Co sadzicie o stosowaniu podczas prób, albo koncertow jakiś wspomagaczy?
Ja osobiscie lubię wypic do grania jakieś 2 piwa i wtedy próba wychodzi jak
nigdy, a jest tak za kazdym razem. Raz np. na koncercie tak się schlalem ze
zrabalem polowe i od od tamtej pory nie pije przed koncertem.
Zapraszam do inteligentnej dyskusji.
Ten temat nie ma zamiaru namawiac kogos do stosowania bog wie czego żeby nie
było 😛
PS. Szukalem podobnego tematu i nie znalazłem jbc.
Czy wykorzystujesz jakieś używki podczas prób czy koncertów?
Czy pijesz coś przed graniem, aby poprawić swoją grę?
Czy stosujesz jakieś wspomagacze podczas koncertów?
Czy masz swoje ulubione używki podczas prób?
Czy stosujesz jakieś specjalne metody, aby poprawić swoją grę?
Czy widzisz jakieś pozytywne skutki stosowania używek?
Czy zdarzyło Ci się, że stosowanie używek wpłynęło na Twoją grę w negatywny sposób?
Czy jest określona ilość alkoholu, którą pijesz przed próbą lub koncertem?
Czy wolisz grać pod wpływem używek czy wolisz grać na trzeźwo?
Czy uważasz, że stosowanie wspomagaczy może wpłynąć na Twoją kreatywność?
Dla mnie osobiście jakiekolwiek używki to jak już się spożywa, to powinno
się spożywać po próbie, a nie przed lub w trakcie, ale to tylko moje
zdanie.
Czy ja wiem, niektóre kapele gdyby się nie zaćpały przed graniem próby to
by niczego ciekawego nie zagrały… ;P
U mnie w poprzednim zespole przed i w trakcie próby część zespołu chlała
piwo i nie dało się z nimi grać- no chyba, że samemu też byłoby się
pijanym… Myśleli o d*pie marynie, a nie o graniu i do tego ciągle się
mylili…
Co do zipy to raz bylem na probie po 2 lufkach to fakt grałem dobrze i
kontaktowalem z reszta, ale zawsze zamykalem oczy bo wtedy czulem się jak na
koncercie ;D
próba? Jak najbardziej. Koncert? Wódka tylko przed. Piwo niepotrzebnie zamula
i pędzi mocz 😉 Inne rzeczy? Zipa – bo mnie jakoś specjalnie nie rusza, poza
uczuciem błogości i wiatru we włosach podczas jeżdżenia na desce –
większe spustoszenie robi alkohol :). Żadnych innych używek ruszać zamiaru
nie mam, więc.
Choć preferuje grać na trzeźwo – wtedy wiem, że tylko ja skopałem a nie
coś innego.
ed pod wpływem postu grigorra:
oczywiście nikt nie mówi o notorycznym chlaniu i graniu tylko w stanie
wskazującym na spożycie. Od czasu do czasu, ewentualnie piwo jako coś do
picia po prostu na próbie. 🙂
Jeśli potrzebujesz używek, żeby być kreatywnym, to idź na leczenie, bo to
już uzależnienie.
Nie, nie potrzebuje zadnych uzywek do bycia kreatywnym, a jeżeli już(a nie jest
to za kazdym razem) stosuje to tylko w celach urozmaicenia tego. Pozatym po
czym twierdzisz ze to od razu uzaleznienie? Rozwin swoja wypowiedz.
Dobre piwko przed koncertem potrafi rozluźnić. Tylko trzeba być świadomym
swoich możliwości. Dla mnie większą “konieczną” używką przed
koncertem/próbą jest zdecydowanie kawa. Jak jestem senny to nawet całymi
nutami mi się nie chce grać. W chwilach ekstremalnych, bez dostępu do dobrej
czarnej, tabaka.
Dąte – nie jesteś zmulony po tym jednym browarze? Bo u mnie zdecydowanie po
piwie wszyscy grali.. ospalej 😉
No widzisz, czasami chce mi się do wyrka po piwie, ale częściej jestem
rozluźniony i równie energiczny co przed 😉
Skoro nie potrzebujesz używek, to nie twierdzę, że jesteś uzależniony 😀
To chyba jasne 😀 Wielu jednak twierdzi, że ma wenę dopiero, gdy wypali
blanta, wypije wódę albo wycuduje coś w ten deseń. Wtedy tak na prawdę
szukają pretekstu, żeby sobie działę strzelić i trzeba się tym
zająć.
Jak dla mnie prawdziwie wysoki poziom muzyka charakteryzuje się m.in. tym, że
nie potrzebuje wspomagaczy.
Używki to pewniejsza inwestycja niż nówki
Damn, ostatni post i akurat to co chciałem napisać! 😀
Co do używek – róbta co chceta.
Ja na próbie, jako zespołowy faszysta nie toleruję. Pić wolno tylko przed
koncertem naszemu gitarzyście, bo chłop faktycznie lepiej gra po głębszym.
😀 Ja i perkusista preferujemy “obowiązkową najebkę pokoncertową”
(gitarzysta zazwyczaj kontynuuje wcześniej zaczęte dzieło), wokalista jest
kierowcą. 😛
Spróbujcie się kiedyś nagrać po jednym głębszym.
Jak gram stoner, to akurat zawsze coś się nawinie, każdemu z ekipy wchodzi
na próbach (przed i po też) browar i inne ciekawostki. Natomiast w drugim
zespole na próby wszyscy (oprócz mnie) samochodami przyjeżdżają, więc
raczej odpada. Samemu jakoś nie lubię nawet piwa pić.
Na próbach to różne rzeczy się działy, kumplowi raz urwał się film na
1-2h i nikt nie wie jak trafił do domu, najbardziej prawdopodobna wersja to
porwanie przez kosmitów 😀 Aczkolwiek to nie była codzienność, jak był
materiał do zrobienia to się po prostu grało.
Co do samych występów to osobiście 2 piwka przed mogę wypić. Trochę
rozluźnia a jeszcze nie ogłupia 🙂
ja tam nie pije prawie w ogole – szkoda kasy i zdrowia.
ja jak gram to na trzeźwo, a jak zagram to bania do dna wtedy. Może i
rozluźnia, ale to do mnie przemawia jako jakieś usprawiedliwienie czy co…
Zaiste… Granie po piwie rozluźnia, OK, rozumiem, stres. Ale lepiej się
zastanowić, czy nie lepiej zadrać dwa razy na mocnym stresie w miarę dobrze,
czy po pijaku trochę bez stresu i kiepawo.
Osobiście – na próbach rzadko ktoś pije piwo. Głównie żłopiemy wodę i
kawę. Na koncertach – dochodzi jakaś kola.
Ja przed graniem preferuje łyk – dwa jakiegoś samogonu/nalewki na rozgrzanie,
nie więcej. A po graniu to już wiadomo 😉
Na rozgrzanie dobra kawa. Albo herbata z miodem.
każdy preferuje na rozgrzanie to, co mu służy. Ja wyłamuję palce i mi się
od razu lepiej gra. Niech ten temat będzie pozbawiony mentorskiego tonu – albo
ktoś używa, albo nie – całego świata się nie zbawi.
Na rozgrzanie dobra herbata z rumem:)
a na zakończenie joincik na odstresa 😛
Myślę mości Rafale, że jeśli o nas chodzi to temat wyczerpany
ja bym preferował sam rum 😛 albo Whiskey!
Kilka łyków alko aby się rozluźnić, ale zachować trzeźwość.
Jest jeszcze temat, który przeoczyliście bo się tak podjaraliście że szok.
Może i jesteś luźniejszy i wydaje Ci się że lepiej słyszysz i grasz. Tak
naprawdę alkohol czy inne używki sprawiają że rzeczywiście słyszysz
inaczej i skutki tego przeważnie są opłakane. Zwłaszcza przy śpiewaniu czy
graniu solówek. Alkohol jest dla ludzi, sam uwielbiam ciemne piwo, ale kurczę
w pracy trzeba prezentować wysoki poziom, a często odbiorcy są wyczuleni na
to. A poza tym picie systematyczne, choćby 2 razy w tygodniu regularnie
prowadzi bardzo szybko do uzależnienia.
ale spójrz jak skończyły. Przykładów jest mnóstwo, każdy zna.
Jeżeli ktoś ma ambicje grać z kumplami i się nieźle bawić a umie to dopiero
po blancie… proszę bardzo. Ale jeżeli chce się coś osiągnąć swoją
muzyką… dla mnie jest to jak praca, a w pracy się nie pije.
fajne hobby, które traktujecie jak pracę. Bez takiej znowu spiny pośladów
ludzie, bo trochę oboje przesadzacie. Nikt nie mówi o notorycznym chlaniu i
braniu.
przykro mi stary, ale każdy kiedyś umrze. Nie mówię, że akurat ten typ
śmierci bym chciał, ale to wszystko i tak się do jednego sprowadza.
a i gregOOs, nie myślisz chyba, że wielcy którzy coś osiągneli swoją
muzyką i mówie tu o prawdziwych osiągach, nie o byciu sławnym dwa, trzy
sezony czy o zabłyśnięciu i zgaśnięciu byli kompletnie trzeźwi 24/7.
No.. Ale oni tego nie postrzegali jako pracy. Takie czasy, że muzyka już
tylko pracą jest. (:P)
Zależy od człowieka, takie KSU na scenie chleje butelkę za butelką, a w
orkiestrach tylko wode mineralną widziałem. Jeden może grać z 10%o a drugi
nawet na trzeźwo nie zagra równo. Inna sprawa że ci którzy chleją na
potęgę to w większości alkoholicy.
Jak to powiedział titus “wszystko jest dla ludzi, ale nie dla
dzieciaków[..]”. Reszty cytatu nie pamiętam, u wojewódzkiego to było.
Osobiście nie wyobrażam sobie graja w stanie zupełniej najebki, szkoda
strun![inna sprawa że tak naprawdę poważnego koncertu nie grałem nigdy]
Ty chyba studentem nie byłeś jeszcze, a jak byłeś to Ci współczuję (;
(joke ofc.)
A tak naprawdę wszyscy, którzy zeszli przez używki z tej ziemi pozostawili
po sobie genialną muzykę stając się legendą i wzorem etc etc.
Bo lepiej ze sceny zejść będąc gwiazdą niż dojść do końca swojej
kariery w opłakanym stanie (;
. . . i gdyby nie to chlanie to chlanie to chłopaki osiągnęli by trochę
więcej . . . (sam Siczka tak twierdzi,przez chlanie między innymi, stracili
swój życiowy kontrakt).
Nie ma co gdybać, podejrzewam że by teraz albo by nie grali albo grali jak
*pfu* kombi.
30 parę lat na scenie to i tak dużo, w sumie żyją z tego.
wracając do meritum wątku, to w moim przypadku piwko przed, po i w trakcie
koncertu (zaraz będzie, ze alkusem jestem). przy poważnych gigach przed
odpuszczam…
Tutaj troszkę dowaliłeś, bo kububasek akurat gra zawodowo 😀
Ostatnio niemal identyczne słowa słyszałem z ust faszysty jako argument za
prowadzeniem wojen 😀 Ale to tak tylko mi się skojarzyło.
A Kombii to nie jest efekt niechlania tylko dopasowania się do mainstreamu 🙂
Myślę Jędrzeju, że temat dopiero się rozpoczął 🙂
gurf: chodziło mi o chlanie na próbach. Lubie się spodlić ale nie łącze
tego z graniem prób bo to nie ma sensu. Po próbie, ew. koncercie nie ma
sprawy.
Dąte, wiem, że kububasek gra zawodowo, po prostu wypowiedział się tak jakby
granie było dlań TYLKO pracą. Również jak i gregOOs – jasna sprawa,
spodlić na próbie się nie ma sensu, jednakowoż browar do próby nikomu nic
nie zrobił (+ zależy jeszcze od tego, kto jaką ma głowę)
ja jestem sXe więc nigdy nic 😛 ale jak zespół ruszył coś to zazwyczaj na
tym próba się kończyła :] ale zaczynał się niezły grill 🙂
co do koncertów to zespół może powinien robić tak jak ostatnio Łąki Łan
w Hard Rock Cafe – rozdawać bimber ze sceny, kolega próbował i ma pojęcia
co działo się na trzech piosenkach :]
Chodzi mi o to że podczas jobów, czy koncertów czy chałtur lepiej być
trzeźwym (przynajmniej w moim wypadku) bo wtedy mam do siebie większe
zaufanie i czuję się po prosty komfortowo, bo mam tę naturę że pitolę
nawet po dwóch piwach:) na próbie chętnie, ale przeważnie prowadzę.
Mario, właśnie kończę licencjat i nie stronię od trunków, mówiłem tak
dalekowzrocznie, rozumiesz:) doceniam żart xD
no cóż – pamiętam dość ważny koncert z zacnym muzykiem gościnnie sprzed
pięciu lat, gdzie lajtowe zielsko okazało się niezłym skuniaczem: kilka
strzałów zmiotło nas w inne rejony (choć o dziwo zagraliśmy dobrze – mamy
wideo – ale po zejściu ze sceny myśleliśmy o szybkim sprzedaniu
instrumentów…) od tamtej pory co najwyżej lampka wina.
Jeden drink, np wódka z lodem, whiskey z lodem albo bloody mary W TRAKCIE
grania. Nie więcej niż 50ml.
Plus pepsi żeby się nie zamulić. Chociaż grywało się już w różnym
stanie, to w trosce o poziom wolę zachować trzeźwość – lepiej mi się gra
bez przeszkadzaczy.
(teraz wszyscy czekają na Muzza:)
Tak mi się jeszcze przypomniało stare porzekadło – “dobry muzyk to i na
trzeźwo zagra”. 😉
…ponoć;)
niejednokrotnie cytowałem w blogu swoim i tubasa xD
Właśnie wróciłem z koncertów, 3 dni pięć koncertów w tym impra
zamknięta i k*ewsko zimne plenery. Jutro przerwa i jeszcze jedna sztuka.
Stresu od groma, rozszerzony skład, nowe numery itd.
Gdybym nie przyłoił, przypuszczam, że byłoby ciężko. Pić trzeba
umieć!
Nie mam problemów z graniem na trzeźwo, zdarza się, ze wymyślam wtedy mega
fajne rzeczy, co nie znaczy, ze na lekkim rauszu nie wymyślam lepszych lub
pitole bez sensu. Grałem koncerty już w wszystkich stanach, jedynie dragi
przeszkadzają i nie używam, dla mnie parę machów robi detune, czyli cały
czas mam wrazenie, ze coś jest za nisko… masakra. Wracając do alko,
zdarzyło mi się obejrzeć rejestrowane jam session z moim udziałem, gdzie w
dwójke ze skrzypkiem nie pamiętaliśmy, że takowe było po prostu total
nietrzeźwość. Panowie i panie tak to żarło, ze nie mogliśmy w to
uwierzyć a pewien znany gitarzysta nie wytrzymał i wbił się na scenę w
połowie numeru. Nie można generalizować, trzeba znać siebie i swoje
możliwości. A z graniem jak z życiem, trzeba mieć świadomość tego na co
można sobie pozwolić. Na razie tyla.
Herbata. Dokładniej Earl Grey, najlepiej gorzki, najlepiej 100% cejloński,
najlepiej sypany. Od paru miesięcy w ogóle nie ruszam alkoholu, a jak
miałbym coś wypić to pewnie byłby to Jack Daniels ;).
Różne profesóry i doktóry mówią, że alkohol w pewnych ilościach jest
dla zdrowia bardzo dobry 🙂
Zależy na co. Rzekomo bro na nerki dobre, ale na niewydolność to
niekoniecznie.