Hej.
Właśnie zagrałem bardzo przyjemny koncert. Drobny szczegół: z emocji
zaczęliśmy przyśpieszać i to dość mocno. Na próbach raczej się to nie
zdarzało.
Postanowiliśmy zainwestować w dokanałowe bezprzewodowe słuchawki dla
całego zespołu do puszczania przezeń metronomu / odsłuchu. Używacie
czegoś takiego, macie jakieś sprawdzone sprzęty albo patenty?
Po co całemu zespołowi? Niech tylko perkusista sobie kupi i gra równo :D.
Nie napisałeś ile masz osób w zespole, na potrzeby obliczeń przyjmę 4.
1x
http://www.thomann.de/pl/ld_systems_mei_one_1.htm
3x
http://www.thomann.de/pl/ld_systems_bpr_one_1.htm
1x
http://www.fabrykadzwieku.pl/product-pol-15375-MIPRO-MI-808T.html
4x
http://www.fabrykadzwieku.pl/product-pol-15374-MIPRO-MI-808R.html
1x
http://www.thomann.de/pl/millenium_hp_4.htm
8x
http://www.thomann.de/pl/the_sssnake_pfp2050.htm
4x
http://www.thomann.de/pl/the_tbone_headphone_adapter.htm
Najtańsze znane mi słuchawki nadające się na odsłuchy to Shure SE215
oscylujące w okolicach 350- 400zł za sztukę. Możecie próbować na tym
przyoszczędzić bo do metronomu jakiejść super jakości dźwięku nie trzeba
ale ważne jest, żeby słuchawki były dokanałowe i jak najmocniej tłumiły
dźwięk z otoczenia.
Do tego jeśli chcecie puścić w system coś więcej niż metronom musicie
mieć jeszcze mikser.
Kapral: Dziwną sytuację mieliśmy. Perkusista, który siedział z metronomem
na uszach twierdzi, że cała reszta przyspieszała (a ja najbardziej) i nie
chcąc odstawać zrzucił słuchawki i również zaczął przyspieszać. Ja
starałem się nie odstawać od niego i musiałem go gonić, na co on
przyspieszał jeszcze bardziej 😀 Chcemy wypróbować puszczenie metro /
odsłuchów dla wszystkich, albo przynajmniej dla perkusisty i dla mnie, żeby
mieć argumenty w późniejszym obwinianiu się 😉
Tapchan: Dzięki za linki, po pracy dokładniej się przyjrzę. Mikser mamy.
Osób w zespole jest 5, ale perkmam i klawisz mogą być podpięci po
kablu.
W sumie wszyscy mogą być podpięci po kablu, ale będzie to biednie
wyglądało 🙂
Skoro każdy i tak ma w uchu słuchawkę z odsłuchem, to dodanie jeszcze
metronomu do ogólnego miksu na pewno ani nie zaszkodzi, ani szczególnie nie
skomplikuje infrastruktury nagłośnieniowej. Wiem to z autopsji.
W moim obecnym zespole używamy 4-kanałowego wzmacniacza słuchawkowego
S-phone firmy Samson i słuchawek Shure SE215 (są najtańsze z tych
najlepszych, ale dają radę).
Sytuacja którą opisujesz nie jest mi obca. Najlepsze remedium to ćwiczenie z
metronomem, zarówno indywidualne jak i zespołowe na próbach. Dla każdego,
nie tylko dla sekcji.
Jeśli wokalista jest tylko wokalistą możecie zrobić jak ja w mojej
chałturze – instrumentaliści na kablach, jeden tani bezprzewód dla wokalisty
i mieścicie się w 1200zł.
1x
http://www.thomann.de/pl/ld_systems_mei_one_1.htm
1x
http://www.thomann.de/pl/millenium_hp_4.htm
8x
http://www.thomann.de/pl/the_sssnake_pfp2050.htm
4x
http://www.thomann.de/pl/the_tbone_headphone_adapter.htm
Trochę OT : metronom dla wszystkich na koncercie to ambiwalentna sprawa. Z
jednej strony w przypadku “wysypania” się kogoś (również perkusisty)
pozwala złapać wspólną bazę i wrócić do grania równo. Dodatkowo przy
ambientowych wstawkach są punkty odniesienia. Szczególnie, gdy nie wszystko
słychać — np. break’a. W studiu też nagrywa się zwykle z metronomem. Z
drugiej strony metronom na koncercie moim zdaniem zabija emocję, drive i flow.
Uważam, że to właśnie jest kluczem wykonu na żywo, a nie sterylnie równe
granie. Oczywiście mówimy o ekipie która potrafi normalnie grać równio,
ale na koncertach ich ponosi. Niech ponosi, skoro samo-od-siebie wychodzi
szybciej, to może tak tego dnia ma być. Gorzej, gdy się okazuje np. że
wokal się nie wyrabia albo solówki się nie da zagrać…
Pozdroofka
Romek
Też zawsze byłem zdania, że metronom zabija emocje, ale daliśmy się
ponieść tym emocjom trochę za bardzo 🙂
Moi znajomi z całkiem przyzwoitego zespołu bardzo często grają małe
koncerty, nawet w pość podłych (albo małoprestżowych) miejscach. Zapytani
czy im nie szkoda czasu i ew. szwanku “wizerunkowego” stwierdzili, że na
własnej sali prób, w sterylnych warunkach, z metronomem grają wszystko
obrzydliwie równo i perfekcyjnie. Na koncertach, w warunkach bojowych, z
publiką (czasem przypadkową, często sceptyczną) uczą się zespołowego
grania w trudnych warunkach, twierdzą, że nic ich tak nie zahartowało jak
takie właśnie koncerty. Również radzenia sobie z przyśpieszaniem pod
wpływem emocji 🙂
Pozdroofka
RomekS
Ćwiczyć k*rwa!! Sekcja k*rwa ma być jak j*bana lokomotywa!
Tak! Sekcja ma być jak Tommy Lee Jones w Ściganym 🙂
A tak BTW — robicie próby sekcyjne? Only Drum and Bass? 2-3 godziny jazdy
sekcyjną lokomotywą?
Pozdroofka
RomekS
Hm, może to jest jakiś pomysł. Dotychczas nie robiliśmy takich prób ze
względów czasowych.
Sekcyjne próby mogą być radochą albo zmorą. W moim pierwszym składzie są
radochą — prawie 100% kawałków prowadzi bas, zwykle gęsty, riffowy,
możemy to grać bez gitary i wokalu. Nagłośniona stopa, metronom i
ćwiczenie newralgicznych elementów np. w kóło przez 5 minut. W drugim
składzie jest gorzej — kawałki prowadzi gitara i klawisz, bas gra
klasycznie, nie-riffowo, praktycznie zespawany ze stopą. Ale tym bardziej musi
być równo. To się ciężko (i nudno) gra w dwójkę.
Ale w obu przypadkach skutkuje. Ja jestem przeciętnym basistą, ale dobrze
robię swoją robotę w sekcji. Mam przyjemność grać z bardzo muzykalnymi,
dobrymi technicznie perkusistami, nadającymi na tych samych falach
pozamuzycznych co ja. Lubimy się. Próby sekcyjne — choć to ciężka robota
— są przyjemne. Wielokrotnie już jako sekcje, byliśmy bardzo pozytywnie
oceniani przez fachowców. zatem próby sekcyjne — to działa 🙂
Pozdroofka
RomekS