Cześć! Tak się zastanawiam, czy używa ktoś na stałe dwóch kompresorów lub dwóch equalizerów w swoim pedalboardzie? Mam na myśli scenariusz: bass -> kompresor -> equalizer -> efekty typu dirt -> kompresor -> equalizer -> inne Może ktoś chociaż próbował takiego rozwiązania i chce się podzielić wrażeniami, za i przeciw? Gram głównie kostką i chodzi mi o maksymalne zachowanie balansu, naturalności (tzn bez nadmiernego przycinania dołu, czy innych częstotliwości oraz tłumienia dźwięku) i równomiernej głośności różnych efektów przy różnorodnym uderzaniu kostką o struny. Wyprzedzając odpowiedzi namawiające mnie do przemyślenia sensu stosowania kompresora lub equalizera, od razu mówię – nie to jest tematem dyskusji 🙂
Kompresor za przesterem chyba nie do końca ma uzasadnienie, przesterowanie ze
swojej natury wyrównuje sygnał. Ale jeżeli chcesz zachować naturalnośc
brzmienia, to masz co najmniej o 2 elementy za dużo 😛
Ok, pomińmy equalizery, bo te mogą być ustawione na płasko.. Miałem na
myśli dwa kompresory ustawione bardzo delikatnie, nawet raczej w stronę
limiterów, niwelujących różnice głośności.
Naturalne brzmienie przy takim torze sygnałowym? Hm…
Zachowanie balansu głośności między różnymi brzmieniami z podłogi to
dużo żmudnej pracy przy kręceniu indywidualnymi efektami. Postawienie
kompresora na końcu łańcucha nie naprawi magicznie spierdzielonych proporcji
między wcześniejszymi efektami a wręcz je uwypukli.
Dobry sposób na zachowanie „basowości” brzmienia przy używaniu DIST i OD to
miksowanie kanału czystego z brudnym. Większość basowych przybrudzaczy ma
do tego gałkę Blend.
Na różnorodne uderzanie kostką najlepszym lekarstwem są godziny ćwiczeń.
Kompresor nie rozwiąże twoich problemów z artykulacją.