kazika, ale zawsze to
wychodzi tak fajnie i naturalnie, a przy tym i śmiesznie 🙂
Koncert Death LIVE IN LA mimo że z pozoru perfekcyjny i wirtuozerski, też
jest pełen wpadek – głownie Chucka, ale to nie zmienia faktu, że to
najlepszy gitarzysta w historii metalu i na tym koncercie też to udowadnia
🙂
Wpadki na koncertach oglądanych na DVD też są fajną rzeczą, bo można
oglądać koncert z 10 razy i dopiero za jedenastym wyczaić że np. gitarzysta
jeden dźwięk w czasie solówki zjadł, lub wokalista wszedł nieczysto, lub
załamał mu się głos(Hetfild :D)
Ciekawy temat 😉
Pozdrawiam 🙂
człowiek to nie odtwarzacz CD ,ma prawo się buchnąć , to takie naturalne.
Przynajmniej widać ,że grają na żywca.
–> Wszystko zależy od rodzaju uprawianej muzyki oraz zespołu. Osobiście
preferuję koncerty na żywo w których widac i słychac iż są na żywo. Nie
przeszkadzają mi sprzeżenia mikrofonu, większe tempo, bardziej brudne
brzmienie. Zwłaszcza w rocku – liczy się żywioł a nie perfekcyjne i wierne
odtworzenie płyty.
Gdyby ludzie chcieli posłuchac muzyki tak jak na płycie to by kupili płyte.
Gdyby chcieli popatrzeć na stojących na scenie ludzi grających jak z płyty,
powdychać dym to by kupili płyte, na monitorze odpalili zdjęcie kapeli i
odpalili papierosa 😉
—–
Coś mi się właśnie przypomniało. Dzień Kotana (taki festiwal:)), gra
sobie jakaś kapela której nazwy już nie pomnę (rewolucja czy cuś), grają
z playbacku to widać i słychać, po nich wchodzi Coma (wielce przeze mnie
ceniona kapela), basiście coś się z wiosłem jebie bo nie słychać go przez
pół kawałka. Jak ludzie potem to odbieraja? grali „na żywo” ale im nie
poszło a ludzie oczywiście tego nie czaja i jest lipa bo wychodzi na to, że
ta cała Rewoulcja(?) zagrała lepiej…
Zgadzam się w całej rozciągłości. Koncert to koncert w końcu. Lubię też
zmienione aranżacje, wydłużane lub skracane kawałki, łączenie dwóch lub
kilku w jeden…
Poszliby na koncert Dream Theater 😉
dodam: improwizowanie !
no i jak to powiedzial mazdah: żywioł , który udziela się
publice
wg mnie to jest właśnie czysta esencja koncertow.
a ze się pomyli ktoś gdzies to tylko dowodzi spontanicznosci na scenie
odnosnie koncertow to ja takze lubię jak piosenki sa rozbudowane dodawana jest
jakaś solowka czy inne bajery 😛 pozatym na plytach nie da się odwzorowac tej
energii, dynamiki , która slychac na zywo
po pierwsze muzyk to tez czlowiek ma prawo się pomyslic , brzmienie na
koncercie tez nigdy nie będzie tak zawodowe jak na plytach studyjnych z racji
warunkow, natomiast spieprzona tobota naglosnieniowca jest jak dla mnie nie
dopuszczalna.
KAżdy się myli… Przecierz niema ludzi doskonałych. Ale czasami dobrze jak
isę pomylą inaczej brzmi albo jak wokal zafałszuje to słychać ze grają na
żywo a nie coś typu mandaryna że jej głos zniekształcili do nagrać a jak
przyszło co do czego śpiweania na żywa to nędza i rozpacz xD porażka xD
… Już nie mówiąc o tym, że baaardzo często się myli w kolejności
zwrotek, albo śpiewa 3 razy jedną 😛 Ale mimo wszystko Kult ma koncerty
najlepsze! Poprostu kultowe 😀
[quote=Podżar] spieprzona tobota naglosnieniowca jest jak dla mnie nie
dopuszczalna.
true
true, true…
o jeeee Kazik a szczegolnie nawalony jest cooltowy 😀
Mi na przykład nie podchodził za bardzo Hunter, ale jak byłem na koncercie
to było wiele lepiej
mi tez się kiedyś nie podobal ale po koncercie stwierdzilem ze fajnie graja
Wpadki na koncertach są rzeczą śmieszną ale także naturalną. Bardzo
lubię takie zespoły które na koncertach pokazują swoją wirtuozerie!!
Jakieś kosmiczne solówki których na płycie nie znajdziesz dodają smaczek
występowi…
Co do zmian w kawałkach koncertowych:
-spoko jeśli zostało coś poprawione, ulepszone (vide solówka z rhcp –
californication jest dużo lepsza na żywo)
-gorzej jeśli zostaną zbyt brutalnie zmienione, nie można zbytnio łamać
standardowego schematu.
Californication to co najmniej ze 4 różne solówki widziałem. Wszystkie mi
się podobały:}
Jak chłopaki (dziewczyny) chcą to niech zmieniają, w końcu ich utwór. Czym
by była muzyka bez improwizacji? I czy granie w kółko tego samego nie
byłoby monotonne?
Co do wpadek. Są i będą, ważne żeby umieć się wyplątać i wyjść na
prostą;)
Moim zdaniem wpadki to w ogóle urok koncertów 🙂 np takie DT na płytach ich
lubię słuchac bo jest naprawdę z*ebiście ale jak już bym miał oglądac
koncert to nie ma szans bo oni W OGÓLE nie mają wpadek. Widziałem conajmniej
kilknaści ich koncertów i grali nute w nute to co jest na albumie 😛 zero
dodatków :/
A widze ktoś tu narzeka na mete 😛 a Metallica to zespół wprost stworzony do
koncertowania. Zresztą jakiś czas temu mieli trase „Escape rom the studio 06”
i widziałem wszystkie koncerty z tej trasy. Wiele urozmaiceń (ale bez
przesady) kilka jamm sessions 😛 między utworami, no i jak to na nich
przystało równa gra (a jak były jakieś zaciachy to naprawdę niewielkie) a
odświeżone kawałki z Master of Puppets (panowie grali całą płyte orpócz
ostatniego koncertu w Seulu) i wystarczy właśnie te utwory wystarczy zobaczyc
że zespół gra z*ebiście na koncertach. Co prawda pierwsze koncert z
Newstedem były bardzo nierówne 😛 to jednak teraz naprawdę świetnie
koncertują.
—
Po pierwsze nienawidzę jak ktoś zdrabnia nazwę Metallica do „meta”
:sick: :puzzled: :[ :thumbdown:
Po drugie z tego co widze i ja i inni pisali o wpadkach Metalliki w pozytywnym
znaczeniu – czyli w takim, iż wpadki i błedy przez nich popełnione dodają
tylko uroku ich koncertom 😉
Błagam, nie zdrabniajcie tak tej nazwy! :/
Bez METKI nie ma sylwetki 😆
Kochamy metę, meta rox!
przecież to spoko, ale już nie byda 😛 a czasami czytam bez zrozumienia
dlatego źle zrozumiałem 😛
—
To też jest pozytywne w koncertach. Często zdarza się tak, że dzięki
występowi na żywo jakaś kapela nam się spodoba bardziej niż do tej pory.
Albo w najgorszym przypadku dzięki płycie koncertowej ;p
ja tak miałem z zespołem HEY. Znałem kilka kawałków, ale ni
eprzepadałem… Poszedłem na koncert, i tak pozytywne wrażenie na mnie
zrobił ten koncert, że zacząłem bardzo lubić ten zespół, kupiłem
oryginalne kasety itp.
To było z 10 lat temu 😛 A teraz ostatnio przypadkowo w wakacje byłem na ich
koncercie i muszę powiedzieć, że to już nie to… brak energi, powera,
głownie grają jakieś nowe kawałki(ballady), muzykanci scieli pióra, stoją
na scenie i grają bez wyrazu jakiegoś takiego, znudzeni jacyś tacy.
Zawiodłem się. Ale dalej lubię tą kapele – niestety tylko na płytach, bo na
żywo to strata czasu 🙁
Pozatym Acid Drinkers też zacząłem słuchać po koncercie 🙂
Było tak jeszcze z kilkoma okolicznymi kapelami 🙂
Koncerty to bardzo dobra metoda pozyskiwania słuchaczy, wielbicieli, a nawet
fanów 🙂
Moim zdaniem odtwarzanie płyty na koncercie to gejoza – jakbym chciał
posłuchać sobie materiału z płyty, bo tym sobie ją włączył. Orgią, że
tak powiem, zmieniania i kombinowania utworów są kapele wyrastające ze sceny
jamowej.
Primus, Frog Brigade, Phish, w ogóle polecam
http://www.jambase.com/
[quote=Podżar]spieprzona tobota naglosnieniowca jest jak dla mnie nie
dopuszczalna.
dokładnie. dawno tak nie kląłem jak w czerwcu zeszłego roku, po koncercie
na którym spasiony s*rwiel za mikserem był pijany i pieprzył wszystko
wszystkim po kolei.
wpadki koncertowe: widzieliście Dresden Dolls Live in Paradise? grali m. in.
War Pigs (cover Black Sabbath). jakaś minuta czy dwie i Amanda (klawisze)
krzyczy do Briana (bębny) „stój! musimy zacząć ten kawałek od nowa!”
„czemu?” „bo gramy za szybko i nie wyrabiam” 🙂
————————————————————
nie dajcie się propagandzie! ziemia jest płaska!
Błędy są ok, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku. Byłem raz na
koncercie zespołu C*******N. A raczej „koncercie”. Basiste wnieśli
(dosłownie, wnieśli) zalanego w trupa, po czym wokalista (w niewiele lepszym
stanie) stwierdził że zapili i nie zagrają…
No ale to już jest kompletne przegięcie 😀
W koncertach właśnie o energię chodzi, przekazywaną przez muzykę, a nie o
wierne odtwarzanie materiału z płyty.
To generalnie mówi coś o poziomie muzyków.
Doceniam jak kapela potrafi zagrać na żywo to co nagrała w studiu,
oczywiście wpadki się zdażają i dobrze, to dodaje koncertowi smaku 🙂 A co
do Dream Theater, no cóż, chłopaki się nie mylą, bo są zajebiści
technicznie, czy to się komuś podoba czy nie, ja byłem na koncercie i bardzo
dobrze się bawiłem, bo lubię ich muzykę (kwestia gustu), a nie prawdą jest
że odgrywają jak na płytach, bo oni właśnie przearanżowywują kawałki na
koncerty, tylko że robią to doskonale technicznie XD i zauważają to tylko
ludzie którzy dobrze osłuchani są z ich materiałem 🙂
U mnie na WOŚP był koncert Rażonych Piorunem i bardzo mi się podobał bo
grali na żywo… zaliczyli parę niezłych wpadek .. ale bardziej mi się
podobało niż Proletaryat gdzie słychać było jedno a basista grał drugie
;/
Koncerty… Jeżeli chodzi o nie, to najlepszym wzorem koncertowego orgazmizmu
jest Iron Maiden. Na płytach wychodzą jak wychodzą, ale koncerty… Jak
patrzę w jaki sposób chłopaki obchodzą się z gitarami to szok! Mogę to
sobie skojarzyć z jednym: jak patrzę na solówki Janicka Gersa, to wygląda
jakby siedział na sraczu mając kolosalne rozwolnienie i każda milisekunda
przeżyta na porcelanie była wielkim przeżyciem. To jest właśnie piękne w
koncertach! Pełne napięcie a zarazem rozliźnienie, podrażnienie zwieraczy i
przeżywanie każdej milisekundy orgii z instrumentem (muzycznym).
:/
Stary jak ty to pieknie opisales 🙂 !!! Potforol Mickiewicz nam się szukuje !!
Przyznaj się masz 6 z polaka !! 😀
——-
Potforol, zgadzam się 🙂 W ogóle zadziwia mnie to, jak ci
pięćdziesięcioletni faceci zachowują się na scenie – dosłownie aż kipią
energią, chociaż grają co raz mniej dynamiczne rzeczy 😉 Tak jak powiedział
Kapral, na koncertach chodzi o energię (zresztą moim zdaniem nie tylko na
koncertach ale w muzyce ogólnie, ale to już moje własne zdanie tylko).
Offtopując lekko to dawno nie byłem na żadnym koncercie. Trzeba się wybrać
niedługo.
A mi się właśnie nie podoba jak kapela na koncercie wygląda jakby jej
członkowie cierpieli na ciężki przypadek ADHD. Pod względem zachowania
scenicznego (i gry) moim „idolem” jest ten pan ;P
Rozbraja mnie ziewnięcie w okolicach 8:28-8:32 😀
–> Entwistle wymiatał. Tu mój ulubiony klip z nim
https://www.youtube.com/watch?v=TVl39LBZGMw
Nie chodzi mi o ciezki przypadek ADHD, ale nie toleruję jak kapela na
koncercie gra jak płyta a muzycy stoją jak kukły. Entiwstle to był gośc,
który nie musiał przyciągać wzroku na siebie dziwnym zachowaniem 🙂
—–
Co do zwijania się i ciężkiego ADHD – o ile nie jest to pozorowane
napieprzanie łbem pod publiczkę to jest to zajebiste. A Lenny Kravitz
powiedział kiedyś, że jeśli pod czas grania nie wyglądasz jakbyś wąchał
gówno, to znaczy, że kiepsko grasz 😀
Granie koncertów to jest spotkanie z ludzmi, z którymi przeżywamy każda
sekunde muzycznego spektaklu… stojąc na scenie nawiązujemy kontakt
emocjonalny z publiką… i to jest moc wystepow,a to że ktoś wyglada jakby
miał ADHD to nie znaczy, , że jest jakiś zryty… on pokazuje jak odbiera to co
tworzy… 😀 Mi się bardzo nie podoba jak muzycy stoja jak kolki na scenie, ja
to odbieram w ten sposob, ze przychodza tylko dlatego, ze im zapłacili, bo to
ich praca ;/ w tym przypadku nawiąże do zespołu takim jak Hey… od kilku lat
nie widac już tego energicznego rockowego magnezu do zabawy. Sam Hey na
płytach ma dużo energi (wczesniejszych), ale teraz już uspokoili się… i
bardzo nad tym ubolewam :/ Zespolem, który podziwiam za scenicznosc, za
uwizualnienie koncertow to TooL. A co do pomyłek… hehe pomyłki to pokazanie
publice, ze gra prawdziwa kapela… a nie studyjne nagranie:D Zespól chce
zagrac… i po to właśnie stoi na tej scenie, by podzielic się z widzami
swoją pracą.
U nas zawsze jest tak ze gitarzyscie to niezbyt ruchawe chłopaki są, a ja
Dostaje ADHD na scenie wiec jest umowa,
ty wyglądasz za nas a my maskujemy twoje błędy 😀 kiedyś na jednym koncercie
nasz pałker nie wytrzymał zsiadł z garów i grając bez stopy po samych
tomach biegał wokół niej 😀
To też zależy od muzyki, jaką gra zespół. Nie wyobrażam sobie muzyki,
jaką gra Deprawator bez tego ADHD, natomiast to jest nieco dziwne, jak
pięćdziesięcioletni rockman trzesie resztkami siwych włosów do
taktu…
Jeszcze co do samego WYKONANIA to też zależy od tego, co się gra.
Obejrzyjcie koncert Petera Gabriela „Growing Up Tour” – nie ma tam
najmniejszego błędu i jest ok bo tak BYĆ MUSI, bo to jest show, a nie
„zwykły koncert”…
a dlaczego nie, może?? jak jest na siłach i chce to niech robi 😀 to, ze
koles ma piedziesiat lat czy więcej to nie znaczy, ze zabrania mu się przezywac
koncert i bawic jak za dawnych czasow… jeśli tak to powiedz jaka jest granica
wiekowa… bo nie wiem ile mogę jeszcze się wyglupiac i skakac na scenie 🙂
Nie chodzi mi o to, że nie można (gdzieś tak napisałem?) ale o to, że
naprawdę jest to dziwne.
Ale mogę Ci dać granicę wieku, jakiej nie można przekroczyć, pisząc takie
rzeczy 😉
Maideni mają po 50 lat już i nadal skaczą, biegają, i winny sposób
świrują na scenie i jakoś dziwnie nie wyglądają z tym.
Deprawator u mnie w zespole jest dokładnie tak samo 😀
A świetnym przykładem energii na scenie jest SOAD, kolesie mało który
dźwięk grają czysto ale za to jaka energia bije ze sceny 😀 Fakt, że
niektórym może się to niepodobać ale mi się bardzo podoba.
Metallika też ma świetne koncerty. No i z polskich to Hunter też wymiata na
żywo, a szczególnie ich skrzypek 😀 Jak byłem na ich koncercie to dawał
między kawałkami świetne klasyczne wstawki solo
Nom, Jelonek daje radę =)
Ale szczerze, to są żywsze kapele w Polsce.