Loudness war (z ang. „wojna głośności”) – tendencja we
współczesnym przemyśle muzycznym, aby nagrywać, produkować i dystrybuować
nagrania o coraz większych poziomach głośności. Celem takich zabiegów jest
postrzeganie nagrań jako wyróżniających się wobec innych.
Przy porównaniu dwóch nagrań o różnych poziomach prawdopodobne jest, że
to głośniejsze zostanie ocenione jako brzmiące lepiej. Wiąże się to ze
sposobem, w jaki ludzkie ucho odbiera różne poziomy ciśnienia akustycznego:
nasza umiejętność rozróżniania zmian częstotliwości dźwięku zmienia
się wraz ze zmianami w ciśnieniu akustycznym. Im bardziej to ciśnienie
wzrasta, tym więcej niskich i wysokich dźwięków jesteśmy w stanie
rozpoznać.
Podniesienie ogólnej głośności nagrania prowadzi do powstania utworów,
które są maksymalnie głośne od początku do końca. Poziom głośności
zostaje więc spłaszczony, a muzyka ma niewielki zakres dynamiki (tzn. małą
różnicę między głośnymi i cichymi fragmentami). Mały zakres dynamiki
sprawia, że słuchanie takich utworów staje się męczące. Dostrzegają to
przedstawiciele przemysłu muzycznego np. inżynierowie dźwięku Doug Sax,
Geoff Emerick. Powiększanie głośności utworów skrytykował też Bob Dylan,
który stwierdził: Słuchasz tych nowych płyt i są okropne, dźwięk je
całkowicie przykrywa. Nie można niczego rozróżnić: ani wokalisty, niczego
– zupełnie jak szum.
Drugim możliwym efektem jest zniekształcenie dźwięku, określane zwykle
jako clipping. Medium cyfrowe nie może wygenerować sygnału większego niż
jego pełna skala, dlatego też, jeśli poziom sygnału zostanie podwyższony
powyżej tej granicy, fala dźwiękowa zostaje przycięta.
Przykłady „głośnych”, skompresowanych płyt:
Christina Aguilera – Back to Basics
Lily Allen – Alright, Still
Arctic Monkeys – Whatever People Say I Am, That’s What I’m Not
Depeche Mode – Playing the Angel
The Flaming Lips – At War with the Mystics
Paul McCartney – Memory Almost Full
Metallica – Death Magnetic
Muse – Black Holes and Revelations
Queens of the Stone Age – Songs for the Deaf
Red Hot Chili Peppers – Californication
Rush – Vapor Trails
Santana – Supernatural
Sting – Brand New Day
The Stooges – Raw Power (1997 remix)
======================
Info wzięte z Wikipedii. Myślę, że to bardzo interesujący problem.
Rzeczywiście, czasem słuchając współczesnej muzyki ma się wrażenie, że
jest ona coraz mniej dynamiczna.
Był również problem z najnowszą płytą Metalliki, „Death Magnetic”.
Okazało się, że muzyka z niej brzmi lepiej w grze „Guitar Hero III” niż na
płycie kompaktowej, a to z powodu użycia mniej skompresowanej wersji.
Jest już oczywiste, że wraz z upływem lat średni sygnał dźwięku na
nośnikach muzycznych był coraz wyższy. Teraz, żeby uniknąć przesterowania
sygnału, kompresuje się brzmienie całości – tj. zmniejsza się różnice
między głośnymi, a cichymi fragmentami utworów, zmniejszając dynamikę
nagrania (widoczną w postaci amplitudy wykresu pliku audio) do minimum.
Prowadzi to do produkcji płyt coraz głośniejszych i coraz bardziej
męczących dla uszu.
Poniżej link do YouTube’a, który w bardzo prosty i sugestywny sposób
wyjaśnia zjawisko „wojny głośności”:
https://www.youtube.com/watch?v=3Gmex_4hreQ
Tutaj link do strony organizacji Turn Me Up!, która walczy o umożliwienie
artystom nagrywania płyt podług własnych preferencji dynamiki:
www.turnmeup.org/
Pod spodem poczytacie krótki tekst o problemie z „Death Magnetic”:
www.onlygoodmusic.blox.pl/2008/09/Wojna-glosnosci-na-Death-Magnetic.html
Poniżej można podpisać się pod petycją wzywającą do
zremiksowania/zremasterowania płyty. Wszystkich świadomych tego problemu
bardzo zachęcam do jej podpisania:
www.gopetition.co.uk/petitions/re-mix-or-remaster-death-magnetic.html
Czy zdarza mi się słuchać muzyki, która jest skompresowana i mało dynamiczna?
Czym jest wojna głośności w przemyśle muzycznym?
Czy zauważyłem/a, że nowe nagrania są coraz głośniejsze i mniej dynamiczne?
Jaki jest cel produkcji nagrań o coraz większych poziomach głośności?
Czy podczas słuchania muzyki, zwracam uwagę na zakres dynamiki utworów?
Czy zdarzało mi się odczuwać dyskomfort słuchania skompresowanej muzyki?
Jakie są negatywne skutki wojny głośności dla jakości dźwięku na płytach?
Czy zgodzę się z Bobem Dylanem, że nagrania z wojny głośności są „okropne”?
Czy słyszałem/a o organizacji Turn Me Up, która walczy o lepszą jakość nagrywanych płyt?
Czy podpiszę petycję wzywającą do zremiksowania niektórych albumów, aby poprawić ich jakość dźwięku?
pewnych rzeczy się nie zastąpi. Tak jak przycisku stand by w brzmieniu
lampowego pieca ;D
Ano tylko że zapis cyfrowy w zasadzie zawsze jest stratny. Chodzi tu o
częstotliwość próbkowania. Jasne, można dać jakąś cholernie wysoką,
ale wtedy gigantycznie nam wzrasta ilość danych. CD to jest taki kompromis
między tym co możemy usłyszeć a bezwzględną jakością. Większość
ludzi i tak nie usłyszy różnicy. A to wcale nie tak trudno, wystarczy mieć
w miarę przyzwoity sprzęt i prawidłowo rozstawione kolumny. Zresztą
słuchać muzyki też trzeba się nauczyć.
Pozdrawiam
Riccardo
—
Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest
tylu idiotów – S. Lem
Jak dla mnie to efekt placebo. Jakość 48kHz/24bit (taką oferuje podobno dvd)
jest już bardzo wysoka i wątpię w rozróżnienie nagrania cyfrowego i
analogowego przy takiej jakości. Możliwe są minimalne różnice, ale
przecież mówimy o kolosalnej różnicy w brzmieniu winyla i płyty CD.
puciak ja bym nie wątpił a przetwornik DA na przykład… poza tym nie
czegoś takiego jak bezstratny przetwornik Ad zawsze na dobrym sprzęcie
będzie slychać przejście AD/DA nawet 96kHz/24bit do tego dochodzą problemy
z np jitterem i cała dodatkowa matematyka która nie ma zbyt wiele wspólnego
z placebo
@Afik .. niby racja to co napisałeś , ale to bardzo ortodoksyjne
podejście.
Zakres dynamiki byle przyzwoitego CD bija na głowę dynamikę najlepszego
vinyla.
A to ,że brzmią inaczej , to już inna sprawa.
Pamiętasz cuda na kiju , jakie stosowano w analogowym zapisie na taśmie
aby
zejść z szumami do rozsądnego poziomu ?. To też było przepuszczanie
dźwięku
przez maszynkę do mięsa.
Uważam , że nie ma odwrotu od cyfry , a wręcz odwrotnie , w miarę postępu
technologicznego rozdzielczości będą rosły.
Zwróć uwagę , że całkujące metody aproksymowania przebiegu analogowego
ze
strumienia jednobitowego rzucają inne światło na metody przetwarzania
AC/CA.
To inna filozofia. Zresztą piece w klasie D są już bardzo popularne i
przez
niektórych uważane na bardzo dobrze brzmiące ( np Markbass ).
Prędkości próbkowania będą rosły , nowe materiały o bardzo wysokich
częstotliwościach pracy ( arsenek galu ) już są stosowane o
technologiach
mikrofalowych.
Pozostaje czekać , a przypuszczam , że „przeszkadzać” nam będzie
tylko i wyłącznie świadomość zero-jedynkowych „czarów” i nostalgia 🙂
Kurczę, teraz wiem o co chodzi z tym że niektórych zespołów nie mogę
słuchac za długo bo robią się męczące. Że faktycznie lepiej je słychac
w autobusie na plejerze, ale po jakimś czasie ma się dośc. Mam wrażenie że
to dotyczy głównie zespołów indie rockowych czy britpopowych, The Kooks czy
The Killers, które faktycznie brzmią dużo głośniej niż inne rzeczy
których słucham. Tak samo gdy słucham radia, a w czasie reklam podskakuję i
wyłączam gdy słyszę faceta ryczącego o zasranej pralce na raty w jakimś
sklepie.
Co to jest, czyżby ludziom naprawdę bodźców brakowało? Muzyka coraz
głośniejsza i nachalniejsza, jedzenie coraz ostrzejsze, co zabija jakikolwiek
smak, Telewizory coraz większe, full hd, co tak naprawdę wygląda jak mocno
podbity kontrast i nasycenie kolorów, oczojebne ubrania i makijaże, czy nawet
samochody o coraz bardziej zaostrzonych liniach. Dlatego że ludzi jest
ciężko już czymkolwiek ruszyc. Są tak zamuleni nadmiarem wszystkiego że
trzeba porządnej siekiery żeby się dobic do nich (i ich portfela).
@ Buldozerbass: Chyba za mało szatana słucham że nie rozumiem czegoś.
Piszesz że podwyższana jest selektywnośc instrumentów, a wg filmiku to
chyba właśnie tej selektywności brakuje przy kompresji? W utworach
chociażby Toola, każdy instrument oddzielnie słychac jak na dłoni, ale nie
czuc w tym żadnej nachalności, braku wyczucia, muzyka nie męczy w żaden
sposób, nawet przy ich długości utworów. Wyraźne brzmienie ma miejsce
kiedy częstotliwości instrumentów się uzupełniają, a nie tak jak mówisz
że wszystkie jadą na jednym paśmie.
igorro zakres dynamiki to jedno a zniekształcenia cyfrowe wynikające z
błędów aproksymacji to drugie – do taśmy i płyty nie wrócimy ze względu
na koszty szybkie niszczenie się nośnika i wygodę pracy a nie ze względu na
brzmienie. Rozdzielczości za bardzo rosły nie będą – zwiększanie
częstotliwości próbkowania i rozdzielczości bitowe przetworników za wiele
nie pomoże – kłania się teoria sygnałów odsyłam do artykułów i dyskusji
na Gearsluz – Tam Dan Lavry i np Bob Katz wypisują bardzo ciekawe rzeczy. Ja
póki rejestruje w cyfrę i obrabiam w domenie analogowej przed zapisem i na
zgraniu minimalizując możliwie przejścia przez ADDA. Nie jestem
przeciwnikiem technologi cyfrowej wiem że od niej nie ma odejścia i nawet do
samej rejestracji jestem w stanie zaakceptować to medium – ale brzmienia
analogowych procesorów nie zastąpisz wtyczkami nigdy.
Ciekawy temat. Myślę, że McGregor ma rację – jak się podoba kupować, jak
się nie podoba nie kupować i po kłopocie.
Sorry, ale to jest z d*py stwierdzenie. Dla Ciebie wszystko jest albo białe,
albo czarne? Mowa jest o jakości dźwięku, więc jeśli jakość jest
kiepska, ale utwory genialne*, to olejesz płytę?
*- to nie o DM, przykład z kosmosu 😛
Tak na marginesie to Queens Of The Stone Age
przynajmniej nie owijali w bawełnę
i ostrzegli tytułem płyty:
„Songs For The Deaf” 🙂
Takim logo należałoby opatrzyć wszystkie
niemiłosiernie skompresowane produkty.
Pokręciłeś trochę.
Sam wybór jest prosty, wręcz binarny – albo kupujesz albo nie.
A to dlaczego kupujesz albo nie kupujesz (czyli przyczyna) to już inna kwestia
i wynika to z osobistego wartościowania.
Jeżeli ważniejsza dla ciebie jest jakość dźwięku to takiej płyty nie
kupisz. To kwestia osobistej piramidy wartości.
Dla jednego ważniejsze jest to a dla innego coś innego. I żaden z nich nie
może drugiemu powiedzieć, że nie ma „racji” (czy czegoś równie
głupiego).
Dla mnie ważna jest jakość dla ciebie może nie być aż tak istotna
względem samej zawartości płyty.
Prosty przykład – idziesz do sklepu, słuchasz płyty, podobają ci się
numery ale nie podoba ci się miks.
I musisz sam rozsądzić co jest dla ciebie ważniejsze i czy warto za taką
płytę zapłacić.
Także suma tego wychodzi, że w całokształcie ci się płyta albo podoba
albo nie podoba.
Także stwierdzenie Karuska jest perfekcyjnie logicznie i sensowne.
Kurcze otworzyliście mi oczy. Poważnie. Do tej pory również czułem, że
coś jest nie tak z niektórymi nagraniami ale nie potrafiłem powiedzieć co.
Pomijając fakt, że nie wiem co to dynamika utworu :). Myślę, że wytwórnie
żerują na nieświadomości mi podobnych. Może sposobem na walkę z tym,
oprócz mechanizmu kupuję/nie kupuję jest edukacja? Idąc moim przykładem.
Słuchałem rzeczonej Metaliki i coś mi nie pasowało. Pomyślałem, że może
coś mam źle ustawione w sprzęcie, na którym odtwarzałem muzykę.
Osobiście bardzo lubię te wszystkie smaczki w nagraniach. Kiedy słyszę
jakiś brud, tu głośniej tam ciszej, gdzieś pałker trafił w obręcz werbla
a nie tylko w naciąg, ktoś kostkował raz bliżej raz dalej mostka. Wiem
wtedy, że to grali żywi ludzie na instrumentach a nie komputery. Teraz wiem
gdzie jeszcze szukać przyczyn „płytkiego” brzmienia. Dzięki.
PS
Już nigdy nie kupię Metaliki „Def Magnetik” !
Dobra, McGregor, „kupować-nie kupować”. Faktycznie, niby banalna sprawa.
Ale weź też pod uwagę to, że są słuchacze i fani, którym zależy na
jakości muzyki, którą kupują. Wybacz, ale ja, jako nabywca płyty, za
którą często muszę dać więcej niż 50zł, mam prawo wymagać od
niej najlepszej możliwej jakości. Nie chcę za ciężkie pieniądze kupować
bubla obliczonego na sprzedaż i puszczanie w ajpodach i hipermarketach. I tu
nie ma subiektywizmu – muzyka dziko wręcz skompresowana i podgłośniona JEST
męcząca i szkodliwa. Ona może się komuś podobać albo nie, ale nie zmienia
to faktu, że jest zwyczajnie niezdrowa. Faktycznie, żyjemy w
społeczeństwie, w którym wszystko musi być największe, najszybsze i
najgłośniejsze. Produkowanie płyt w taki sposób, jak w przypadku „Death
Magnetic” jest pogwałceniem praw konsumenta do zakupu jakościowego produktu.
Nie chcę czuć się oszukany kupując płytę z móją ulubioną muzyką,
która dosłownie rozpierniczy mi głośniki. A udowodniono też, że mocno
skompresowane płyty rzadziej są słuchane wielokrotnie. Więc chodzi tylko o
to, żeby produkt sprzedać – bach, pierdykniemy singlem z głośników,
tłuszcza kupi album, a ch** tam kogo obchodzi, czy przesłuchają ją więcej
niż jeden raz.
Płyty CD powinny być nagrywane i masterowane z zachowaniem naturalnej
dynamiki nagrań, a nagrania mp3 sprzedawane przez Internet mogą być
skompresowane, bo i tak pójdą do ajpoda. I tak wszyscy będą zadowoleni.
No ja rozumiem, że ty byś chciał żeby płyty były miksowane w ludzki
sposób. Ja też bym sobie tego życzył! Naprawdę!
Ale nie widzę sposobu na to, żeby wymóc coś takiego na wytwórniach w
sposób inny niż przez popyt.
Im loudness war przynosi zysk. Głośniejsze nagrania są
lepiej słyszalne w radiu, wybijają się.
Więc tłuszcza kupuje. Czysty marketing, maksymalizacja zysków.
Jak długo jak będzie im to przynosić zysk to tak długo będą to
robić. (jeżeli jestem w błędzie to chciałbym zobaczyć
dowód)
Ale skoro oni (wytwórnie) ciągle mają zamiar tak robić (bo mają z tego
większe zyski) to ja nie mam zamiaru kupować tych płyt.
I to nie jest z mojej strony żaden protest, ja niczego nie
manifestuje i z niczym nie walczę.
Po prostu nie kupuję popsutych płyt tak jak nie kupuję popsutych części do
komputera czy obrazów, które mi się nie podobają.
Na świecie jest tyle wspaniałej muzyki, że te kilka (nawet -dziesiąt czy
-set) schrzanionych płyt w roku zupełnie mi nie robi różnicy bo ciągle są
tysiące innych do posłuchania.
W zasadzie McGregor wyjaśnił to tak, że trudno coś sensownego dodać ;).
Odpowiadając bezpośrednio na pytanie, może się zdarzyć, że pomimo
walorów kompozycyjnych płytę oleję, z uwagi na niedociągnięcia
techniczne. Decyzję podejmuję na podstawie SUBIEKTYWNYCH odczuć ;).
A skąd masz tę informację?
Konik Karusek Kubolski ma rację Były wykłady na AES na ten temat i są już
przeprowadzone badania psychoakustyczne które potwierdzają zły wpływ na
psychikę człowieka i silne zmęczenie słuchu przy słuchaniu tak
zmasterowanych nagrań. W archiwalnych mixach i SOS też coś znajdziesz na ten
temat.
A co to jest AES, mix i SOS? (nie czepiam się, tylko temat mnie zainteresował
😉 )
aes
http://www.aes.org/
mix
http://www.mixonline.com/
sos
http://www.soundonsound.com/
poszukaj też tu – niekończące się dyskusje na tematy audio –
http://www.gearslutz.com/board/
a tu masz stronę Boba Katza ludzi którym wydaję się że coś wiedzą i
chcą się pomądrzyć i zabrać glos w dyskusli na temat technologii audio
odsyłam najpierw do przeczytania jego ksiązki na temat masteringu
http://www.digido.com/
Nie ma w tym nic dziwnego. Wszystkie dźwięki, które nie mają swojego
naturalnego źródła źle działają na umysł ludzki.
Teoretycznie dźwięki gitar elektrycznych też nie są „zdrowe” 😉 Wystarczy
poczytać pierwszą lepszą książkę o muzykoterapii czy czymś podobnym.
🙂
Pełna zgoda w 100% !!!!! . Dźwięk mojej teściowej doprowadza mnie do
szaleństwa… :)))))))))))))))
Chciałem napisać że to offtop, ale w sumie wpisuje się w temat „Loudness
war”
A czy głośne reklamy w TV to też przykład na wojnę głośności? 😉
Pewnie tak. Bo jak oglądasz sobie program na normalnym poziomie głośności i
nagle zagrzmi Ci taka reklama to każdy w domu już doskonale wie jakiego
proszku używać, czy jakie jogurty wcinać.
Poważnie mówiąc , ta różnica głośności pomiędzy normalną emisją a
reklamami doprowadza mnie do szału.
Co gorsza , jest powodem kłótni z móją kochaną Koleżanką Małżonką , bo
wrzeszczę na nią ,
aby ściszyła to gówno ( kto ma pilota , ten rządzi 🙂 )
I napiszę całkiem poważnie , jeśli zauważę u siebie symptomy nerwicy z
tego powodu , podam stacje do sądu.
Serio serio…
Kurde, z tego wszystkiego stanę się jeszcze wojującym antyglobalistą 😛
Dni głośnych reklam są policzone, nowe wymogi odnośnie stałej głośności
będą wprowadzone (stare wymagały niezmiennego poziomu w dB i nic
więcej)
No ale coś tego nie widzę jak ten przepis ma to poprawić. Przecież obecnie
i reklamy i filmy korzystają z pełnego „pasma głośności”. Tzn od jakiegoś
tam -inf dB do 0dB FS. I to, że reklamy brzmią głośniej to tylko skutek
kompresji, który podnosi tylko średni poziom decybeli, a nie zmienia cudownie
poziomu 0dB FS.
Głośność reklam jest podyktowana chęcią zarobku. Podobnie jak z muzyką,
reklamę ma być słychać i tyle.
tylko, że przy reklamie nie zwraca się aż takiej uwwagi na głośność. 😛
Podsumowując temat o jakości NAGRAŃ (a nie reklam ;P):
Olejcie CD-ki, mp3, dvd i inne tego typu shity!
Kupcie sobie adapter Thorensa z lat 80-tych, porządny wzmacniacz NAD-a
(równie wiekowy co adapter) i jakiś preamp gramofonowy, w miarę dobre
głośniki, które dobrze rozstawicie w pokoju i słuchajcie TYLKO WINYLI!
Mam w domu około 300 winyli i tylko tego słucham. CD jest stratne. KAŻDE CD
jest stratne. O mp3 się nie wypowiem, a idea słuchania na ulicy mnie nie
rajcuje. Po prostu nie zniosę max skompresowanego dźwięku, który do tego
leci przez dodatkowo kompresujące mp3 i to na słuchawkach za 15zł z
tesco…
A co do słuchawek, jeśli nie stać kogoś na sprzęt z głośnikami, niech
zainwestuje w słuchawki, powiedzmy Sennheiser HD595 (są zajebiste, a w miarę
tanie [ok. 500- 600zł, a w przecenie w Media Markcie za 300-400]), do tego
jakiś wzmacniacz słuchawkowy (ja mam Musicala Fidelity) no i ofc adapter i
preamp adapterowy.
no i co z tego że mamy mp3 i cd ,i co z tego że podane w formie plastikowej w
paczuszce z logo creativa o wielkośći pudełka zapałek ,gdyby nie to
cholerne mp3 jak bardzo zamknął by się przepływ muzyki na całym świecie
,dziękuję niebiosom za mp3 i to całe midi bo mogę tą paczuszkę z 300
kawałkami zabrać na rower
Ja wam mówie że za parę lat dojdzie do tego że wytwórnie nie będą
chciały produkować płyt z muzyką instrumentalną… wszystko będzie w midi
(takim prymitywnym 😉 ) żeby było głośno przejrzyście, przystępnie i dla
każdego. Zaraz. To już się zaczyna. Włączcie Vive a się przekonacie
😉
Edit: Kali, starą Unitre Radmor 5100 sprzedałem, głośniki do niej rozwalone
a na gramofonie jest centymetrowa warstwa kurzu. Muzyki słucham z kompa pod
zestawem Creativa 5.1 a nie stac mnie na słuchawki za 600zł więc pod móją
mptrojkę podłączam słuchawki za 50zł z Auchan. Muzy jednak słucham
nałogowo i chociaż nie lubię formatu mp3 to jakoś wytrzymuje. Jakość nie
jest pierwszorzędną wartością w muzyce, więc sory ale nie mam zamiaru
kupować sprzętu za parę kafli tylko po to żeby mieć świadomość tego że
mam niezauważalnie lepszą jakośc.
Skończcie tą audiofilską dyskusję, ładnie proszę…
Papa, a o czym jest cały ten temat? Czyż nie właśnie o JAKOŚĆI nagrań?
Czym też właśnie zajmuje się audiofila. Jakością nagrań czyli
dźwięku.
Gregoos – różnica jest zauważalna. Możemy zrobić test w ciemno (byle nie
randkę w ciemno) i porównać Twojego creativa i słuchawki z Auchana z moimi
Sennkami, Thorensem, Blue Notem i Musicalem na lampach 😉 Zobaczymy czy nie
usłyszysz różnicy czy też może nie będziesz chciał jej słyszeć. Ale
nie będę drążył tematu, już gdzieś o tym było, a świat dzieli się na
audiofilii i resztę ;P
Peace for all!
temat jest o jakości nagrań ,natomiast nie jest o agresywnym manifeście
preferencji ,btw próbowałeś może z tymi lampami blue notami i słuchawkami
schenscheiser pobiegać po parku ?
Ta, jasne. Po 150 razie przejechania igłą od gramofonu po płycie winylowej
na pewno słuchasz jeszcze oryginału. Mp3 się na szczęście tak szybko nie
niszczą.
A co do kompresji to na pewno jest to trochę denerwujące. Na szczęście nie
wszystkie wytwórnie (jeszcze czy już nie wszystkie?) tak robią.
___________________________________________________
s.t.f. (www.setthefire.net)
może jeszcze napisz ile to wszystko kosztuje i porównaj cenę z creativeem
wszystkie, w końcu kompresor to też narzędzie ekspresji po części 🙂 tylko
niektóre korzystają z niego w miarę rozsądnie.
tzn. te nowe nagrania też dają pozory dynamiki, że coś jest głośniejsze,
cichsze mimo że jest na tym samym poziomie. dla mnie masakrą jest jak
dochodzi kompresja z jakiegoś popowego radia…. to jest paranoja. gra
akustyczna gitara, po czym wchodzi teoretycznie super głośna gitara elek.,
perkusja, bas, wokal i chyba nawet nie trzeba się specjalnie wsłuchiwać
żeby zauważyć, że głośność się w ogóle nie zmieniła. żadnego kopa
nie ma takiego nagranie…
jigsaw – naucz się czytać ze zrozumieniem. Napisałem, że słuchanie muzyki
na ulicy mnie nie rajcuje. Jak mi się nudzi podczas jazdy na rowerze to sobie
nucę albo śpiewam na głos, wymyślał jakieś nowe kawałki itd. Nie
potrzebuję do tego mp3, a dobra muzyka z dobrej jakości dźwiękiem relaksuje
mnie w domu. I nie widzę nigdzie agresywnego manifesty preferencji. Napisałem
tylko jak ja to widzę i poleciłem reszcie parę rzeczy.
kamilen – po 150 razie raczej jest jeszcze oryginał, żywotność winyli jest
duuużo dłuższa. Ale mimo wszystko płyty 30-40 letnie mimo owego zjechania
brzmią lepiej od CD, więc coś w tym jest.
Nie mam zamiaru nikogo przekonywać do wyższości winyla nad CDkiem. Wyrażam
tylko i wyłącznie swoją opiniię wypracowaną na wielu godzinach słuchania
różnych sprzętów w różnych konfiguracjach.
puciak – zacytowałeś mnie, ale chyba nie doczytałeś co napisał gregoos.
Mianowicie użył zwrotu „niezauważalnie lepsza jakość”. Czyli jest poprawa,
ale chyba tylko w wyglądzie, ilości klocków na szafie i łącznej wartości.
Czemu ja się zdecydowanie sprzeciwiam i zapraszam na odsłuchy.
P.S. A jeśli chcesz znać wartość mojego sprzętu to zapraszam na priv. Nie
mam zamiaru się chwalić przed wszystkimi ile to musiałem kasy w to
włożyć.
Powiem wam tak: do kompa mam podłączone głośniki z monitora. Jakość w
miarę dobra, ale głośności nie ma. Kiedy po pół roku słuchania utworu
„Stg. Baker” podłączyłem sobie słuchawy z przerażeniem stwierdziłem, że
w intro gra bas! =O
Nie obraziłbym się, gdyby owe intro było głośniejsze. Podgłaśnianie
utworów może być pozytywne, jeśli chodzi o słaby sprzęt.
Nagrywałem też kiedyś jakąś pseudo-solówkę na kompa. Podgłośniłem jak
tylko się da, żeby nie było przesteru (zbyt dużego ;p), co naprawdę
pozytywnie wpłynęło na jakość dźwięku. Tą metodą wmówiłem części
basoofkowiczów, że nagrywałem na MM i JB. Ma to chyba jakieś plusy,
cnie?
Co do gramofonów i winyli: ta jasne, na pewno… Filmy też wyświetlacie ze
szpuli z taśmą?
———————————–
Wałcz / Piła – basista szuka zespołu!
Że jak?? :O
_________________________________
http://www.myspace.com/kumamaband
Widzisz J & D ono nie powinno być głośniejsze. Tylko głośniki powinny być
lepsze. Te gówniane głośniczki po prostu nie łapią tak niskiego pasma.
Nie przesadzajcie z tym audiofilstwem, to jest wmawianie samemu sobie, że jest
jakaś wielka różnica. Jak to stwierdził mój nauczyciel od anglika (słucha
porządnej muzy, ma dość drogi i wypasiony sprzęt audio, ale NIE jest
audiofilem): „Audiofile mają w domu dwie płyty (oczywiście ze szczerego
złota): jedna zawiera po kolei wszystkie częstotliwości, jakie może
osiągnąć ich sprzęt, a druga to nagrania strumyków, śpiewu ptaków,
spadającego liścia”. Audiofilstwo (audiofilizm?) jest śmieszny tak, jak ci
wszyscy gracze/fanatycy filmów, którzy nie zniosą gry/filmu poniżej 100
klatek na sekundę, bo obraz skacze jak cholera (zapominają przy tym, że oko
rejestruje 24-30 fps). Na co komu taka górka? To jak, jakby do malucha, który
wyciąga max 80 na godzinę, zamontować zabezpieczenia, kubełkowe fotele,
pasy stupunktowe zapewniające bezpieczeństwo nawet przy 300km/h.
No i porównajmy ilość muzyki wydawanej na cd i jakihś audioaryjskich
vinylach dziewiątej generacji.
audiofilia 😉
nie ma jak komentarz „na poziomie”. może jednak wróćmy do tematu…
Satil Devan bardzo spłycasz temat… tak bardz że aż nie podejmę z Tobą
dyskusji. Kubolski zakres dynamiki vinyla to realnie jakieś 70dB zakres
dynamiki 16bit audio to 96 dB. Ale nie przejmuj się problemy związane
chociażby z jitterem i błędami w kwantyzacji czynią dźwięk cyfrowy i tak
bardziej nienaturalnym i szorstko brzmiącym od dźwięku rejestrowanego i
odtwarzanego analogowego nawet przy większym poziomie szumów. Tak czy inaczej
Płyta CD oferuje naprawdę bardzo dobrą jakość dźwięku, i na sprzęcie
kosztującym poniżej 100 000zł raczej będzie brzmiała lepiej niż Vinyl.
Problemem nie jest jakość CD jako nośnika tylko stanowczo i kuriozalnie zbyt
głośne masteringi współczesnych produkcji i z tym walczymy – masteringi na
vinyl były dużo cichsze gdyż jak ktoś przesadził to igła wypadała z
rowka skutecznie blokując eksperymenty z nadmierną głośnością i ilością
basu…
@Alfik.. Uważam , że technologia CD 16/44.1 jest już po prostu stara. Ma
już około 30 lat !!!!.
Chciałbyś jeździć 30-letnim samochodem , choćby nowym fabrycznie ,
przechowanym w jakimś
zapomnianym magazynie ?
Mamy DVD o pojemności przynajmniej 6 razy większej niż CD , mamy Blueray , a
dalej tkwimy w archaicznym
już standardzie handlowej „dystrybucji” dźwięku.
Dla mnie nawet różnica 24/48 a 16/44.1 jest doskonale słyszalna. Szumy
kwantyzacji maleją z rozdzielczością,
Problemy z jitterem to głównie skutek niedoskonałości wytwarzania (
kompromis pomiędzy ceną a jakością )
i niestabilność temperaturowej użytych komponentów.
Nie są to problemy nie do pokonania współczesnymi technologiami.
Wysunę dość karkołomną tezę, że rozwój i podnoszenie jakości dźwięku
na nośnikach ogólnodostępnych
jest blokowany przez gwałtowny rozwój internetu !!!!
Producenci ( i ich księgowi ) z pewnością zauważyli , że skoro
głośniczki komputerowe i MP3 są uznawane
za „jakość” ( vide kilka postów wyżej ) to inwestowanie
dużych pieniędzy w rozwój technologii
mija się z celem.
Czy analog czy cyfra ? . Tak sobie filozoficznie gdybając , można dość do
wniosku , że cały świat jest cyfrowy , a nie analogowy.
Wystarczy mu się przyjrzeć na poziomie molekularnym.
Elektron opuszczający orbitę wokół atomu generuje energię (znakomicie
upraszczam)(cokolwiek przez to rozumiemy , światło , prąd elektryczny ,
kwestia percepcji ) i wniosek jest bardzo banalny i jakże
„cyfrowy”. Albo elektron jest na tej orbicie , albo go tam nie ma !!!!!. Zero
lub Jeden.
Różnica jest taka , że proces „naturalnej kwantyzacji” przebiega na dalece
niższym poziomie
niż percepcja naszych zmysłów ( układ całkujący ? ).
Nie można by więc mówić o cyfrze bądź analogu , tylko o niedoskonałości
technologii , której ,
jak na razie , po prostu nie opłaca się rozwijać.
Igorro czy tobie się wydaje że ja nie chce słuchać muzyki tak jak mi „ze
stołu schodzi” czli 24 96 można sobie poradzić z jitterem można
wykorzystywać aresenek Galu tylko że produkcją rządzą marketingowcy a nie
inżynierowie. Uważam że nowy format można było wprowadzić 10 lat temu
pytanie czy od razu poszedł bym wymienić jakieś 900 CD które mam w
kolekcji????. Gdyby zaprząc współczesną technologię mażna byłoby zrobić
super odtwarzacze pracujące w super standartach podobnie jk już dawno
znaleziono by lekarstwo na raka tylko, że bardziej opłaca się produkować
antydepresanty. Jakość CD audio choć taka sobie w stosunku do możliwości
współczesnej technologii dostarczała by jednak naprawdę przyjemnego
brzmienia gdybyśmy umówili się że nie gramy powyżej – 12 dB w RMS – o tym
pisałem a nie że format CD jest cudowny. Igorro pytaniem jest czy czas jest
skwantyzowany? Poza tym w zmianie formatu widzę możliwość na pozbycie się
problemu zbyt głośnych nagrań przy okazji.
fajną opcją byłaby możliwość odsłuchiwania nagrań wielościeżkowych
jako oryginałów, tzn można by samemu ustalać poziom kompresji lub
skorzystać z tzw presetów i co bardziej zaawansowani użytkownicy mogliby
sobie w nagraniu pogrzebać podgłośnić to i tamto, a cała reszta mogłaby
ustawić sobie brzmienie modern bądź classic, przy wykorzystaniu pojemności
choćby dvd dałoby się to zrobić tylko odtwarzacze musiałyby być zupełnie
inne, wielościeżkowe, dla pc to nie problem, ale dla stacjonarnych już
tak
@Alfik.. jedno ustaliliśmy.. dźwiękiem rządzą Księgowi.. To chyba jasne (
niestety )
Natomiast poruszasz bardzo istotną kwestię , pod którą podpisuję
oba rencami i oba nogami :):)
The Thing to tzw Kultura Muzyczna.. Jakkolwiek rozumiana , powinna
obowiązywać
od Muzyka , poprzez Realizatora , aż do Producenta.
A z tym ostatnim to , jak słyszymy , bardzo różnie bywa.
Ale ( niestety ) dopóki karmić się Nas ( Populację ) będzie
„plastikowym”
modelem muzyki , to uważam , że nie ma co liczyć na poprawę istniejącego
stanu.
Doskonale wiemy ilu słucha Techno-Młotów , a ilu chce posłuchać
Artystów.
I tu mój apel do Forumowiczów. Zapewne wielu z Was nie ma jeszcze dzieci,
ale mieć je będzie.
Nie przechodźcie obojętnie obok tego , co i jak słucha Wasz przyszły syn
czy córka.
Ja jestem dumy , że udało mi się moje Młodemu „zaszczepić” muzykę Deep
Purpli,
Zeppelinów a nie muzycznej papki wylewającej się z techno-stacji.
I w sumie nieważne , czy to „analog” czy „cyfra” , byle to była Muzyka.
HOWG !!!!!! 🙂 ( kiedyś zostanę prezydentem :)))))) )