Witam wszystkich,
Moja przygoda z basem trwa już kilka lat. Mimo, że najlepszym basistą nie
jestem, samo granie sprawia mi przyjemność a o to chyba chodzi 🙂
ale do rzeczy, dorwałem w swoje ręce starą, podniszczoną basówkę DEFIL
Luna. Akcja w cyklu „leżała na strychu, za flaszkę oddam”. Chciałbym
przywrócić jej stan używalności ale niestety totalnie się na tym nie znam
🙂
Czy moglibyście powiedzieć od czego zacząć? Może jakiś link do ciekawej
strony lub tytuł książki z której mógłbym się czegoś dowiedzieć?
Wiem że gitara nie działa i chciałbym to zmienić 🙂
Z góry dzięki.
Uważam, że kanał Mateusza wystarczy:
https://www.youtube.com/channel/UC8TOfsoyGnAsab-MF5QcpsQ
Pozdroofka
Romek
Co prawda renowacja zwykłej gitary jest tylko namiastką renowacji basu, ale w
razie czego tu znajdziesz trochę poglądowych fotek:
Nie oplaca się robic tego basu. Jest niegrywalny.
Chyba ze dla ozdoby na sciane.
Dzięki 😉
Sporo tutaj przydatnych materiałów. Podziałam z nią niebawem 🙂
Nie ma to być mój główny instrument do grania. Zwyczajnie chciałbym żeby
basówka działała. A co do grywalności, to z tego co wiem gra człowiek na
nie gitara 😉
Ja najczęściej z problemami lutniczymi bywam tutaj.
Mam wyremontowanego DEFILa Bastona, niedawno kupiłem DEFILa Lotos’a, stan
idealny a i tak będę robił mu pełną renowację… to są piękne klasyki,
nie ważna jest grywalność 🙂
Pozdroofka
RomekS
[quote=ulek]Co prawda renowacja zwykłej gitary jest tylko namiastką renowacji basu, ale w
razie czego tu znajdziesz trochę poglądowych fotek: [/quote]
Rozwiń proszę. Bo nie bardzo rozumiem.
W czym renowacja jednego i drugiego sie różni?
Technicznie – prawie niczym, mentalnie (moim zdaniem – patrząc z perspektywy osoby grającej na basie, a nie na gitarze) różni się bardzo;)
Zdarza mi się dłubać zarówno przy basach, jak też przy gitarach i zauważam, że bardziej „przykładam się” jednak do basów.
Oczywiście gdybym to robił „usługowo” (dla kogoś), to pewnie traktowałbym te instrumenty tak samo, ale że robię to dla własnej frajdy, to w gitary jakoś mniej się angażuję:)
Jasne
Lunie nie da się przywrócić stanu używalności bo ona fabrycznie takiego stanu nie posiadała. nie ukrywam, że jestem uprzedzony do tego pseudoinstrumentu ale o mało co nie wyleczył on mnie z chcęgracia.
[quote=maup]Lunie nie da się przywrócić stanu używalności bo ona fabrycznie takiego stanu nie posiadała. nie ukrywam, że jestem uprzedzony do tego pseudoinstrumentu ale o mało co nie wyleczył on mnie z chcęgracia.[/quote]
Abstrahując od faktu, że w Twoim poście jest duża dawka ironii jestem skłonny nie zgodzić się z Tobą – na Lunie jak najbardziej dało się grać ! To tak samo jak z dziesiejszej perspektywy można powiedzieć, że ówczesne Syrenki, Warszawy czy Zaporożce były niejeżdżalne. Gdybym miał zgodzić się z Twoją tezą to musiałbym zaprzeczyć faktowi, że przez 11 lat (1979 – 1990) do grania na chałturach używałem czegoś niegrywalnego. A w tamtych czasach grałem kolejno na: LUNA, RYTM2, JOLANA IRIS, MUZIMA. I to w każdym przypadku z przełożonymi odwrotnie strunami, bo gram w pozycji left-handed. W moim przypadku nowa epoka zaczęła sie w roku 1990 jak przesiadłem się na lutnika, który został wykonany dla mnie w nieistniejącej już pracowni Grzegorza Bilińskiego w Nowym Dworze Mazowieckim.
Nie znam luny ale jestem sklonny zgodzić sie z przedmowcą. W większości wypadków grywalność to ustawienie i korekta.
[quote=zbikra] W moim przypadku nowa epoka zaczęła sie w roku 1990 jak przesiadłem się na lutnika, który został wykonany dla mnie w nieistniejącej już pracowni Grzegorza Bilińskiego w Nowym Dworze Mazowieckim.[/quote]
To były świetne instrumenty, sygnował je nazwą Climax. Drzewiej jeszcze się nawet trafiały na Allegro, bo trochę ich wyprodukował. Zetknąłem się z p. Bilińskim parę razy, a potem grałem przez lata w jednej kapeli z jego synem… Ech, były czasy. Przepraszam za offtop.
A od Luny to Pilichowski zaczynał! Twierdzę zatem, że taka niegrywalna być nie mogła:-) Ale ja sam także nie widzę większego sensu w restaurowaniu Defila. Jak ktoś ma pieniądz, wolny czas i zacięcie, to może lepiej niech wygrzebie jakiś porządniejszy bas do odnawiania. Efekt będzie lepszy, a wysiłek mądrzej spożytkowany.
wiecie, Defile jak Defile – bas, na którym stawiałem pierwsze kroki to był właśnie Defil, ten z sitkiem i na nim się spokojnie dało grać. natomiast Luna to było zło wcielone, rok po zakupie potrafiła zaraza kręcić gryfem, akcja strun na centymetr brrr……!!
Ja mam lunę i gryf jest prosty, akcję da się ustawić przyzwoitą 😀 Podejrzewam, że wiele takich egzemplarzy nie było ale jednak da sie spokojnie na niej grać oczywiście pomijając kołek zamiast gryfu 😛
Niestety mam najgorsze doświadczenia i nie chce wyjść też na hejtera starych kultowych marek, ale te Jolany i Defile to była „zemsta komuchów na młodych muzykach”. Jestem w stanie zaryzykować stwierdzenia, ze wolałbym SkyWaya od Defila. Ale jak ktoś ma sentyment i umie/lubi dłubać napewno coś się z tego da wykręcić.
[quote=Jagdpanther]
To były świetne instrumenty, sygnował je nazwą Climax. [/quote]
Przepraszam, nie mogłem sobie odmówić.
Na zdjęciach mój Climax w oryginalnej wersji z roku 1990 oraz w czasach współczasnych – z nowym gryfem i przemalowanym body.
[quote=zbikra]
Przepraszam, nie mogłem sobie odmówić.
Na zdjęciach mój Climax w oryginalnej wersji z roku 1990 oraz w czasach współczasnych – z nowym gryfem i przemalowanym body.
[/quote]
Zacny:-) O, w taki instrument to warto kapustę pakować! W Defila – nie!
Z Climaxa została elektrtonika i decha, czyli to co najważniejsze poszło na wymianę, jak założysz nowy gryf do defila też ożyje.