@Hoo-Bee: A w ogóle to ja dalej uporczywie twierdzę, że każdy basista powinien grywać na perce czy na bebnach, bo bez tego ani rusz.
Zgadzam się w studwudziestu procentach 😀
sam gram na perkusji od pewnego czasu.
I pomaga
Mojemu perkusiście nie pomaga 😉
Pomaga mi.
Perkusiście już nie, fakt 😉
Pytanie „ilu z Was używa metronomu” jest analogiczne z pytaniem „ilu z was używa wody i mydła”. Po pierwsze należy ćwiczyć codziennie z metronomem, nawet którkie ale systematyczne ćwiczenie jest ważniejsze niż granie po kilka godzin w wolny dzień. Zacznij ćwiczyć w średnich wygodnych tempach, stopniowo dochodząc do temp szybkich. Ćwiczenie w bardzo wolnych tempach jest najtrudniejsze. Sposobów ustawienia metromu jest tyle na ile pozwala Ci wyobraźnia.
Minęło pięć lat!
A ja i tak nadal metronomu nie używam.
Czyli wody z mydłem też.
Wychodzi na to, że jestem starym, zawszonym i brudnym rockendrolowcem 😀
O kurde. Mojemarzenie się spełniło!!
@kontrabasiuk: Pytanie „ilu z Was używa metronomu” jest analogiczne z pytaniem „ilu z was używa wody i mydła”.
Odniosłeś się do postu napisanego pięć lat temu :).
Masz dyplom z archeologii? 😉
@Kapral: Odniosłeś się do postu napisanego pięć lat temu :). Masz dyplom z archeologii? 😉
Ale przy okazji odżywił temat – dzięki czemu aż się prosi o dyplom z nekromancji. Nigdy nie zrozumiem tego netykietowego zakazu odgrzebywania starych tematów.
Co do metronomu – używam go głównie w domu. Na próbach gram na wyczucie perkusisty, który jak pokazuje rejestrator zoomh1, jest dość nierówny. Ale dzięki temu, że dużo czasu spędzam z metronomem w domu, jesteśmy z perkusistą równo nierówni, czyli w sumie równi. Jak się nie możemy zrównać w tej nierówności to pijemy tyle piwa, aż to się w końcu uda.
Kilka razy próbowaliśmy z perkusistą grać z metronomem, ale było za nudno i za równo. Gitarzystę to wali bo i tak nie gra partii rytmicznych tylko sobie coś kombinuje i zawsze pasuje.
Jestem więc na tak, a nawet na nie.
Widocznie nie jestem na czasie. Nie wiedziałem że w ciągu tych pięciu lat granie „w tajmie” dla niektórych stało się przeżytkiem.
No cóż. Takie czasy, takie czasy 😀
@kontrabasiuk: Widocznie nie jestem na czasie. Nie wiedziałem że w ciągu tych pięciu lat granie „w tajmie” dla niektórych stało się przeżytkiem.
Nie jest przeżytkiem, po prostu Twój post miał charakter odkrywania Ameryki.
Tylko, że w roku 1850. ;P
@kontrabasiuk: Pytanie „ilu z Was używa metronomu” jest analogiczne z pytaniem „ilu z was używa wody i mydła”. Po pierwsze należy ćwiczyć codziennie z metronomem, nawet którkie ale systematyczne ćwiczenie jest ważniejsze niż granie po kilka godzin w wolny dzień. Zacznij ćwiczyć w średnich wygodnych tempach, stopniowo dochodząc do temp szybkich. Ćwiczenie w bardzo wolnych tempach jest najtrudniejsze. Sposobów ustawienia metromu jest tyle na ile pozwala Ci wyobraźnia.
Jedno nazwisko: Jeff Berlin.
Mam tego świadomość, ale dla niektórych ta Ameryka pozostaje nadal nieodkryta. Widać to w wielu powyższych postach. Nie rozumiem kompletnie czego się tu czepiać. Uważam, że do ćwiczenia poczucia czasu należy zachęcać do znudzenia. [/quote] Nie jest przeżytkiem, po prostu Twój post miał charakter odkrywania Ameryki. Tylko, że w roku 1850. ;P
Tytułowe pytanie jest źle sformułowane. Powinno być: Ilu z Was NIE ćwiczy z metronomem. No chyba, ze to jest pytanie typu: jak grać żeby metronom nam nie przeszkadzał 😉
Ps. nie czytałem wątku, jedynie archeologię.
A ja nie ćwiczę z metronomem:-) Gram wyłącznie z muzyką. Albo z pałkerem z kapeli (on ma metronom i niech on się martwi;-))), albo z całą kapelą, albo z muzą puszczaną z kompa/płyty. Może wstyd się przyznać, ale w życiu by mi do głowy nie przyszło, żeby grać z metronomem. Nie dlatego, że mam metronom w głowie, bo nie mam. Po prostu z obawy przed nudą, mnie takie ćwiczenia zaraz nudzą:-) A po wuj grać, gdy nie ma radości z grania? To jak z futbolem:-)
A ja nie ćwiczę z metronomem:-) Gram wyłącznie z muzyką. Albo z pałkerem z kapeli (on ma metronom i niech on się martwi;-))), albo z całą kapelą, albo z muzą puszczaną z kompa/płyty. Może wstyd się przyznać, ale w życiu by mi do głowy nie przyszło, żeby grać z metronomem. Nie dlatego, że mam metronom w głowie, bo nie mam. Po prostu z obawy przed nudą, mnie takie ćwiczenia zaraz nudzą:-) A po wuj grać, gdy nie ma radości z grania? To jak z futbolem:-)
hahaha 😀 Jagdpanther sory ale to Ty d*pa jesteś nie basista skoro nie robisz ćwiczeń rytmicznych i technicznych, ale spoko jak grasz tylko covery do „muzyki” mnie takie coś w cholerę nudzi jechać czyjś utwór, tylko Preludium Bacha jestem w stanie przeżyć ;D.
Co do gry z perkusistą, ostatnio nagrywaliśmy w studio razem do klika, śpieszył garnkotłuk jeden, ja równo, miejscami nie bo mnie rozpraszała cholera jedna, potem musiałem się do niego dogrywać bez dzięcioła… -.- Nie wierzcie paukerom, zwłaszcza tym co raz w tygodniu grają na garach, ale mimo to gość wymiata i jest świetny i się mu wybacza niuanse bo brzmi ekstra ;P
Ja nie wyobrażam siebie ćwiczeń bez metronomu…
A ja też tak jak Jadgpanther – no właściwie z małą różnicą: pałker też nie używa metronomu.:-DDDD
Ja metronomu używam z rzadka. Niegdy kiedy tworzę jakiś motyw, ale przy nagrywaniu bywa przydatny. Ale też tylko kiedy mi nie idzie zagranie równo. Zaletą jest to, że metronom wymusza równe nagranie wszystkich instrumentów. Tym bardziej, że wirtuozem nie jestem, a na elektryku gram raz na miesiąc, jak mi przyjdzie coś nagrać właśnie.
Moim zdaniem jak ktoś potrzebuje, niech ćwiczy. Jeżeli ktoś woli grac pod perkusję, też ładnie. Granie równo da się wyćwiczyć, ale wyobraźni, ogarnięcia i bani na muzę już nie. Kwestia samorozwoju po prostu. Nie będę oceniał człowieka po jednym miniętym dźwięku. Tylko ja jestem bez szkół muzycznych i dla mnie najważniejszy jest odbiór, a nie strona techniczna.
Jak ktoś uważa że mu nie potrzebny metronom bo on to „czuje”.
To po zakupie metronomu zmieni zdanie
Metronom to dobry nauczyciel. Jest wredny, punktualny, nie wybacza błędów ale jest za to baardzo skuteczny. Kiedy zaczynałem przygodę z muzyką mój nauczyciel zaczął od rytmiki i to była najlepsza rzecz jaka mogła mi się przytrafić. Nie powiem żebym teraz używał metronomu codziennie ale staram się to robić przynajmniej 2 razy w tygodniu. Nie mogę tego niestety wytłumaczyć naszemu perkusiście, który jako takie poczucie rytmu ma ale z metronomem mógł by się zaprzyjaźnić. Należy jednak pamiętać że człowiek nie maszyna- może się kopnąć i trzeba umieć zamaskować „potknięcia” rytmiczne każdego członka zespołu.
Metronom z „tik” ustawionym wg odpowiedniego metrum uczy pokory. Wiele razy metronom udowodnił mi, że tylko mi się rytmicznie wydaje…
Pzdrw
Romek S.
Jest taka pani, nazywa się Carol Kaye. Nagrywała bas m.in dla Beach Boys i Raya Charlesa. W jednym wywiadzie (można znaleźć na YT, ale nie chce mi się szukać) powiedziała bardzo fajną rzecz, której się trzymam i lubię cytować. W wolnym tłumaczeniu – „jeśli nie umiesz groove’ić z metronomem, to nie umiesz groove’ić”. Koniec cytatu 🙂
To ja od siebie dodam, że jeżeli ćwiczysz bez metronomu i uważasz, że nie jest Ci on potrzebny, to nigdy nie musiałeś niczego na poważnie nagrać/zagrać i nie masz większego pojęcia o muzyce.
Logicznie rzecz biorąc – ćwiczymy z metronomem, to umiemy zagrać z nim i bez niego; ćwiczymy bez, nie umiemy zagrać z nim i pewnie bez też nie za bardzo. Ciekawe co się bardziej opłaca?
Dyskusja nabiera rumieńców:-) Jedni ćwiczą z metronomem, inni, jak ja, nie. Tak już jest ten świat skonstruowany:-). Być może trzeba dojść do tego, by grać jak najwięcej z metronomem – mnie to po prostu nie jest potrzebne.
Nie rozumie tego tylko użytkownik o ksywie bart-ileś-tam, który od razu rzuca inwektywami i pisze tak:
@Bart599: Jagdpanther sory ale to Ty d*pa jesteś nie basista
Słuchaj no, panie bart-jakiś-tam. Kto jest d*pa, a kto basista, to akurat nie ty będziesz rozsądzał. Jakiś niezidentyfikowany atawizm każe mi napisać, żeś cham prosty, ale człowiek winien dążyć do używania języka dyplomatycznego, więc tylko napiszę, że jesteś nieuprzejmy. I na tym zakończmy. Mimo wszystko pozdrawiam.
@zakwas: Nie masz większego pojęcia o muzyce.
Mam to traktować jako prawdę objawioną?:-) Możemy dalej się przerzucać mądrościami, tylko czy to warto po nocy?
Nie uważam, że metronom jest niepotrzebny w ogóle. Po prostu ja się bez niego obywam, przy czym wcale nie twierdzę, że mam go w głowie:-) To już pisałem wyraźnie powyżej. Nie twierdzę też, że gra bez metronomu to coś chwalebnego. Jak mi jakiś pałker czy inny gitarnik każe go wziąć, to wezmę:-) Zresztą, co tu mówić. Jako grający amatorsko mam prawo do amatorskich obyczajów:-) i mam prawo je uważać za dobrze mi służące. Pozdrawiam
Jako amator i owszem, ale nie warto polecać i propagować tego podejścia. Wychodzę z założenia, że jak coś robię, to robię to dobrze. Amatorsko rysując nie pozbywam się światłocienia, dlatego, że jestem amatorem i mi wolno – staram się go rozkładać jak najdokładniej.
Nie uważam się też za zawodowca w muzyce – brońciepanieboże, ale mimo to uważam, że ćwiczenie bez metronomu jest naganne!
No offence, oczywiście! 🙂
W sumie to miło mądrego posłuchać i piszę to bez ironii, niemniej pozostaję przy swoim zdaniu. Póki co nikt na móją gierkę nie narzeka. Jak zaczną w kapeli narzekać albo każą mi spadać, to gruntownie przemyślę temat:-) Absolutnie nie propaguję grania bez metronomu! Uważam jeno, że każdy postępuje wedle woli i dlatego jedni grają z metronomem, inni (jeszcze) bez niego, a jeszcze inni pewnie całe życie będą grać nie dowiedziawszy się, że istnieje;-) Pozdrawiam.
Jak już tak rozprawiamy czy warto grać z czy bez to ja porównam to do pisania z Polskimi znakami po Polsku. Bo podobno jest różnica, gdy piszesz „zrobić komuś łaskę” a „zrobić komus laske”. Pozdrawiam! 😉
Jager pójdziesz do studia – jeśli w ogóle dojdziesz do tego etapu i jak akustyk Ci puści dzięcioła będzie bida ;). Życzę powodzenia w dalszej grze 😉
To ja znów dorzucę kilka terrorystycznych teorii:
Bo widzę, że samo rzucenie nazwiskiem nie pomaga 😉
I tak zaraz polecą bluzgi w stronę JB, że cham, że dureń itp… 😉
O kurcze. A ja w pracy nie mam YouTube:-(
Nie dureń, ale jego lekcje zdecydowanie nie są dla początkujących, jeżeli ktoś nie zrozumie od początku idei metronomu, równego grania i podziałów rytmicznych, tym sposobem nie zajdzie za daleko. No, chyba, że będzie ćwiczył po 8-10 godzin dziennie. Ilu z Was tyle ćwiczy?
„Muzykowanie” to również rzemiosło. Nawet najbardziej artystycznie wzniosłą linię basu kiedyś trzeba po prostu porządnie zagrać. I jak mówił JB — metronom jest użytecznym narzędziem, moim zdaniem do tego właśnie. Nie do tworzenia muzyki, nie komponowania a do porządnego, rzemieślniczego grania.
Mój gitarzysta twierdzi, że jemu metronom niepotrzebny. Owszem, potrafi z nami (sekcja) zagrać równo, a raczej symultanicznie. Ale we fragmentach, w których gra partie gitary prowadzącej bez nas (początki, wstawki, przejściówki) natychmiast rytmicznie odjeżdża i zaczyna się problem.
Niech sobie ludzie grają bez metronomu. Jeżeli mają genetycznie wbudowane perfekcyjne wyczucie rytmu, to spoko. Jeżeli jesteś w stanie równiutko zagrać z metronomem natychmiast, w dowolnym momencie, w dowolnym podziale to spoko. Ale jeżeli tak nie jest, to uporczywe ćwiczenie bez metronomu tylko spowoduje utrwalenie błędnych nawyków.
Metronom to dobre narzędzie wspomagające rozwój umiejętności technicznych. A im one są lepsze tym większa swoboda w kreowaniu świetnej artystycznie muzyki.
Pozdroofka
Romek S
@Bart599: Jager pójdziesz do studia – jeśli w ogóle dojdziesz do tego etapu i jak akustyk Ci puści dzięcioła będzie bida ;). Życzę powodzenia w dalszej grze 😉
W studiu nagrywałem niewiele, może z 5 razy wszystkiego. Żaden akustyk nie tupał:-) Może wpadałem na spolegliwych ludzi:-) Wypada mi w tym momencie również życzyć powodzenia w grze:-) Pzdr
Jagdpanther — piszesz o graniu z metronomem: „…mnie to po prostu nie jest potrzebne”. Tak z czystej ciekawości i bez żadnego złośliwego podtekstu — a ćwiczyłeś kiedyś z metronomem?
Pozdroofka
RomekS
@romex: „Muzykowanie” to również rzemiosło. Nawet najbardziej artystycznie wzniosłą linię basu kiedyś trzeba po prostu porządnie zagrać. I jak mówił JB — metronom jest użytecznym narzędziem, moim zdaniem do tego właśnie. Nie do tworzenia muzyki, nie komponowania a do porządnego, rzemieślniczego grania.
Mój gitarzysta twierdzi, że jemu metronom niepotrzebny. Owszem, potrafi z nami (sekcja) zagrać równo, a raczej symultanicznie. Ale we fragmentach, w których gra partie gitary prowadzącej bez nas (początki, wstawki, przejściówki) natychmiast rytmicznie odjeżdża i zaczyna się problem.
Niech sobie ludzie grają bez metronomu. Jeżeli mają genetycznie wbudowane perfekcyjne wyczucie rytmu, to spoko. Jeżeli jesteś w stanie równiutko zagrać z metronomem natychmiast, w dowolnym momencie, w dowolnym podziale to spoko. Ale jeżeli tak nie jest, to uporczywe ćwiczenie bez metronomu tylko spowoduje utrwalenie błędnych nawyków.
Metronom to dobre narzędzie wspomagające rozwój umiejętności technicznych. A im one są lepsze tym większa swoboda w kreowaniu świetnej artystycznie muzyki.
Pozdroofka Romek S
Już Cię lubię! 🙂
A ja powiem tak. Z metronomem miałem mniej niż więcej styczności. Zdecydowanie wolę zaloopować jakiś prosty groove na automacie perkusyjnym i oddać się brzdękaniu. I tak jak JB mówi na filmach, stanowi to narzędzie a nie środek sam w sobie. Podkład leci w tle i nie skupiam się na nim ale o dziwo wszystko siedzi na swoim miejscu. Po prostu pyka a ja mogę zająć się spokojnie dźwiękami zamiast klikiem 😉 W studiu też nie miałem problemów, klik przydawał się tylko w bardziej połamanych momentach utworu. Przez większość czasu dogrywałem bez metronomu do ścieżek reszty zespołu. Szło sprawnie.
Według mnie automat perkusyjny>metronom. Nawet jakiś prosty jak mój Roland DR-550. Na pewno jest z tego większy fun niż z suchego kliku. Powinno to ucieszyć tych, którzy chcą grać równo ale metronom nudzi ich na śmierć.
@romex: Jagdpanther — piszesz o graniu z metronomem: „…mnie to po prostu nie jest potrzebne”. Tak z czystej ciekawości i bez żadnego złośliwego podtekstu — a ćwiczyłeś kiedyś z metronomem?
Pozdroofka RomekS
Hehe, miałem kiedyś taki stary syntezator Yamaha PSR. On odgrywał parę bitów na krzyż i klika też miał:-) Dawno to było. Grałem początkowo do tego klika – stwierdziłem, że frajdy z tego niewiele. Do bitu grałem – to samo. Ale jak mi z kasety zagrał Lars U. z Jasonem N., czyli sekcja z pewnej metalowej grupy na literę „M” – ooo, to wtedy żarło! Od tego czasu rzadko gram na sucho. Musi być co najmniej perkusista. A najlepiej cała kapela. Może być z puszki:-) Jak widać, każdy ma własny sposób dążenia do absolutu. Nie twierdzę, że mój jest optymalny, niemniej podobał mi się od zawsze:-DDDD Pozdrawiam.
Dorzuciłbym swoje 3 grosze.
Od jakiegoś pół roku nie grałem na basie tylko na gitarze. Dobrze się czuję na obu instrumentach jednak na basie czuję większą swobodę bo ” i tak nikt nie słyszy basu”.
Tak czy siak wróciłem do grania parę dni temu bo zakupiłem znowu bas. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było wyciągnięcie starych nut które miałem w starym futerale. Akurat była tam piosenka Re-arranged zespołu LimpBizkit więc zacząłem sobie grać do nagrania z lapa bo jak się okazało i tak umiem dalej na pamięć.
W tym momencie dostałem z buta w pysk od tej piosenki.
W okolicach refrenu jest taki fragment C#,B,E,F#,D#,E grany na 16stkach na zasadzie C# C# […] C# B B […] B itd. Pierwsze kilka dźwięków super równo i w ogóle a potem nie wiem co mi się z paluchami dzieje ale kurcze przestaje być równo.
Wtedy jedyne co mi zostało to metronom 200bmp i jazda coraz szybciej. I nie przestane dopóki znowu nie zacznę grać równo.
Fajnie się gra do loopów i podkładów, ale kiedy zobaczysz że się gdzieś notorycznie mylisz to i tak wrócisz do metronomu ;]
A Mojźesz tylko
[quote=Mojżesz]Chciałem przeprowadzić taką sondę ile z Was urzywa metronomu
A to się temat rozwinął.
Krótko, bo mi się źle pisze na fonie-metrum, panie, metrum! Może ja jestem taki kiepski, ale z wielokrotnie dopiero metronom jasno udawadniał mi, że nie siedzę w metrum. A jak grałem z automatem perkusyjnym to wydawało się, że wszystko siedzi w timie.
Pozdroofka
RS
@Tiscali: Wtedy jedyne co mi zostało to metronom 200bmp i jazda coraz szybciej
OO! – ja szesnastki to z trudem w 100bpm.
Mam za to nieco inne pytanie: Czy używacie metronomu również na próbach?
W domu praktycznie bez automatu albo metronomu się nie ruszam. Na próbie zrobiliśmy jeden eksperyment z metronomem i mimo, że faktycznie graliśmy równiej to szlag trafił przyjemność z grania. Od tej pory każdy szlifuje timing na własną rękę a na próbach gramy prawie równo i jest git.
Świetnie mi się grało próby z metronomem … w głośnikach.
Każdy z nas słyszał metronom, pałker nie musiał nabijać każdej pauzy czy stukać do intra, każdy wiedział gdzie jest, bo łatwiej sobie podzielić utwór kiedy coś odlicza do czterech 😉
Zdaje się, że Roger Waters taki sam patent stosuje w monitorach na scenie.
U mnie w zespołach sprawa wygląda następująco:
Mamy Prąd – delciany blues, dużo improwizacji. Nie używamy metronomu, bo zabija naturalny flow. Pojawia się spina na koncertach, ludzie to czują, słabiej się bawią.
Fabula Rasa – post-rock, trochę progresywny. Gramy z metronomem, bo numery mają bardzo małą tolerancję na granie ich w złym tempie. W tym przypadku bez metronomu mamy spinę, bo nawet niewielki odchył tempa zabija groove sekcji i flow wokalisty.
ASO – w zasadzie j.w. ale bez progresji. Ale… ostatnio wylądowaliśmy z perkusistą, który gra od ponad 20 lat, z czego ok. 10 grał techniczny death. Facet jest jak automat, nie ma mowy o wahnięciach, nawet nie musi sprawdzać tempa przed nabiciem – posłucha numeru w domu i na próbie gra z odchyleniem rzędu 2 bpm względem nagrania studyjnego. Teraz metronomu używamy tylko przy nagrywaniu.
Metronom to narzędzie. Muzyk to rzemieślnik. „Usługobiorcę” tak naprawdę nie interesuje jakiego narzędzia rzemieślnik użył, liczy się efekt końcowy. Czasem trzeba użyć młotka, czasem nie. A czasem trafisz na gościa, który potrafi wbijać gwoździe gołymi rękami 😉
Wyciągam na światło dzienne.
Problem zaistniały na próbie zaprzyjaźnionego zespołu.
Czy w przypadku robienia covera tzw. światowej sławy, kamienia milowego rocka itd. itd. stwierdza się, że ten numer nagrany jest nierówno, to …. grać go równo, czy tak jak pierwowzór?:-DDD
Oczywiście zakładamy, że bas z perkusją się nie rozjeżdżają.
To nic nowego – wiele kawałków ma tak, że w różnych partiach utworu gra się w różnym tempie – rytm jest równy, ale ilość bpm „pływa”.
To jest właśnie to, o czym wspominał Mazdah, wspominając o Jeffie Berlinie.
Muzyka to matematyka tylko w ograniczonym zakresie, grajcie tak, jak czujecie :D.
I o to chodzi!!!
Przypomniał mi się opis transkrypcji jednego numeru(cytuję): „… Ponieważ w całym utworze aż roi się od zwolnień, zamieszczanie podkładu do ćwiczeń mijałoby się z celem…”
Dokładnie to chodzi o „The Sage” Emmerson, Lake & Palmer.
Na początku grałem z metronomem i robiłem ćwiczenia z jakąś książka. Później popierniczyłem i zacząłem grać na czuja bo wydawało mi się że dobrze czuje rytm, stukam sobie stopą i w ogóle…Trwało to jakieś 2 lata…Żebyście widzieli jakie było moje zdziwnienie jak okazało się że rozjeżdzam się prawie we wszystkim co jest bardziej skomplikowane rytmicznie niż plumkanie ósemkami. Metronomu używam na co dzień, a wszystko czego zaczynam się uczyć to robie to razem z moim kolegą metronomem począwszy od tempa 40bpm.
Zgadzam się w studwudziestu procentach 😀
sam gram na perkusji od pewnego czasu.
I pomaga
Mojemu perkusiście nie pomaga 😉
Pomaga mi.
Perkusiście już nie, fakt 😉
Pytanie „ilu z Was używa metronomu” jest analogiczne z pytaniem „ilu z was
używa wody i mydła”. Po pierwsze należy ćwiczyć codziennie z metronomem,
nawet którkie ale systematyczne ćwiczenie jest ważniejsze niż granie po
kilka godzin w wolny dzień. Zacznij ćwiczyć w średnich wygodnych tempach,
stopniowo dochodząc do temp szybkich. Ćwiczenie w bardzo wolnych tempach jest
najtrudniejsze. Sposobów ustawienia metromu jest tyle na ile pozwala Ci
wyobraźnia.
Minęło pięć lat!
A ja i tak nadal metronomu nie używam.
Czyli wody z mydłem też.
Wychodzi na to, że jestem starym, zawszonym i brudnym rockendrolowcem 😀
O kurde. Mojemarzenie się spełniło!!
Odniosłeś się do postu napisanego pięć lat temu :).
Masz dyplom z archeologii? 😉
Ale przy okazji odżywił temat – dzięki czemu aż się prosi o dyplom z
nekromancji. Nigdy nie zrozumiem tego netykietowego zakazu odgrzebywania
starych tematów.
Co do metronomu – używam go głównie w domu. Na próbach gram na wyczucie
perkusisty, który jak pokazuje rejestrator zoomh1, jest dość nierówny. Ale
dzięki temu, że dużo czasu spędzam z metronomem w domu, jesteśmy z
perkusistą równo nierówni, czyli w sumie równi. Jak się nie możemy
zrównać w tej nierówności to pijemy tyle piwa, aż to się w końcu
uda.
Kilka razy próbowaliśmy z perkusistą grać z metronomem, ale było za nudno
i za równo. Gitarzystę to wali bo i tak nie gra partii rytmicznych tylko
sobie coś kombinuje i zawsze pasuje.
Jestem więc na tak, a nawet na nie.
Widocznie nie jestem na czasie. Nie wiedziałem że w ciągu tych pięciu lat
granie „w tajmie” dla niektórych stało się przeżytkiem.
No cóż. Takie czasy, takie czasy 😀
Nie jest przeżytkiem, po prostu Twój post miał charakter odkrywania
Ameryki.
Tylko, że w roku 1850. ;P
Jedno nazwisko: Jeff Berlin.
Mam tego świadomość, ale dla niektórych ta Ameryka pozostaje nadal nieodkryta. Widać to w wielu powyższych postach. Nie rozumiem kompletnie czego się tu czepiać. Uważam, że do ćwiczenia poczucia czasu należy zachęcać do znudzenia. [/quote] Nie jest przeżytkiem, po prostu Twój post miał charakter odkrywania Ameryki. Tylko, że w roku 1850. ;P
Tytułowe pytanie jest źle sformułowane. Powinno być: Ilu z Was NIE ćwiczy
z metronomem. No chyba, ze to jest pytanie typu: jak grać żeby metronom nam
nie przeszkadzał 😉
Ps. nie czytałem wątku, jedynie archeologię.
A ja nie ćwiczę z metronomem:-) Gram wyłącznie z muzyką. Albo z pałkerem
z kapeli (on ma metronom i niech on się martwi;-))), albo z całą kapelą,
albo z muzą puszczaną z kompa/płyty. Może wstyd się przyznać, ale w
życiu by mi do głowy nie przyszło, żeby grać z metronomem. Nie dlatego,
że mam metronom w głowie, bo nie mam. Po prostu z obawy przed nudą, mnie
takie ćwiczenia zaraz nudzą:-) A po wuj grać, gdy nie ma radości z grania?
To jak z futbolem:-)
hahaha 😀 Jagdpanther sory ale to Ty d*pa jesteś nie basista skoro nie robisz
ćwiczeń rytmicznych i technicznych, ale spoko jak grasz tylko covery do
„muzyki” mnie takie coś w cholerę nudzi jechać czyjś utwór, tylko
Preludium Bacha jestem w stanie przeżyć ;D.
Co do gry z perkusistą, ostatnio nagrywaliśmy w studio razem do klika,
śpieszył garnkotłuk jeden, ja równo, miejscami nie bo mnie rozpraszała
cholera jedna, potem musiałem się do niego dogrywać bez dzięcioła… -.-
Nie wierzcie paukerom, zwłaszcza tym co raz w tygodniu grają na garach, ale
mimo to gość wymiata i jest świetny i się mu wybacza niuanse bo brzmi
ekstra ;P
Ja nie wyobrażam siebie ćwiczeń bez metronomu…
A ja też tak jak Jadgpanther – no właściwie z małą różnicą: pałker
też nie używa metronomu.:-DDDD
Ja metronomu używam z rzadka. Niegdy kiedy tworzę jakiś motyw, ale przy
nagrywaniu bywa przydatny. Ale też tylko kiedy mi nie idzie zagranie równo.
Zaletą jest to, że metronom wymusza równe nagranie wszystkich instrumentów.
Tym bardziej, że wirtuozem nie jestem, a na elektryku gram raz na miesiąc,
jak mi przyjdzie coś nagrać właśnie.
Moim zdaniem jak ktoś potrzebuje, niech ćwiczy. Jeżeli ktoś woli grac pod
perkusję, też ładnie. Granie równo da się wyćwiczyć, ale wyobraźni,
ogarnięcia i bani na muzę już nie. Kwestia samorozwoju po prostu. Nie będę
oceniał człowieka po jednym miniętym dźwięku. Tylko ja jestem bez szkół
muzycznych i dla mnie najważniejszy jest odbiór, a nie strona techniczna.
Jak ktoś uważa że mu nie potrzebny metronom bo on to „czuje”.
To po zakupie metronomu zmieni zdanie
Metronom to dobry nauczyciel. Jest wredny, punktualny, nie wybacza błędów
ale jest za to baardzo skuteczny. Kiedy zaczynałem przygodę z muzyką mój
nauczyciel zaczął od rytmiki i to była najlepsza rzecz jaka mogła mi się
przytrafić. Nie powiem żebym teraz używał metronomu codziennie ale staram
się to robić przynajmniej 2 razy w tygodniu. Nie mogę tego niestety
wytłumaczyć naszemu perkusiście, który jako takie poczucie rytmu ma ale z
metronomem mógł by się zaprzyjaźnić. Należy jednak pamiętać że
człowiek nie maszyna- może się kopnąć i trzeba umieć zamaskować
„potknięcia” rytmiczne każdego członka zespołu.
Metronom z „tik” ustawionym wg odpowiedniego metrum uczy pokory. Wiele razy
metronom udowodnił mi, że tylko mi się rytmicznie wydaje…
Pzdrw
Romek S.
Jest taka pani, nazywa się Carol Kaye. Nagrywała bas m.in dla Beach Boys i
Raya Charlesa. W jednym wywiadzie (można znaleźć na YT, ale nie chce mi się
szukać) powiedziała bardzo fajną rzecz, której się trzymam i lubię
cytować. W wolnym tłumaczeniu – „jeśli nie umiesz groove’ić z metronomem,
to nie umiesz groove’ić”. Koniec cytatu 🙂
To ja od siebie dodam, że jeżeli ćwiczysz bez metronomu i uważasz, że nie
jest Ci on potrzebny, to nigdy nie musiałeś niczego na poważnie
nagrać/zagrać i nie masz większego pojęcia o muzyce.
Logicznie rzecz biorąc – ćwiczymy z metronomem, to umiemy zagrać z nim i bez
niego; ćwiczymy bez, nie umiemy zagrać z nim i pewnie bez też nie za bardzo.
Ciekawe co się bardziej opłaca?
Dyskusja nabiera rumieńców:-) Jedni ćwiczą z metronomem, inni, jak ja, nie.
Tak już jest ten świat skonstruowany:-). Być może trzeba dojść do tego,
by grać jak najwięcej z metronomem – mnie to po prostu nie jest
potrzebne.
Nie rozumie tego tylko użytkownik o ksywie bart-ileś-tam, który od razu
rzuca inwektywami i pisze tak:
Słuchaj no, panie bart-jakiś-tam. Kto jest d*pa, a kto basista, to akurat nie
ty będziesz rozsądzał. Jakiś niezidentyfikowany atawizm każe mi napisać,
żeś cham prosty, ale człowiek winien dążyć do używania języka
dyplomatycznego, więc tylko napiszę, że jesteś nieuprzejmy. I na tym
zakończmy. Mimo wszystko pozdrawiam.
Mam to traktować jako prawdę objawioną?:-) Możemy dalej się przerzucać
mądrościami, tylko czy to warto po nocy?
Nie uważam, że metronom jest niepotrzebny w ogóle. Po prostu ja się bez
niego obywam, przy czym wcale nie twierdzę, że mam go w głowie:-) To już
pisałem wyraźnie powyżej. Nie twierdzę też, że gra bez metronomu to coś
chwalebnego. Jak mi jakiś pałker czy inny gitarnik każe go wziąć, to
wezmę:-) Zresztą, co tu mówić. Jako grający amatorsko mam prawo do
amatorskich obyczajów:-) i mam prawo je uważać za dobrze mi służące.
Pozdrawiam
Jako amator i owszem, ale nie warto polecać i propagować tego podejścia.
Wychodzę z założenia, że jak coś robię, to robię to dobrze. Amatorsko
rysując nie pozbywam się światłocienia, dlatego, że jestem amatorem i mi
wolno – staram się go rozkładać jak najdokładniej.
Nie uważam się też za zawodowca w muzyce – brońciepanieboże, ale mimo to
uważam, że ćwiczenie bez metronomu jest naganne!
No offence, oczywiście! 🙂
W sumie to miło mądrego posłuchać i piszę to bez ironii, niemniej
pozostaję przy swoim zdaniu. Póki co nikt na móją gierkę nie narzeka. Jak
zaczną w kapeli narzekać albo każą mi spadać, to gruntownie przemyślę
temat:-) Absolutnie nie propaguję grania bez metronomu! Uważam jeno, że
każdy postępuje wedle woli i dlatego jedni grają z metronomem, inni
(jeszcze) bez niego, a jeszcze inni pewnie całe życie będą grać nie
dowiedziawszy się, że istnieje;-) Pozdrawiam.
Jak już tak rozprawiamy czy warto grać z czy bez to ja porównam to do
pisania z Polskimi znakami po Polsku. Bo podobno jest różnica, gdy piszesz
„zrobić komuś łaskę” a „zrobić komus laske”. Pozdrawiam! 😉
Jager pójdziesz do studia – jeśli w ogóle dojdziesz do tego etapu i jak
akustyk Ci puści dzięcioła będzie bida ;). Życzę powodzenia w dalszej
grze 😉
To ja znów dorzucę kilka terrorystycznych teorii:
Bo widzę, że samo rzucenie nazwiskiem nie pomaga 😉
I tak zaraz polecą bluzgi w stronę JB, że cham, że dureń itp… 😉
O kurcze. A ja w pracy nie mam YouTube:-(
Nie dureń, ale jego lekcje zdecydowanie nie są dla początkujących, jeżeli
ktoś nie zrozumie od początku idei metronomu, równego grania i podziałów
rytmicznych, tym sposobem nie zajdzie za daleko. No, chyba, że będzie
ćwiczył po 8-10 godzin dziennie. Ilu z Was tyle ćwiczy?
„Muzykowanie” to również rzemiosło. Nawet najbardziej artystycznie
wzniosłą linię basu kiedyś trzeba po prostu porządnie zagrać. I jak
mówił JB — metronom jest użytecznym narzędziem, moim zdaniem do tego
właśnie. Nie do tworzenia muzyki, nie komponowania a do porządnego,
rzemieślniczego grania.
Mój gitarzysta twierdzi, że jemu metronom niepotrzebny. Owszem, potrafi z
nami (sekcja) zagrać równo, a raczej symultanicznie. Ale we fragmentach, w
których gra partie gitary prowadzącej bez nas (początki, wstawki,
przejściówki) natychmiast rytmicznie odjeżdża i zaczyna się problem.
Niech sobie ludzie grają bez metronomu. Jeżeli mają genetycznie wbudowane
perfekcyjne wyczucie rytmu, to spoko. Jeżeli jesteś w stanie równiutko
zagrać z metronomem natychmiast, w dowolnym momencie, w dowolnym podziale to
spoko. Ale jeżeli tak nie jest, to uporczywe ćwiczenie bez metronomu tylko
spowoduje utrwalenie błędnych nawyków.
Metronom to dobre narzędzie wspomagające rozwój umiejętności technicznych.
A im one są lepsze tym większa swoboda w kreowaniu świetnej artystycznie
muzyki.
Pozdroofka
Romek S
W studiu nagrywałem niewiele, może z 5 razy wszystkiego. Żaden akustyk nie
tupał:-) Może wpadałem na spolegliwych ludzi:-) Wypada mi w tym momencie
również życzyć powodzenia w grze:-) Pzdr
Jagdpanther — piszesz o graniu z metronomem: „…mnie to po prostu nie jest
potrzebne”. Tak z czystej ciekawości i bez żadnego złośliwego podtekstu —
a ćwiczyłeś kiedyś z metronomem?
Pozdroofka
RomekS
Już Cię lubię! 🙂
A ja powiem tak. Z metronomem miałem mniej niż więcej styczności.
Zdecydowanie wolę zaloopować jakiś prosty groove na automacie perkusyjnym i
oddać się brzdękaniu. I tak jak JB mówi na filmach, stanowi to narzędzie a
nie środek sam w sobie. Podkład leci w tle i nie skupiam się na nim ale o
dziwo wszystko siedzi na swoim miejscu. Po prostu pyka a ja mogę zająć się
spokojnie dźwiękami zamiast klikiem 😉 W studiu też nie miałem problemów,
klik przydawał się tylko w bardziej połamanych momentach utworu. Przez
większość czasu dogrywałem bez metronomu do ścieżek reszty zespołu.
Szło sprawnie.
Według mnie automat perkusyjny>metronom. Nawet jakiś prosty jak mój
Roland DR-550. Na pewno jest z tego większy fun niż z suchego kliku. Powinno
to ucieszyć tych, którzy chcą grać równo ale metronom nudzi ich na
śmierć.
Hehe, miałem kiedyś taki stary syntezator Yamaha PSR. On odgrywał parę
bitów na krzyż i klika też miał:-) Dawno to było. Grałem początkowo do
tego klika – stwierdziłem, że frajdy z tego niewiele. Do bitu grałem – to
samo. Ale jak mi z kasety zagrał Lars U. z Jasonem N., czyli sekcja z pewnej
metalowej grupy na literę „M” – ooo, to wtedy żarło! Od tego czasu rzadko
gram na sucho. Musi być co najmniej perkusista. A najlepiej cała kapela.
Może być z puszki:-) Jak widać, każdy ma własny sposób dążenia do
absolutu. Nie twierdzę, że mój jest optymalny, niemniej podobał mi się od
zawsze:-DDDD Pozdrawiam.
Dorzuciłbym swoje 3 grosze.
Od jakiegoś pół roku nie grałem na basie tylko na gitarze. Dobrze się
czuję na obu instrumentach jednak na basie czuję większą swobodę bo ” i
tak nikt nie słyszy basu”.
Tak czy siak wróciłem do grania parę dni temu bo zakupiłem znowu bas.
Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem było wyciągnięcie starych nut które
miałem w starym futerale. Akurat była tam piosenka Re-arranged zespołu
LimpBizkit więc zacząłem sobie grać do nagrania z lapa bo jak się okazało
i tak umiem dalej na pamięć.
W tym momencie dostałem z buta w pysk od tej piosenki.
W okolicach refrenu jest taki fragment C#,B,E,F#,D#,E grany na 16stkach na
zasadzie C# C# […] C# B B […] B itd. Pierwsze kilka dźwięków super
równo i w ogóle a potem nie wiem co mi się z paluchami dzieje ale kurcze
przestaje być równo.
Wtedy jedyne co mi zostało to metronom 200bmp i jazda coraz szybciej. I nie
przestane dopóki znowu nie zacznę grać równo.
Fajnie się gra do loopów i podkładów, ale kiedy zobaczysz że się gdzieś
notorycznie mylisz to i tak wrócisz do metronomu ;]
A Mojźesz tylko
[quote=Mojżesz]Chciałem przeprowadzić taką sondę ile z Was urzywa
metronomu
A to się temat rozwinął.
Krótko, bo mi się źle pisze na fonie-metrum, panie, metrum! Może ja jestem
taki kiepski, ale z wielokrotnie dopiero metronom jasno udawadniał mi, że nie
siedzę w metrum. A jak grałem z automatem perkusyjnym to wydawało się, że
wszystko siedzi w timie.
Pozdroofka
RS
OO! – ja szesnastki to z trudem w 100bpm.
Mam za to nieco inne pytanie: Czy używacie metronomu również na
próbach?
W domu praktycznie bez automatu albo metronomu się nie ruszam. Na próbie
zrobiliśmy jeden eksperyment z metronomem i mimo, że faktycznie graliśmy
równiej to szlag trafił przyjemność z grania. Od tej pory każdy szlifuje
timing na własną rękę a na próbach gramy prawie równo i jest git.
Świetnie mi się grało próby z metronomem … w głośnikach.
Każdy z nas słyszał metronom, pałker nie musiał nabijać każdej pauzy czy
stukać do intra, każdy wiedział gdzie jest, bo łatwiej sobie podzielić
utwór kiedy coś odlicza do czterech 😉
Zdaje się, że Roger Waters taki sam patent stosuje w monitorach na scenie.
U mnie w zespołach sprawa wygląda następująco:
Mamy Prąd – delciany blues, dużo improwizacji. Nie używamy metronomu, bo
zabija naturalny flow. Pojawia się spina na koncertach, ludzie to czują,
słabiej się bawią.
Fabula Rasa – post-rock, trochę progresywny. Gramy z metronomem, bo numery
mają bardzo małą tolerancję na granie ich w złym tempie. W tym przypadku
bez metronomu mamy spinę, bo nawet niewielki odchył tempa zabija groove
sekcji i flow wokalisty.
ASO – w zasadzie j.w. ale bez progresji. Ale… ostatnio wylądowaliśmy z
perkusistą, który gra od ponad 20 lat, z czego ok. 10 grał techniczny death.
Facet jest jak automat, nie ma mowy o wahnięciach, nawet nie musi sprawdzać
tempa przed nabiciem – posłucha numeru w domu i na próbie gra z odchyleniem
rzędu 2 bpm względem nagrania studyjnego. Teraz metronomu używamy tylko przy
nagrywaniu.
Metronom to narzędzie. Muzyk to rzemieślnik. „Usługobiorcę” tak naprawdę
nie interesuje jakiego narzędzia rzemieślnik użył, liczy się efekt
końcowy. Czasem trzeba użyć młotka, czasem nie. A czasem trafisz na
gościa, który potrafi wbijać gwoździe gołymi rękami 😉
Wyciągam na światło dzienne.
Problem zaistniały na próbie zaprzyjaźnionego zespołu.
Czy w przypadku robienia covera tzw. światowej sławy, kamienia milowego rocka
itd. itd. stwierdza się, że ten numer nagrany jest nierówno, to …. grać
go równo, czy tak jak pierwowzór?:-DDD
Oczywiście zakładamy, że bas z perkusją się nie rozjeżdżają.
To nic nowego – wiele kawałków ma tak, że w różnych partiach utworu gra
się w różnym tempie – rytm jest równy, ale ilość bpm „pływa”.
To jest właśnie to, o czym wspominał Mazdah, wspominając o Jeffie
Berlinie.
Muzyka to matematyka tylko w ograniczonym zakresie, grajcie tak, jak czujecie
:D.
I o to chodzi!!!
Przypomniał mi się opis transkrypcji jednego numeru(cytuję): „… Ponieważ
w całym utworze aż roi się od zwolnień, zamieszczanie podkładu do ćwiczeń
mijałoby się z celem…”
Dokładnie to chodzi o „The Sage” Emmerson, Lake & Palmer.
Na początku grałem z metronomem i robiłem ćwiczenia z jakąś książka.
Później popierniczyłem i zacząłem grać na czuja bo wydawało mi się że
dobrze czuje rytm, stukam sobie stopą i w ogóle…Trwało to jakieś 2
lata…Żebyście widzieli jakie było moje zdziwnienie jak okazało się że
rozjeżdzam się prawie we wszystkim co jest bardziej skomplikowane rytmicznie
niż plumkanie ósemkami. Metronomu używam na co dzień, a wszystko czego
zaczynam się uczyć to robie to razem z moim kolegą metronomem począwszy od
tempa 40bpm.
Pozdrawiam