combo czy coś większego???

Autor dzieli się swoimi rozważaniami na temat wyboru wzmacniacza basowego, zastanawiając się między małym combo a mocniejszym zestawem. Pod uwagę brane są modele Ampeg, w kontekście potrzeby użytkowania domowego i jakości brzmienia.

Czołem

Przede wszytkim, jako że jest to mój pierwszy post chciałbym się z Wami
przywitać.

(temat zmieszczam jeszcze raz bo coś mnie wywalilo)

Grałem przez kilka ładnych lat na gitarze elektrycznej, jednak jakoś zawsze
ciągnęło mnie do 4 strun, jako że od kilku lat elektryk leżał
nieużywany, więc gdy nadarzyła się okazja zamieniłem swojego Rana na stary
ponad 30 letni bas Ibanez Roadster. Ogrywałem i znam się trochę na
wzmacniaczach gitarowych, ale kompletnie nie na basowych. Tak więc mam już
bas, ale nie posiadam wzmacniacza, na początku myślałem o kupnie jakiegoś
małego potworka 30W, ampeg, peavey, Line6 itp, ale przeglądając internet
natrafiłem na dwa ciekawe produkty ampega, mianowicie głowa Ampeg portaflex
350 i 500, oraz Ampeg SVT mikro, nie wiem jednak czy celuje w dobrą strone,
mianowicie piecyk będzie mi potrzebny tylko i wyłacznie do gry w domu
(chociaż nigdy nic nie wiadomo), w związku z tym czy potrzebuje aż tak
mocnego piecyka?

Czy owe Ampegi dadzą zadowalające brzmienie już na małych głośnościach,
czy jednak aby to zagadało muszą być rozkręcone? Czy może pozostać przy
opcji małe combo? Różnica w cenie jest jak znaczna, tak więc nie wiem czy
kupić combo czy jeszcze poczekać i odłożyć na zestaw portaflex lub mikro.
Bardziej niż na watach zależy mi na jakości brzmienia i żeby to jakoś
dobrze „gadało”. Po próbkach i filmach z youtube te ampegi brzmią
obiecująco, zależy mi na brzmieniu dość selektywnym i klarownym, w żadnym
razie mulastym, – slap, i raczej cięższe brzmienia, – czy Ampeg się do tego
nada? a może polecacie coś innego. Czy warto dopłacać biorąc pod uwagę
moje wymagania do portaflex 500, czy wyastarczy 350 a może bardziej odpowiedni
jest dla mnie zestaw SVT mikro?

Przepraszam za przydługawy post, ale pytań sporo a mętlik w głowie jeszcze
większy, niestety nie mam póki co możliwości podjechania do jakiegokolwiek
sklepu.

Pozdrawiam i liczę na Wasze opinie.

Czy jako nowy basista potrzebuję większego zestawu niż combo?
Jakimi wzmacniaczami basowymi warto się zainteresować?
Czy Ampeg to dobry wybór dla mnie?
Jaka jest różnica między głową Ampeg Portaflex 350 a 500?
Czy potrzebuję takiego mocnego piecyka, skoro będę grał tylko w domu?
Czy Ampegi dadzą zadowalające brzmienie przy małych głośnościach?
Czy małe combo będzie dobrym wyborem dla mnie?
Czy warto poczekać i odłożyć na zestaw Portaflex lub mikro?
Czy Ampeg jest odpowiedni dla slap czy cięższych brzmień?
Czy warto dopłacać do Portaflex 500 czy wystarczy 350 lub jest bardziej odpowiedni zestaw SVT mikro?

Podziel się swoją opinią

11 komentarzy

  1. Portaflex zagada Ci dużo lepiej na niskiej głośności niż 30W pudełko na
    wysokiej. I zawsze będzie z niego backup gdyby zaszła potrzeba zagrania
    koncerciku, a inny wzmacniacz byłby niepotrzebny.

  2. dzięki za odpowiedź

    No właśnie. o to się rozchodzi. Czyli potworki 30W sobie darować? A warto
    dokładać te 5 stówek do większej mocy i paru pokręteł więcej, czy na
    moje potrzeby wystarczy portaflex 350? Podkreślam – brzmienie na pierwszym
    miejscu, ale granie raczej na pewno na użytek domowy i dla przyjemności, wiec
    pewnie powyżej 9h nie będę go rozkręcał. wiosło to Ibanez Roadster

  3. Roadster zasługuje, żeby go napędzać dobrym wzmakiem. To nie jest tak, że
    wszystkie 30W piece to tandeta, ale kiedy przesiadłem się z 30W chińskiego
    Randalla z 2004 na 60W amerykańskiego Sunna z przełomu lat 70 i 80, to
    poczułem różnicę. 30W to ten próg, poniżej którego bym nie schodził
    (chyba, ze lampa :P), a mocniejszy piec jednak da Ci kopa i solidniejsze,
    pełne pasmo. 30W piece mają często głośniki 8″, czyli nieco biednie jak na
    bas.

    W skrócie, powiem tak: jeśli chcesz poznać wartość swojego wiosła, postaw
    na lepszy wzmacniacz.

    Niekoniecznie musi to być Ampeg z serii Portaflex, ale skoro już, to 350
    spokojnie starczy.

    Jeśli szukasz solidnego brzmienia, przemyśl jakieś combo z 12″ lub 15″
    głośnikiem w stylu Galliena MB115 czy czegoś
    w tym stylu (Gallien ma najfajniejsze do slapu brzmienie z tych, które
    słuchałem, ale musisz popytać innych o opinie na jego temat :D).

  4. Wielkie dzięki, za odpowiedź.

    Wiesz, prawda jest taka, że na razie gram na sucho, przyzwyczajam paluchy do
    innego gryfu i grubszych strun, (i nawet w takie granie kompletnie
    wsiąknąłem hehe),o moim wiośle niewiele mogę powiedzieć bo wziąłem je
    niejako w ciemno, – ot elektryk leżał nie używany od dwóch lat i nadarzyła
    się okazja wymiany, to się zamieniłem. Tak więc nie potrafie powiedzieć o
    nim właściwie czegokolwiek. Chociaż pożyczyłem je na parę dni kumplowi,
    basiście od kilkunastu lat, – pograł i powiedział, że gitara w deche i
    brzmi jak stingray, no ale to nie moja opinia i nie miałem póki co okazji jej
    zweryfikować, tak jak mówie, na basach się nie znam, (jak nauczę się grać
    to kupie spectora hehe), a z kumplem narazie nie mam kontaktu bo mieszka w
    innym mieście.

    Moje największe obawy dotyczyły tego czy na czymś większym i konkretniejszy
    do się pograć w domu, na względnie małych głośnościach, bez drzwi
    wywalonych z futryn, a z sześciostrunowego doświadczenia wiem, że aby
    brzmieć trzeba się rozkręcić. Chociaż jak tak sobie przeglądałem
    zdjęcia Waszych gratów, to wielu ma w pokoju głowy i paczki 4×10.

    Pokukam na wzmaki,które zaproponowałeś, i póki co pomęczę się trochę bez
    prądu i składam na coś lepsiejszego.

    PS. Cieszę się, że w ogóle to czyta :D.

    Pzdr

    capslock z tematu proszę usunąć!

  5. co do grania na sucho, to takie trochę bez sensu. Nie wiesz jak bas brzmi
    naprawdę (a z reguly basy nowe, nierozegrane to z dechy brzmią jak
    brzmią..), potem się okaze, ze masz taka sobie artykulacje i nawet na dobrym
    wzmaku slabo cokolwiek slychac 😛

    co do samego wzmacniacza, to teoretycznie:

    1. jeśli masz pewnosc, ze grasz tylko w domu, ew z kumplem w jego domu, to ja
    bym bral jakieś male combo tak w granicach 30wat. Male, lekkie, do plecaka się
    zmiesci, takze i przeniesc na ew. mniejsze próby się można. Z paczka i headem
    już jest problem z transportem.

    2. inna sprawa jak masz w planach granie na 100% w jakiejs kapeli w czasie
    <3 miesiace. Bo wtedy to sredni sens ma kupowanie slabego combo żeby za 2
    miesiace się przesiadac na coś mocniejszego. Z tym ze transportowanie tego bez
    auta jakiegoś z duzym bagaznikiem to może być lipa. No i piszesz o headach,
    dolicz do tego jeszcze paczkę.

    Wg mnie sensownie jest kupić jakieś mocniejsze combo w granicach 100-200 watt.
    I do transportu nie jest to tragiczne, a w domku tez pograsz. (chociazby
    gallieny na thomannie, dość tanio stoja a podobno fajny sprzet. no i stosunkowo
    leciutki 😉

  6. To trochę nie tak… basidło jest rocznik 78 lub 79 a więc 2 lata starsze ode
    mnie, więc decha jest raczej rozegrana, grałem kilkanaście lat na elektryku
    więc co nieco tam wiem o artykulacji, ale fakt, muszę się prędko w coś
    wpiąć. A bas? gram póki co tylko dla własnej przyjemności, i wiecie, nie
    pamiętam kiedy ostatnio miałem tyle radochy z grania na elektryku. 😀

    capslock z tematu proszę usunąć!

  7. a no to w takim razie jakieś bledy poczatkujacych Ci raczej nie grożą 😀

    Chociaz ja z doswiadczenia wiem, ze jak się ma ambicje na granie to predzej czy
    pozniej chce się przygarnac do jakiejs kapeli, bo samemu do czterech scian to
    nudnawo trochę jest. (ja się tak wtopiłem z gitarą i combem 15watt i potem z
    miksera grac musialem bo nie było kasy na dobre gitarowe combo :P)

  8. Sam mam Ibanez Blazera z roku 81, więc niewiele młodszego od twojego Roada.
    Jeśli zaaplikujesz mu dobrej jakości nagłośnienie (a najlepiej zestroisz
    się jeszcze do C albo B) to na pewno odwdzięczy się równie pięknie co mój
    bas. Z flatami jest cholernie głęboki w brzmieniu i warczy aż miło.

  9. Panowie (i Panie?), jestem kompletnym amatorem w dziedzinie nagłośnienia i
    potrzebuję bardzo obiektywnej i profesjonalnej porady. Chcę sprawić sobie w
    końcu porządny sprzęt – do 3000zł, no góra 4000zł. Niestety pojawia się
    więcej pytań, niż jestem w stanie udzielić odpowiedzi. Powiedzcie mi, czy
    lepiej jest kombinować zestaw head+kolumna, czy nie będzie dużej różnicy,
    jeśli kupię dobre jednobryłowe combo? Co w tym zakresie cenowym
    polecalibyście? Jak w ogóle zabrać się za kompletowanie nagłośnienia, co
    należy wziąć pod uwagę? Wielkimi krokami zbliżają się jesienne koncerty
    w klubach i zależałoby mi na sprzęcie, który pozwoliłby mi na grę bez
    większych problemów.

Możliwość komentowania została wyłączona.