Była ta szkoła swego czasu silnie promowana w moim mieście – plakat na każdym słupie, jeździł bus z przyczepką z reklamą tej szkoły itp.
W końcu wybrałem się tam z kumplem i wchodzimy do takiego małego budyneczku, tam pełno dzieci w wieku około 10-12 lat gra na keybordach, ze trzech z pudłami akustycznymi. Podchodzimy do Pani nauczycielki z chęcią otrzymania informacji, ta nie dość, że nie wiedziała o czym mówimy(gitara basowa????!!) to jeszcze na początku wzięła nas za rodziców jakiegoś dzieciaka…
Ogólnie to dla małych dzieci jest – przynajmniej w moim mieście…
Przeczytałem w książce o Toolu (sic!) że metoda Yamaha to nowoczesna pochodząca z japonii metoda nauki muzyki, zaczynając od najmłodszych lat ( 😉 ) i przy dużym udziale rodziców ( 😉 ) Więc nie dziw się Qbanez że stało się co się stało 😛
Jeśli podsumować Yamahę jako szkołę to jest ( cytuje ) ” Pier*olona maszynka do robienia pieniędzy „. Mi się akurat trafił zaje*isty nauczyciel i teraz wymiatam ( ah ta skromność ) , ale jeśli chodzi o inne instrumenty to stanowczo odradzam bo siedzenie w 10 w jednym pokoju i po kolei granie jednego dźwięku to dla mnie idiotyzm.
———————————————————–
Set the ball A-Rollin
Ill be clicking off the miles
On the train of consequences
My boxcar life O style
My thinking is derailed
Im tied up to the tracks
The train of consequences
Mały odkop.
Słyszał ktoś jakieś opinie na temat "Wczesno dziecięcęcej edukacji muzycznej" (www.yamahaszkola.pl/programy/szkraby.html) – chodzi mi o ten program od 18 go miesiąca życia do 4 lat
Z tego co słyszałem to jest to odrobinę na zasadzie wszystko i nic zarazem, pewnie nie zaszkodzi z dzieciakiem pójść jak masz kasę i czas bo warto małego człowieka rozwijać (ale nie zrujnujesz mu życia jak nie pójdziesz ;)) A odnośnie starszych postów to ta „nowoczesna pochodząca z japonii metoda nauki muzyki, zaczynając od najmłodszych lat i przy dużym udziale rodziców” to raczej metoda Suzuki (tak po krótce http://www.en.wikipedia.org/wiki/Suzuki_method) i ichnie szkoły (przynajmniej ta koło mnie ;)) mają uprawnienia szkoły muzycznej I st. więc jest możliwe że jest to bardziej rzetelna sprawa. No i przyjmują bąble chyba od 3 lat.
Trochę sam się jeszcze rozpytałem i dowiedziałem się że nauka jest „luźniejsza” niż w tradycyjnej polskiej szkole muzycznej oraz jest mniejszy nacisk na klasykę, idą raczej w kierunku muzyki rozrywkowej.
Jednak ja pytałem o program od 18-go miesiąca życia… (raczej zabawa niż konkretna nauka). Zapraszają na darmową lekcje pokazową, za 2 miesiące pójdziemy i zobaczymy 🙂
Uczęszczałem i zdecydowanie nie polecam. Nie kładą nacisku na nauczanie teorii muzycznej co jest dużym minusem
Uczyłem się 2 lata w szkole muzycznej Yamaha w Wodzisławiu. Także opiniię wyrazić mogę 🙂
Prawda – ma moich zajęciach z basu ( w tej szkole zacząłem swą przygodę z wiosłem ) zdecydowanie brakowało teorii, podstaw mnie nauczono, rozmieszczenie dźwięków na gryfie, różne informacje odnośnie podstawowych technik grania, pojedyncze pentatoniki i skale też się pojawiły, OK. Ale póki sam czegoś bardziej skomplikowanego nie dziabnąłem – nauczyciel by mi tego nie pokazał. To raczej wina samego nauczyciela, który tak to powiem „wypalił się” i nie miał mi w ostatnich dwóch miesiącach nic ciekawego do pokazania. Ostatnie lekcje wyglądały tak, że przerabiałem z nim jakiś łatwy utworek typu „Wehikuł Czasu” Dżemu… Miałem indywidualne, nie było żadnego innego basisty w tej szkole. Często było pod koniec tak, że przychodzę i słyszę pytanie „Kuba, co chciałbyś dziś przerabiać”… Według mnie nauczyciel powinien zawsze mieć taki materiał, który najwięcej mi da w danym czasie, a nie tak, że JA, niedoświadczony żółtodziób odnośnie basu, wymyśli sobie coś, co jest niemożliwe do zrobienia i będzie chciał to przerobić… Jednak te 2 lata mi dużo dały, zacząłem grać na basie „od zera”, a dziś potrafię niemało :)Ale np. mojemu znajomemu gitarzyście, który chodził do tej samej szkoły, trafił się jakiś maniak gitarowy na miejsce nauczyciela, po prostu facet wiedział wszystko, potrafił nauczyć, był wymagający jak i żartobliwy, takie nauczyciela to chciałbym mieć… Dużo zależy od tego, kto Cię będzie uczył 🙂 Ale gdybym miał wybierać, rozglądałbym się za inną szkołą niż Yamaha. ZŁA NIE JEST, ALE SĄ O WIELE LEPSZE, za te same pieniądze, płaciłem 120zł/miesiąc za 1,5h tygodniowo.
Sam zamierzam pójść do o wiele bardziej wymagającej szkoły muzycznej, gdzie kładziony jest duży nacisk na teorię i praktykę, a nie tak jak w Yamasze – tylko na praktykę. Na początek dostajesz jeden podręcznik ( mój był po angielsku… ) pt: „Electric Bass 1” i z czasem, przerabiając jedną książkę i ją kończąc, chwytasz się za kolejną.
no i co?
Była ta szkoła swego czasu silnie promowana w moim mieście – plakat na
każdym słupie, jeździł bus z przyczepką z reklamą tej szkoły itp.
W końcu wybrałem się tam z kumplem i wchodzimy do takiego małego
budyneczku, tam pełno dzieci w wieku około 10-12 lat gra na keybordach, ze
trzech z pudłami akustycznymi. Podchodzimy do Pani nauczycielki z chęcią
otrzymania informacji, ta nie dość, że nie wiedziała o czym mówimy(gitara
basowa????!!) to jeszcze na początku wzięła nas za rodziców jakiegoś
dzieciaka…
Ogólnie to dla małych dzieci jest – przynajmniej w moim mieście…
Przeczytałem w książce o Toolu (sic!) że metoda Yamaha to nowoczesna
pochodząca z japonii metoda nauki muzyki, zaczynając od najmłodszych lat (
😉 ) i przy dużym udziale rodziców ( 😉 ) Więc nie dziw się Qbanez że
stało się co się stało 😛
Jeśli podsumować Yamahę jako szkołę to jest ( cytuje ) ” Pier*olona
maszynka do robienia pieniędzy „. Mi się akurat trafił zaje*isty nauczyciel
i teraz wymiatam ( ah ta skromność ) , ale jeśli chodzi o inne instrumenty
to stanowczo odradzam bo siedzenie w 10 w jednym pokoju i po kolei granie
jednego dźwięku to dla mnie idiotyzm.
———————————————————–
Set the ball A-Rollin
Ill be clicking off the miles
On the train of consequences
My boxcar life O style
My thinking is derailed
Im tied up to the tracks
The train of consequences
Mały odkop.
Słyszał ktoś jakieś opinie na temat "Wczesno dziecięcęcej edukacji
muzycznej" (www.yamahaszkola.pl/programy/szkraby.html) – chodzi mi o ten program od 18 go miesiąca życia do 4 lat
Z tego co słyszałem to jest to odrobinę na zasadzie wszystko i nic zarazem,
pewnie nie zaszkodzi z dzieciakiem pójść jak masz kasę i czas bo warto
małego człowieka rozwijać (ale nie zrujnujesz mu życia jak nie pójdziesz
;)) A odnośnie starszych postów to ta „nowoczesna pochodząca z japonii
metoda nauki muzyki, zaczynając od najmłodszych lat i przy dużym udziale
rodziców” to raczej metoda Suzuki (tak po krótce
http://www.en.wikipedia.org/wiki/Suzuki_method) i ichnie szkoły (przynajmniej ta
koło mnie ;)) mają uprawnienia szkoły muzycznej I st. więc jest możliwe
że jest to bardziej rzetelna sprawa. No i przyjmują bąble chyba od 3 lat.
Trochę sam się jeszcze rozpytałem i dowiedziałem się że nauka jest
„luźniejsza” niż w tradycyjnej polskiej szkole muzycznej oraz jest mniejszy
nacisk na klasykę, idą raczej w kierunku muzyki rozrywkowej.
Jednak ja pytałem o program od 18-go miesiąca życia… (raczej zabawa niż
konkretna nauka). Zapraszają na darmową lekcje pokazową, za 2 miesiące
pójdziemy i zobaczymy 🙂
Uczęszczałem i zdecydowanie nie polecam. Nie kładą nacisku na nauczanie
teorii muzycznej co jest dużym minusem
Uczyłem się 2 lata w szkole muzycznej Yamaha w Wodzisławiu.
Także opiniię wyrazić mogę 🙂
Prawda – ma moich zajęciach z basu ( w tej szkole zacząłem swą przygodę z
wiosłem ) zdecydowanie brakowało teorii, podstaw mnie nauczono,
rozmieszczenie dźwięków na gryfie, różne informacje odnośnie podstawowych
technik grania, pojedyncze pentatoniki i skale też się pojawiły, OK. Ale
póki sam czegoś bardziej skomplikowanego nie dziabnąłem – nauczyciel by mi
tego nie pokazał. To raczej wina samego nauczyciela, który tak to powiem
„wypalił się” i nie miał mi w ostatnich dwóch miesiącach nic ciekawego do
pokazania. Ostatnie lekcje wyglądały tak, że przerabiałem z nim jakiś
łatwy utworek typu „Wehikuł Czasu” Dżemu… Miałem indywidualne, nie było
żadnego innego basisty w tej szkole. Często było pod koniec tak, że
przychodzę i słyszę pytanie „Kuba, co chciałbyś dziś przerabiać”…
Według mnie nauczyciel powinien zawsze mieć taki materiał, który najwięcej
mi da w danym czasie, a nie tak, że JA, niedoświadczony żółtodziób
odnośnie basu, wymyśli sobie coś, co jest niemożliwe do zrobienia i będzie
chciał to przerobić… Jednak te 2 lata mi dużo dały, zacząłem grać na
basie „od zera”, a dziś potrafię niemało :)Ale np. mojemu znajomemu
gitarzyście, który chodził do tej samej szkoły, trafił się jakiś maniak
gitarowy na miejsce nauczyciela, po prostu facet wiedział wszystko, potrafił
nauczyć, był wymagający jak i żartobliwy, takie nauczyciela to chciałbym
mieć… Dużo zależy od tego, kto Cię będzie uczył 🙂 Ale gdybym miał
wybierać, rozglądałbym się za inną szkołą niż Yamaha. ZŁA NIE
JEST, ALE SĄ O WIELE LEPSZE, za te same pieniądze, płaciłem 120zł/miesiąc za 1,5h tygodniowo.
Sam zamierzam pójść do o wiele bardziej wymagającej szkoły muzycznej,
gdzie kładziony jest duży nacisk na teorię i praktykę, a nie tak jak w
Yamasze – tylko na praktykę. Na początek dostajesz jeden podręcznik ( mój
był po angielsku… ) pt: „Electric Bass 1” i z czasem, przerabiając jedną
książkę i ją kończąc, chwytasz się za kolejną.