Czołem.
Zastanawiam się od jakiegoś czasu nad tym kilkoma połączonymi kwestiami,
nierozerwalnymi w żaden sposób i mającymi na siebie wzajemny wpływ – nie
wiem aż od którego aspektu zacząć. Również do napisania tego wywodu
zachęcił mnie niedawny wątek o basach Warwicka.
Mianowicie: budowa gitary basowej. Przyjmuje się, że im lepsze drewno oraz
mocniejsze fizyczne dopasowanie do siebie elementów (stąd czyszczenie
kieszeni gryfu czy ciężkie mostki), tym lepiej. Tyle, że mamy tutaj trzy
drogi.
Pierwsza zakłada basy najdroższe z możliwych – sklejane z dziesiątków
cienkich pasków gryfy NTB, jak i korpusy. Drewno najczęściej egzotycznie,
choć nie zawsze. Wygląda fajnie, kosztuje sporo i wydaje się, że dobre
drewno różnych gatunków powinno dać bardzo pełne brzmienie.
Druga opcja jest, powiedzmy, pośrednia: zakłada gryf NTB i korpus, jedno z
nich sklejone z wielu fragmentów, drugie nie. Często jest to budżetowa
konieczność dla fanów opcji pierwszej. Często jakiś fancy kształt.
Trzecia opcja to konstrukcja klasyczna, powiedzmy taki Precision. Skręcone dwa
kawałki dechy. Ok, dobrej jakości dechy, ale jednak robiąc bas u lutnika
budowa typu Precision jest ostatnią rzeczą o której myślimy. No bo chcemy
iść w jakość, więc bierzemy „kanapkę NTB”, czyli opcję nr 1.
I teraz tak: opcja nr 1 jest przeważnie faktycznie bardziej dopieszczona i
pozwala wybrzmiewać pełniejszym pasmem. Super! Czy na pewno?
Kiedyś na wykładzie dotyczącym nagrywania instrumentów w studio prowadzący
powiedział, że do studia przynosimy tylko Fendera P-basa, Fendera J-basa,
ewentualnie Music Mana. Inne basy mogą być, ale będziemy się starali
uzyskać brzmienie wyżej wymienionych. Do tego tylko Ampeg lub SWR (jak
wyżej).
Wyśmiałem oczywiście tego pana. No bo przecież mamy moich ulubionych
basistów, Lesa Claypoola z Carlem Thompsonem, Fieldy’ego z Ibanezem. Co do
wzmacniaczy: Flea gra na Gallienach, Fieldy bodajże na Mesa Boogie. Fakt,
całe mnóstwo basistów gra na Precisionach, Jazzach zasilanych Ampegiem 8×10,
ale po prostu zawsze wydawali mi się niesamowicie nudni i bez własnego stylu
– żeby z dziesiątek hi-endowych firm wybierać tylko te dwie i z tysięcy
modeli sprzętu wybierać tylko te co wszyscy?
Dlaczego są więc tak popularne, pomimo prostej budowy? Muszą mieć
„biedniejsze” pasmo niż niesamowite lutnicze składaki, nie ma innej
możliwości.
Kolejną kwestią są realizatorzy dźwięku. Zawsze, kiedy taka osoba pogrywa
sobie również na basie, posiada Precision Bassa. Hm, przystosowanie się do
trendu? Dlaczego nie sprawi sobie czegoś bardziej wypasionego?
Natknąłem się na artykuł, który pokrywa się (choć nie wprost) z moimi
wnioskami wysnutymi po wielomiesięcznej zabawie z tworzeniem muzyki
elektronicznej we Fruity Loops, jak i z licznymi próbami ustawiania brzmienia
w zespole:
www.zakamarkiaudio.pl/2012/03/jak-uzyskac-klarowny-i-potezny-dol-w-miksie.html
Jakie więc są te wnioski?
1. Zbyt duża korekcja z pomocą EQ, zwłaszcza podbicie jednego przedziału
częstotliwości albo wycięcie wszystkiego oprócz jednego przedziału
sprawia, że dźwięk basu jest niesamowicie buczący i nienaturalny.
2. Wszystkie ścieżki muszą być ułożone obok siebie, to jest mieć swoją
najbardziej słyszalną częstotliwość w danym przedziale, w którym inne
instrumenty mogą się pojawiać, ale nie dominować. To założenie jest niby
łatwo osiągnąć, ale dzięki technice, którą w punkcie pierwszym
uznaliśmy za złą.
3. W każdym przypadku dobrze pozbywać się częstotliwości poniżej 20 Hz z
pomocą high pass filtra. Czasem warto też pozbyć się tych trochę
wyższych, żeby zostawić miejsce stopie. Jeśli chcemy mieć po prostu basowy
bas, można też uciąć górę. No ale hola, punkt pierwszy.
Tutaj warto zacytować pewne zdanie z podlinkowanego artykułu:
„(…) zastosowanie kompresora z funkcją kluczowania. Zapinamy kompresor z
funkcją side-chain na bas, a jako źródło do kompresji, wysyłamy kopię
sygnału ze stopy.”
Genialne! Teraz cytat z komentarzy:
„ja czasem opóźniam bas o klika ms w miejsca gdzie uderza razem ze stopą,
wtedy ładnie się oddzielają”
Ciekawa technika, choć w przypadku nagrywania człowieka czasem ciężko jest
o taką precyzję.
Kolejną świetną rzeczą może być wspomniane w artykule generowanie
składowych harmonicznych i przycięcie niskich częstotliwości – dzięki temu
brzmienie jest lepiej słyszalne na słabych głośnikach, jednocześnie
ciągle basowe, przy czym można zrobić miejsce dla stopy.
Ale zaczęliśmy od budowy gitar. Wydaje się, że jeśli mamy super bas z
szerokim pasmem, to w studiu nie powinniśmy mieć problemów. Może się
okazać, że będzie odwrotnie – nieumiejętnie zmodyfikowana ścieżka basu
może się okazać bardzo nienaturalna, a ostatecznie przykryta perkusją i
gitarami.
Inaczej jest z przytoczonym już P-basem. Trafia w akuratny przedział pasma i
w nic więcej. Nie potrzebuje dodatkowych modyfikacji, przez co brzmi bardzo
naturalnie. Ale oczywiście coś kosztem czegoś – strasznie nudny instrument.
Wychodząc na scenę z Preclem i Ampegiem jesteś kolejnym z milionów
basistów o tym samym brzmieni.
Ale przecież niektórym udało się stworzyć swoje własne brzmienie! Kupili
wypasiony lutniczy bas, cały zestaw efektów i modyfikatorów brzmienia, aby
stworzyć coś innego niż nudny P-bas. Tak, zgadza się, aaale można
powiedzieć, że większości jednak się nie udaje i kończą z równie
nudnym, choć nie fajnym w najmniejszym stopniu brzmieniem. Albo fajnym, ale
nie siedzącym w miksie.
A właśnie, wróćmy do miksu. Nie należy zapominać, że ogromny wpływ na
brzmienie w miksie odgrywają inne ścieżki. Jak myślicie, dlaczego Claypool
zawsze gra z gitarzystami, którzy siedzą w dość wąskim, wysokim paśmie?
(tam gdzie ich miejsce 😉
Ostateczna konkluzja: jak to się dzieje, że P-basy brzmią akurat tak? Jest
cała masa lepszych i gorszych podróbek, jest cała masa oryginalnych modeli
(które wszystkie wyglądają tak samo nudno i beznadziejnie), ale jednak nie
wszystkim udaje się osiągnąć „TO” brzmienie, pomimo takiej samej
konstrukcji. Jest też cała masa basów o równie prostej konstrukcji, ale np.
innym kształcie, o brzmieniu zupełnie nie siedzącym w miksie jak Precel.
Jak oni to robią?
Jak to skopiować i przenieść do ładniejszych basów?
Dlaczego podobnie proste konstrukcje tego nie mają?
Dlaczego akurat pasmo tej konstrukcji jest takie fajne, a nie pasmo dowolnego
naprędce skręconego z dwóch kawałków drewna basu?
—————————————————–
Liczę na fajną dyskusję nt. produkcji dźwięku, budowy gitar itp., z
kłótniami i obrażaniem kogokolwiek trzymać się z daleka 😉
—————————————————–
Nie mogłem tego przypisać do żadnego konkretnego działu, więc wrzuciłem
tutaj.
Jakie aspekty budowy gitary basowej wpływają na brzmienie?
Czy im lepsze drewno i mocniejsze dopasowanie elementów, tym lepsze brzmienie?
Jakie korzyści i wady ma opcja składania gitary basowej z wielu fragmentów?
Czy gitary basowe składane z dziesiątek pasków gryfu i korpusów mają pełniejsze brzmienie?
Dlaczego Precision Bass i Jazz Bass są tak popularne, mimo prostej budowy?
Czy popularność Fendera i Ampega wśród basistów wynika z braku własnego stylu?
Jak eq i high pass filtry wpływają na brzmienie basu i jego ustawienie w miksie?
Jak funkcja side chain w kompresorze i opóźnienie basu w stosunku do stopy pomagają uzyskać klarowny dół w miksie?
Jak realizatorzy dźwięku wpływają na wybór gitary basowej przez basistów?
Jakie wnioski można wysnuć na podstawie wielomiesięcznej zabawy z tworzeniem muzyki elektronicznej i próbami ustawiania brzmienia w zespole?
Srsly, any1?
Wiem, że napisałem długi wywód i może w niektórych miejscach ciężko
nadążyć za móją logiką, albo może w którymś miejscu moja logika mnie
zawiodła i napisałem coś nieprawdziwego, ale tak czy owak ciekawi mnie Wasze
podejście do tematu i Wasze zdanie.
Miałem odpisywać w tym wątku, ale zauważyłem go w pracy i zapomniałem.
Teraz znowu podbijasz, jak jestem w pracy. ;D
Weź wpadnij na IRCa wieczorem (~21) i przypomnij, to postaram się odnieść.
To jest tak: jak masz do przewiezienia pół tony ziemniaków, to Ducato,
Jumper, Żuk czy Lublin nadają się do tego znakomicie. Wrzucasz i jedziesz.
Bez kombinowania.
Lamborghini jest o niebo lepszym samochodem od Żuka, jednak żeby nadawało
się do przewiezienia 500kg ziemniaków musisz się nieźle nakombinować.
Robota większości basistów jest równie finezyjna, co wiezienie 500kg
ziemniaków – i nie ma co tu się obruszać. Na całym tym forum jest może z
3-4 basistów, którzy potrafią zagrać z finezją równą prowadzeniu
Lamborghini. Do tej grupy nie należę ani ja, ani – z całym szacunkiem – Ty
J&D.
Taką robotę robi np. Żaczek, Ścierański (który też lubi i używa Jazz
Bassa), Claypool, Wooten itp. itd.
Dlatego lepszą robotę w studiu zazwyczaj robią klasyczne konstrukcje, czyli
jesionowa lub olchowa decha sklejona z 2-3 kawałków, klonowy gryf z ew.
palisandrową nakładką.
Dochodzi do tego jeszcze przyzwyczajenie ucha słuchacza.
Od 50 lat Precision i Jazz Bass to industry standard w każdym gatunku muzyki,
mamy do tego przyzwyczajone ucho – jak do stroju równomiernie temperowanego
(interwał o wysokości ćwierci tonu dla europejczyka nie brzmi), czy tego że
akordy grane zarówno na pianinie/fortepianie jak i gitarze (i basie)
zwyczajnie nie stroją – i nie mają prawa stroić.
Swoją drogą Flea przez długi czas grał na Stingrayach – przerzucił się na
Modulusa, bo MM nie chciał mu zrobić sygnatury. Całkiem niedawno (nie wiem
jak teraz, nie śledzę) grał właśnie na Jazz Bassie z Ampegiem, bo
pokończyły mu się umowy z Modulusem i GK.
Moim zdaniem żaden bas, żaden efekt, żaden piec nie da Ci oryginalnego,
niepowtarzalnego i tego :jedynego: brzmienia, dopóki nie zaczniesz grać
oryginalnie i niepowtarzalnie.
Poszukiwanie oryginalności w samym sprzęcie lub „na siłę” to najprostsza
droga do grania jak „wszyscy inni” – bo zamiast skoncentrować się na
wydawaniu ciekawych dźwięków, gra się po prostu nudne i prostackie rzeczy,
tyle że na dziwacznym sprzęcie 😛
A bo Twój wywód właśnie niespójny jest i tyle, w jednym momencie piszesz
coś o NTB, w drugim o wyrównanym pasmie, w trzecim wracasz do wątku
P-basów… 😉
Ale cóż spróbuję Ci parę rzeczy wyklarować… 😀
Po pierwsze powinieneś zdefiniować znaczenie słowa „lepiej”, bo dla każdego
będzie to „lepiej” inne. Dobre spasowanie elementów gitary poprawia jej
rezonowanie – jeżeli między gryfem a korpusem nie będzie żadnych magicznych
podkładek, czy choćby lakieru bas będzie rezonował sprawniej, miał więcej
alikwotów, zwłaszcza w niższych rejestrach.
Nie, nie mamy tu „trzech dróg”. Nawet jeżeli założymy tylko rodzaj
konstrukcji gryfu, to możemy go wklejać nie w całości, a tylko częściowo,
przykręcać, użyć jednego kawałka drewna, a nie sklejanego z kilku
kawałków, z naklejana podstrunnicą, z progami nabitymi bezpośrednio na gryf
etc. etc.
Bzdura. To tak jakby napisać, że drink złożony z 20 składników będzie
smaczniejszy od trzyskładnikowego.
Miał sporo racji, więc nie trzeba było się z niego śmiać. Jeżeli nie
jesteś ZAJEBIŚCIE świadomym basistą, który wie czego chce od brzmienia, a
basista, , który wchodzi do studia nagrać płytę wyprodukowana przez
realizatora, który w danym studio siedzi, to 95% miksów będzie się
sprowadzało do uzyskania takiego właśnie brzmienia. Dlaczego? Bo tak! 😉 Bo
tego słuchamy od 60 przeszło lat, bo do tego jesteśmy przyzwyczajeni, bo tak
nagraną płytę/demo nikt nie wyśmieje, że brzmi źle, czyli nie tak jak
jesteśmy przyzwyczajeni.
To trochę tak jak z językiem. Jadąc, powiedzmy, na Węgry, język wyda Ci
dziwny, bo jesteś kompletnie nieosłuchany z jego brzmieniem. Może Ci się
spodoba, może uznasz go za „chorobę gardła, a nie język”. Analogicznie z
brzmieniem instrumentu – jeżeli nie jest wyprodukowane zgodnie z tym czego
znasz, może Ci się nie spodobać, może spodobać, a to jest ryzyko, którego
profesjonalny realizator dźwięku nie podejmie.
Bo nie dążymy do zajęcia całego pasma przez wszystkie instrumenty, o czym
napisałeś dalej.
Myślę, że już to wyjaśniłem powyżej. Poza tym, pierdyliard drewna na
korpusie/gryfie i potencjometry z wenge nie świadczą o jakości
czegokolwiek.
W ogóle chciałbym zauważyć, że zakamarkiaudio.pl nie są jakoś super
profesjonalną stroną i w wielu artykułach pojawiają się nieścisłości,
czy merytoryczne błędy, niestety… 😉 Nie chce mi się czytać całego tego
artykułu.
Punkt pierwszy nie kłóci się z punktem trzecim ani trochę.
Odcinanie na 20 Hz ma na celu m.in. „odciążenie” głośników z pasma,
którym nie gra bas, a które wprowadza szumy i zamula brzmienie. Poza tym
zakres słyszalności ludzkiego ucha na 20 Hz się kończy, więc wszystko
poniżej będzie tylko dudnieniem i uderzeniem powietrza na klatę, które (o
ile w ogóle chcemy uzyskać) lepiej wyciągać ze stopy, co ma większy
sens.
Co do kręcenia EQ, musimy pamiętać czym właściwie jest wyrównane
brzmienie? Otóż polecam poczytać o szumie różowym. Wszelkie miksy,
masteringi idą w kierunku tego, by widmo utworu było jak najbardziej do niego
zbliżone, czyli abyśmy osiągnęli spadek natężenia dźwięku 3dB ma
oktawę.
Co do brzmienia basu – jeżeli naturalnie nie ma jakiegoś pasma, nie
wyciągniesz go magicznie korektorem, a zwiększysz tylko szumy i
zniekształcisz właśnie brzmienie. Inna sprawa, że EQ powinno się
odejmować, a nie dodawać…
Całkiem normalny zabieg, stopa brzmi krótko, więc na ten czas przyciszamy
bas, którego brzmienie pojawia się po stopie, ale jest w zasadzie słyszalne
cały czas.
To świadczy o tym jacy ludzie pisują i czytają zakamarkiaudio.pl 😀
To już duże ingerowanie w brzmienie, łatwo tu przesadzić z generatorami,
zwłaszcza z podpinanniem pod stopę przesadnego dołu trigerowanego przez
nią.
No, burdel straszny! 😀
Nie do końca rozumiem o co Ci chodzi w tym zadaniu…
Ale nikt nie powie, że brzmisz ch*jowo… 😉
Pisałem już o tym – jeżeli nie chcesz brzmieć jak milion basistow na preclu
i Ampegu, reszta zespołu też nie będzie mogła brzmieć „normalnie”.
Zaczniesz kombinować, będzie problem z wklejeniem się w resztę zespołu.
Są zestawiania, które się po prostu sprawdzają i tyle. Chcesz mieć
oryginalne brzmienie – kombinuj, może się komuś spodoba.
Gusta, proszę Pana, gusta. Gitary mogą brzmieć nisko, a bas fajnie,
jednocześnie, zapatrzyłeś się na Claypoola i go uczepiłeś, a w sumie nie
gra jakimś super-duper oryginalnym brzmieniem.
Mieliśmy małą dyskusję na Graj(mi)dole na ten temat, trzeba było być.
😀
Charakterystyczne brzmienie to Marcus Miller czy Jaco Pastorius. Zagram trzy
dźwięki i powiesz – „brzmi jak ……”. Z Claypoolem już tak nie będzie,
obiecuję, mimo, że jakieś tam „swoje” brzmienie ma. 🙂
A te pytania, są już tak głupie i ogólnikowe, że na nie w sumie nie
odpiszę. 😀
Jeżeli nie rozumiesz, że na finalne brzmienie ma wpływ WSZYSTKO, nie tylko
drewno i kształt korpusu, ale i legendarna płytka, kable instrumentalne, czy
rozmiar i materiał z którego są zrobione progi, a przede wszystkim place i
głowa grającego, to będzie Ci ciężko przez temat przebrnąć i będziesz
próbował osiągnąć brzmienie jednoczęściowego klonowego gryfu z
bezpośrednio nabitymi progami w egzotycznym fretlesie z hebanową
podstrunnicą i grafitową przekładką.
Specjalnie przesadziłem z przykładem. 😉
Na zakończenie – ja dla kontrastu do Kaprala piszę z pracy. 😀
Co do cena/brzmienie – na tegorocznym Grajmidole był pierdylion wioseł –
Fenderów, Srerów, a największe wrażenie, nie tylko na mnie, zrobił Ibanez
ATK za 1800zł.
Życie… 😉
EDYTA:
Nie mówię, że LC nie ma swojego brzmienia – ma, ale nie jest ono na tyle
charakterystyczne, żeby je od razu rozpoznać i podrobić w jasny sposób.
Inna sprawa, że bardziej niż brzmienie Lesa wyróżnia technika i sposób gry
jak i stosowane harmonie. 😉
@Kapral: Nie mam zbyt wiele czasu, żeby siedzieć na ircu, a i lepiej mi się
pisze na forum niż w czasie rzeczywistym, kiedy trzeba się spieszyć z
odpowiedzią 🙂
@Mazdah: Bardzo fajne porównanie z tymi samochodami. Widzę ostatnio grając w
„bardziej normalnym” zespole o „bardziej standardowym” brzmieniu, że gdy w
grę wchodzą większe głośności, trzeba myśleć o ustawianiu brzmienia
bardziej zadaniowo – ma się przebijać i ma być basowe. I poszczególne
dźwięki muszą być rozróżnialne, bo na niektórych ustawieniach o to
trudno 🙂
Z gitarami jest jak z samochodami: kiedy trzeba się zdecydować na ten jeden
model, który będzie nam towarzyszył, czyniąc wszystkie pozostałe
niedostępnymi (no bo wydaliśmy na niego sporo kasy i teraz trzeba się
opanować na kilka lat), podświadomie bardziej ciągnie nas do Lamborghini.
Choćbyśmy mieli jeździć raz w miesiącu po zakupy, jeśli możemy sobie
pozwolić na wypasiony samochód, ciągnie nas do niego, choć wystarczyłaby
Corsa.
@Zakwas: Widzę, że z wieloma (ze wszystkimi?) akapitami się nie zgodziłeś
😛 Spoko. Po prostu te wszystkie kwestie zmieszały się w mojej głowie przy
okazji dumania nad problemem „która gitara jest najlepsza (dla mnie)”. No bo
często czytam na forum wywody nad „jakością” danego basu i o jego
„brzmieniu”, które są „lepsze” niż jakość i brzmienie podobnego basu
tańszego o 200zł. Ale czy można to w jakikolwiek sposób zdefiniować?
Uczepiłem się akurat tych dwóch „mierników” jakości brzmienia, to
jest:
a) szerokości pasma, bo widziałem niedawno na youtubie filmik zachwalający
jakiś bas, który miał mieć niesamowicie świetną konstrukcję
zapewniającą pełne i szerokie brzmienie
b) „siedzenia w miksie” z innymi instrumentami, bo akurat ostatnio musiałem
przy tym trochę pokombinować.
Za każdym razem kiedy wybieram się do sklepu muzycznego napalony na to, żeby
w końcu kupić sobie jakiś pro sprzęt, wracam do swojego J&D – mojego
Opla Corsy – który jest dla mnie wygodniejszy niż wszystko na czym dotąd
grałem. (Ostatnio kiedy byłem w muzycznym, najwygodniejszym i najlepiej
brzmiącym z dechy wiosłem w całym sklepie był dla mnie Epiphone Toby
cośtam za 700zł, może to ze mną jest coś nie tak?)
Jednocześnie mam taką dziką chęć kupienia sobie kompletnie mi nie
potrzebnego, mega drogiego wiosła. Najlepiej 7 strun i z pierdyliarda pasków
drewna. Może to z nudów? Może przez wchodzenie na basoofkę i czytanie tych
wywodów na temat tego jak to z*ebiście wraz z ceną polepsza się zarówno
„jakość” jak i „brzmienie”?
I tak zastanawiam się patrząc na wszystko z różnych stron i próbując
znaleźć racjonalne argumenty stojące za jakąkolwiek decyzją, ale jak
dotąd nie mogę znaleźć.
Wiem, że niespójne to wszystko jest, ale tak mi się to ułożyło w głowie.
I czasem za bardzo uproszczone, ale nie sposób jest ogarnąć to wszystko
naraz, a tym bardziej wyrazić za pomocą słów.
edit: Claypool ma coś swojego w brzmieniu, niezależnie czy gra na normalnym
basie, dobro basie czy czymkolwiek. No i bardzo lubię to co gra. Większości
klasyków basowego brzmienia czy wymiatania nie mogę strawić, więc mam
gdzieś ich brzmienie. Taka moja ignorancja spowodowana ich nie bujającą grą
😉
Posiadam kilka basów – aktywna szostka, rick, kramer alu, ale (sam nie wiem
dlaczego) moim ulubionym jest Fender Precision 62 i drugim w kolejce Fender
JazzBass 62. A inne wynalazki , które miałem w rekach typu Alembic, MM, inne
egzotyki – moga dla mnie nie istniec…
Co to wnosi do tematu?
Sorry, ale taka opinia kogoś, kto ma Fendera w avatarze, może się niektórym
wydawać niemiarodajna.
jak ktoś pisze takie opinie o Alembicach to chyba ich w łapach nie trzymał
A tak sobie bumpnę, że właśnie jedzie do mnie taki Ibanez.
Jak przyjdzie to pokazuj!