totalne głupoty z młodości

Hej zaczynam taki wątek bo sam ostatnio sobie przypomniałem coś z czego
teraz szczam po nogach ze smiechu.

W 4 klasie podstawówki – ćwierć wieku temu – zaczynałem zabawę z
angielskim od słuchania Dire Straitsów i prób przetłumaczenia słów na
okładce ze słownikiem w ręku. Coś takiego mi wyszło:

Walk of life – walka o życie

Brothers in arms – bracia w armii

Odnośnie drugiego tytułu, jeszcze mi pasowało z klimatem kawałka, ale za
chiny nie mogłem pojąć intencji autora w pierwszym przypadku – o takich
poważnych rzeczach śpiewać na wesoło??? WTF!!?

Macie podobne historie – dzielcie się!

Podziel się swoją opinią
m.kovalski
m.kovalski
Artykuły: 0

63 komentarze

  1. Histora z 3 roku studiów więc nie tak dawano 😉

    Jak to na studiach-była impreza. Jest w ekipie paru kumpli, którzy zawsze
    coś odwalą. Tak więc nawaliliśmy się jak meserszmity i jeden odpadł, no
    to wiadomo jazda, pomalowaliśmy mu całą stopę i gębę, kreska przy kresce
    czarnym markerem i związaliśmy ręce i nogi z tyłu po czym połączyliśmy
    obie pary kończyn (wyglądało to tak jakby jakiegoś zwierza z polowania
    uwiązano) Obudził się i oczywiście bluzgi poszły w ruch. Zachlaliśmy
    dalej i postanowiliśmy wrócić na swoją stancje (ten koleś mieszkał ze
    mną a impreza była na innej stancji) Wracaliśmy sobie ładnie autobusem do
    chaty, Lechu (ten związany i pomalowany wcześniej) Jechał bez buta i
    chwalił się wszystkim „czarną stopą wuja” (później przekształciło się
    w chooja xd)moralizował też dzieci czemu nie są w szkole i takie tam. Po
    powrocie do domu zrobiliśmy jeszcze troszkę wódeczki i zaczęło nam się
    nudzić. Po raz kolejny Lechu w roli głównej: poszliśmy do kibla, on się
    tam rozebrał do gołego i zrobił tzw „stójkę” – wsadził łeb do kibla i
    stanął na rękach xD , jako,że ma długie włosy to wiadomo jak wyglądał
    po wstaniu na nogi…;p c.d.n.

  2. Przypomniało mi się jeszcze:

    – psikanie sobie gazem pieprzowym prosto na ryj

    – stanie jak najdłużej na torach kolejowych przed nadjeżdzającym pociągiem
    (najwytrwalsi mijali się z pociągiem na przysłowiową zapałkę)

    – rzucanie ludzi w twarz kulkami z żółtego śniegu (a i czasem
    brązowego)

    – na wrocławskim rynku: jeden kładł się na plecach i podkurczał nogi,
    drugi na niego nabiegał i zostawał wystrzelony do góry przez nogi
    leżącego, po czym leciał i rył mordą o beton (pamiętam że jacyś
    zwiedzający japończycy nakręcili nas na kamerę – pewnie myśleli, że to
    normalne)

    – przychodzenie do supermarketu z wcześniej kupionym towarem i udawanie
    złodzieja (konieczny był paragon w przypadku szybkonogiego strażnika)

  3. Radarro, UKRADNE CI TWOJE ZAJEBISTE DZIECIŃSTWO I DODAM DO SWOJEGO, NIE AZ TAK
    ZAJEBISTEGO.

  4. @Fan_of_Myung: Radarro, UKRADNE CI TWOJE ZAJEBISTE DZIECIŃSTWO I DODAM DO SWOJEGO, NIE AZ TAK ZAJEBISTEGO

    To nie dzieciństwo, to czasy licealne.

    @Domasz: Radarro, jakiś nadpobudliwy jesteś 😀

    Proste 🙂

  5. Co ze swoich wybryków mógłbym wymienić?

    – Bieganie z ekipką i kamerą po mieście i wywracanie się perfidne na
    przejściach dla pieszych i filmowanie reakcji ludzi. Później kupiliśmy od
    żula za 10zł duużą starą wierzę z CD, adapterem, radiem,
    kaseciakiem itd, i biegł kumpel z tą wierzą i się wypierniczył biegnąc na
    środku ruchliwego przejścia dla pieszych – on leżał i się zwijał niby z
    bólu, a wierza efektownie rostrzaskała się na milion kawałków! Reakcja
    ludzi/przechodniów i kierowców – bezcenna!

    – Wzieliśmy kiedyś z Lidla wózek. Przez tydzień na podwórku go
    masakrowaliśmy, zrzucaliśmy z dachów, obijaliśmy o sciany, jeździliśmy
    nim w parę osób niczym w jackassie, a po tym wszystkim pojechaliśmy tym
    wózkiem do tego Lidla, zrobiliśmy do niego zakupy i odstawiliśmy na miejsce
    🙂

    – Zabawa w wierzowcu… Na 11 piętrze, albo w piwnicy zatrzymywaliśmy windę,
    rozsypywaliśmy mieszankę cukru i saletry (bardzo dużo) i jak ktoś już
    bardzo wkurzony domagał się windy niżej to podpalaliśmy i puszczaliśmy ją
    😀

    – dzwoniliśmy od kumpla po ludziach znajomych i nieznajomycch z głupimi
    żartami i wkrętami i nagrywaliśmy to – do teraz się napotykam w necie na
    pojedyńcze nagrania, a to było z 6-8 lat temu…

    – o to dobre – przenosiliśmy w 5 osób zaparkowanego na chodniku malucha na
    środek mało ruchliwej ulicy w poprzek i biegliśmy na klatkę i z okna
    obserowaliśmy jak się przejeżdający kierowcy się nerwują, dziwią i
    zastanawiają o co biega 😛 Najlepsze jak kierowca wracał po auto – jego mina
    – bezcenna na maxa 😀

    – Wkurzanie i wycinanie tirowców którzy stali na granicy i się kłucili
    przez cb radio. Miałem na dachu konkretną antenę i porządną stacjonarną
    radiostacje w chacie ze wzmacniaczem mocy i jak nacisnąlem nośną to ich
    wyszystkich wycinałem na maxa – ich wkurzenie – bezcenne…

    – Barwienie wody święconej w kościołach atramentem, farbami, lub wrzucanie
    do tejże wody zgniłych baaardzo śmierdzących jaj i innych obleśnych
    substancji.

    – Łażenie do komuni(ten ich opłatek) z opuszczonymi spodniami i klękając
    wypinanie gołej d*py na całą mocherową widownie 😛

    – Rzucanie papierków i chusteczek mokrych na głowy ludzi w kościele z góry
    – z tego takiego balkonu… (na punkty, na kase)

    – wrzucanie do koszyka gościa, który zbierał „na tacę” własnoręcznie
    narysowanych banknotów, lub wycinków z gołymi rozkraczonymi babami, lub
    facetami ze sterczącymi… 😛

    – Nagrywanie na dyktafon spowiedzi na której robiliśmy sobie totalne jaja z
    księdza(opętanie include)

    – Rzucanie z okna różnych monet ludziom pod nogi ;]

    – Demolki i exploracja różnych opuszczonych miejsc

    – wiele, wiele innych o których albo nie warto pisać, bo są normalką, albo
    lepiej nie pisać bo aż sam się siebie boje co ja wyprawiałem 😛

  6. No Ibanez, dałeś czadu:)

    Przypomniało mi się właśnie:

    apropos malucha: nauczycielce wstawiliśmy malucha do szkolnej bramki na boisku
    szkolnym. Bramka była dłuższa od malucha o jakieś 10cm. – wyjeżdżała
    pół godziny, ale nie było potem jakiegoś rabanu w szkole. Teraz myślę,
    że równa babka z niej była.

    apropos gwiezdnych wojen: Na praktykach szkolnych wleźliśmy z kumplem na dach
    budowanego właśnie szpitala (7 pięter) z kartonem świetlówek.
    Założyliśmy kaski, gogle, postawiliśmy kołnieże i napieprzaliśmy się
    tymi świetlówkami, aż się skończyły:) Żałowaliśmy, że nie mamy za
    dużo czasu, bo chcieliśmy skołować dławiki, startery, jakiś przedłużacz
    i zrobić to z zapalonymi :).

  7. Przypomniało mi się, a propos czasów licealnych, jak siedząc któregoś
    dnia na przerwie prawie całą klasą, stwierdziliśmy, że fajnie byłoby
    czasem zjeść coś ciepłego na przerwie (oczywiście zwykłe rozwiązanie z
    obiadem na stołówce byłoby dla cieniasów) W ruch zaraz poszła kartka i
    długopis i umówiliśmy się co kto przynosi a w skład wchodziły takie
    rzeczy jak kuchenka elektryczna, patelnia, jajka, pomidory, talerzyki, widelce,
    cebula, smalec etc. Każdy coś przyniósł i na długiej przerwie zaczęło
    się wielkie smażenie jajecznicy. Pamiętam jak na nas młodsze klasy
    patrzyły XD Niestety jak tylko zapach rozgrzewanego smalcu zaczął się
    rozchodzić po korytarzu zgarnął nas dyżurujący nauczyciel. Może obyłoby
    się bez większej grandy gdyby nie to, że ustawiliśmy kuchenkę na
    drewnianej ławce. Oczywiście za głównego prowodyra zostałem uznany ja…
    😐

    Tekst naszej wychowawczyni: Słuchajcie chłopaki co wy chcieliście
    osiągnąć takim zachowaniem?

    Kumpel: Jajecznicę! 😀

    A z innych historii to kiedyś podczas wyborów do samorządu szkolnego
    obkleiliśmy całą szkołę (nawet pokój nauczycielski) plakatami z napisami:
    „f*ck The System”, „Miej w d*pie kolejny samorząd”, „Oddaj nieważny
    głos”…

    Tekst naszej wychowawczyni (do mojego kumpla): Zawołaj no Michał swojego
    kolegę anarchistę.

    Oczywiście zakwas musiał zebrać jeby 😀 Ale sukces został osiągnięty 17%
    nieważnych głosów zostało oddanych

  8. To ja opowiem pewną historię z czasów liceum. Na lekcji języka polskiego
    wyszedł w pewnym momencie nauczyciel. Jego nieobecność trwała dłuższą
    chwilę. Znaleźliśmy rozpuszczalnik w butelce gdzieś na szafce w klasie.
    Jeden z kolegów zaczął się nim bawić. Polewał na ławkę po czym gasił
    mały płomień. W pewnym momencie ktoś wpadł na ławkę na której stał
    rozpuszczalnik i go przewrócił! Cała klasa w mgnieniu oka zaczęła się
    palić! Ławka , firany, linoleum itd. Laski wybiegły z hukiem a chłopacy
    bawili się w firemanow;) Ugasiliśmy z trudem. Gasiliśmy plecakami, kurtkami,
    czym się dało. Firany wszystkie się spaliły, kilka ławek zniszczonych,
    linoleum zniszczone nie mówiąc już o naszych plecakach i kurtkach;)
    Musielibyście zobaczyć minę nauczyciela jak wrócił do kolasy:))Był mega
    gnój! Chcieli go wypieprzyć ze szkoły,że nas nie dopilnował. My
    musieliśmy pokryć wszystkie straty. generalnie zawsze byliśmy najgorsza
    kalsą pod względem nauki i robienia gnoju. Tak już zostało do końca
    liceum:)

  9. -picie wodki na pasterkach

    -sciganie bram w wisoce

    -ganianie dzieci z domu dziecka

    -wylodzanie bulek od dzieci z podstawowki

    -polowanie na koty

    -wysadzanie uli z pszczolami po pijaku

    -picie taniego wina na lekcjach

    -rysowanie na sprawdzianach kolegow tak zwanych „kutoludkow”

    -masowa karadziesz ziemniakow z pola

    -kradziesz drewna z podworka soltysa

    -skakanie z walu na glowke za punkty

    Itd itp

    jeszcze mi się przypomnailo jak nasikalem wychowawczynni do miski po tym jak
    mnie przylapa jak bylem pijany i mowilem ze będę wymiotowal

    sex alkohol and metal

  10. O… przypomniało też mi się. Qrna event wcale nie śmieszny jak sobie
    dzisiaj przypomne :-/

    Jako mały dzieciak przytahałem kiedyś pod szkołę znaleziony niewypał. W
    godzinach długiej przerwy.

    Wiejska szkoła, ludzie w polu co jakiś czas znajdowali kawałek żelaztwa z
    wojny (zardzewiałe kaski, puste łuski itp), z tego wszystkiego + jakichstam
    domowych sprzetów wieskich moja babka dyrektorka robiła tzw. Izbę Tradycji w
    podstawówce. Ja tymczasem grzebając u dziadka na podwórku wyciągnełem z
    ziemi pocisk moździeżowy. Miałem z 3, 4 lata i już kojarzyłem tą izbę,
    wiec zadowolony nie mowiac nikomu wziełem pocisk w łapki, zaniosłem drogą
    na trawkę przy wejściu do szkoły (jak w sam raz była przerwa !…) i
    poszedłem się pochwalic babci nowym eksponatem. Potem tylko pamietam ze się
    podniosl ładny bałagan a ja uciekłem za szkole w pole przeczekac bo myslalem
    ze mnie milicja zaaresztuje hehehehe. odbyła się standardowa ewakuacja,
    przyjechali saperzy zabrali fanta i koniec historii był. Całe szczescie ze
    taki.

  11. Cóż ja ostatnio zrobiłem baardzo głupią rzecz.Stało się to w ostatnie
    wakacje,w kasie kina helios za jakiś tam zestaw zapłaciłem banknotem 100zł,po czym odszedłem zadowolony z jedzeniem.O tym,że nie zabrałem reszty
    ok 8 dych oprzytomniło mi się dopiero w domu kilka godzin później. 🙂

Możliwość komentowania została wyłączona.