Siema!
Pisze tutaj bo mam nadzieję że zna się ktoś tutaj bardziej ode mnie w
sprawach technicznych…
Ale do rzeczy.
Wczoraj przed koncertem spalił mi się wzmacniacz – Peavey Tour 450.
Co najlepsze, to tylko podłączyłem go do kolumny i do prądu, włączyłem
by sprawdzić, wszystko ok.
Wyłączyłem.
Ale po jakimś czasie zaczęło być czuć woń spalenizny wydobywającą się
ze środka.
Ponownie włączam, kontrolka power świeciła się bardzo słabo po czym
zgasła całkiem, brak sygnału na wyjściu, ale poza tym wzmacniacz
chodzi.
Orientujecie się w czym problem? Spalona końcówka mocy?
Ale trochę to dziwne bo nawet nie podłączyłem gitary pod head.
Znacie we Wrocku albo w Wałbrzychu elektronika który to naprawi?
Dzięki za pomoc.
Czy ktoś zna się na sprawach technicznych i mógłby mi pomóc z moim spalonym wzmacniaczem Peavey Tour 450?
Co mogłoby być przyczyną spalenia wzmacniacza Peavey Tour 450?
Czy orientuje się ktoś w czym może być problem z moim wzmacniaczem Peavey Tour 450?
Jak mogę naprawić spaloną końcówkę mocy w moim wzmacniaczu Peavey Tour 450?
Ktoś wie, gdzie w Wałbrzychu lub Wrocławiu mogę znaleźć dobrego elektronika do naprawy mojego wzmacniacza Peavey Tour 450?
Czy ktoś miał podobny problem z wzmacniaczem Peavey Tour 450 i wie, co mogę zrobić?
Co mogę zrobić, jeśli kontrolka power w moim wzmacniaczu Peavey Tour 450 świeci się bardzo słabo po czym gaśnie całkowicie?
Czy ktoś zna skuteczne sposoby na uniknięcie spalenia końcówki mocy w wzmacniaczu Peavey Tour 450?
Jakie są najlepsze sposoby na konserwację wzmacniacza Peavey Tour 450, żeby uniknąć problemów technicznych?
Czy znacie jakieś dobre warsztaty w okolicy, gdzie mogę porozmawiać z profesjonalistami na temat problemów technicznych z moim wzmacniaczem Peavey Tour 450?
Na prawdę nikt z Was nie wie co mogło się stać?
Orientujecie się może chociaż ile kosztuje wymiana końcówki mocy?
Coś mi się wydaje, ze z odległosci kilku- kilkudziesięciu kilometrów i na
dodatek przez internet cięzko będzie zdiagnozować co się ztało.
Pomijając rady typu „sprawdź tu i sprawdx tam” to najlepsza będzie wizyta u
elektronika.
I to jeszcze takiego, który wie co to jest wzmacniacz.
A tak nawiasem mówiąc to woń spalenizny niezbyt dobrze rokuje:)
Z tego co piszesz, to wynika, że spalił się po wyłączeniu –
to jest bardzo dziwny przypadek i jeszcze się z takim nie spotkałem.
Tu też dziwna informacja; nic nie działa a wzmacniacz chodzi.
Przydałoby się więcej informacji co to znaczy że „nic nie działa a
wzmacniacz chodzi”.
Czasami wzmacniacz może się spalić bez podłączenia gitary
(n.p. jeśli jest zwarty transformator) więc nie widzę w tym nic dziwnego.
Mógł się spalić transformator, może końcówka, albo jakiś drobny element
w zasilaczu. Jeśli to końcówka, to nie wymienia się końcówki tylko się
ją naprawia (tak samo jak n.p. z samochodem – jak się zepsuje gaźnik, to nie
wymieniasz silnika lub całego samochodu, tylko naprawiasz sam gaźnik). Gorzej
jeśli to transformator. Spalonych transformatorów się nie naprawia z
powodów bezpieczeństwa tylko je się wymienia.
Najlepiej zrobisz jak otworzysz wzmacniacz i popatrzysz co się spaliło
(możesz nawet zrobić zdjęcie i je gdzieś wystawić). Jak był dym to
będzie widać osmalony element. A w okolicy to chyba masz p. Karzełka od
takich napraw. Jest też serwis Peaveya.
Marek
Ja właśnie też nie, dla tego pisze z zapytaniem co mogło się stać.
Chodzi o to, że po ponownym włączeniu wentylator działa. Ale nie ma
sygnału na wyjściu, wzmacniacz milczy. Dioda power zapala się dosłownie na
sekundę słabym światłem po czym powoli całkiem gaśnie, ale wentylator
cały czas dział normalnie.
Napisałem do jednego faceta z jakiegoś serwisu we Wrocławiu, napisał mi,
że w końcówce zastosowane sa jakieś specjalne tranzystory które trzeba by
sprowadzić na zamówienie, i jeśli to one się spaliły to koszt ok 500zł…
W takiej sytuacji nie ma sensu naprawiać tego heada. Ale z drugiej strony
może to nie końcówka…
A co kupisz klasy tego wzmacniacza za 500zł? Ja bym naprawiał 🙂
No niby tak…
Cholera a nawet jednego koncertu na nim nie zagrałem, to się nazywa mieć
pecha 🙂
Mogę prosić o jakiś kontakt do tego Pana na PW?
Wg. mnie spalił się włącznik, miałem tak jak zostawiłem światło na
pół włączone, muzyka głośna, nie słyszałem że plastik się palił.
Koszt naprawy : 11.99.
Oddaj komuś kto się zna, jak rozkręciłem mój head żeby wymienić potki to
uznałem ze wale to i zostawiłem na śrubce bo tam było za dużo
ścieżek.
Było by świetnie gdyby to tylko włącznik, ale zauważ, że wzmacniacz się
włącza i działa ( wentylator chodzi).
Jedynie dioda „power” gaśnie i wzmacniacz milczy.
Czyli nie jest tak źle – część zasilacza działa.
Nie wiem jakie tam są tranzystory ale raczej temu gościowi
pomyliły się wzmacniacze i pewno myślał o starych Marshall-ach lub
Trace-ach. Tam rzeczywiście są drogie tranzystory. A Peaveye to raczej coś w
okolicy 2SC5200, które nie są drogie. A nie wpadło Ci do głowy otworzyć
wzmacniacz i zobaczyć co się stało? Gość napisał, że „jeśli to
końcówka”. A jak nie końcówka, tylko bezpiecznik, stabilizator, opornik,
przekaźnik lub cokolwiek innego? Przecież najpierw się sprawdza co się
stało (przynajmniej z grubsza), a później ustala koszty.
Jak miałbyś go wyrzucić, to przyślij do mnie i ja sobie to naprawię
:-).
A kontakt do p. Karzełka jest w sieci – wystarczy poszukać:
http://www.firmy.tipy.pl/karzelekjerzy,9CTP3.html
Marek
Najlepiej najpierw rozkręć piec i zobacz co jest osmolone. Jeśli dioda się
zaświeca i działa wentylator ale nie ma sygnału to możliwe , że to
końcówka mocy
No tak cześć zasilania działa.
Bardzo możliwe że gość coś pomylił, albo taki z niego znawca..
Na chwilę obecną wzmacniacz został we Wrocławiu, ja jestem w Wałbrzychu,
więc nie mam jak go sprawdzić.
Właśnie to jest dziwne, bo dioda zapala się na sekunde słabym swiatłem, po
czym zaraz powoli gaśnie. Ale wentylator działa przez cały czas.
Nie wiem jaki ma związek gasnąca dioda i brak sygnały na wyjściu.
Spróbuję dowiedziec się czegoś na oficjalnym forum peaveya.
Na forum Peaveya udziela się główny konstruktor ich wzmacniaczy
więc może będzie w stanie korespondencyjnie pomóc. Ale może być trochę
zaskoczony, że nie jesteś w stanie zajrzeć do wzmacniacza :-). Na pewno
poprosi o sprawdzenie napięć lub przynajmniej bezpieczników.
Marek
Otwórz go może na pierwszy rzut oka znajdziesz problem może być na tyle
banalny ,że z minimalnymi zdolnościami w zakresie obsługi lutownicy sobie
poradzisz.
EDIT:
Może być tak że przepaliła się część trafoo. W moim Taurusie jest
wejście na 220V/50Hz i dwa kable wyjścia jeden z napięciem 48V dla
końcówki i drugi 12V dla preampa. Transformator ten działa jak 2 osobne
znaczy przekształca na zasadzie prądów indukcyjnych jeden prąd wejściowy
na 2 inne jednocześnie. Jak ktoś będzie chciał dokładniejszy opis
działania mogę skrobnąć. Mniejsza o to, Chodzi mi o to że transformator to
zwój drutu który mógł z X powodu być gdzieś uszkodzony np. przełamany.
Jakiś czas działało aż trzask „mostek runął” i niema przepływu lub jest
minimalny na tyle duży by zasilić diodę ale zbyt mały by ruszyć
końcówkę.
Rozkręć i sprawdź co się skopciło inaczej można tylko zgadywać.
Marek – order za dyplomację Ci się należy 🙂 Zgrabnie, celnie i z humorem
😀
Przepraszam z offtopa. Nie mogłem się powstrzymać.
Miałem podobny przypadek w ampegu. Objawy były podobne, ok. 3 lata temu
pewnego pięknego dnia po włączeniu wzmacniacza na próbie, zauważyłem
unoszący się nad nim dym, no i zajechało zapachem spalonego trafo.
Po sprawdzeniu bezpieczników we wzmaku, które były w porządku i poprawnej
wielkości (A), choć nie zareagowały, zabrałem się za rozkręcanie
wzmacniacza.
Po rozkręceniu wzmacniacza widać było nadpalony transformator , co więcej
się nadpaliło , sam tego nie umiałem ocenić. Ostatecznie spaliło się
uzwojenie pierwotne transformatora, a wtóre się uratowało, co nie
spowodowało większych uszkodzeń, no dobra ale jaka była kolejność
działań/naprawy:
1. Ściągnięcie z netu schematu wzmacniacza zgodnie z rocznikiem.
2. Elektronik , który sprawdził ze schematem napięcia czy inne poszczególne
elementy, poza trafo się nie spaliły. (darmo po znajomości z
elektronikiem)
3. Poszukanie serwisu i tu niestety już zonk cenowy po telefonie do serwisu,
niezależnie od uszkodzenia i nie koniecznie znajdą usterkę i to naprawią +
wysyłka i + długi termin naprawy
4. Poszukanie i sprowadzenie nie koniecznie z kraju identycznego transformatora
również wiązało się z dużymi kosztami.
5. Spróbowałem tańszego rozwiązania czyli znalezienie elektryka , który
przewinie transformator , niestety nie jest łatwo znaleźć elektryka , który
przewinie toroidalny transformator (okrągły), niestety jest to mozolna
ręczna robota, ale się udało i koszt mnie wyniósł 200zł.
Co do przyczyn, tak wprost nie doszedłem, bo instalacja pomieszczenia jak
najbardziej w porządku czy listwy zasilające z bezpiecznikami również,
wykluczam błąd podłączenia head+cab, również wykluczam bezpieczniki we
wzmaku, w porządku i poprawnej wielkości (A), choć nie zareagowały. Jedyną
przypuszczalną przyczyną co się mogłem doszukać to duża wilgotność
pomieszczenia, a wzmacniacz nie miał casa. Po naprawie wzmacniacz dostał od
razu case i do dziś jest oki ,ale przyczyny mogły być różne, łącznie z
już częściowym nadpaleniem zwojów w transformatorze przy zakupie używanego
wzmacniacza , gdzie niekoniecznie to można zauważyć.
Do dziś gra identycznie jak grał przed naprawą i już o tym dawno
zapomniałem, oczywiście nic nie sugeruję , bo twój przypadek uszkodzenia
może być całkowicie inny.
Dzięki za info Max.
Kurde mój wzmacniacz tez był bez kejsa, w prawdzie po tym jak go przywiozłem na
koncert to postał jakiś czas w cieple żeby nie odpalać go na zimno, ale
możliwe, że mógł zawilgotnieć..
Cholera, że nie mam teraz jak go sprawdzić…
Koncepcja, że wzmacniacze bez casea się palą jest wyjątkowo naciągana. Ja
miałem wiele wzmacniaczy, żaden nie miał casea i żaden się nie spalił.
Transformatory we współczesnych wzmacniaczach są zabezpieczone przed
wilgocią i ten przypadek co zdarzył się Maxowi był spowodowany przypadkowym
uszkodzeniem izolacji na drucie nawojowym. Poszczególne zwoje dotykają się
ale są odizolowane cienką warstwą lakieru. Jeśli pechowo gdzieś ta
izolacja jest uszkodzona, to robi się zwarcie, temperatura rośnie i można
mieć nawet pożar.
Tak jak pisze Max, najgorszy problem to spalenie transformatora. Kupno
oryginału to długi czas oczekiwania i duże pieniądze (ale można się o to
spytać w serwisie Peaveya, który jest dostępny w Polsce). Jedyny sensowny
sposób naprawy, to znalezienie zakładu, który zechce to przewinąć. Ale do
tego nie ma zbyt wielu chętnych, bo to jest jednostkowa robota, dość
kłopotliwa i nie opłacalna. Z tym, że w tym przypadku nie wiadomo co się
spaliło. I też jestem przekonany, że wystarczy zajrzeć do wzmacniacza aby
się dowiedzieć co się spaliło. Prawdopodobnie na forum Peaveya też tak
poradzą. Sprawa jest prosta; bez zajrzenia do środka wzmacniacza nie można
tu nic więcej powiedzieć i dyskusja będzie twała jeszcze z miesiąc bez
żadnych wniosków. Jak nic nie znajdziesz, to mogę Ci to naprawić.
Marek
Fakt, w sumie case nie ma tutaj za wiele do znaczenia.
Najprawdopodobniej w przyszłym tygodniu oddam head do elektronika, zobaczymy
co powie.