Cześć,
Postanowiłem zacząć przygodę z niskimi częstotliwościami i zakupiłem
właśnie Action Basa i piecyk Hiwatta B 60.12. Wybrałem pasywną wersję
zamiast aktywnej i teraz nie jestem przekonany czy dobrze zrobiłem. Wiem mniej
więcej jaka jest różnica między pasywem a aktywem i celowo wybrałem
pierwszą opcję ale chciałbym żebyście odnieśli się konkretnie do tego
modelu gitary – lepszy byłby pasyw czy aktyw? Z góry dzięki 😉
Aktyw – więcej możliwości brzmieniowych (dla początkującego również
większa szansa na totalne skopanie sobie brzmienia w zespole), ale więcej
strat sygnału z racji większej ilości elementów „po drodze”.
Pasyw – mniej możliwości (czyli mniejsza szansa na skopanie brzmienia w
zespole), mniej strat z racji prostoty układu.
Dopiero zaczynając przygodę, wybrałeś wg. mnie zdecydowanie dobrze. Mówię
to jako człowiek grający od początku na aktywach, marzący o chwili gdy
będzie mnie stać na totalną przeróbkę układu w moim basie, ale wg. moich
indywidualnych preferencji (zakładającą możliwość wyłączania preampu)
:-P.
Aktywniaki to raczej z wyższych półek . Za dobrego doświadczenia z
aktywnymi wiosłami troszkę wyższej półki niż Twój Cort nie mam.
Niejednokrotnie odniosłem wrażenie że montują w nich przeciętniutkie
aktywne układy żeby zrekompensować (tudzież dać możliwość zatuszowania)
niedociągnięć w tych wiosłach.
Tak że nie ma się co zastanawiać – trzeba grać , a jak się spodoba
kombinować na lepsze wiosło 🙂
To wiosło jest tak „cudne” brzmieniowo, że raczej aktywny układ niewiele by
tu pomógł, więc zaoszczędziłeś kilka złotych. Chodź szkoda że się na
to rzuciłeś i tak, bo można dopaść za ten chajs coś lepszego 😉 Ja po
latach na szczęście już się żegnam z owym wiosłem 😉 Ale Tobie wystarczy,
graj, ćwicz, nie poddawaj się 😉 Akurat to jest jego zaleta – dobrze szkoli
😀
Od lat gram na aktywnych gitarach (ostatni mój pasywny sprzęt to Mayones B4,
jeszcze na studiach;-)) i nie powiem o nich złego słowa. Mimo wszystko
brzmieniowo mają przewagę nad układami pasywnymi. Nie wiem, czy dzisiaj
wróciłbym do pasywnych basów. Może jeno wtedy, gdyby ktoś mi tanio
odsprzedał jakieś wiosło-legendę;-) W innym wypadku nie. Nawet, jeśli mamy
do czynienia w gitarze z niezbyt zaawansowanym układem aktywnym (vide np.
stare Ibanezy SR, Yamahy BB), to moim zdaniem i tak jest to w większości
przypadków lepszy wybór niż układ pasywny.
Grać nauczysz się zarówno na pasywie jak i aktywie jeśli tylko wykażesz
się chęciami i determinacją.
Jeśli będziesz zadowolony z grywalności (o wygodę mi chodzi głównie) i
„podstawowego” brzmienia Twojego wiosła, to z czasem dokupisz preamp
podłogowy (daje więcej możliwości moim zdaniem niż aktyw – nie jest
droższy niż dobrej klasy układ lub pickupy aktywne).
A jak będziesz niezadowolony z obecnego, to następne wiosło pewnie kupisz
aktywne:)
Mają przewagę w kwestii możliwości kreacji. Niemożliwym natomiast jest,
aby nawet najlepszy układ aktywny mógł konkurować z pasywnym (oczywiście
porządnie wykonanym) w kwestii ilości strat sygnałowych ze względu na
długość toru w obu przypadkach. Dlatego mówienie o brzmieniowej przewadze
układów aktywnych jest nadużyciem. Bo naturalniej zawsze przełoży
brzmienie instrumentu prosty układ pasywny, aktywny zbliża bas do syntezatora
:-).
Osobiście uważam, że aktyw, to taki Nissan Skyline, a pasyw to Dodge Charger
– co kto woli :-).
Jak już kupiłeś to po co sobie głowę tym zawracać?
Gra ok? To po co szukać dziury w całym?
Nie gra ok? No to sprzedajesz i kupujesz następne aż trafisz.
Zarówno aktywna jak i pasywna elektronika ma swoje wady i zalety. Nie ma
jedynego słusznego rozwiązania, trzeba szukać opcji najlepiej pasującej do
konkretnej sytuacji. Ogrywaj każde wiosło jakie ci wpadnie w łapy i
wyciągaj wnioski. Za jakiś czas sam będziesz wiedział które gitary
najlepiej ci pasują.
Ja bym Ci proponował zakupić equalizer do basa i będzie lepiej jak w
aktywie.
No nie, nie będzie. Preamp w instrumencie nie kroi w taki sposób pasm jak
robi to korektor graficzny.
No, cóż. Każdy ma swoje preferencje. Pytanie, co „straty sygnałowe” mają
do brzmienia gitary. I czy to naprawdę taki kluczowy parametr w doborze
instrumentu, jak zdajesz się to sugerować. Według mnie mamy obaj krańcowo
różne podejścia i doświadczenia w kwestii używania aktywnych gitar.
Pozostaję przy swoim zdaniu… być może błędnym:-) Nie chcę tu zaczynać
wielopiętrowej dyskusji nt. przewagi układów aktywnych nad pasywnymi
tudzież odwrotnie:-) Pozdrawiam serdecznie.
Zmieniłem wybór i kupiłem aktywnego Corta. Dali mi go w promocji za 580zł
co jest bardzo niską ceną jak na aktywa. Przychodzi kurierem dziś a ja
zastanawiam się czy to nie jest jakiś wadliwy albo powystawowy egzemlarz (ze
względu na niską cenę). Na co zwrócić uwagę żeby upewnić się że jest w
100 % sprawny i bez żadnych wad??
Ja natomiast bym przysiągł, że układ pasywny daje możliwość tylko i
wyłącznie przycinania określonych pasm częstotliwości. Aktywny natomiast
daje możliwość podbicia i przycięcia tych pasm. Dlatego tak genialnym
rozwiązaniem jest klik punktu „zerowego” na potencjometrze odpowiedniego tonu
– ja to tak widzę, zawsze od tego zaczynam. To teoretycznie powinno być
przepuszczenie „naturalnego” brzmienia gitary.
No, ale dopuszczam taką możliwość, że się mylę!
A w praktyce jest tak, że nie istnieje preamp, który nie narzuca w jakimś
stopniu swojego brzmienia.
Nawet teoretycznie niewykonalnym jest stworzenie idealnie transparentnego
układu. Najbardziej naturalne i „najszersze” (najmniej pokrojone przez
wszystkie badziewia po drodze) brzmienie można chyba osiągnąć spinając
przystawki prosto z gniazdem możliwie najkrótszym kablem :-P.
No niby tak, ale nie zawsze chcemy mieć zupełnie naturalny sound basu, c’nie?
Po to te wszystkie preampy i inne efekty są, żeby modyfikować dźwięk.
Po to masz wybitnie lepszej jakości preamp we wzmacniaczu, zamiast szrotu za
kilkanaście/kilkadziesiąt złotych w budżetowej gitarze.
A jeśli np. wzmacniacz, na którym przygodnie grasz, ponadprzeciętnie zamula
albo za bardzo ćwierka? Preampem możesz to wyrównać.
Z takich powodów np. Marcus Miller ma pół PCta wmontowane w deche. Ale to
jest światowej klasy sprzęt, a nie budżetowe rozwiązania dla
początkujących 😉
Jak piec brzmi źle i piecowe EQ nie pomaga to dodatkowy preamp po drodze
sytuacji nie wyprostuje – będzie inaczej, ale dalej źle 😉
Trafiłem w życiu na bardzo niewiele źle brzmiących gitar pasywnych (a
trochę tego było), za to prawie każdy aktyw z którym miałem do czynienia
był zwyczajnie głuchy (tego też trochę było). Przypisywanie tego stanu
rzeczy wyłącznie rodzajowi elektroniki to zbyt daleko idące wnioski,
niemniej z pewną korelacją ciężko tu polemizować. W efekcie od paru lat z
premedytacją unikam aktywnej elektroniki i nie tęsknię. Wyznaję filozofię
„mniej gałek = mniej problemów”.
Wszystkie posiadane przeze mnie aktywy z opcją przełączenia w tryb pasywny
lepiej się miksowały z zespołem w trybie pasywnym, nawet w porównaniu do
trybu aktywnego z neutralnymi ustawieniami.
Bo mniej gałek naprawdę równa się mniejszej ilości problemów :-).
Tapchan pięknie wyjaśnił dlaczego pasywy mają przewagę nad aktywami.
Waszym zdaniem.
Z tą ilością gałek, zgadzam się w całej rozciągłości. Dużo czasu mi
zajęło ogarnięcie (lub wydaje mi się, że ogarnąłem) EQ w gitarze.
Muszę kiedyś spróbować pograć i nagrać coś w trybie pasywnym – jakoś
nigdy na to nie wpadłem, a chętnie przetestuję.
No nie. Zdaniem fizyki. Jest takie mądre powiedzenie, że z pustego i Salomon
nie naleje. Jeśli coś bezpowrotnie w torze sygnałowym stracisz (a wyższy
stopień skomplikowania układu to wymusza), to nawet najlepszy preamp tego nie
doda. Proste. Nie neguję tego, że instrumenty aktywne mogą być fajne
(podkreślam, sam na takowym gram). Niemniej tu nie mówimy o czyimś zdaniu,
tylko twardych faktach.
„Fizyki nie oszukasz, zawsze będą straty”, ale jednak „droższe preampy
polepszają brzmienie”.
„Lepszość” brzmienia jest w tej materii czymś subiektywnym. Bo np. lampowe
preampy dodają lampowych zniekształceń, które są przez nasze ucho (albo
raczej mózg) postrzegane jako „miłe”. Co nie znaczy, że są wierniejsze
dzięki tym lampom, (nic z tych rzeczy) więc w tym, co powiedziałeś, nie ma
żadnej logicznej sprzeczności.
Zdefiniuj „polepszają”.
Takie pytanko, jesteś fanem motoryzacji?
I przypominam, że piszemy w wątku o instrumencie za 600zł, więc ciężko
tu mówić o drogich preampach, nawiasem mówiąc.
Faktycznie. Przepraszam, zapędziłem się.
Wybór rodzaju elektroniki w takim przypadku nie robi absolutnie żadnej
różnicy. Pasyw czy aktyw – będzie głuchy, słaby i gówniany.
Jak się wciągniesz i uzbierasz w międzyczasie trochę więcej kasy to wtedy
będzie się można faktycznie nad tematem zastanawiać przy wyborze
następnego wiosła. A na razie jedyna realna różnica sprowadza się tylko i
wyłącznie do tego, czy lubisz od czasu do czasu wydać pieniądze na baterie.
Akurat głuchy, słaby i gówniany nie musi być, co pokazywały przykładowo
instrumenty marki SX. Niemniej na sensowny preamp w takim instrumencie
absolutnie szans nie ma, bo wszak w elektronice nie ma szans na lepszy albo
gorszy egzemplarz tego samego modelu (poza ich trwałością).
Ja ostatnio wszedłem w posiadanie Ibaneza ATK-200. Układ aktywny z jednym
humbem, przełącznik cewek, 3 pasmowa korekcja, więc chyba coś ala układ z
MM… 😛 Ten cały preamp faktycznie nie działa tak radykalnie jak zwykły
korektor – podbija i wycina pasma w bardzo łagodny i przyjemny sposób. Układ
zdecydowanie oddaje barwę brzmienia, którą słychać z samej dechy.
Generalnie gra to bardzo selektywnie, każde pociągnięcie struny jest
zdecydowanie zaznaczone, nic nie zamula, nie buczy, nie chrząka… I tu nie
mogę się na razie oswoić – to brzmienie jest sterylne jak domestos, podsówa
do głowy brzmienia z syntezatorów – zastanawiam się czy to właśnie jest
sprawka tego preampu, czy ta gitara tak po prostu ma… I jaka by była
różnica po obejściu owego układu i podłączeniu pickupa jak w pasywie
😉
@Riki: Spróbuj przełączyć przetwornik w tryb singla bliżej gryfu, ATK
bardziej wtedy warczy.
Owszem, ale muszę to wszystko opanować – mam go dopiero od kilku dni, bardzo
ograniczonych pracą. No i ATK + PiŁi Tur = pierdyliard możliwości
kręcenia… Ale już nie mogę się doczekać jakiejś próby z którąś z
kapel, wtedy zobaczę co i jak i co to potrafi 😉