Granie na scenie – słyszalność + głośność ?

Podczas koncertu we wrocławskim klubie Liverpool, mimo ustawień akustyka, bas był ledwo słyszalny. Szukam sposobów na poprawę sytuacji na przyszłe koncerty.

Witam! Grałem wczoraj koncercik we wrocławskim klubie Liverpool i mam taki
problem. Głośność ustawiał klubowy akustyk – po kolei-1
gitara,2,bas,wokal,perka,razem itp. Ocenił, że jest w porządku. Odsłuch z
basem był przy perkusji, i grając prawdę mówiąc, praktycznie nie slyszalem
co gram… Totalne zagubienie… Grałem z konfiguracją Hartke (lampowy head +
kolumna slabo rozkrecone, wpietne i dodatkowo naglosnione przez przody).

Po koncercie 4 niezalezne osoby powiedziały mi, że bas był ledwo słyszalny.
Stąd moje pytania,

skąd mam wiedzieć kiedy jestem słyszalny czy nie? Bić się na pałę by bas
przebijał gitary? Miałem założenie, że akustyk się zna, ale opinia 4 osob
i moja własna słabo słyszalność (może to wina odsłuchu który był za
daleko) jakoś mnie nie przekonują…

Mam w planach jeszcze z 6 koncertów do połowy grudnia, i będę musiał jakoś
się ustawiać, poza tym nie zawsze będzie akustyk. Co robić? A może się
podkrecic bardziej na wzmaku i zostawic moc w gałce volume, by móc pozniej
kontrowac?

jak Wy sobie z tym radzicie? (wiadomo, że każdy gitarzysta powie, że bas
słyszy, za to sam by się rozkrecił najlepiej na 3/4 lampy 😀 ) pozdrawiam

Jak mogę sprawdzić, czy słychać mój bas na scenie?
Czy ktoś miał podobny problem z głośnością na scenie?
Co robić, jeśli bas jest ledwo słyszalny na koncercie?
Czy powinienem bić się na pałę, aby bas przesłuchiwał gitary?
Jak mogę skontrolować poziom głośności basu na scenie?
Czy akustyk zawsze wie, jak najlepiej ustawić głośność basu na koncercie?
Jaki sprzęt basowy jest najlepszy dla dobrego brzmienia na scenie?
Jakie podejście najlepiej zastosować, aby mieć kontrolę nad głośnością basu?
Czy ktoś ma pomysł, jakie ustawienia basu są najlepsze na koncercie?
Jakie są najlepsze rozwiązania, aby usłyszeć swój bas na koncercie?

Podziel się swoją opinią

33 komentarze

  1. ja jak grałem to cały zespół ingerował w nagłaśnianie. W sensie
    gitarzysta mówił czy mnie ma na odsłuchu, perkusista też i ja też
    mówiłem. Myślę, że dobrym sposobem jest po pierwszym numerze podejście do
    mikrofonu (ew. wokalisty) i poproszenie o więcej basu na odsłuch. I ustaw
    się na piecu nie lekko odkręcony tylko tyle ile na próbie (ja na 100w
    grałem mniej więcej na połowę gainu i mastera).

    Ewentualnie miejcie jakiegoś kolegę który będzie stał przed sceną i
    podczas nagłaśniania jak całość będzie grać wam powie, czy słychać
    wszystkich i wszystko, czy nie. 🙂

    aha. i wychowaj sobie gitarzystów.

    albo ich zmień.

  2. Na piecu się ustawiłem tak jak doradził akustyk. Normalnie wiadomo, że gram
    rozkręcony. Czy jakaś mała pierdziawka, dajmy na to 50 watt (basowych)
    pociągnie jako prywatny basowy odsłuch ?

    Z gitarzystami gram od niedawna, dogadamy się 🙂

    Z tym kolegą, który doradzi to dobra opcja, tylko muszę znaleźć kogos w
    temacie, i w miarę zaufanego . Ogolnie z naglosnieniem straszny bałagan.

    Ogolnie gram muze balladową, ale czasami bassik wchodzi na drobne solóweczki
    – warto wtedy trzymac zapas w gałce, by podbić?

    /thx 4 answer

  3. Jeśli wszystko idzie na przody to trzeba być jak najciszej, bo każdy
    mikrofon na scenie zbiera też tło i jak będzie hałas na scenie to wszystkie
    mikrofony będą zbierać mocno także ten hałas i akustyk nic sensownego nie
    ukręci…

    Oczywiście trzeba się słyszeć i jeśli nie ma odsłuchów to trzeba piec
    dać tak głośno aby się słyszeć (oczywiście możliwie najciszej),
    gitarzystów też trzeba słyszeć…

  4. Spróbuję jakoś temat uporządkować opierając się na swoim, dość
    skromnym doświadczeniu (około 40 koncertów. Zarówno plenerowych jak i
    klubowych)

    Dla uproszczenia przyjmuję, że są trzy szkoły nagłaśniania.

    1) Wszystko idzie na przody. Za brzmienie odpowiada tylko i wyłącznie
    akustyk, bas idzie z diboxa, gitarki i bębny omikrofonowane, ale całą
    korekcję robi akustyk na „heblach”.

    Każdy ustawia sobie niekoniecznie mięsiste i pełne, ale doskonale słyszalne
    dla siebie i innych brzmienie. Gitarki zazwyczaj są słyszalne, podobnie jak
    perkusja. Czego nie słychać dostajesz (albo i nie;) w odsłuch. Na scenie
    jest cicho, w miarę cicho albo bardzo cicho i wszyscy się słyszą. Natomiast
    pod kątem brzmieniowym jest płacz i zgrzytanie zębów, jeśli do tego trafi
    się kiepski akustyk to na przodzie jest to samo 😉

    2) Praktycznie nic nie idzie na przody.

    W tym wypadku za brzmienie odpowiada prawie wyłącznie zespół, na skromne
    przody idzie wokal, stopa i ewentualnie inne mniej słyszalne elementy.

    Na scenie robi się głośno. Mogą pojawić się problemy ze
    słyszalnością.

    Całe brzmienie trzeba ustawiać samemu, więc przydadzą się długie kable,
    by móc stanąć przed sceną, połazić trochę po pomieszczeniu by ustawić
    wszystko jak należy.

    Wymagany naprawdę dobry i zazwyczaj głośny sprzęt. Bez odsłuchów może
    być ciężko.

    Niewątpliwym plusem tego przedsięwzięcia jest to, ze zespół w pełni
    kontroluje brzmienie i dynamikę. Za to sporym minusem jest różnica w
    brzmieniu strony lewej i prawej – wiadomo, że jeśli gitara jest na drugim
    końcu sceny, to ludzie tam stojący będą słyszeć głównie ją. I vice
    versa – nie usłyszą basisty. Mimo wszystko jest to mój ulubiony system na
    małe kluby (do 300osób) i kameralne koncerty.

    Nie angażuje dużo pieniędzy, nie potrzeba wynajmować dużo sprzętu, nie
    jest a głośno i zespół w pełni wie jak brzmi… Problemem jest
    konieczność wyłożenia sporej kasy na dobrze brzmiące graty i …
    świadomość – wbrew pozorom mało który ZESPÓŁ wie jak chce
    zabrzmieć.

    3) Wszystko idzie na przody z mikrofonów. Na scenie jest takie brzmienie,
    jakie powinno być z przodu. Wszelakie problemy z różnicą poziomów
    lewo-prawo załatwia akustyk. Dodatkowo obsługuje odsłuchy, by każdy
    słyszał każdego. Istny raj na większe sceny i bardziej bogate koncerty.
    Sprzęt nie musi być supergłośny, na scenie jest stosunkowo cicho a
    wszystkich do grania napędza dobre brzmienie i słyszalność. Warunek –
    bardzo dobry akustyk i bardzo duża samoświadomość muzyków. Mój „drugi”
    ulubiony sposób. Przydaje się tylko na duże kluby i plenery, tylko jeśli
    impreza jest odpowiednio bogata a zespół posiada doskonale brzmiące
    graty.

    Tyle tytułem pewnie i niepotrzebne wstępu. Ale czasem warto dowiedzieć się,
    że „można inaczej” 😉

    Jeśli jednak Ci się nie chce czytać – następnym razem po prostu wyjdź
    przed scenę (długi kabel konieczny) i posłuchaj co jest grane. Jeśli
    czegoś będzie za dużo lub za mało – powiedz to akustykowi przez mikrofon ze
    sceny. Jeśli czegoś nie słyszysz w odsłuchu – powiedz to od razu akustykowi
    ze sceny.

    Setki razy słyszałem narzekania kapel, że w odsłuchach nic nie słyszeli,
    że brzmienie do d*py i że w ogóle kaszana …. zadaję wtedy jedno pytanie:
    dlaczego nic nie mówicie akustykowi jak tylko wyłapiecie, ze coś jest nie
    tak? Gościu nie jest alfą i omegą 😛

  5. No i mazdah wziął i pozamiatał 😀

    Ustosunkuję się jednak do wypowiedzi z pozycji osoby stojącej po drugiej
    stronie:

    @mazdah:
    2) Praktycznie nic nie idzie na przody.
    W tym wypadku za brzmienie odpowiada prawie wyłącznie zespół, na skromne przody idzie wokal, stopa i ewentualnie inne mniej słyszalne elementy.
    Na scenie robi się głośno. Mogą pojawić się problemy ze słyszalnością.
    Całe brzmienie trzeba ustawiać samemu, więc przydadzą się długie kable, by móc stanąć przed sceną, połazić trochę po pomieszczeniu by ustawić wszystko jak należy. (…)
    Problemem jest (…) świadomość – wbrew pozorom mało który ZESPÓŁ wie jak chce zabrzmieć.

    Nawet nie wiecie jak ciężko czasem się dogadać z zespołami.
    Przyjeżdżają czasem bandy z płytą na koncie, a nie mogę się od nich
    dowiedzieć czegokolwiek. Nagłaśniam tylko stopę i wokal no i chcę
    wiedzieć czy życzą sobie stopkę środkiem, czy dołem, a może tylko
    zostawić klik na górce, a oni nic nie wiedzą. Nie wiedzą, czy chcą pogłos
    na wokal z efektu czy zostawić mam suchy bo w barze naturalnie się wytwarza
    sam takowy (bardzo mały klub z kiepską akustyką).

    [emo]

    A najgorsze jest to, że jak coś nie brzmi, jak czegoś nie słychać, to
    zjebki dostaje nie kto inny tylko ja, mimo że proszę, żeby się ustawili z
    poziomami sami – bo zespół wie co ma być na wierzchu z instrumentów
    najlepiej i jak ma brzmieć z pieca. Przecież nie będę ludziom gałkami
    kręcił przy wzmacniaczach :F

    Po prostu żałość czasem ogarnia… 🙁

    [/emo]

  6. @zakwas: No i mazdah wziął i pozamiatał 😀

    Ustosunkuję się jednak do wypowiedzi z pozycji osoby stojącej po drugiej stronie:

    Nawet nie wiecie jak ciężko czasem się dogadać z zespołami. Przyjeżdżają czasem bandy z płytą na koncie, a nie mogę się od nich dowiedzieć czegokolwiek. Nagłaśniam tylko stopę i wokal no i chcę wiedzieć czy życzą sobie stopkę środkiem, czy dołem, a może tylko zostawić klik na górce, a oni nic nie wiedzą. Nie wiedzą, czy chcą pogłos na wokal z efektu czy zostawić mam suchy bo w
    barze naturalnie się wytwarza sam takowy (bardzo mały klub z kiepską akustyką).

    Właśnie.

    Nie każdy musi mieć dyplom od razu, ale jakieś generalnie pojęcie jak chce
    zabrzmieć MOIM ZDANIEM to podstawa. Krótka gadka z każdym muzykiem i już
    wszystko powinno być w miarę wyklarowane. Gorzej jak poszczególne życzenia
    się wzajemnie wykluczają bo instrumenty zaczynają włazić na siebie…

    Niestety nie wszyscy muzycy i grajkowie mają w sobie rozwinięty choćby
    zalążek tejże świadomości 😉

    @zakwas:
    [emo]

    A najgorsze jest to, że jak coś nie brzmi, jak czegoś nie słychać, to zjebki dostaje nie kto inny tylko ja, mimo że proszę, żeby się ustawili z poziomami sami – bo zespół wie co ma być na wierzchu z instrumentów najlepiej i jak ma brzmieć z pieca. Przecież nie będę ludziom gałkami kręcił przy wzmacniaczach :F

    Po prostu żałość czasem ogarnia… 🙁

    [/emo]

    Oczywiście dostajesz zjebkę już PO fakcie, a w trakcie koncertu i przy
    próbie dźwięku kapela się nie odzywa ani słowem :/

    Gdzieś nawet słyszałem, że to nieprofesjonalne ze strony muzyków odezwać
    się między utworami do akustyka, że czegoś brakuje – dla mnie to jest
    bzdura. Nieprofesjonalnie to jest zabrzmieć c*jowo 😛

  7. Mam jedno, wydaje mi się – głupie – pytanie, ale zadać je muszę.

    Część, do której je kieruję, pewnie wie, że gram na dosyć nietuzinkowym
    zestawie, a co się z tym wiążę – brzmię przynajmniej oryginalnie. Dlatego
    też nie satysfakcjonuje mnie rozwiązanie: Bas w linię i do przodu(ów).
    Najlepszą opcją dla mnie jest nagłośnienie basu tylko i wyłącznie z
    mojego prywatnego zestawu, ale to oczywiście rozwiązanie na koncerty w
    niedużych salach. Kiedy będę miał przyjemność nawiązać kontakt z
    akustykiem, który będzie mnie musiał nagłośnić, to będę się twardo
    upierał przy zebraniu sygnału mikrofonem z mojej paczki. W takim wypadku
    naturalne będzie, jeżeli zespół zagra na normalnej (jak na próbach)
    głośności, aby uzyskać satysfakcjonujące nas brzmienie? Czy zbierając
    sygnał mikrofonem trzeba grać znacznie ciszej (czyli w moim przypadku –
    słabiej brzmieniowo)?

  8. Ja stawiam na linię, bo siedzę bez przerwy od dłuższego czasu przy
    konsolecie i bawię się w nagrywki przez linię, a efekty zupełnie mnie
    satysfakcjonują, a i na koncertach to jest prościej i bez upierania się „o
    swoje” u akustyka – mówię: „nagłośnij jak dostajesz na kablu” i gość
    zazwyczaj tak robi, tylko czasem coś tam kręci, bo „sala ma częstotliwości
    rezonansowe” i inne voodoo 😉

    Ogólnie na scenie z przodami powinno być jak najciszej, bo jak gitary i bas
    słychać w overheadach i innych mikrofonach to się bryndza robi.

    Oczywiście dotyczy to niewielkich scen, bo na dużych scenach odległości
    pomiędzy sprzętem backlinowym są na tyle spore, że przesłuchy są dużo
    mniejsze niż na małych scenach, no i sprzęt u akustyka zazwyczaj dużo
    lepsiejszy tez jest…

    Wyczytałem, że na zachodzie coraz popularniejsza jest „cicha scena” – wzmaki
    won ze sceny, dźwiękochłonne plexi wokół bębnów itp…

    Szczególnie ważne jest nieprzeginanie z głośnością przy lżejszej muzyce
    i instrumentach akustycznych nagłaśnianych mikrofonami – przesłuchy z
    czegoś głośnego obk to masakra dla akustyka, tona drogiego sprzętu jest
    potrzebna aby takie coś naprostować…

    Oczywiście mówimy tu o muzyce i muzykach na poziomie, a nie o szarpidrutach
    grających swoje pierwsze koncerty…

  9. @mazdah:
    Oczywiście dostajesz zjebkę już PO fakcie, a w trakcie koncertu i przy próbie dźwięku kapela się nie odzywa ani słowem :/

    Kapela to ch*j, gorzej jak jest koncert i mi ludzie pier*olą żebym zrobił
    głośniej np. gitarę, mimo że już wcześniej trzy razy gościa prosiłem, a
    on tylko „dotyka” gałek i rżnie głupa. :/

    @mazdah:
    Gdzieś nawet słyszałem, że to nieprofesjonalne ze strony muzyków odezwać się między utworami do akustyka, że czegoś brakuje – dla mnie to jest bzdura. Nieprofesjonalnie to jest zabrzmieć c*jowo 😛

    Zawsze grzecznie i spokojnie proszę o coś czego mi brakuje w odsłuchu w
    przerwie między kawałkami. Żaden obciach.

    @Filippiarz: gość zazwyczaj tak robi, tylko czasem coś tam kręci, bo „sala ma częstotliwości rezonansowe” i inne voodoo 😉

    😀

    Żadne voodoo – ja zawsze na wstępie mówię zespołom, że dół z
    wszystkiego trzeba zdjąć o dwa punkty na gałeczkach, bo się inaczej zrobi
    burdel. Charakterystyka sali – tu trzeba się zawsze zdać na akustyka, on wie
    najlepiej jak się zachowa pomieszczenie 😉

  10. Okoi to ja sobie tez popisze.

    Pierwsze.Liverpool jest jaki jest akustyk słyszy i daje rade, nagłasnia od
    lat i to dużo.Raczej nie daje ciała.Niestety w knajpie jest ciulata akustyka i
    na scenie przewaznie mało słychać. to a propos klubu.

    Sciaganie basu linia, diboxem itd jest lenistwem lub nieporadnoscia
    ukierunkowane, ja osobiście co najmniej 6 na 10 koncertów muszę walczyć z
    akustykiem (czemu ja mam niby brzmieć gorzej niż skrzypek, akordeonista,
    gitarzysta którzy leca z mikrofonu) też mam swoje brzmienie i to ono z pieca
    ma być najlepiej sciagniete i wypuszczone na przód.

    Poza tym jak pier…olne z palucha w pickup a jestem pociagniety linia z przodu
    nie wiadomo co się dzieje, mikrofon zbiera to co wydobywa się z głosnika a nie
    bezposrednio z gitary lub wzmacniacza, wiec jak mam ochote mogę sobie grac jak na
    bongosie i działa jak trza.

    Oczywista sprawa jest, ze optymalnną sytuacja sa co najmniej cztery tory
    odsłuchowe, żeby każdy mniej więcej mógł sobie zabrać do siebie to czego mu
    trzeba,a piec owszem skręcić tak żeby brzmiał ale nie zabijał ze
    sceny.

    Zakwas było by przepieknie gdyby w przerwie akustyk chciał coś poprawic na
    scenie. W wiekszosci wychodzisz na koncert (po próbie) i zastanawiasz się po
    ki ciul ona była jak tak czy tak nic się nie zgadza a wex się odezwij to Ci
    tak pokreca zebys się zesrał z bólu a nic nie wiedział.

    Oczywiscie zdarzaja się panowie z którymi walka nie jest potrzebna albo jest
    osobny agent przy scenie który kreci tylko odsłuchami i wtedy to już prawie
    niebo jest, ale to rzadkosć, raczej trzeba się liczyc z tym ze będzie coś
    brumic i się srac co chwila a akustyk jest tylko na zastepstwie i on nie wie co
    jest grane.

    Reasumujac, pokutuje w polszy jeszcze hasło przewodnie „jakoś będzie” i to
    jakoś sprawiło, ze jakiś czas temu w pewnym miescie nie zagrałem koncertu a
    organizator biegał jak poparzony i wrzesczał „jak to przeciez jakoś się
    nagłosni” ( trzy mikrofony no name, przody typu apel w szkole, czyli jakaś 50
    wat Yamaha i 6cio kanałowy mikser ).

    Całe szczęscie powoli zaczyna się zmieniac na lepsze ale w wiekszości
    dynakord rulezz.

    Houk.

    (Moze troszke chaotycznie się wyraziłem ale zbyt wiele na raz chciałbym
    powiedzieć w tym temacie.)

  11. @Muzz: Sciaganie basu linia, diboxem itd jest lenistwem lub nieporadnoscia ukierunkowane, ja osobiście co najmniej 6 na 10 koncertów muszę walczyć z akustykiem (czemu ja mam niby brzmieć gorzej niż skrzypek, akordeonista, gitarzysta którzy leca z mikrofonu) też mam swoje brzmienie i to ono z pieca ma być najlepiej sciagniete i wypuszczone na przód.

    Wiesz to nie tylko lenistwo czy nieporadność, ale często fizyczna
    niemożliwość. Zazwyczaj nie ma do dyspozycji ODPOWIEDNIEGO mikrofonu żeby
    taki sygnał ściągnąć. Osobiście wolę dać sygnał z linii niż lecieć
    przez SM57, bo nic innego nie mają.

    Niestety bolączką polskiej sceny muzycznej jest to o czym napisałeś – brak
    przyzwoitego sprzętu. Jednak uwierz mi, też bym wolał mieć lepsze graty, a
    nie czasem świecić oczami przed zespołem, który przyjeżdża zagrać
    koncert 🙁 Chociaż… nie raz ten cherlawy sprzęt udowodnił, że może
    brzmieć przyzwoicie pod warunkiem odrobiny subordynacji i współpracy ze
    strony bandu (o czym pisałem wyżej) w zastanych warunkach lokalowych 🙂

  12. @zakwas:

    Wiesz to nie tylko lenistwo czy nieporadność, ale często fizyczna niemożliwość. Zazwyczaj nie ma do dyspozycji ODPOWIEDNIEGO mikrofonu żeby taki sygnał ściągnąć. Osobiście wolę dać sygnał z linii niż lecieć przez SM57, bo nic innego nie mają.

    No tak ale bardzo wiele zalezy od tego co grasz i w jaki sposób, co sobie
    podbijasz a co nie. SM57 Sprawdza się raczej w kazdych warunkach i jednak wole
    jak ktoś go podstawi zamiast mikrofonu do stopy… A jeżeli akustykowi zalezy
    na naprawdę dobrym brzmieniu to zawsze może dla własnego bezpieczenstwa
    wpiać linie i problem z dyni.

    Wtedy masz jako tako brzmienie z pieca i posiłkujesz się jak trzeba
    linią.

    Kolejna sprawa jest to,ze zespół wysyła rider nie po to, żeby potem akustyk
    robił po swojemu…(rozumiem brak sprzętu), ale w takim układzie musiałbym
    najlepiej kupić mikrofon, statyw, koncówke, paczki i jeżdzic z całym tirem
    sprzętu żeby zagrac koncert i żeby zabrzmiało tak jak kapela chce.

    Wiesz tu zaczyna się dyskusja o brzmieniu bandu i teoretycznie należałoby
    jeździc z własnym gałkowym, bo ludożerka często nie ma pojecia czemu źle
    brzmi.Dla nich po prostu artysta dał d*py.

  13. I znowu temat się sprowadza do walki z akustykiem 😀

    Ja tam wolę nie walczyć (a nuż jeszcze nam schrzani brzmienie), tylko dobrze
    wiedzieć na czym gram – dać takie brzmienie na linii z pieca, żeby się nie
    martwić o brzmienie na przodach i korzystać z odsłuchu scenicznego.

    Jasne, jak akustyk jest dobry, to nie ma co kombinować. Też bym wolał być
    nagłośniony przez mikrofon, ale nie ma się co oszukiwać, rzadko coś
    takiego ma miejsce.

  14. przedwczoraj graliśmy z kapelą na wybryku (festival) gdzie akustycy
    naglasniali 30 zespółów,i na zmiane zespołu było ok 3 minut. Musze powiedziec,
    ze odwalili kawal dobrej roboty. Bas lecial przez mixer i piec, do tego
    poprosilem i slyszalem basik w odsluchu, jakosc bardzo dobra. Naprawdę mnie to
    zaskoczyło 😉 Ale już w czwartek mam koncert we wrocławskim klubie madness, i
    tam naglasniamy się sami piecami. Jakos mam tego czarną wizję … 😉

  15. To co? to basmen ma sobie postawić na piecu mikserek, wpiąć sygnał z
    diboxa, drugi z linii, trzeci z mikrofonu celującego w resor i czwarty może
    jeszcze z overheada, poustawiać proporcje i dopiero dać akustykowi?…

    Z punktu widzenia grajka to ja nie chciałbym się aż tak straszliwie
    motać…

    Z punktu widzenia nagłośnieniowca to chyba w ten sposób możnaby wreszcie
    uniknąć pretensji basisty…;)

    Jeśli są przody to na scenie dół mi w ogóle nie jest potrzebny, wystarczą
    mi jakieś dyszki i jest ok, skoro wiem, że dół idzie po podłodze z
    jakichś osiemnastek (najlepiej jeszcze ustawionych jedna za drugą, w delayu i
    przeciwfazie, żeby na scenie nie dudniło – parę razy firmy nagłośnieniowe
    stosowały taki patent i wszystkim na scenie bardzo to odpowiadało, a na
    klepisku bas obrywał d*pę.)

    Jeśłi przodów nie ma, albo są tylko na wokal i grzechotkę, to piecyk, czy
    paczki z tyłu odwracam skosem na perkusistę. On się cieszy, że ma lepszy
    odsłuch basu (inne instrumenty mu w sumie niepotrzebne), a mikrofony nie
    zbierają wtedy tak straszliwie basu z tła.

  16. Odświeżam temat żeby nie zaśmiecać forum nowymi. Mam pytanie odnośnie
    nagłośnienia na koncercie. Niedługo będę grał 3 koncerty (pierwsze w moim
    życiu i pewnie stąd moje pytanie). Problem jest taki, że z powodu braku
    funduszy nie mam wzmacniacza basowego. Kolega z zespołu mówi, że będę
    mógł się wpiąć bezpośrednio do miksera, tylko czy to wystarczy, żeby
    było mnie dobrze słychać? Koncerty będą u mnie w mieście: w jednym z
    liceów, w kościele i w wojewódzkim domu kultury.

  17. Przydałby się jakiś przedwzmacniacz, chyba, że masz gitarę aktywną, co
    trochę rozwiąże problem. Ale w takich lokalach jak mówisz powinieneś dać
    radę o ile za mikserem nie siedzi kretyn.

  18. Nie będzie szału ale w takich miejscach nie będzie problemów, też nie jest
    potrzebny żaden akustyk(w takich miejscach) jeśli się ktoś choć trochę
    zna…

    Powodzenia na koncertach!

    Pozdrawiam;]

  19. po zagraniu ok. 70 koncertów jako takie doświadczenie mam i wiem, że
    akustycy w Polsce różnie traktują swoją profesję. na szczęście
    dorobiliśmy się w zespole własnego akustyka, który wie jak chcemy brzmieć
    i tak nas kręci.

    wcześniej największe problemy sprawiał bas, ze względu na to, że mam mocny
    atak z prawej ręki, bardzo nisko struny i kreuję specyficzny sound, w
    okolicach brzmieniowych Flea z kawałka Readymade. naprawdę, mało który
    akustyk umiał to fajnie złożyć w kupę na przodach, więc zazwyczaj
    pojawiały się prośby o podwyższanie strun (xD) albo ściąganie wszystkiego
    prócz basu z eq. wtedy zawsze zadaję pytanie: a jak zacznę grać klangiem to
    mnie pan ściszy? potulnie odchodzili, ale przeważnie szału nie było na
    przodach. akustycy w Polsce (oczywiście nie wszyscy) nie mogą zrozumieć, że
    ja tak samo jak oni, jestem w pracy i zależy mi na dobrym wykonaniu roboty.
    może to się kiedyś zmieni…

  20. no to teraz ja coś dorzuce 😀 otóż. w przyszłości zainwestuje sobie chyba
    w mikrofonik wlasny abym mógł być nagłaśniany na kazdym koncercie bez
    gadania z mikrofonu.. teraz tak: jakie mikrofony polecacie do naglosnienia basu
    ?

    generalnie to właśnie ostatnio mnie wzielo żeby uzbierac na taki mikrofonik, bo
    kurde.. mam drogą kolumnę po to żeby brzmienie , które sobie wykreowalem szlo z
    glosnika i ludzie je slyszeli a nie plaskie pierdzenie z lini ..

    co wy na to ? dobry pomysł ?

  21. Witam. Mam pytanie. Uprzedzę, że jest laickie 😉

    Otóż niedługo będę grał koncert w moim mieście na WOŚP. Jeśli chodzi o
    swoje własne nagłośnienie to mam Fender Rumble 150. Chciałbym go użyć
    jako backline. piecyk jest wyposażony w wyjście Line Out (wtyk XLR) i
    wyjście słuchawkowe (wtyk jack). Koncert prawdopodobnie będzie na
    największej scenie w mieście, więc nie ma mowy żebym zdołał odpowiednio
    nagłośnić bas tylko za pomocą wzmacniacza. Tak więc czy nie będzie
    problemu z podłączeniem do niego zewnętrznych głośników? To mój pierwszy
    koncert na tak dużej scenie i stąd moje pytanie.

  22. XLR powinien znakomicie dać radę 🙂 Chyba, że nagłośnieniowcy zaszaleją i
    zgarną Cię mikrofonem, tak czy siak nie masz się czym martwić – masz
    wzmacniacz z możliwościami, cała rola nagłośnieniowców, żeby Cię było
    słychać.

  23. @Kano: Witam. Mam pytanie. Uprzedzę, że jest laickie 😉
    Otóż niedługo będę grał koncert w moim mieście na WOŚP. Jeśli chodzi o swoje własne nagłośnienie to mam Fender Rumble 150. Chciałbym go użyć jako backline. piecyk jest wyposażony w wyjście Line Out (wtyk XLR) i wyjście słuchawkowe (wtyk jack). Koncert prawdopodobnie będzie na największej scenie w mieście, więc nie ma mowy żebym zdołał odpowiednio nagłośnić bas tylko za pomocą wzmacniacza. Tak więc czy nie będzie problemu z podłączeniem do niego zewnętrznych głośników? To mój pierwszy koncert na tak dużej scenie i stąd moje pytanie.

    Hej! Na 90% będzie to wyglądało tak:

    – Twój piec podepną na przód wtykiem XLR, i każą Ci się ściszyć na
    scenie – pie*dol to i jak już zaczniecie grać to zrób się głośniej, bo
    akustycy mają wy*ebane na to czy zespół sam się słyszy podczas gry –
    sorry, taka jest co do zasady brutalna prawda;

    – gitary pójdą z majków (dynamicznych), perpka najprawdopodobniej też
    będzie naglośniona zestawem majków, a wokal będzie się teoretycznie (bo
    praktycznie to tylko na wyraźnie artykułowane żądanie) słyszał z
    monitorów (odsłuchów);

    – na żądanie perkusista powinien mieć podstawiony jakiś odsłuch, w którym
    powinien słyszeć git. lub bas, tak aby wiedzieć jaki kawałek aktualnie
    leci;

    – standardem jest że nikt z zespołu się nie słyszy na scenie, i z osobna i
    w całości – akustykom to zazwyczaj w ogóle nie przeszkadza, zatem

    STOSUJCIE ZASADĘ BARDZO MOCNO OGRANICZONEGO ZAUFANIA DO
    AKUSTYKÓW
    , zwłaszcza jeśli traficie na wożącego się typa o
    kompleksie wszechmogącego demiurga. Oni mają swoją robotę i swoje cele, wy
    także, choć wasze modus operandi mogą się przy tym znacznie róznić.

    PS. Jak będzie źle, to żadajcie aby akustyk Wam pomógł się usłyszeć na
    stageu – nie liczcie że ona sam z urzędu Wam to na bank zapewni!

    PS. II. Graliśmy kiedyś w pewnym modnym i uczęszczanym klubie rockowym w
    Sopocie. Zastosowaliśmy dość potulną i spolegliwą postawę, a w rezultacie
    się w trakcie gry nie słyszeliśmy. Na końcu usłyszelismy od tamtejszego
    event managera historię że jak wcześniej grał u nich LIPALI, to Lipnicki
    rozkręcił swój mega piec na całą p*zdę, a na polecenie aby się ściszyl
    powiedział że ni h*ja 🙂 Grał na tym piecu na max volume, z baru zlatywały
    butelki bo tak było glośno, no i co? No i git – wszystko brzmiało świetnie,
    wbrew temu czego od grających żądał akustyk 🙂

  24. Dzięki za rady Bydluck, to będzie mój czwarty koncert, ale pierwszy koncert
    na większej scenie i z akustykiem i nie wiem czy się odważę na taką
    samowolkę :D. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze słychać.

  25. Nie zrozum mnie źle – zapewne wasz akustyk będzie miał wieksze doświadczenie
    sceniczne niż wy, czego Ci życzę 🙂 i teoretycznie powinien wiedzieć o co
    chodzi w jego pracy. Nie chodziło mi bowiem o jakiś sabotaż na koncercie czy
    zlośliwą dywersję i akcje podjazdowe vs. akustyk. Ale:

    – nie można wszystkiego bezkrytycznie łykać,

    – jak się nie slyszycie i waszym zdaniem brzmicie z d*py to o tym od razu
    spokojnie i rzeczowo mówicie, przedstawiając wasze mniej lub bardziej
    kategoryczne sugestie,

    – pamiętajcie że in flagranti inaczej się sami słyszycie na stageu, a
    inaczej słyszy was publika, więc w rachubę wchodzą 4 warianty:

    a) 100% zła: slyszycie się źle i brzmicie źle (ALARM!)

    b) słyszycie się dobrze i brzmicie dobrze, czego Tobie, sobie i wszystkim
    życzę w nadchodzącym roku 2011 i w ogole zawsze 🙂

    oraz najbardziej prawdopodobne

    c) słyszycie się dobrze, choć brzmicie tak sobie lub źle, o czym możecie
    się niestety dowiedzieć post factum, i na co możecie nie mieć zbyt dużego
    wpływu;

    d) słyszycie się źle, choć brzmicie całkiem ok – ja tak miałem
    najczęściej, choć nie poprawia to komfortu gry, więc trzeba prosić
    kolesława za konsolą aby puścił wam w odsłuchu to i owo głośniej, bo on
    przeciez najczęsciej o tym nie wie, jak się sami sonicznie odbieracie.

  26. Nie chciało mi się czytać całego tematu, ale na pierwszy post odpowiedzieć
    mogę, że to akustyk ma być jak pies i Ci służyć. Coś nie pasuje to mu po
    prostu powiedz; )

  27. Kano:

    Ja jeszcze dodam od siebie parę uwagę o dużych scenach, z którymi się nie
    spotkałem nigdzie ma piśmie, a wynikają stricto z moich doświadczeń.

    Niezależnie od tego jak scena duża by nie była, warto ustawić się w takiej
    odległości od siebie, żeby słyszeć się na wzajem z pieców i żeby
    przynajmniej basista był w stanie usłyszeć gary bez pomocy odsłuchów. Daje
    to pewien margines słyszalności w razie gdyby odsłuchy leżały. W
    zależności od temperamentu pałkera, dla mnie jako basisty, bezpieczną
    odległością są 2-4 metry od garów. Nie polecam też ustawiać się od
    siebie w odległościach większych niż długości waszych kabli – szkoda
    żebyś przewrócił sobie piec gdy nagle w środku koncertu będziesz chciał
    pogadać z gitarowym o pogodzie albo o fajnej lasce w trzecim rzędzie.

    Nic nie stoi również na przeszkodzie, żeby ustawić piece bokiem do widowni
    – łatwiej uzyskać wtedy efekt wzajemnej słyszalności, a widowni
    przeszkadzać to nie będzie bo i tak wszystko poleci na przody.

    Jeżeli jest bieda i nie ma odsłuchu dla pałkera, to warto delikatnie
    cofnąć piece za perkusję (jak mało miejsca, to pod kątem), żeby garowy
    też słyszał co się dzieje. Minus jest taki, że jego mikrofony zbiorą
    trochę gitar. Plus jest taki, że szansa na wysypkę pałkera znacznie spada.
    Dodatkowo pałkerowi polecam… zatyczki do uszu. Brzmi to dziwnie, ale jeśli
    nie będzie słyszał siebie w odsłuchach (czy to z powodu ich braku, czy to z
    powodu marnej ich jakości), to może mu to bardzo pomóc.

    I niech pałker nie ustawia się na samej krawędzi – już parę razy
    wydziałem, jak perkusista (i to wcale niekoniecznie początkujący) spada ze
    sceny na łeb bo mu się jedna nóżka siodełka zsunęła ze sceny. Brzmi
    śmiesznie, ale takie nie jest – można sobie poważną krzywdę zrobić.

    A z uwag ogólnych – zanim zaczniecie wieszać psy na akustykach, upewnijcie
    się że sami zrobiliście wszystko co w waszej mocy żeby było dobrze. I
    żeby sprawa była jasna – od wniesienia sprzętu na scenę i „martw się panie
    akustyku co z tym zrobić” do „wszystkiego co w waszej mocy” jest bardzo daleka
    droga.

  28. @cinematic: Nie chciało mi się czytać całego tematu, ale na pierwszy post odpowiedzieć mogę, że to akustyk ma być jak pies i Ci służyć. Coś nie pasuje to mu po prostu powiedz; )

    Hm… jak to powiadają „z gówna bata nie ukręcisz” i ta prawda jest
    niepodważalna. Jeszcze gorzej jeśli akustyk służy organizatorowi, który
    chce koncert wyemitować lub wręcz, niedajboże, wydać… Wtedy akustyk
    ryzykuje głową, nazwiskiem i karierą – jak wyjdzie gówno, to będzie jego
    wina, nie basisty…

    (dlatego notabene ZAWSZE chciałem mieć nagrany osobny sygnał z diboxa, żeby
    w razie czego móc nim potem podreperować brzmienie)

    Jeśli się będziesz mocno upierał, możesz usłyszeć coś w rodzaju:

    „Masz gówniany bas, przystawki, struny, piecyk i gównianą artykulację;
    buczy, dudni i pierdzi. Jeśli nie potrafisz – nie pchaj się na afisz. Tnę w
    pizdu wszystko poniżej 800 Hz”

    @tapchan: Kano:
    zanim zaczniecie wieszać psy na akustykach, upewnijcie się że sami zrobiliście wszystko co w waszej mocy żeby było dobrze. I żeby sprawa była jasna – od wniesienia sprzętu na scenę i „martw się panie akustyku co z tym zrobić” do „wszystkiego co w waszej mocy” jest bardzo daleka droga.

    Swięta prawda. Jeśli bas brzmi dobrze, to zaręczam, że każdy przyzwoity
    akustyk stanie na uszach, żeby go jak najlepiej wyeksponować, bo nic tak nie
    wpływa na jego dobre samopoczucie i radość z pracy, jak dobzre brzmiący
    bas.

  29. z pewnymi wygłoszonymi zdaniami muszę się nie zgodzić.

    ale najpierw,podstawa to pewność własnego sprzętu i własnych
    umiejętności i przede wszystkim brzmienia.

    nagłaśnianie mikrofonem a nagłaśnianie z diboxa to dwie różne sprawy i
    inaczej trzeba do tego podchodzić.wiemy że brzmienie z diboxa różni się od
    tego z paczki, bo kolumna masz taką a nie inną bo masz lekko pierdzący
    głośnik albo spalony driver:) więc trzeba to mieć na uwadze przy próbie
    osiągnięcia konkretnego brzmienia z „przodów” należy zamienić słowo z
    mikserooperatorem.

    sprawa druga piec na scenie jest dla Ciebie masz mieć go tyle żeby się
    słyszeć. przy nagłaśnianiu przez mikrofon musisz uważać na kręcenie
    gałom Volume bo każdy Twój ruch oznacza zmianę głośności z przodu i pan
    majster nie będzie zadowolony jak będziesz mu kręcił wte i we wte. przy
    diboxie to w większości przypadków bez różnicy bo wyjście jest po
    preampie i korekcji.

    radziłbym się nie sugerować brzmieniem z odsłuchów bo w 90 procentach
    przypadków jest ono diametralnie różne od tego co słuchać przed sceną.bo
    odsłuchy raczej są zestrojone w ten sposób aby ograniczać sprzęgnięcia na
    scenie bo jak wiemy omikrofonowane bębny plus miki do gitar wokale wszystko to
    powoduje że monitory muszą być ustawione tak a nie inaczej.

    należy też cieszyć się z gry na scenie i miło współpracować z ekipą
    techniczną obsługującą koncert bo to powoduje sympatyczne odczucia zarówno
    u grających jak i nagłaśniających.

    wniosek:

    polecam mieć własnego akustyka:)

    pozdr

    mimikm

  30. Miałem sposobność grać kilka występów na tym samym sprzęcie
    nagłośnieniowym ale z innymi akustykami.

    Ze dwa razy nagłaśniał nas Pan Akustyk, współpracę z którym wspominam
    jak seks z młodą, śliczną, namiętną, temperamentną. Był otwarty na
    współpracę, i kapela uśmiechnięta, i akustyk radosne miał lico, bo
    słuchaliśmy się nawzajem przy kręceniu gałami.

    Ale w pozostałych przypadkach był etatowy Pan z MDK i…:{

    Zabija mnie jak się staram, koncentruję na robocie, chcę żeby wilk syty
    był i owca cała, a akustyk zlewa co do niego pie*dolę i duma tylko o tym,
    jak najprędzej dobrać się do piwa, które trzyma pod konsoletą. Jak już
    łyknie to rozprawia w myślach czy aby dane mu będzie jeszcze pociupciać
    tego wspaniałego wieczora :0 ,i czy będzie to sąsiadka ,czy może niestety,
    kur*a, znowu tylko żona…

  31. Zespół kumpla grał na festiwalu w Szczecinie. Ichni akustyk był
    przedstawicielem klasy społecznej „Ignoranckich Półgłówków”. Bawił się
    suwakami, ale chyba nie bardzo wiedział, który do czego służy.

    Kierowca zespołu, mąż o reputacji słusznej i takiejże posturze, odwiedził
    pana Suwakowego w jego kanciapie i kulturalnie i spokojnie wyjaśnił mu, że
    jego podejście do wykonywanej pracy pozostaje cokolwiek nieprofesjonalne. Po
    czym ustawił konsolę na dość neutralne, nie psujące zespołowi brzmienia
    ustawienie.

    Pan Suwakowy pokiwał głową, po czym – gdy kierowca odszedł – wrócił do
    konsumpcji alkoholu czy innych medytacji. Ustawiwszy uprzednio suwaki „po
    swojemu”.

    Kierowca wrócił. Tym razem zaproponował płatną protekcję. Nie pamiętam
    to już – opowieść zasłyszana pół roku temu), czy wręczył mu flaszkę,
    czy zwitek banknotów (wiem wszakże, że zdumiała mnie jego hojność). Pan
    Suwakowy wybałuszył oczy, po czym pozwolił znów przestawiać konsolę, ale
    po odejściu kierowcy znów zaczął coś gmerać przy ustawieniach.

    Trzecie odwiedziny kierowcy pan Suwakowy chyba zapamięta na długo, bowiem i
    łapówkę uprzednio otrzymaną stracił i kilku kontuzji się nabawił…

  32. Odgrzeję temat, bo i ciekawy i fajny.

    Jeśli gram z supportem akustyka to wpinam się zawsze w linię. To co wychodzi
    z kolumny na scenie traktuję jako mój własny odsłuch basu. Kiedy przychodzi
    na ustawienie basu to często za basem stawiam gitarzystę a sam staram się
    być przed sceną, coby akustykowi złożyć swoją listę życzeń. Akustyk
    nie jest duchem świętym i niekoniecznie musi znać moje preferencje
    brzmieniowe. To chyba najlepszy układ, bo jeśli brzmię kiepsko to mam
    pretensje tylko do samego siebie.

    Druga sprawa to słyszalność. Pamiętam taki koncert sprzed dwóch czy trzech
    lat, kiedy odłożyłem bas i podszedłem do mikrofonu wokalisty (dość duża
    scena a nas było tylko trio) i poprosiłem, by pan akustyk trochę dołożył
    na odsłuch i mnie i perkusiście. Powtórzyłem to jeszcze chyba raz czy dwa
    aż wreszcie wszystko było słyszalne. Nie ma i nie powinno być żadnego
    obciachu przy zwracaniu uwagi akustykom o ile robi się to kulturalnie.
    Przecież obu stronom zależy na dobrym koncercie. No chyba, że gracie jako
    support innego zespołu i z definicji musicie brzmieć dużo gorzej niż oni
    ;-).

Możliwość komentowania została wyłączona.