Witam.
Mam pytanie odnośnie amerykańskich jazz basów. Wiem, że temat tych gitar
się przewija i przewija na forum (no ba), ale zakochałem się ostatnio w
jednym i chciałbym kupić, jednakże nie wiem zupełnie jak się do tego
zabrać.
Grałem na amerykańskim standardzie z 2007 roku, jednakże dość nietypowym
rozwiązaniem był przełącznik S1 w pokrętle głośności. Jak często jest
on spotykany i czy ewentualnie można go dorobić samemu po zakupie wersji bez
tego systemu jakimś „domowym” sposobem?
Upadłem przed atakiem tej gitary na kolana. W sklepie taki model kosztował
(bądź kosztuje?) 6900 i zastanawiam się:
a) w jakiej cenie można dostać taką używkę?
b) na co zwracać uwagę?
c) czy przy tej kwocie można rozglądać się za innym modelem? Deluxe
itp?
Interesuje mnie amerykański jazz bass i rozważam zakup modelu z przełącznikiem S
Czy zakochałem się ostatnio w amerykańskich jazz basach i chciałbym kupić jeden?
Czy grałem na amerykańskim standardzie z 2007 roku i mam pytanie dotyczące przełącznika S1?
Czy rozważam zakup używanego amerykańskiego jazz bassu i chcę wiedzieć, w jakiej cenie można go dostać?
Czy zastanawiam się, na co zwracać uwagę przy zakupie amerykańskiego jazz bassu w okolicach 6900?
Czy myślę o zakupie innego modelu amerykańskiego basu, np. Deluxe, za podobną kwotę?
Czy chcę wiedzieć, jak często spotyka się przełącznik S1 w amerykańskich jazz basach?
Czy zastanawiam się, czy można dorobić przełącznik S1 do wersji bez tego systemu?
Czy upadłem przed atakiem jednego z amerykańskich jazz basów i zastanawiam się nad jego zakupem?
Czy pytam o opinie na temat amerykańskich jazz basów, w tym modelu z przełącznikiem S1 i Jaguar lub Marcus Miller?
S1 się zrobić da- zwykły push pull. Używanego JB usa kupisz za
3000- 4000zł. Uwagę zwracaj na wszystko bo amerykańce to spora loteria (choć
nie taka jak meksykańce). Deluxa sobie daruj bo często trafiają się
wadliwe, np. znajomy musiał pręt na dzień dobry wymieniać z deluxami jest
największa loteria. Poza tym mają preamp, który się fenderowi nie udał
(jakby jakiś im się udał;). Generalnie ten przycisk s-1 da się zrobić w
kazdym normalnym jazzie jest to koszt 20- 30zł, sam to kiedyś robiłem. Ale
raczej pożytku większego z tego nie ma – nigdy mi się to nie przydało. Bas
traci górę robi się mulisty i takie tam
A propo tracenia to z niektórymi balansami też tak jest 😉
dlatego najlepsze rozwiazanie to 2x volume
A ktoś mi wyjaśni RZECZOWO, czemu zaleca się do 2xVol raczej jeden Tone, a
nie dwa? Mam u siebie przy PJ dwa tony i nie narzekam… :>
Pamiętaj, że przełącznik s7 był w jazzach produkowanych do 2008
wyłącznie (tzw. american series). Od 2008 r. jest produkowany tzw. american
standard bez przełącznika s1, za to z innymi modyfikacjami.
Sam patent jest może i ciekawy, ale troszkę bez sensu. Nic wielkiego do
brzmienia instrumentu nie wnosi, ale ładnie się nazywa. Zastanów się czy na
prawdę ci się to przyda.
Poszukaj na necie używek i czekaj na dobrą cenę. Można coś wyrwać za 3
tysiące jak należy się do cierpliwych. Pamiętaj, że najlepiej wcześniej
ograć, ale nie sądzę aby było to konieczne.
No właśnie? I co złego w przełączniku przystawek przy takiej opcji?
Z tego co zrozumiałem to S1 jest reklamowany jako przełącznik pozwalający
wycisnąć z jazza trochę precla. Technicznie rozwiązane jest to tak, że
przystawki przełączają się na szeregową pracę, zostaje nam tylko jeden
master volume.
To fajna rzecz dla tych niezdecydowanych, co nie wiedzą czy chcieliby jazza
czy precla. Ja w 85% gram palcami więc jakoś jazz wygodniej mi pod palcami
chodzi, więcej sobie mogę pozwolić artykulacyjnie. Jako posiadacz
egzotycznego basa (bubinga) jestem dość znudzony tą „ospałością”, której
jednak precel ma więcej. Jednak to preclowskie mruczenie zawsze mnie trochę
obezwładniało więc przyznaję, że zrobiłbym z tego użytek na pewno
(szczególnie, że aby kupić Fender musiałbym pozbyć się gitar, które w
przeważającym przypadku lubią mruczeć i grać nosowo właśnie).
A powiedzcie mi jeszcze – ten mój amerykański jazziol, co go ogrywałem miał
NIESAMOWITY atak. Gitara nie miała najświeższych strun, była taka se
ustawiona a pociągnięcie za struny, nawet najlżejsze tak się pięknie
odzywało, że miałem ochotę klękać.
Czy to może być charakterystyka pojedyńczego egzemplarza czy raczej cecha
serii? Czy kupując amerykańskiego jazza, nie licząc ekstremalnych
przypadków zarżniętych wioseł, mam jaką taką pewność, że nabywam
także ten niesamowity atak?
No i jeszcze jedno pytanko o charakterystykę brzmieniową sygnatury Marcussa
Millera i porównanie gitary ogółem do amerykańskiej, standardowej wersji.
Żadnego precla z jazzowych pikapów nie wyciągniesz, choćby nie wiem co.
Zakwas, mówię o 2x volume a nie 2x tone. A jak masz 2x tone to i tak jak
ściszasz jeden potencjometr to wpływa to na oba pikapy (ba, nawet jakbyś
wpiął dwie gitary w jedno gniazdo i w jednej ściszył tony to w drugiej też
by sobcięło górę). W tym momencie drugi potencjometr tone, albo nie
wpłynie dużo na brzmienie albo jeszcze bardziej obetnie górę (tak jakbyś
dał jeden kondesator o większej wartości po prostu), której i tak już nie
ma. Poza tym wydaje mi się, że przez dodatkowy potek Tone, bas może stracić
trochę góry przez to, że będzie dodatkowo obciążony kolejnym
potencjometrem (bluesowi gitarzyści zeskrobywali z potencjometrów tone
ostatni kawałek ścieżki do gołego metalu, żeby było więcej góry).
Co do volume… potencjometr balansu między pikapami może obciąć nieco
góry, ale jest to różnica rzędu jazz bass z płytką i jazz bass bez
płytki (ale o to już pytajcie dokładniej alfika bo ja tu nie robiłem
żadnych doświadczeń ani nie nagrywałem próbek i po zmianie na potencjometr
balans nie czułem wielkiej utraty góry). Przełącznik przystawek to jak
najbardziej dobre rozwiązanie.
Co do ataku – taki jest charakter jazz bassa: kopie, warczy i mruczy i za to go
kocham:). Ten atak można jeszcze zwiększyć przez różne modyfikacje! Ale o
tym później.
Miller ma wpakowaną elektronikę, która imo wszystko psuję (sztuczna góra i
wycięty środek, z którego właśnie jest atak chociaż nawet z tą
elektrownią jest już ok) no i nie masz gałki od barwy dźwięku tylko EQ.
Poza tym to bardzo fajne wiosło, a największa różnica to chyba drewno.
Amerykańskie standardy to przeważnie olcha (sporadycznie jesion), a miller
jest właśnie z jesionu. A różnica jest… no jaco pastorius vs. marcus
miller…
Olcha ma pierdzący środek klapiącą górę i trochę ciepłego dołu (mniej
dołu niż jesion). Jesion ma mocny twardy dół, warczący środek i ostrą
strzelającą górę. Poza tym millerowska sygnatura ma singla bliżej mostka
(układ z lat 70) co daje jeszcze większego kopa.
Generalnie to jest japończyk czyli w miarę trzyma poziom i rzadko trafia się
bubel. Mój znajomy Sławek sprowadził z usa już kilkanaście sygnatur
Marcusa i wszystkie grały naprawdę na dobrym poziomie.
Mogę wytłumaczyć średnio rzeczowo. Mianowicie – kwestia wygody – żeby nie
kręcić dwiema gałkami.
Kwestia brzmienia – nie ma większego sensu mulić samej przystawki przy
gryfie, oraz to że sygnał idzie przez jeden potencjometr mniej, więc jest
pełniejszy.
Tak to widzę na przykładzie mojego wiosła, o którym coraz poważniej
zastanawiam się nad bypassem połowy elektroniki.
To ja wiem – przy okazji pytam. 🙂
Nie zanotowałem takiego zjawiska u siebie w stopniu przeszkadzającym w
korzystaniu z rozwiązania dwóch potków od tonów.
To ja chyba przeżyję ten dodatkowy potek 😛
Tu akurat zauważyłem znaczną różnicę po przelutowaniu mojego Corta z
balance na 2xVol.
Może na jazzach nie byłoby takiej różnicy ale przy soapbarach Bartolini
poprawa (na plus i to znaczny) nastąpiła!
Chyba zostanę przy swoim rozwiązaniu. Może kiedyś z nudów przelutuję to
dam próbki przed i po, ale nie zanosi się 😉
Bartki mają bardzo wysoko osadzoną górę więc może faktycznie było coś tutaj słychać, ja musiałbym nagrać przed i po, żeby coś usłyszeć. Nie mówię o tym, że dwa pokrętłą barwy w czymś przeszkadzają, tylko o tym, że to trochę bez sensu (Fender sam do tego doszedł w 62 roku i zaczął robić (1 x tone). Fajnie jakbyś coś nagrał ze skręconym jednym tonem, a potem z dwoma na raz bo jestem ciekawy czy coś to zmieni w brzmieniu. Żeby mieć oddzielną regulację tonów dla każdego pikapu osobno musiałbyś w układzie zastosować jakieś bufory i podać każdy sygnał osobno, bo w standardowym pasywie nie da się zrobić regulacji volumne tylko dla jednego pikapu. A! wpadłem na fajny pomysł- można na jednym tone zamocować inny kondensator niż na drugim ( o innej wartośći) i mieć 2 różne brzmienia, bo w zależności od rodzaju kondesatora to brzmienie się dużo zmienia. Ja osobiście najbardziej lubie Orange drop, a miałem chyba z cztery różne, tylko jeszcze będe szukać innych bo czasami zdarza im się górę przepuścić.
A co z wykonaniem i legendarnym już opuszczeniem się jakościowym
amerykańców? Rocznik 2007 i klej wylewający się spod progów, przetarty i
przykryty lakierem w nowej gitarze, nie ruszanej lutniczo?
Meksykaniec i Squier jazz Vint mod, którego ogrywałem są lepiej wykonane,
jeżeli chodzi o szczegóły. Słyszałem, że od 2008 roku miało się coś
poprawić. Jeżeli chodzi o wyposażenie to na pewno, ale czy także jeżeli
chodzi o wykonanie?
Mój amerykański precel 2007 był wykonany całkowicie bez zarzutu.
No to what da fak? Pozwalają sobie na takie brzydkie wykończenie i to
przechodzi plazem?
I jeszcze mam mea pytanie – ja brzmi precel z dodatkowym singlem? Przyznaje
się, ale nigdy nie słyszałem jak to chodzi. Macie namiary na jakieś
porównania, vel próbki?
Przechodzi. Jak w każdym amerykańskim produkcie. Amerykańce już tak mają i
tyle. Chcesz dokładnie zrobiony instrument, wzmacniacz, samochód, motocykl,
telewizor, dvd? To kup japoński a nie amerykański.
No to w takim razie mam następne pytanie: co bardziej warto brać-
Jaguara czy Marcusa Millera? Przeznaczeniem jest rock mniej lub bardziej
alternatywny.
Pytam o różnice brzmieniowe, preampowe.
NAPRAWDĘ nie wiem co wybrać.
Czy czekać na dobry egzeplarz amerykańca?
my za ciebie nie wybierzemy, najlepiej jakbyś pojechał ograć, np dla mnie do
rocka jesion w sam raz by pasował, a wiele muzyków rockowych woli olchowego
np. Geddy lee.
A jak jest z tym jaguarem? Znam klasyczne jazzy amerykańskie a wszyscy zawsze
powtarzają ze jaguar np jest bardzo specyficzny i znacząco się różni od
klasycznego jazz a. To za sprawa preampu czy pasywne brzmienie już jest inne i
co to znaczy inne? Mam za duży wybór i nie wiem co robić 😉
Słyszałem jaguara na koncercie w rocku alternatywnym i dawał radę. Sam jak
wiesz mam Marcusa i również daje radę. Kwestia co Tobie bardziej pasuje i
bardziej pasuje do imageu bandu 😀
niestety o jagu nic ci nie powiem bo nie miałem okazji pograć, a nie chce z
nieba rzeczy mówić.
bardzo środkowe brzmienie, nawiązujące mocno do vintageowych serii. dość
uniwersalny preamp. gorzej z wykonaniem. problemy z elektroniką, uziemieniem i
baterią, dość duże szumy, główka leci w dół.
jadę chyba do riffa w niedzielę ogrywać i być może kupić jaga 😉
ile badass dwójka kosztuje? 🙂
teoretycznie, patrząc na ceny – MM i jaguar to jest zupełnie inna liga.
Rozsądek z wielu powodó podpowiada MM, jednakże ta skrócona menzura i sam
wygląd ciągnie do jaguara bardzo.
badassa raczej w usa, albo uzywke w polsce od 300zł w górę. Jag ma 34″ czyli
normalną skalę. Ja bym brał markusa i wywalił z niego preamp:)
To teraz mi racjonalnie wytłumacz po kiego grzyba wywalać preamp, skoro masz
pstryczek na true bypass i bas gra w pasywie bez baterii ?
a po to, żeby mieć gałkę „tone” i to nie jest true bypass.
Dokladnie ,sygnatura MM nie dziala bez bateryjki.
Fajnie, że mam ten bas i mi działa 😀
gepardek :
Kup ode mnie Jazz Basa 75 RI – będziesz miał dobrze wykonany japoński bas
prawie taki sam jak MM i nie będziesz musiał wywalać preampu.
Pewnie masz gdzieś ukrytą bateryjkę i o tym nie wiesz 😉
Chyba w (_!_) 😀 Specjalnie jeszcze to sprawdzałem po zakupie i bas gra w
trybie pasywnym bez bateryjki.