Witam,
pytanie może trochę dla Was banalne …ale ….
Ile potrzeba minimum watt żeby przebić się przez perkusję ? muzyka
rockowa.
Chodzi mi oczywiście o piece tranzystorowe. Mam ograniczone fundusze więc nie
ukrywam że czym mniej watt tym taniej:) bo 100 watt to chyba aż za dużo
Pozdrawiam !!!!
To zależy na jakie próby, na jakie pomieszczenie, na ile gitar i na jakiego
perkusistę. Czasami 100watt to nawet za mało.
100W to IMHO rozsądna wartość. 80W też da radę, wbrew pozorom różnica
między 100 a 80 W jest niemal niedostrzegalna.
Tyle, że tu nie tylko o Watty idzie, jak będzie kiepski głośnik to będzie
kiepsko.
Właśnie zastanawiam się nad tym combem Ampega,
http://www.guitarcenter.pl/catalog/bas/wzmacniacze/comba-basowe/ampeg-ba112
tylko że ma ono tylko 50 watt, hmmm, ale jeśli to Ampeg to może wystarczy,
jak myślicie ?
tam gdzie ja gram 100W to zdecydowanie za mało, no chyba ze grasz sam
Zgadzam się w 100% z Kapralem. Wazne jest pomieszczenie a raczej jego wielkosc.
Bo np w malej salce o powierzchni 5×4 w zupelnosci wystarczy 100w a czasem
nawet mniej, natomiast w znacznie wiekszym ponieszczeniu wystapi problem
przebicia się przez np perke. Pozdrawiam!
Papszmir, kup Ampega 115. One mają wystarczającą siłę przebicia.
Ale co do głosników to Mazdah ma rację.
Jeszcze niecały rok temu miałem combo BOXa BA100 i szedłem prawie na maxa,
żeby było mnie słychać.
Teraz mam też 100W zestaw i jeszcze nigdy nie rozkręcałem go więcej niż do
połowy.
I na mały plener wystarcza.
A bębniarza mam stukniętego.
A ja wolę mieć duży zapas a odkręcić tylko troszkę. Selektywność wtedy
wyrażniejsza niż przy katowaniu pieca na niemal 100% mocy…
BASS BASS BASS
100W to dużo za mało do rocka. a temat BA-115 był.poszukaj i poczytaj.
nadaje się na lekkie DŻEZY do klubiku a na próbe rokową to czy go masz czy
nie to niewiele to zmienia w życiu twoim i reszty zespołu.miałem go kiedyś
jak zarabiałem jazzem w klubikach i wtedy się sprawdził. Bębniarz miotełki
itp. natomiast jak dostałem JOB w kapeli rockowej to szybciutko poleciał na
allegro. Uważam ze te 300-500W (head)+ drugie tyle w kolumnie to takie rokowe
minimum i naprawdę nie chodzi mi o to żeby napier… tak żeby wypadały szyby
tylko przy takiej mocy można sobie elegancko zabrzmiec grając nie koniecznie
głośno.
No nie wiem czy te 500W to nie byłaby już przeginka. Mam 600W combo i jeszcze
na żadnym koncercie nie udało mi się go odkręcić na więcej niż 1/3 przy
gainie odkręconym na niecałą połowę…
a czasem jest wręcz odwrotnie – w dużych pomieszczeniach, o dużej
powierzchni ścian (i np suficie dość wysoko) niskie częstotliwości niosą
się łatwiej, w związku z czym wystarczy odkręcić się tylko trochę i jest
się doskonale słyszalnym. A w małej zatłoczonej próbowni czasem można
odkręcać się niemal na maksa i ciągle niewiele słychać.
Widzisz, z tym tematem jest tak, że nie tylko moc sprzętu i jego jakość
jest ważna, nie tylko pomieszczenie- ale takze kultura muzyczna.
A przede wszystkim ona – bo jeśli grasz z selektywnym odpowiednio separowanym
perkusistą, który ma odpowiednio ukształtowane bicie, odpowiednie “brzmienie
z ręki”, potrafi np. grać dynamicznie – a średnio głośno, jeśli masz
gitarzystów którzy nie podkręcają po kryjomu, jak nikt nie widzi co chwilę
“volume” a takich którzy umiejętnie korzystają z equalizera i znają swoje
pasma, i jeśli ty znasz swoje pasmo – to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby
słabszy sprzęt w niezbyt luksusowym pomieszczeniu nie zabrzmiał
poprawnie.
Wiem jak to wygląda na większości prób. Poprostu napierdalanka, obojetnie
czy blues, rock, metal 🙂
A napierdalanka bez ładu i składu jest domeną niestety amatorów.
Uważam ze piecyk 100 W w zupełności wystarcza do pracy z inteligentnymi
ludźmi, dla których muzyka jest ważna, 50 W to trochę przegięcie – za
mało – w sumie piec mamy z reguły na koncerty, nie tylko na próby.
O ile musisz (chcesz) uczestniczyć w siarczystej napierdalance, to pewnie i
300 W będzie mało – bo wtedy nikt niczego nie reguluje- pasma
częstotliwości na siebie zbytnio nachodzą i wszystko się muli i jest
ogólny hałas. Mówię o przypadku najczęstszym (i najbardziej błędnym),
tzn. brzmienie zespołu kreuje się wzajemnym ustawieniem stosunków
głośności, a brzmienie to już sobie każdy w/g własnej woli ustawia…
Ja mam takie doświadczenie. Mam 160 wat na LBM czyli generalnie bida. Gram na
3/4 volume i mniej więcej 2/3 na gitarze. A mój problem nie polega na wielkim
szumie na próbowni bo jak przyszedł do nas znajomy bassman zagrał na moich
ustawieniach i chciało rozsadzić próbownie 🙂 ja gram po prostu bardzo
delikatnie. I w moim przypadku 100 to min. Ale uważam że spokojnie można
się dobrze nagłośnić w próbowni na 70. Nadmieniam że moi gitarmeni mają
75. Ale z innej beczki, jak szukałem jeszcze bandu trafiłem na próby na
których na maxa odkręcony na wzmacniaczu i gitarze nie miałem możlwości
się usłyszeć i uważam ze wypowiedź Aartha jest całkiem trafna.
Widzisz Aarth, te “dwie szkoły” ustawiania sprzętów… ja np ustawiam się
całkowicie inaczej i tez się sprawdza.
Ustawiam bas, tak, żeby brzmiał jak naturalniej, gitarzysta ustawia gitarę,
żeby brzmiała jak najfajniej. I gramy.
Nie będę napieprzał nienaturalnym środkiem, bo akurat LP gitarzysty zajmuje
całe dolne pasmo, albo nie będę ustawiał się na “uśmiech Romana” bo
akurat gitarzysta wziął Srata na próbę i gra samym środkiem 😛
Owszem, czasem się coś poprawi, żeby lepiej siedzieć, ale nigdy sobie
głowy nie zaprzątam problemem “częstotliwości”. “Ma brzmieć, i c*uj”
A ja jeszcze dorzucę, że bardzo istotną kwestią jest strojenie. Przy
standardowym problemu nie ma ale jak schodzisz w dół (np. do dolnego A) to
przydaje się więcej mocy… dużo więcej, żeby to brzmiało i miało
przebicie.
Drogi Mazdahu, nikt Ci nie każe “napieprzać nienaturalnym środkiem” 😛
Kwestia ustawień pasm zespołu to nie jest 15 minut i to nie jest niestety
tydzień, tylko więcej. I potem to wszystko wychodzi, ze idzie się na koncert
kolesi z fajnym sprzętem a brzmi kiepsko – i odwrotnie – w tym samym klubie
goście ze srednim sprzętem brzmią miło, poprawnie.
Druga rzecz to umiejętności muzyka, grania selektywnego, zmiennego
dynamicznie, słuchania innych w bandzie.
Poprostu ja zawsze wychodzę z założenia że nie waty się liczą tylko kto
ma co w głowie i unikam troglodytów muzycznych jak ognia – wyleczyłem się
parę lat temu z dobrych, miłych, ale “samolubnych muzycznie” muzyków w moim
otoczeniu, czego i Wam życzę.
Nie no, samolubnego muzycznie zespołu na szczęście nie mam… może poza
perkusistą z dość ciężką łapą, który na dodatek czasem lubi sobie
zmienić rytm, i dziwi się, że się motam zamiast grać “to co zawsze” 😛
😛
Nie wiem Aarth, pewnie mamy na myśli to samo, ale opisujemy to w inny sposób,
bo ani ja ani gitarul nie kręcimy gałami, “żeby dopasować pasmo” tylko,
żeby wszystko siedziało na swoim miejscu i brzmiało tak jak byśmy chcieli
😛 “Dopasowywanie pasma” kojarzy mi się zaraz z jakimiś tabelkami,
przeliczeniami i technikaliami, a muzyka ma płynąć i bujać 🙂
To ja mam moderatora za offtopa upominać 🙂
“Ile watt wystarczy na próby ?”
Milion-pincet-sto-dziewiencet ;P
A tak na serio…. moim zdaniem od 60W w góre już dają rade, ale to tylko
moje zdanie. Jechalem badrdzo dlugo na 30W i nie było az tak zle ;P
Fender, to nie jest offtop.
Prawidłowe ustawienie brzmienia pozwala znacznie zredukować moc potrzebną do
przebicia się.
potwierdzam to co wyzej napisane. jeśli ktoś gra tak samo jak ty to musisz grac
od niego glosniej żeby się slyszec to oczywiste. zauwaz ze bez gitary przebic
się przez perkusje jest banalnie prosto nawet piecem 30wat.
jeśli chodzi o minimalna moc to wydaje mi się ze od 60wat daje rade ,ale jeśli
chcesz mieć tez jakosc brzmienia i jakaś radoche z grania przy okazji to
polecam ci 100wat jako minium (LDM BA100 daje rade bardzo dobrze i na próby i
mniejsze knajpy – nawet do tłuczenia).
miales? tzn sprzedales? na allegro? 😛
jak miales bebniarza stuknietego to się niedziwie 😀 😛
na dość duzej sali kumpel ze stara poprzepalana 60-cio W dawal prawie rade
🙂
ale to “prawie” było dość bardzo slyszalne (w sensie ze bebnairz musial się
wsluchiwac 😀 ) a to było tylko gita elektr. + perka ;/
Spluker: “potwierdzam to co wyzej napisane. jeśli ktoś gra tak samo jak ty to
musisz grac od niego glosniej żeby się slyszec to oczywiste. zauwaz ze bez
gitary przebic się przez perkusje jest banalnie prosto nawet piecem 30wat.”
podpisuje się pod tym!
Aarth: “O ile musisz (chcesz) uczestniczyć w siarczystej napierdalance, to
pewnie i 300 W będzie mało – bo wtedy nikt niczego nie reguluje- pasma
częstotliwości na siebie zbytnio nachodzą i wszystko się muli i jest
ogólny hałas. Mówię o przypadku najczęstszym (i najbardziej błędnym),
tzn. brzmienie zespołu kreuje się wzajemnym ustawieniem stosunków
głośności, a brzmienie to już sobie każdy w/g własnej woli
ustawia…”
mozesz to jakoś bardziej opisac, bo mnie to zaciekawilo 🙂
Myślę że chodziło mu o to, iż pasma instrumentów się nakładają, tj.
gitarzysta sobie napier***i dołu we wzmaku “bo mu się tak podoba”, nie
zwracając uwagi na to że zabiera pasmo basu. Pomijamy całkiem fakt że taka
gitara brzmi jak 7 nieszczęść…
Ale po co przebijać się basem przez perkę??? Nie lepiej jeśli perkusista
podkreśla bas i jeśli poprosimy perkusistę by się nauczył grać z dowolną
dynamiką?… Jeśli bas i perka się zwalczają to chyba rytm jest źle
dobrany albo aranż basu do d*py. Można perkusją spowodować, że nawet licho
nagłośniony bas jest świetnie słyszalny;) Popróbujcie z pałkerami. Ja
przepraszam kolegów perkusistów ale jak ktoś potrafi grać wyłącznie na
chama, a lżej już nie, to to dla mnie nie jest perkusista…:P
W co drugim wątku to dodaję więc tu też to dodam: Perkusista powinien
basować, basista powinien bębnić.
Dobrze gada! Potem kto odszkodowanie garowemu za zniszczony sprzęt zapłaci 😛
?
to tyczy się tez ciezkiego grania? co wtedy zrobić z basem? 🙂 już w 99%
rozumiem.
ja na necie kupilem i myslalem ze od Ciebie 🙂 teraz nasunelo mi się pytanie…
jak wielka role odgrywa wysokosc na jakiej znajduje się głośnik, i w , która
strone do kogo jest ustawiony? myślę o sytuacji gdzie niema zestawu
naglasniajacego na probie, tylko same comba, heady i lodowki (no i pałker
oczywiście) 🙂 jak to się ma do slyszalnosci siebie nawzajem? czy dobre
rozstawienie zmniejszy ilosc potrzebnych Wattow?
Mortimer, no bas powinien być w dole, gitara bardziej środkiem i z
ograniczonym dołem, tak żeby każdy miał swoje miejsce w ogólnym brzmieniu
kapeli, ale bardziej szczegółowo to raczej tego określić nie potrafię…
Jak miałem tego Boxa to podkładałem pod combo klocek tak, żeby głośnik
był skierowny troszeczkę w górę. I było chyba trochę lepiej. A może mi
się tylko tak wydawało?
Teraz mam wielki zestaw kolumna+kolumna+wzmacniacz. W każdej kolumnie są
cztery głosniki. Wysokośc tego wszystkiego to ok 170cm, czyli jestem i “w
dole, w środku i w górze”. Może to też jest powód, ze gram na 1/3 mocy i
jest więcej niż O.K.(no oczywiście ilość głosników ma też
znaczenie).
Kiedyś usłyszałem teorię, że aby było wszystko dobrze słychać, to:
– gitara powinna mieć – X wat mocy
– bas – 2X wat mocy
– vokal – 4X wat mocy.
Trudno mi powiedzieć na ile to jest prawdy, bo nie sprawdzaliśmy. Każdy ma
taki piec jaki ma. Nie stać nas na osobny sprzęt na próby i na, np.
plener.
A co do przebijania się to taka jedna rzecz. W zaprzyjaźnionej “próbowni”
maja 100W (lampa) pod gitarę, 300 W na bas (bodajże Hartke) i Hammondy z 40 W
zestawem (Hammondy+wzmacniacz+kolumna – oryginalny komplet). No i te Hammondy
słychać normalnie i selektywnie nawet przy ostrej grze.
Dla wysokich tonów nie potrzeba dużej mocy. Z łatwością się przebijają.
Wokal moim zdaniem nie potrzebuje 4X, przebije się przy 2X. Dla basu 4X by nie
zaszkodziło 🙂
Może też masz i rację. Po prostu sa takie graty jakie są. Zdobyte w miarę
za psie pieniądze i muszą wystarczyć.
Jak na razie mamy
– gitara 100W (lampa)
– gitara 100W (lampa+tranzystor)
– bas 100W (lampa)
– vokal 2x300W (tranzystor).
i jest dobrze.
No i nie gramy na maxa.
U mnie gitarzysta ma 50 wat wokal 70 wat i ja 150. Jest dobrze. Tylko
perkusista ma za dużo mocy w łapach 😉
Dużo właśnie zależy od perkusisty i jaki ma głośny zestaw
Basista Brain Defect
a wystarczylo by np. postawic go na jakimś biurku, lawie lub czyms takim?? to
jest ta wada 1×15″ ;/ 2×12″ byly by ciut lepsze raczej (dobrze gadam?) 🙂
Ja mam 180 W ( Ashdown Electric Blue 180) i nie rozkręcam go nigdy powyżej
1/3 mocy. Potem bas jest za głośno i nie słyszę perkusji.
Pamiętajcie, że granie na CZYMKOLWIEK na maxa jest raczej destrukcyjne dla
głośnika, szybko się wypierdzi i tyle będziecie mieli. Poza tym: wzmacniacz
musi mieć zapas mocy, żeby dobrze brzmieć, ale to sprawa oczywista.
I jak nie macie kasy: to nie stać Was na małe piece, które i tak trzeba
wymieniać na większe (albo naprawiać, bo coś nie wytrzymało ciągłego
rozkręcania). Lepiej kupić raz, a dobrze.
wszystko zależy też od skuteczności głośnika i od wzmacniacza
wiadomo, że 100W Grana nie zagada tak głośno jak 100W Ampega
mój LDM 100W całkowicie wystarcza na próby w nie dużych pomieszczeniach, bo
w większych>10×10 to już zaczyna mulić
Niskie tony muszą być nisko. Nie należy pieca ustawiać wyżej, bo to
miejsce średnich i wysokich fal. Jeśli chcemy, żeby piec był lepiej
słyszalny, to nie ustawiajmy się bliżej, tylko dalej od niego.
o to mi chodzilo 🙂
Skoro już jesteśmy przy ustawianiu sprzętu na próbach. Jak to powinno
wyglądać dla wszystkich instrumentów? Gitara prowadząca więcej wysokich
tonów, rytmiczna średnich, bass niskich czy może nie ma złotego środka?
Miło by było gdyby to ktoś łopatologicznie wytłumoczył. 😉
chodzi o to, żeby nie grali wszyscy jednym pasmem – że np basista i dwóch
gitarzystów podbije sobie na eq mocno 60Hz i będą łoić, bo wtedy się
wszystko zleje ze sobą. Trzeba słuchać się nawzajem i przede wszystkim
mieć wspólną wizję, jak ma brzmieć zespół. Np bas może brzmieć bardzo
konturowo, gitara tzw rytmiczna głównie takim telefonicznym środkiem
(podbite lekko częstotliwości ok 1kHz, reszta lekko przycięta, pickup przy
moście), gitara tzw solowa szerszym, okrąglejszym pasmem (lekko podbite 600Hz
i 2.5kHz, pickup przy gryfie). Obie gitary powinny mieć w zasadzie całkiem
wycięte częstotliwości poniżej 100Hz – i bez przesady z przesterem. Powinno
dać radę, choć to tylko oczywiście przykładowy setup soundu dla kapeli
rockowej, jeden z wielu możliwych.
|a ja gram metal i gdy mojego Laneya RB8 rozkręcę na 5,5/10 i gaina na 5/10
to jestem dobrze słyszalny
Such O Dolsky, ładnie to ująłeś… moje najbardziej znienawidzone pasmo od
tysiąca herców do półtora kilo… “telefoniczny środek”… hm… brzmi
całkiem niezle…:)
Browar dla Maciuxa!
Ustawienie pieca basowego wyzej w celu lepszej slyszalnosci, to blad kosztujacy
nasze brzmienie wielka strate. Piece basowe (mam na mysli comba) konstruuje się
z mysla stawiania ich na ziemi. Ja niedawno dla testu na koncercie postawilem
swojego LowDowna 300 na skrzynce po browarze. Kuchnia, rozkrecalem go prawie na
maxa i nie moglem się uslyszec porzadnie, a stalem przy piecu. No, może
slyszec, to slyszalem – nieczytelny halas. Ale w ogole nie czulem basu po
nogawkach ani milych drgan podlogi.
Na nastepnym konercie w tym samym klubie cofnalem combo az kolo bebniarza. No i
postawilem na ziemi. Roznica KOLOSALNA. Bebniarz slyszal mnie doskonale, ja
slyszalem fajna akcje perkusja-bas, gitarzysta miał mocny fundament do swojej
roboty…
Tak wiec combo na ziemi i cofniete dość znacznie = mniejsza potrzeba odkrecania
“volume” i co za tym idzie – lepsza selektywnosc.
U mnie w próbowni Hartke a70 strasznie muli:/ Jak kiedyś wystawiłem da dwór
po grałem na 7/10, to było o wiele głośniej, fajniej i w ogóle:D Nie mam
pojęcia czemu, ale w większych pomieszczeniach o wiele lepiej jest…
Pewnie macie kijową akustykę pomieszczenia i ci się np. fala stojąca
tworzy. Ale to nie miejsce na gadanie o akustyce. Był temat i o tym.
To nie jest ile watt wystarczy bo każdy głośnik ma inną skuteczność.
Także przy 100W głośność głośności nierówna…