Choć przewinęła się ta nazwa na forum w jednym temacie to nie ma żadnych konkretów o nim. Ktoś miał z nim do czynienia? Jak się sprawdzał? Czy te lampowe 160W daje radę na większych plenerach? Jak z brzmieniem, daje się spokojnie głośniej wykręcić czyste brzmienie czy raczej łatwo przesterowywuje się? Ogólnie warty żeby nad nim rozmyślać jako powiększenie swoje sprzętowego seta zaraz obok Ampega SVT III Pro?
Czy ktoś ma doświadczenie z głowicą basową Peavey Alpha Bass 160W?
Jakie są Wasze opinie o lampowej głowicy basowej Peavey Alpha Bass 160W?
Czy Peavey Alpha Bass 160W sprawdza się dobrze na większych plenerach?
Czy brzmienie Peavey Alpha Bass 160W jest klarowne, nawet przy większej głośności?
Jakie wrażenia macie z użytkowania głowicy basowej Peavey Alpha Bass 160W?
Czy Peavey Alpha Bass 160W ma wystarczająco dużo mocy do grania na dużych scenach?
Czy Peavey Alpha Bass 160W łatwo przesterowuje, czy można spokojnie wykręcić czyste brzmienie?
Czy warto rozważać Peavey Alpha Bass 160W jako dodatek do swojego sprzętu basowego, obok Ampega SVT III Pro?
Co sądzicie o Peavey Alpha Bass 160W w porównaniu do innych głowic basowych?
Czy Peavey Alpha Bass 160W jest dobrym wyborem do grania w różnych stylach muzycznych?
Również zagłebiałem się w lekturę co do tego wzmacniacza, niestety
większość informacji było zza wielkiej wody.
Też Ciężko powiedzieć ile w tym prawdy, ale główne co mi się rzuciło w
oczy:
-Ponoć „stockowy” preamp nie daje wystarczającej mocy, za szybko się
przesterowywuje czy coś i się zapycha, podłączając się innym preampem w
koncówkę mocy ponoć głośniej.
-Też ciężko na podstawie czyjejś wypowiedzi stwierdzić co w jego mniemaniu
oznacza cichy, ale parę postów zgodnie stwierdziło że potrzeba do niego
paczek o jak najwyższej skuteczności. (Stacki mile widziane)
-Bardzo brudny
-Tu był jakiś krótki review,
http://www.bgra.net/2004/review.php?id=456&type=head
-W większości były to wypowiedzi osób które wytargowały go za 200$,
I jakoś średnio widzę go obok SVT 3 Pro z uwagi na to, że już masz
porządny model który potrafi ładnie pobrudzić, a chcesz obok niego
postawić budżetową lampę, ciężką, względnie delikatną, która
brudzi.
Jako ciekawostka i lekkie uzupełnienie Twojej wypowiedzi,
W chwili kiedy kolega pytał, ów Peavey był do wyrwania za 1200 na allegro, i
jak już wspominałem na talkach basach ludzie się chwalą jak to wyrywają go
za 150-200$
Dzięki za opiniię Tapchan bo czaiłem się na tą głowę.
Miałem peaveya rockmaster i to naprawdę kosiło. Tu byłem ciekaw alphy.
Wiem. Widziałem tą aukcję i teraz pluję sobie w brodę, że nie
zaryzykowałem 🙁
Kolega sprzedaje takiego:
OLX.pl/oferta/pelna-lampa-peavey-alphabass-CID751-ID6VFt7.html
W miniony weekend go testowałem, byłem dość poważnie zainteresowany
kupnem. BTW bardzo zadbany egzemplarza, świeżo po serwisie, więc jakby ktoś
reflektował to IMO warto.
Subiektywne odczucia z testowania.
Peavey szumi sam z siebie trochę bardziej niż bym chciał, ale nic ponad
normę – w warunkach koncertowych do przyjęcia.
Preamp bardzo szybko się przesterowuje, pasywne wiosło i gain powyżej
godziny 10 już wyraźnie crunchuje. Zakres gałki gain między nasyceniem a
przesterowanim preampu jest bardo wąski, dosłownie milimetr, może dwa. Za to
końcówka gra czysto do samego końca i nie brudzi dopóki nie zmusimy jej do
tego preampem. Jedyny przepis na całkowitego czyściocha to master do oporu i
bardzo delikatne kręcenie gainem. Poziom głośności czyściocha
wystarczający na próbę z rozgarniętym perkusistą. Ze zwierzakiem lub w
plenerze może być słabo ze słyszalnością.
Nie udało mi się na nim ukręcić zadowalającego mnie czyściocha na
zadowalającym mnie poziomie głośności. Środek zaczyna się fajnie odzywać
dopiero gdy dół jest już mocno zniekształcony, wcześniej piec ginie w
miksie. Chyba kwestia małego headroomu. Nie udało mi się też znaleźć w
nim tego charakterystycznego dla Ampegów pomruku. Bardziej warczy niż
mruczy.
Za to udało mi się w bardzo krótkim czasie ukręcić kilka bardzo fajnych,
brudnych i nadspodziewanie głośnych brzmień. Od lekkiego crunchu do czegoś
z pogranicza distortion i fuzza. Niby 160W, ale pod względem głośności przy
„brudnym” graniu bez dwóch zdań przebija głośnością SVT-3. Jeśli brudny
bas pasuje do twojego grania to z tym piecem o głośność możesz być
spokojny.
Graficznego EQ nie sprawdzałem bo mam wrodzoną awersję. Stwierdzam tylko,
że włączenie go na ustawieniach neutralnych nie wpłynęło zauważalnie ani
na brzmienie, ani na poziom szumu.
W instrukcji nie opisali zakresu regulacji brzmienia gałkami LOW-MID-HIGH ani
przyciskiem BRIGHT. Na ucho strzelam, że LOW-MID-HIGH to kolejno ~100Hz,
~500Hz i ~3kHz. BRIGHT brzmiał na okolice 5kHz. Instrukcja podaje, że
LOW-MID-HIGH są pasywne, o czym nie wiedziałem w chwili testowania. Gdybym to
sprawdził wcześniej inaczej podszedłbym do tematu szukania „czyściocha” –
moje faux pas.
Wzmacniacz bardzo dobrze dogaduje się z preclem mocno atakowanym piórem.
Single-coil przy mostku mocno atakowany palcami przy rozkręconym gainie
poprzestawiał mi meble na kanciapie. Przy „normalnej” grze palcami trochę
mnie drażnił rozlanym dołem, ale pewnie dałoby się to wyprostować na EQ
przy odrobinie samozaparcia.
Nie podobał mi się z aktywnymi gitarami – brzmiały na nim słabo.
Nie zdecydowałem się z dwóch powodów.
1. Sam brud mnie nie ustawia choćby nie wiem jak fajny.
2. Brak wyjścia kolumnowego 8ohm, w związku z czym byłbym skazany na każdy
koncert brać dwie paczki lub zainwestować na boku w jakąś pakę na 4ohm.
Lub ryzykować uszkodzenie wzmacniacza 🙁
Podsumowując – jeśli nie interesuje cię czyste brzmienie to w tej cenie
ciężko o coś lepszego. SVT-3 jest uniwersalniejszy, ale pod względem brudu
może temu Peaveyowi wiązać sznurówki.