Hej zaczynam taki wątek bo sam ostatnio sobie przypomniałem coś z czego
teraz szczam po nogach ze smiechu.
W 4 klasie podstawówki – ćwierć wieku temu – zaczynałem zabawę z
angielskim od słuchania Dire Straitsów i prób przetłumaczenia słów na
okładce ze słownikiem w ręku. Coś takiego mi wyszło:
Walk of life – walka o życie
Brothers in arms – bracia w armii
Odnośnie drugiego tytułu, jeszcze mi pasowało z klimatem kawałka, ale za
chiny nie mogłem pojąć intencji autora w pierwszym przypadku – o takich
poważnych rzeczach śpiewać na wesoło??? WTF!!?
—
Macie podobne historie – dzielcie się!
Histora z 3 roku studiów więc nie tak dawano 😉
Jak to na studiach-była impreza. Jest w ekipie paru kumpli, którzy zawsze
coś odwalą. Tak więc nawaliliśmy się jak meserszmity i jeden odpadł, no
to wiadomo jazda, pomalowaliśmy mu całą stopę i gębę, kreska przy kresce
czarnym markerem i związaliśmy ręce i nogi z tyłu po czym połączyliśmy
obie pary kończyn (wyglądało to tak jakby jakiegoś zwierza z polowania
uwiązano) Obudził się i oczywiście bluzgi poszły w ruch. Zachlaliśmy
dalej i postanowiliśmy wrócić na swoją stancje (ten koleś mieszkał ze
mną a impreza była na innej stancji) Wracaliśmy sobie ładnie autobusem do
chaty, Lechu (ten związany i pomalowany wcześniej) Jechał bez buta i
chwalił się wszystkim „czarną stopą wuja” (później przekształciło się
w chooja xd)moralizował też dzieci czemu nie są w szkole i takie tam. Po
powrocie do domu zrobiliśmy jeszcze troszkę wódeczki i zaczęło nam się
nudzić. Po raz kolejny Lechu w roli głównej: poszliśmy do kibla, on się
tam rozebrał do gołego i zrobił tzw „stójkę” – wsadził łeb do kibla i
stanął na rękach xD , jako,że ma długie włosy to wiadomo jak wyglądał
po wstaniu na nogi…;p c.d.n.
Przypomniało mi się jeszcze:
– psikanie sobie gazem pieprzowym prosto na ryj
– stanie jak najdłużej na torach kolejowych przed nadjeżdzającym pociągiem
(najwytrwalsi mijali się z pociągiem na przysłowiową zapałkę)
– rzucanie ludzi w twarz kulkami z żółtego śniegu (a i czasem
brązowego)
– na wrocławskim rynku: jeden kładł się na plecach i podkurczał nogi,
drugi na niego nabiegał i zostawał wystrzelony do góry przez nogi
leżącego, po czym leciał i rył mordą o beton (pamiętam że jacyś
zwiedzający japończycy nakręcili nas na kamerę – pewnie myśleli, że to
normalne)
– przychodzenie do supermarketu z wcześniej kupionym towarem i udawanie
złodzieja (konieczny był paragon w przypadku szybkonogiego strażnika)
Radarro, UKRADNE CI TWOJE ZAJEBISTE DZIECIŃSTWO I DODAM DO SWOJEGO, NIE AZ TAK
ZAJEBISTEGO.
Radarro, jakiś nadpobudliwy jesteś 😀
To nie dzieciństwo, to czasy licealne.
Proste 🙂
Co ze swoich wybryków mógłbym wymienić?
– Bieganie z ekipką i kamerą po mieście i wywracanie się perfidne na
przejściach dla pieszych i filmowanie reakcji ludzi. Później kupiliśmy od
żula za 10zł duużą starą wierzę z CD, adapterem, radiem,
kaseciakiem itd, i biegł kumpel z tą wierzą i się wypierniczył biegnąc na
środku ruchliwego przejścia dla pieszych – on leżał i się zwijał niby z
bólu, a wierza efektownie rostrzaskała się na milion kawałków! Reakcja
ludzi/przechodniów i kierowców – bezcenna!
– Wzieliśmy kiedyś z Lidla wózek. Przez tydzień na podwórku go
masakrowaliśmy, zrzucaliśmy z dachów, obijaliśmy o sciany, jeździliśmy
nim w parę osób niczym w jackassie, a po tym wszystkim pojechaliśmy tym
wózkiem do tego Lidla, zrobiliśmy do niego zakupy i odstawiliśmy na miejsce
🙂
– Zabawa w wierzowcu… Na 11 piętrze, albo w piwnicy zatrzymywaliśmy windę,
rozsypywaliśmy mieszankę cukru i saletry (bardzo dużo) i jak ktoś już
bardzo wkurzony domagał się windy niżej to podpalaliśmy i puszczaliśmy ją
😀
– dzwoniliśmy od kumpla po ludziach znajomych i nieznajomycch z głupimi
żartami i wkrętami i nagrywaliśmy to – do teraz się napotykam w necie na
pojedyńcze nagrania, a to było z 6-8 lat temu…
– o to dobre – przenosiliśmy w 5 osób zaparkowanego na chodniku malucha na
środek mało ruchliwej ulicy w poprzek i biegliśmy na klatkę i z okna
obserowaliśmy jak się przejeżdający kierowcy się nerwują, dziwią i
zastanawiają o co biega 😛 Najlepsze jak kierowca wracał po auto – jego mina
– bezcenna na maxa 😀
– Wkurzanie i wycinanie tirowców którzy stali na granicy i się kłucili
przez cb radio. Miałem na dachu konkretną antenę i porządną stacjonarną
radiostacje w chacie ze wzmacniaczem mocy i jak nacisnąlem nośną to ich
wyszystkich wycinałem na maxa – ich wkurzenie – bezcenne…
– Barwienie wody święconej w kościołach atramentem, farbami, lub wrzucanie
do tejże wody zgniłych baaardzo śmierdzących jaj i innych obleśnych
substancji.
– Łażenie do komuni(ten ich opłatek) z opuszczonymi spodniami i klękając
wypinanie gołej d*py na całą mocherową widownie 😛
– Rzucanie papierków i chusteczek mokrych na głowy ludzi w kościele z góry
– z tego takiego balkonu… (na punkty, na kase)
– wrzucanie do koszyka gościa, który zbierał „na tacę” własnoręcznie
narysowanych banknotów, lub wycinków z gołymi rozkraczonymi babami, lub
facetami ze sterczącymi… 😛
– Nagrywanie na dyktafon spowiedzi na której robiliśmy sobie totalne jaja z
księdza(opętanie include)
– Rzucanie z okna różnych monet ludziom pod nogi ;]
– Demolki i exploracja różnych opuszczonych miejsc
– wiele, wiele innych o których albo nie warto pisać, bo są normalką, albo
lepiej nie pisać bo aż sam się siebie boje co ja wyprawiałem 😛
hahaha 😀 , +1.000.000 motyw z maluchem
No Ibanez, dałeś czadu:)
Przypomniało mi się właśnie:
apropos malucha: nauczycielce wstawiliśmy malucha do szkolnej bramki na boisku
szkolnym. Bramka była dłuższa od malucha o jakieś 10cm. – wyjeżdżała
pół godziny, ale nie było potem jakiegoś rabanu w szkole. Teraz myślę,
że równa babka z niej była.
apropos gwiezdnych wojen: Na praktykach szkolnych wleźliśmy z kumplem na dach
budowanego właśnie szpitala (7 pięter) z kartonem świetlówek.
Założyliśmy kaski, gogle, postawiliśmy kołnieże i napieprzaliśmy się
tymi świetlówkami, aż się skończyły:) Żałowaliśmy, że nie mamy za
dużo czasu, bo chcieliśmy skołować dławiki, startery, jakiś przedłużacz
i zrobić to z zapalonymi :).
Przypomniało mi się, a propos czasów licealnych, jak siedząc któregoś
dnia na przerwie prawie całą klasą, stwierdziliśmy, że fajnie byłoby
czasem zjeść coś ciepłego na przerwie (oczywiście zwykłe rozwiązanie z
obiadem na stołówce byłoby dla cieniasów) W ruch zaraz poszła kartka i
długopis i umówiliśmy się co kto przynosi a w skład wchodziły takie
rzeczy jak kuchenka elektryczna, patelnia, jajka, pomidory, talerzyki, widelce,
cebula, smalec etc. Każdy coś przyniósł i na długiej przerwie zaczęło
się wielkie smażenie jajecznicy. Pamiętam jak na nas młodsze klasy
patrzyły XD Niestety jak tylko zapach rozgrzewanego smalcu zaczął się
rozchodzić po korytarzu zgarnął nas dyżurujący nauczyciel. Może obyłoby
się bez większej grandy gdyby nie to, że ustawiliśmy kuchenkę na
drewnianej ławce. Oczywiście za głównego prowodyra zostałem uznany ja…
😐
Tekst naszej wychowawczyni: Słuchajcie chłopaki co wy chcieliście
osiągnąć takim zachowaniem?
Kumpel: Jajecznicę! 😀
A z innych historii to kiedyś podczas wyborów do samorządu szkolnego
obkleiliśmy całą szkołę (nawet pokój nauczycielski) plakatami z napisami:
„f*ck The System”, „Miej w d*pie kolejny samorząd”, „Oddaj nieważny
głos”…
Tekst naszej wychowawczyni (do mojego kumpla): Zawołaj no Michał swojego
kolegę anarchistę.
Oczywiście zakwas musiał zebrać jeby 😀 Ale sukces został osiągnięty 17%
nieważnych głosów zostało oddanych
To ja opowiem pewną historię z czasów liceum. Na lekcji języka polskiego
wyszedł w pewnym momencie nauczyciel. Jego nieobecność trwała dłuższą
chwilę. Znaleźliśmy rozpuszczalnik w butelce gdzieś na szafce w klasie.
Jeden z kolegów zaczął się nim bawić. Polewał na ławkę po czym gasił
mały płomień. W pewnym momencie ktoś wpadł na ławkę na której stał
rozpuszczalnik i go przewrócił! Cała klasa w mgnieniu oka zaczęła się
palić! Ławka , firany, linoleum itd. Laski wybiegły z hukiem a chłopacy
bawili się w firemanow;) Ugasiliśmy z trudem. Gasiliśmy plecakami, kurtkami,
czym się dało. Firany wszystkie się spaliły, kilka ławek zniszczonych,
linoleum zniszczone nie mówiąc już o naszych plecakach i kurtkach;)
Musielibyście zobaczyć minę nauczyciela jak wrócił do kolasy:))Był mega
gnój! Chcieli go wypieprzyć ze szkoły,że nas nie dopilnował. My
musieliśmy pokryć wszystkie straty. generalnie zawsze byliśmy najgorsza
kalsą pod względem nauki i robienia gnoju. Tak już zostało do końca
liceum:)
-picie wodki na pasterkach
-sciganie bram w wisoce
-ganianie dzieci z domu dziecka
-wylodzanie bulek od dzieci z podstawowki
-polowanie na koty
-wysadzanie uli z pszczolami po pijaku
-picie taniego wina na lekcjach
-rysowanie na sprawdzianach kolegow tak zwanych „kutoludkow”
-masowa karadziesz ziemniakow z pola
-kradziesz drewna z podworka soltysa
-skakanie z walu na glowke za punkty
Itd itp
jeszcze mi się przypomnailo jak nasikalem wychowawczynni do miski po tym jak
mnie przylapa jak bylem pijany i mowilem ze będę wymiotowal
sex alkohol and metal
O… przypomniało też mi się. Qrna event wcale nie śmieszny jak sobie
dzisiaj przypomne :-/
Jako mały dzieciak przytahałem kiedyś pod szkołę znaleziony niewypał. W
godzinach długiej przerwy.
Wiejska szkoła, ludzie w polu co jakiś czas znajdowali kawałek żelaztwa z
wojny (zardzewiałe kaski, puste łuski itp), z tego wszystkiego + jakichstam
domowych sprzetów wieskich moja babka dyrektorka robiła tzw. Izbę Tradycji w
podstawówce. Ja tymczasem grzebając u dziadka na podwórku wyciągnełem z
ziemi pocisk moździeżowy. Miałem z 3, 4 lata i już kojarzyłem tą izbę,
wiec zadowolony nie mowiac nikomu wziełem pocisk w łapki, zaniosłem drogą
na trawkę przy wejściu do szkoły (jak w sam raz była przerwa !…) i
poszedłem się pochwalic babci nowym eksponatem. Potem tylko pamietam ze się
podniosl ładny bałagan a ja uciekłem za szkole w pole przeczekac bo myslalem
ze mnie milicja zaaresztuje hehehehe. odbyła się standardowa ewakuacja,
przyjechali saperzy zabrali fanta i koniec historii był. Całe szczescie ze
taki.
Cóż ja ostatnio zrobiłem baardzo głupią rzecz.Stało się to w ostatnie
wakacje,w kasie kina helios za jakiś tam zestaw zapłaciłem banknotem 100zł,po czym odszedłem zadowolony z jedzeniem.O tym,że nie zabrałem reszty
ok 8 dych oprzytomniło mi się dopiero w domu kilka godzin później. 🙂